Po przeczytaniu "Włoskich krążowników ciężkich" z Biblioteki MSiO mam nieco mieszane uczucia.
Objętość całkiem spora, bo coś około 100 stron, jednak o samych tytułowych krążownikach ciężkich to raczej jest niewiele. Pierwsze 30 stron to jest geneza powstania klasy krążowników oraz opis różnych tam jednostek, a nawet skrótowe historie dawnych bitew. Końcówka jest aneksem fotograficznym także na konstrukcję i opis działalności bojowej siedmiu okrętów zostaje raptem 40 stron co już nie jest wielkością porażającą.
W rozdziale o konstrukcji widać pewną niekonsekwencje, niektóre okręty są opisane lepiej (Trento) inne gorzej (Zara). Część wyposażenia przedstawiona dokładniej (siłownie), części po łebkach (np. kompletny brak informacji o dalmierzach czy prześlizgnięcie przez systemy kierowania ogniem). Potem wychodzą takie kwiatki jak brak informacji o innej nadbudówce na Pola, powiązany ze zdaniem iż Bolzano miał nadbudówkę z typu Pola (co dla mniej zorientowanych robi się niezrozumiałe). No nie ma podstawowej cechy krążowników typu Zara zastosowanie na pancerz burtowy pancerza utwardzanego powierzchniowo.
W historii operacyjnej mamy sytuację kuriozalną. Najpierw dwie strony typowego TROMu krążowników Trento i Trieste, a potem dwie i pół strony rzeczy nie związanych z tematem czyli np. 1 września napaść na Polskę, 17 września agresja ZSRR, przeplatane opisem sytuacji międzynarodowej, cytatami z przemówień różnych ważnych osobistości oraz znaczeniem Morza Śródziemnego wraz z jego charakterystyką geograficzną. Wszystko to jest ważne i oczywiście w jakiś sposób powiązane, ale w efekcie pozostaje nie wiele na opis dla krążowników, będących bohaterami publikacji.
I tak na przykład brak informacji wielce ciekawej sprawie mierzenia wyporności krążownika Gorizia przez Brytyjczyków, kiedy to musiał on się przymusowo wydokować w Gibraltarze. Nic nie ma o próbach z pseudo-śmigłowcem na krążowniku Pola i tak dalej.
Bitwa pod Matapanem ciągle taka sama jak we wszystkich polsko-języcznych opisach. Brytyjczycy wykorzystując radar i zaskoczenie podpłynęli na bezpośrednią odległość, i już pierwsze salwy trafiły, i płomienie ogarnęły, i poszły na dno, aha no potem na dno jeszcze Pola poszła co prawda nie wiadomo jak, ale co tam, i koniec bitwy.... (dobrze chociaż że już nie piszą o pijanych włoskich marynarzach).
Reasumując jako materiał o okrętach warte kupienia, ale taką stricte monografią to raczej nie można nazwać.