Ksenofont pisze: (…)Na usprawiedliwienie mam tylko to, że w kolejnym poście szukałem kogoś mądrego, coby wyjaśnił. Teller wolał wyśmiać, niż wyjaśnić
Tellerze: masz więc chyba wybór — albo spotkasz się ze mną na ubitej ziemi (i będziemy się trykać*** różkami), albo napisz swoją opinię o systemie Pugliese.
Drogi Ksenofoncie!
Nie ukrywam, zabiłeś mi tym zarzutem większego klina niż mogłoby Ci się wydawać —

od pana Tellera w istocie oczekuje się czegoś innego, niż pusta krytyka, której nie wystraszy się żadna cnota. Na szczęście ówże klin nie jest samohamowny, przeto postaram się go jakoś wybić.
Spróbujmy naszkicować poglądowy opis przebiegu zdarzeń, związanych z eksplozją, w oparciu o dostępne szkice i opisy układu Pugliese. Na początek zajmiemy się zagadnieniem powstawania i przemieszczania się fali ciśnienia w rejonie podstawowego elementu konstrukcyjnego tego układu przeciwtorpedowego, czyli w wypełnionym cieczą przedziale, zajmowanym przez cylinder wewnętrzny, traktując — na razie — elementy konstrukcyjne jako ciała sztywne, nie poddające się działaniu fali uderzeniowej, by móc prześledzić jej niezakłócony przebieg.
Przedtem wszakże rozstrzygnijmy pewien osobliwy spór, dotyczący stosowania w analizie układów przeciwtorpedowych praw hydrostatyki bądź hydrodynamiki, za pomocą — jak mniemam — prostego porównania. Gdybym powiedział na naszej liście dyskusyjnej, że skutki wybuchu jądrowego w atmosferze (bądź też wybuchu konwencjonalnego) należy rozpatrywać w kategoriach aerostatyki, prawdopodobnie wszyscy wokoło uśmialiby się serdecznie

, bo jest raczej oczywiste, że oddziaływanie fali uderzeniowej
atomicy to czysta aerodynamika — nie ma znaczenia, czy to obiekt się przesuwa względem ośrodka (jak to ma miejsce w lotnictwie) czy ośrodek względem obiektu (co ma miejsce w przypadku wybuchu), tak czy siak są to oddziaływania i procesy typu dynamicznego. Ku mojemu zdumieniu, pogląd iż dokładnie tak samo wygląda działanie ośrodka nieściśliwego (cieczy) na ciało stałe (w naszym przypadku na gródź przeciwtorpedową) nie jest aż tak powszechnie akceptowany, choć analogie są tu wyraźne. Fale uderzeniowe poruszają się z prędkością skończoną, rzędu setek bądź tysięcy metrów na sekundę i bywa, że wzrost naprężeń w metalu jest szybszy od rozprzestrzeniania się zjawiska, które go wywołało. Co ma określone konsekwencje dla zachowania się konstrukcji.
Wracając do
meritum dyskusji, zacznijmy naszą analizę od wygenerowania kulistej fali ciśnienia w pobliżu zewnętrznej ścianki układu ochronnego Pugliese. Po dotarciu do ścianki, fala zaczyna oddziaływać na poszycie siłą, proporcjonalną do lokalnego (czyli wywieranego przez falę, a nie przez normalny napór hydrostatyczny) ciśnienia w miejscu styku z jego powierzchnią, powodując ugięcie blach. Po przekroczeniu granicy sprężystości, metal (zarówno poszycia jak i wzmocnień konstrukcyjnych) zaczyna się rozciągać, a po przekroczeniu granicy plastyczności pęka, powodując powstanie szczeliny. Szczelinę tę można traktować jako źródło fali wtórnej, rozchodzącej się promieniowo we wnętrzu uszkodzonego przedziału.
