Przeludnienie na niemieckich okrętach
Przeludnienie na niemieckich okrętach
Dlaczego w hitlerowskiej flocie duże okręty były tak zatłoczone?
Czy tylko z powodu, z którym się spotkałem tu i ówdzie, że podobno urządzenia mieli takie skomplikowane, że tyle ludu musiało je obsługiwać?
A może po prostu mieli taką politykę, że brali nadmiar ludzi na wszelki wypadek, w celu akcji awaryjnych wyrównywania strat, obsadzania pryzów itp?
Czy tylko z powodu, z którym się spotkałem tu i ówdzie, że podobno urządzenia mieli takie skomplikowane, że tyle ludu musiało je obsługiwać?
A może po prostu mieli taką politykę, że brali nadmiar ludzi na wszelki wypadek, w celu akcji awaryjnych wyrównywania strat, obsadzania pryzów itp?
Niejanik41 pisze:Jak nawalił to siadali na rowerki i pedałowaliAdaś pisze:Na HIPPERZE napęd był tak wyrafinowanie skomplikowany.![]()
Pozdrawiam.
Hmm skomplikowane siłownie. Ok rozumiem.
Ale Deutschland z dieslem też miał jakoś bardziej rozrośniętą załogę w porównaniu do okrętów podobnej wielkości (tj. krążowników ciężkich) innych państw.
A tu przecież diesel powinien dawać przewagę z racji redukcji obsługi maszyn w porównaniu do napędu parowego...
Ale Deutschland z dieslem też miał jakoś bardziej rozrośniętą załogę w porównaniu do okrętów podobnej wielkości (tj. krążowników ciężkich) innych państw.
A tu przecież diesel powinien dawać przewagę z racji redukcji obsługi maszyn w porównaniu do napędu parowego...
A dalmierze byly obsługiwane na stojąco, co w dłuższym boju swoje wrażenie musiało wywrzeć.Adaś pisze:A jakie miał DEUTSCHLAND uzbrojenie?
280 mm to nie jest jednak 203.
No i D był po części pomyślany jako okręt szkolny.
A propos wsystkich niemieckich okrętów artyleryjskich to gdzieś przeczytałem że niemieckie SKO wymagały dużego personelu.
Pozdrawiam.
Zaludnienie może być różnie wykorzystane np. w broni pancernej Pantera miała bodaj 5 ludzi a T-34 czterech. Moim zdanniem to jeszcze o niczym nie musi (zwłaszcza w tym okresie) o niczym świadczyć. Może dzięki temu obciążenie obowiązkami jednegop człowieka było mniejsze, dzięki czemu po trzech salwach na Drodze Duńskiej zatopili Hooda? 

5 osób w czołgu to standard, tet też sie tego dorobił. Gdyby Niemcy mieli 7-8 osób w czołgu w porównaniu do 4-5 u reszty świata to byłaby sytuacja analogiczna do okrętówrak71 pisze:Zaludnienie może być różnie wykorzystane np. w broni pancernej Pantera miała bodaj 5 ludzi a T-34 czterech. Moim zdanniem to jeszcze o niczym nie musi (zwłaszcza w tym okresie) o niczym świadczyć. Może dzięki temu obciążenie obowiązkami jednegop człowieka było mniejsze, dzięki czemu po trzech salwach na Drodze Duńskiej zatopili Hooda?
Jakoś wątpię żeby takie nagromadzenie ludzi dawało specjalne korzyści, poza niektórymi sytuacjami. A jakież straty ponosili wraz z każdym zatopieniem!
I tak się zastanawiam jakie oni mieli warunki bytowe. Jeśli ciężki krążownik ma taką załogę jak pancernik to musi być niefajnie

bardzo wątpliwe wydają się oficjalne dane dotyczace liczebności załóg na okrętach alianckich, na przykład taki Dragon miał o wiele więcej ludzi niż nominalne 460, co wyraźnie podkreślają wspomnienia mówiące o związanym z tym przeludnieniem kłopocie bosmana okrętowego, jakim był brak miejsc do kimania dla załogi 

Witam!
Przeludnienie Orkana (a w jeszcze większym stopniu Dragona) wynikało z postawienia nowych zadań okrętom i wzrost ilości wyposażenia.
Brytole, Amerykanie, (nawet Włosi) zakładali, że ich okrety będą działały w dużej odległości od baz, więc dbali o to, by załoga miała więcej luzu.
Niecom na tym nie zależało - w latach dwudziestych (a nawet trzydziestych) - wiedzieli, że będą walczyć w pobliżu własnych baz.
Zmieniło się to dopiero po 1940 roku...
Swoją drogą niemieckie krążowniki (np. Hippery) były dużo większe od innych "waszyngtonów", przy takich samych (a czasem niższych) możliwościach bojowych.
Już o tym rozmawialiśmy, ale nie doszliśmy "dlaczego?".
Pozdrawiam
Ksenofont
Przeludnienie Orkana (a w jeszcze większym stopniu Dragona) wynikało z postawienia nowych zadań okrętom i wzrost ilości wyposażenia.
Brytole, Amerykanie, (nawet Włosi) zakładali, że ich okrety będą działały w dużej odległości od baz, więc dbali o to, by załoga miała więcej luzu.
Niecom na tym nie zależało - w latach dwudziestych (a nawet trzydziestych) - wiedzieli, że będą walczyć w pobliżu własnych baz.
Zmieniło się to dopiero po 1940 roku...
Swoją drogą niemieckie krążowniki (np. Hippery) były dużo większe od innych "waszyngtonów", przy takich samych (a czasem niższych) możliwościach bojowych.
Już o tym rozmawialiśmy, ale nie doszliśmy "dlaczego?".
Pozdrawiam
Ksenofont