Sprawa b. kmdr. ppor. Henryka Kłoczkowskiego
Ludzie.....czy naprawde nie uwazacie ze sa ciekawsze tematy do dewagacji......
Ostatnio zmieniony 2005-12-07, 15:25 przez POLISHSUB, łącznie zmieniany 1 raz.
ale jeżeli chodzi o mocowania kół ratunkowych Białych Kominów i okrętów, to były one od jednego dostawcy, tylko miały stosowny kolor do przeznaczenia okretów, więc obejmy były dostarczane wraz z mocowaniem, a czy kto je zakładał, czy nie, to udowodnił wybornie ORP Sęp, najmłodsze dziecko PMW, które niemal własną skórą przypłacił lekkomyslne pozostawienie koła w kiosku 
Panowie
To zaczyna przeobrażać się w walkę z wiatrakami
Należałoby się raczej skupić na istocie tego rozważania a nie na PIERDOŁACH.
Skupmy się raczej na konkretach i zawierzmy tym którzy wypowiadają się w kwestiach co do których można ufać ich autorytetowi.
Tak będzie o wiele łatwiej i bez zbędnego "szturchania"
To zaczyna przeobrażać się w walkę z wiatrakami
Należałoby się raczej skupić na istocie tego rozważania a nie na PIERDOŁACH.
Skupmy się raczej na konkretach i zawierzmy tym którzy wypowiadają się w kwestiach co do których można ufać ich autorytetowi.
Tak będzie o wiele łatwiej i bez zbędnego "szturchania"
jednak mimo wszystko dość łatwo klasyfikujesz coś dosyć poważnie wygladającego, żeby nie budziło podejrzeń, jako pierdołę. Wiesz, w PMW był taki gość zwany bosmanem okrętowym, który pod okiem Pierwszego właśnie takimi pierdutami się zajmował i dlatego nadal uważam wyrzucenie przez niego, lub na jego polecenie sprzętu ratowniczego, który bardzo łatwo było zabezpieczyć za fantazję! Taki już jestem i wielu próbowało mnie tu przerobić, ale to próżny wysiłek
dlatego nie obrażaj się, bo nie warto...
Karolk
proszę Cię.................chcesz kaczke uczyc latac a rybę pływać?
Jeżeli jest to taka istotna kwestia w celu stwierdzenia czy rozprawa oraz wyrok był na Kłoczu wydany słusznie to przepraszam.....
Zaiste wyrzucenie koła (tudzież fantazja o jego wyrzuceniu) miała istotne znaczenie w przebiegu rozprawy a co za tym idzie w nastęststwie skazaniu (być może niewinnego) człowieka.
Zmieniając temat
czy jest ktoś w posiadaniu jakiejkolwiek informacji dot. rodziny Kłocza (imona itd). Zamierzam odnaleść jego rodzinę ( o ile takowa istnieje) co może mieć docelowo przełomowe znaczenie w dalszych rozważaniach.
Za wszelkie info z góry dziękuję
proszę Cię.................chcesz kaczke uczyc latac a rybę pływać?
Jeżeli jest to taka istotna kwestia w celu stwierdzenia czy rozprawa oraz wyrok był na Kłoczu wydany słusznie to przepraszam.....
Zaiste wyrzucenie koła (tudzież fantazja o jego wyrzuceniu) miała istotne znaczenie w przebiegu rozprawy a co za tym idzie w nastęststwie skazaniu (być może niewinnego) człowieka.
Zmieniając temat
czy jest ktoś w posiadaniu jakiejkolwiek informacji dot. rodziny Kłocza (imona itd). Zamierzam odnaleść jego rodzinę ( o ile takowa istnieje) co może mieć docelowo przełomowe znaczenie w dalszych rozważaniach.
Za wszelkie info z góry dziękuję
- Darth Stalin
- Posty: 1202
- Rejestracja: 2005-01-23, 23:35
- Lokalizacja: Płock
Mam - materialny kkwoj, procesowy kwpk, prawo o ustroju sądów wojskowych tudzież wszystkie przepisy wprowadzające 
Wyślę z domu wieczorem na maila; jakby co, przypomnij mi swój nadres mailowy.