Dotarłszy do powierzchni wewnętrznego cylindra, fala spiętrza się na jego czole, po czym zaczyna go opływać, równocześnie oddziaływując na jego powierzchnię. Gdyby za cylindrem było dość miejsca, po około 3 – 4 milisekundach wytworzyłaby się za nim strefa turbulentna o obniżonym ciśnieniu i nasz cylinder zostałby poddany siłom, ściskającym go do kształtu elipsy o osi dłuższej, skierowanej w stronę szczeliny. Odstęp między cylindrem a zamykającą układ grodzią o półokrągłym kształcie jest jednak zbyt mały (rzędu 0,8 – 1 metra), więc czoła rozszczepionej przez cylinder fali okrążą go od spodu i od góry, spotykając się za nim po mniej więcej 7 milisekundach i spowodują powstanie w tym miejscu gwałtownego skoku ciśnienia hydrodynamicznego, wywierając silny lokalny nacisk na tej obszar cylindra. Następnie, ponieważ za czołem fali ciśnienie zdąży opaść, w konsekwencji powstanie fala wtórna, która pobiegnie w przeciwną stronę, obiegając cylinder w kierunku powstałej wyrwy, gdzie po wytworzeniu kolejnego, słabszego maksimum ciśnienia ostatecznie ulegnie wytłumieniu, pod warunkiem że ustał napór fali pierwotnej.
Oczywiście ten bardzo pobieżny opis ignoruje — świadomie zresztą — kilka ważnych faktów. Po pierwsze w rzeczywistym układzie przeciwtorpedowym mamy do czynienia z naprzemiennym układem przedziałów wypełnionych cieczą i powietrzem, zaś samą falę uderzeniową tworzy bąbel gorących gazów prochowych. Po drugie, zarówno cylinder, jak i otaczające go grodzie nie są ciałami sztywnymi; ulegają zarówno deformacji, jak i rozdarciu pod wpływem wywieranego na nie ciśnienia. Wreszcie po trzecie, rzecz cała rozgrywa się w otoczeniu wręgów i wzdłużników, zaburzających przepływ zarówno gazu, jak i wypieranej przezeń cieczy. Jak jednak widać, oddziaływanie fali uderzeniowej na cylinder bynajmniej nie powoduje statycznego, równomiernego naporu ze wszystkich stron, a nawet nie można założyć iż cylinder będzie zgniatany symetryczną parą sił.
Zanim przejdziemy do rozważań rzeczywistego układu Pugliese, przypomnijmy najpierw pokrótce szczegóły jego rozplanowania. Na pancernikach typu
Vittorio Veneto układ przeciwtorpedowy składa się z wyoblonego poszycia burtowego o grubości 14 – 15 mm, za którym znajduje się metrowej szerokości pusty przedział, będący przedłużeniem dna podwójnego. Jest on zamknięty od wewnątrz grodzią przyburtową, o kształcie odpowiadającym z grubsza obrysowi owręża i wykonaną z blach o grubości 10 – 11 mm. Za grodzią przyburtową znajduje się główny przedział układu przeciwtorpedowego, nazywany przedziałem ochronnym, o przekroju mniej więcej kołowym i szerokości 5,5 m. W połowie wysokości przedziału ochronnego umieszczony jest zgniatalny cylinder o średnicy 3,8 m i ściankach grubości 7 mm. Przedział główny oddziela od wnętrza okrętu gródź mocna, o nietypowym półkolistym kształcie, zaczynająca się prawie poziomymi płytami o grubości 30 mm, wybiegającymi spod dolnej krawędzi pasa burtowego. Opadając w dół płyty opasują wielkim półokręgiem przedział ochronny od strony wnętrza okrętu, po czym zawracają w kierunku burty, zwiększając grubość do 40 mm na wysokości trzeciego dna i łączą się z dnem właściwym okrętu praktycznie na granicy obła i płasku dna; w tym rejonie ich grubość wynosi 28 mm. Całość dopełniają dwie grodzie szczelne, pierwsza o grubości 15 mm i druga, gruba na 6 mm u góry i 9 mm u dna; grodzie te są odległe od grodzi mocnej odpowiednio o 0,3 i 0,9 m w najwęższym miejscu. Ponad układem przeciwtorpedowym rolę grodzi szczelnej pełni półka pokładu dolnego, gruba na 8 mm i odległa od grodzi mocnej o 0,5 m.
Co się tyczy zastosowanych materiałów, gródź mocna i grodzie szczelne są wykonane ze stali o podwyższonej wytrzymałości (włoskiej odmiany stali krzemowo-manganowej Ducol, wg Okuna wytrzymałość na rozciąganie
Rm = 615 MPa, granica plastyczności
Re = 380 MPa), pozostałe zaś, jak mniemam ze zwykłej stali konstrukcyjnej (szacunkowo
Rm = ~500 MPa,
Re = ~300 MPa, założywszy że jest to materiał w rodzaju naszej St5S). Taki dobór stali jest zresztą całkiem sensowny, biorąc pod uwagę oczekiwane zachowanie w razie detonacji torpedy. Gwoli uwagi, Garzke i Dulin w swym opracowaniu o pancernikach państw Osi podają wprawdzie, że gródź mocna jest związana z dnem właściwym poprzez dwa ceowniki 150×150×16, lecz za to ich opis grodzi szczelnych to istna sieczka chaotycznie rozmieszczonych liczb. Na koniec jeszcze mała uwaga terminologiczna — gródź mocna jest w większości opracowań marynistycznych nazywana "główną grodzią przeciwtorpedową", lecz w moich własnych tekstach zwykłem byłem stosować określenie właściwsze z punktu widzenia analizy wytrzymałościowej.
W rzeczywistym układzie Pugliese, wywołany przyburtową detonacją głowicy torpedy bąbel gorącego gazu rozerwie poszycie podwodzia i zacznie wypełniać wnętrze pustego przedziału przyburtowego, co zajmie mu około 10 milisekund. Zanim jednak przedział wypełni się całkowicie mieszanką gazów i pary wodnej, po 3 milisekundach czoło fali uderzeniowej dotrze do grodzi przyburtowej i zacznie ją wgniatać do środka, po czym najprawdopodobniej ją przerwie. Spowoduje to wzrost ciśnienia cieczy w przedziale ochronnym, wypełniającej przestrzeń między grodziami a cylindrem. Ponieważ prędkość propagacji fali ciśnieniowej w wodzie jest mniej więcej czterokrotnie większa niż w powietrzu, po 1 milisekundzie fala ciśnienia dojdzie do ścianki cylindra zgniatalnego, a po 6 milisekundach obiegnie go dokoła. Cylinder zgniatalny jest dość wiotki i wypełniony powietrzem, więc zanim czoła fali zderzą się za nim, jego obło od strony burty zostanie wgięte i najprawdopodobniej pęknie, wpuszczając wodę do wnętrza cylindra. Gwałtowne otwarcie tej tak zwanej wtórnej przestrzeni ekspansyjnej (pierwotną jest puste wnętrze przedziału przyburtowego) spowoduje pochłonięcie części cieczy i gazu, zapewniając oczekiwane wytłumienie fali wybuchowej. Jeżeli do pęknięcia nie dojdzie, rozszerzająca się strefa podwyższonego ciśnienia obejmie cylinder ze wszystkich stron i zacznie go zgniatać do wewnątrz, sprężając zawarte w cylindrze powietrze. Ten alternatywny scenariusz nie potrwa wszakże długo, gdyż już po wgnieceniu poszycia cylindra o kilkanaście centymetrów, jego wydłużenie przekroczy dopuszczalne granice wytrzymałości materiału i poszycie cylindra pęknie lub zostanie oderwane od poprzecznej grodzi przeciwtorpedowej.
W odróżnieniu od wielu Autorów monografii o typie
Vittorio Veneto nie jestem zajadłym krytykiem półkolistej grodzi mocnej, grubej na 30 – 40 mm; zresztą moim zdaniem spotykany w wielu opracowaniach pogląd iż gródź ta "jest jak odwrócona na opak zapora wodna" przepisuje się z książki do książki, bez żadnego zastanowienia. W rzeczywistości, w razie
zgodnego z oczekiwaniami zadziałania cylindra zgniatalnego pracuje ona w prawidłowy dla takiego układu konstrukcyjnego sposób, czyli na rozciąganie. Jeżeli cylinder zgniatalny pochłonie taką część energii fali uderzeniowej, że jej pozostałość nie wywrze na tę gródź ciśnienia, przekraczającego granicę sprężystości, gródź mocna zadziała jak wypukła powłoka klasycznego zbiornika ciśnieniowego, przekazując przyłożoną do niej siłę na punkty zaczepienia, u spodu obła i tuż pod dolną krawędzią pasa pancernego i pozostanie nienaruszona w sytuacji, gdy klasyczna gródź płaska doznałaby trwałej deformacji.
Sprawy mają się o wiele gorzej, jeżeli cylinder zgniatalny nie spełni naszych oczekiwań, czyli nie będzie w stanie pochłonąć dostatecznie dużej części fali uderzeniowej, bądź jeżeli będzie zapadał się zbyt wolno. W takim przypadku gródź mocna ma stosunkowo małe możliwości pochłonięcia nadmiaru energii między swą granicą sprężystości, a granicą plastyczności, gdyż w porównaniu do zwykłej grodzi pionowej ta sama deformacja wymaga większego wydłużenia materiału konstrukcyjnego, właśnie z uwagi na półkolisty kształt. Gródź ma więc większe możliwości opierania się naporowi stłoczonej wybuchem wody w zakresie odkształceń sprężystych, lecz mniejszą zdolność wytłumiania odkształceniami plastycznymi. Poza tym cały układ sprawdza się, gdy nienaruszony pozostaje górny i dolny punkt zaczepienia; w razie zerwania jednego z nich przez falę uderzeniową gródź, znowu z uwagi na swój półkolisty kształt, nadający jej dość dużą sztywność, zacznie unosić się ku górze (w razie zerwania złącza dolnego), bądź pochylać do wnętrza kadłuba (w przypadku zerwania złącza górnego). W dodatku obłe ukształtowanie grodzi mocnej ułatwi fali uderzeniowej wywieranie momentu gnącego na jej nieuszkodzone złącze, co zwiększy przemieszczenie. W obu przypadkach w miejscu zerwanego złącza powstanie dość duży otwór, wpuszczający wodę poza, bądź co gorsza powyżej uszkodzonego obszaru. Podobnie (choć z trochę bardziej skomplikowanym scenariuszem) będą się miały sprawy w razie rozerwania grodzi mocnej na spawie, zwłaszcza przy styku płyt o różnej grubości.
Dla porównania, zerwana w punkcie zaczepienia gródź pionowa "klasycznego" układu przeciwtorpedowego w takiej sytuacji wygina się i przemieszcza aż do styku z grodziami dna wewnętrznego (bo zerwaniu na ogół ulega dolna krawędź), dodatkowo pochłaniając energię wybuchu, zaś samo przemieszczenie jej dolnej krawędzi ma charakter liniowy, powodując powstanie dość niewielkiego przekroju szczeliny. Rozerwanie spawu również skutkuje przede wszystkim pochłanianiem energii wybuchu przez odginanie blach i wsporników po obu stronach pęknięcia, a nie wyginaniem do wnętrza okrętu całej grodzi jako struktury sztywnej.
Moim konstruktorskim zdaniem, poważnym błędem układu Pugliese jest związanie za pomocą wzdłużników grodzi mocnej z pierwszą grodzią szczelną, która poza tym jest zbyt blisko grodzi mocnej (około 0,3 m w najwęższym miejscu). Ponieważ pierwsza gródź szczelna jest dość cienka, ma małą możliwość oparcia się siłom rozrywającym gródź mocną, a jej przesztywnienie wzdłużnikami, łączącymi ją z mało rozciągliwą grodzią mocną, ogranicza zakres odkształceń plastycznych, mogących zapobiec jej przerwaniu. W praktyce w razie rozerwania, bądź znaczniejszego przemieszczenia grodzi mocnej, pierwsza gródź szczelna "pójdzie" wraz z nią, pękając lub odrywając się od swego górnego albo dolnego złącza i w konsekwencji pierwszą (a zarazem ostatnią) zaporą dla wody będzie druga gródź szczelna. Gródź pierwsza moim zdaniem spełniałaby prawidłowo swoje zadanie, gdyby po pierwsze biegła w większej odległości od grodzi mocnej, a po drugie stanowiła niezależną, samonośną konstrukcję. Jak przypuszczam, włoscy konstruktorzy liczyli na przeniesienie części obciążeń dynamicznych za pośrednictwem wzdłużników na pierwszą gródź szczelną, w takim przypadku również pracującą na rozciąganie (na co zresztą wskazuje sposób jej ukształtowania i zaczepienia do konstrukcji okrętu, także w jednostkach typu
Conte di Cavour i
Andrea Doria). Chodziło zapewne o stworzenie struktury, podobnej do pionowo ustawionego dźwigara skrzynkowego, ale moim zdaniem ryzyko równoczesnego uszkodzenia obu grodzi nie usprawiedliwia takiego rozwiązania konstrukcyjnego; praktyką w innych krajach było opracowanie płaskiej grodzi mocnej, usztywnionej własnym układem wręgów szczątkowych, która w razie pęknięcia deformowała się w sposób, pochłaniający znaczną część energii fali uderzeniowej, a zarazem nie przenosiła obciążeń na znajdującą się za nią gródź szczelną.
Podobny zarzut przesztywnienia stawiam górnemu odcinkowi grodzi mocnej, który ma aż trzy punkty ustalające, złącze z pasem pancernym oraz złącza z pierwszą i drugą grodzią przeciwodłamkową, mającymi grubość odpowiednio 36 mm i 24 mm. Te dodatkowe punkty usztywniające ograniczają zdolność do przemieszczeń grodzi mocnej ku górze, tym samym znacznie osłabiając zdolność pochłaniania energii wybuchu na drodze odkształceń sprężystych i plastycznych tej jej części. W dodatku usztywniona kątownikami druga gródź przeciwodłamkowa może w pewnych przypadkach (zwłaszcza w razie zerwania dolnego złącza grodzi mocnej) przenosić napór eksplozji na złącze płyt 90 i 100 mm głównego pokładu pancernego, tym samym rozszerzając zakres deformacji konstrukcji kadłuba.
Następną sprawą, wymagającą omówienia, jest pewien szczególny aspekt zachowania się układu torpedowego jako całości w razie powstania uszkodzeń, a mianowicie spowodowane zalaniem przedziałów suchych zmiany stateczności okrętu. W klasycznym układzie wielogrodziowym woda będzie zbierała się przy dnie uszkodzonych przedziałów; dotyczy to zarówno sektorów trafionych bezpośrednio, jak i — rzecz nader ważna — sektorów przyległych, w których deformacja grodzi poprzecznych (wręgów pełnych) powoduje powstanie przecieków między poszczególnymi komorami. Układ Pugliese ma tu dość poważną wadę — jego pusta przestrzeń ekspansyjna (wnętrze cylindra zgniatalnego) zaczyna się około 3 metry nad poziomem stępki, czyli przynajmniej o 2 metry wyżej, niż na
Richelieu i 3 metry wyżej niż na
Iowie. W konsekwencji wypełnienie cieczą wnętrza przestrzeni ekspansyjnej będzie miało większy wpływ na stateczność jednostki typu
Vittorio Veneto, niż na wspomnianych wyżej pancernikach.
Osobny problem to zagadnienia geometrii konstrukcyjnej. Cylinder zgniatalny jest bardzo szeroki — o 0,4 m szerszy niż główny przedział układu przeciwtorpedowego na pancerniku
Richelieu! — lecz tworzona przezeń przestrzeń ekspansyjna odpowiada pionowemu przedziałowi, biegnącemu na całej wysokości układu przeciwtorpedowego i szerokiemu na 1,4 m. Jak na element konstrukcyjny, zajmujący ponad połowę szerokości układu przeciwtorpedowego, nie jest to zbyt dobry wynik. Poza tym układ przeciwtorpedowy zwęża się wraz ze spadkiem szerokości kadłuba, co wymusza zmniejszanie rozmiaru cylindra; na krańcach ma on średnicę 2,3 m, co odpowiada przedziałowi pionowemu o szerokości zaledwie 0,5 m! W takim przypadku jego zdolności pochłaniania są bardzo małe w stosunku do wymaganego dlań miejsca.
Nie podzielam natomiast często lansowanej tezy, iż układ Pugliese
bezwzględnie wymusza stosowanie bardzo "kusego" pasa pancernego, choć rzeczywiście stwarzał w tym względzie pewne komplikacje. Jest faktem, że pancerz burtowy na jednostkach typu
Vittorio Veneto ma zaskakująco małą wysokość całkowitą i dość płytko zanurzoną dolną krawędź, choćby w porównaniu do jednostek brytyjskich i francuskich, lecz analiza układu podwodzia pancerników typu
Conte di Cavour i
Andrea Doria dowodzi, że problem powiązania dość głębokiego pasa z kończącym się znacznie wyżej obłem i półką pokładu dolnego byłby do rozwiązania, o ile konstruktorzy włoscy przyłożyliby się doń należycie.
Trzeci zakres mojej krytyki układu Pugliese, to problemy eksploatacyjno-remontowe. Wnętrze cylindra zgniatalnego jest bardzo trudno dostępne do inspekcji i konserwacji, gdyż w tym celu należy pierwej wejść do (bardzo brudnego) wnętrza przedziału ochronnego; jest to możliwe tylko po opróżnieniu tego ostatniego z zawartości. W klasycznym układzie grodzi pionowych niedogodność ta nie występuje; dostęp do przedziałów suchych jest zarówno łatwy jak i niezależny od wypełnienia przedziałów mokrych. To samo tyczy się odprowadzania przecieków z wnętrza cylindra i wykorzystania go w systemie kontrbalastowania; doprowadzenie stosownych rurociągów jest możliwe jedynie przez wnętrze przedziału ochronnego, co automatycznie naraża je na zerwanie w razie eksplozji bądź deformacji, oraz wymusza konieczność wykonywania przepustów w grodzi mocnej, osłabiających jej wytrzymałość. Remont uszkodzonego przedziału jest trudniejszy, niż systemu grodzi pionowych, gdyż konieczne jest odtworzenie geometrii układu koncentrycznego grodzi i cylindra zgniatalnego; poza tym zrekonstruowanie zniszczonej grodzi mocnej wymaga użycia mocnych giętarek, zdolnych wyoblić czterocentymetrowe płyty ze stali o podwyższonej wytrzymałości;
ergo prace remontowe są możliwe tylko w dobrze wyposażonej stoczni. W trakcie pokojowej eksploatacji, gdy nie stosuje się wypełniania pustej przestrzeni przedziału ochronnego wodą morską, obecność cylindra w przedziale ochronnym sprawia, iż w miarę wyczerpywania się paliwa zmienia się powierzchnia lustra cieczy (i to w funkcji nieliniowej), co przy silnym kołysaniu może dawać nieoczekiwane efekty w postaci zmiennej prędkości przechyłu.
Reasumując, przy takich wymiarach (szerokość ponad 7 metrów i wysokość około 8 metrów), dobrze zaprojektowany układ grodzi pionowych zapewniłby w moim odczuciu lepszą ochronę jednostek typu
Vittorio Veneto, zarazem nie komplikując nadmiernie głębszego posadowienia pasa burtowego i nie tworząc zbytecznych problemów eksploatacyjnych. Układ taki byłby również lżejszy. Przykładowo, półkolista gródź mocna była o połowę dłuższa niż gródź pionowa i co za tym idzie o 200 ton cięższa (nie licząc masy wzmocnień konstrukcyjnych,
circa 50 ton); te ćwierć tysiąca ton można by chyba zużytkować w sensowniejszy sposób.
Na zakończenie pozwolę sobie przytoczyć pewien uroczy lapsus. Wgłębiając się w szczegóły układu Pugliese, natrafiłem na jego opis w monografii Jarosława Malinowskiego "Włoskie pancerniki typu
Vittorio Veneto" (seria "Okręty Świata" nr 2), sam w sobie równie kuriozalny jak osławione tłumaczenie Adama Fleksa monografii
Nagato Larsa Ahlberga. Pan Malinowski wprawdzie nie posuwa się aż do takich kwiatuszków ignorancji jak "minuta dystansowa" zamiast mili morskiej, ale lektura tekstu dowodzi, że i on ma poważne problemy z przełożeniem na język polski podstawowych terminów technicznych, nie mówiąc już o gramatyce i składni naszej rodzimej mowy. Pozwolę sobie tu na mały cytat:
Jarosław Malinowski, [i]op. cit. in extenso[/i], (tudzież [i]in puris naturalibus[/i] aż po poszczególne przecinki) pisze:
Zasada działania [układu Pugliese — przyp. Teller] polegała na koncepcji wykorzystaniu energii wybuchu torpedy z przygotowanymi efektami hydrodynamicznymi i zadaniem przyjęcia części wybuchu i zmniejszenia jej w ten sposób by, nacisk końcowy na gródź wewnętrzną, której zadaniem było stawić opór jak najmniejszy.
Przyznaję, iż sensu (zarówno merytorycznego jak i gramatycznego) w tym ciągu wyrazów trudno mi się dopatrzyć, aczkolwiek opiniowałem ongi coś równie uroczego w swym absurdzie na temat pancerników typu
Richelieu.