Acha, kwestia koła: wbrew pozorom JEST istotna, bo:
jeżeli koła na pokładzie nie było, to Kłoczkowski nie mógł "płakac i bełkotać obejmując koło" - bo nie miałby czego obejmować... czyli wiarygodność całej tej historii "ilustrującej" stan psychiczny d-cy okrętu zostaje podważona => czyli twierdzenia o "załamaniu psychicznym" Kłoczkowskiego można wywalić do kosza.
W postępowaniu karnym nawet takie pierdułki są ważne, a sąd MA OBOWIĄZEK nad każdą z nich pochylić się ze szczególną uwagą.
Zwłąszcza w sytuacji, gdy za stwierdzony czyn grozi kara wieloletniego więzienia albo kara śmierci.
A przecież sąd mógł to zrobić.
Wyślę z domu wieczorem na maila; jakby co, przypomnij mi swój nadres mailowy.
Acha, kwestia koła: wbrew pozorom JEST istotna, bo:
jeżeli koła na pokładzie nie było, to Kłoczkowski nie mógł "płakac i bełkotać obejmując koło" - bo nie miałby czego obejmować... czyli wiarygodność całej tej historii "ilustrującej" stan psychiczny d-cy okrętu zostaje podważona => czyli twierdzenia o "załamaniu psychicznym" Kłoczkowskiego można wywalić do kosza.
W postępowaniu karnym nawet takie pierdułki są ważne, a sąd MA OBOWIĄZEK nad każdą z nich pochylić się ze szczególną uwagą.
Zwłąszcza w sytuacji, gdy za stwierdzony czyn grozi kara wieloletniego więzienia albo kara śmierci.
A przecież sąd mógł to zrobić.
DARTH STALIN - Lord Generalissimus Związku Socjalistycznych Republik Sithów
Owszem - to był Towarzysz Stalin... i na niego nie znaleźli rozwiązania...
Owszem - to był Towarzysz Stalin... i na niego nie znaleźli rozwiązania...
Panowie.
Przyszło mi do głowy takie, możliwe wyjaśnienie postępowania Kłocza.
Jest 1 września, rozkaz "WYKONAĆ WOREK" kieruje najlepszy okręt z najlepszym dowódcą do kałuży jako rezerwę. No dobrze wiadomo że dobry dowódca najlepsze siły zachowuje na decydujący moment bitwy. ORZEŁ miesza wodę w tej sadzawce i się nudzi. W końcu przychodzi rozkaz "podejść pod gdańsk". Kłocz wie że to bezsens bo na płyciznach nic nie zdziała, ale idzie. Tylko po to żeby stwierdzić że faktycznie nie ma tu nic do roboty, bo do SH i tak nie strzeli. I co wtedy?
Dwa razy DF popełniło błąd, więc? Kłocz wie że jest wojna i jego obowiązek to walka. W kałuży nic nie zdziała, pod gdańskiem też. Ergo? Zwróćcie uwagę że "WOREK" ,i inne warianty działania napewno też, były przedmiotem narady z dowódcą dyonu tuż przed wybuchem wojny. Więc Kłocz wiedział jakich rozkazów się spodziewać i że przewidywał że ich wydanie to tylko kwestia czasu. Więc przewidując jakie rozkazy dostanie wykonuje je bez czekania.
Takie działanie charakteryzuje dobrych żołnierzy - orientować się w sytuacji i stosownie do niej się zachowywać bez czekania aż przełożeni zaprowadzą za rączkę bo oni nie od tego są. Jedyny zarzut jaki można by postawić to że nie powiadomił DF, ale Kłocz mówi że to zrobił. Krótko i treściwie "Idę NORD" ale dowódca dyonu, jeśli nie jest debilem, powinien zrozumieć. A fakt że rozkaz zmiany sektorów przyszedł dowodzi takiego (jego) toku rozumowania.
Wejście do Tallina to trochę inna rzecz, ale tu też skłonny byłbym bronić Kłocza. Zwróćcie uwagę że był chory na żołądek. A w trakcie rejsu inni członkowie załogi dostali choroby morskiej. Jeśli i Kłocz na nią zapadł? I objawy jednego i drugiego (oba żołądkowe) nałożyły się? Mógł wtedy sądzić że jest poważnie chory i najlepiej z okrętu zejść żeby nie obciążać załogi. Myślę że to plus awaria sprężarki mogło mu sugerować zasadność wejścia do portu. Do Helu był kawałek drogi no i byłby to powrót do kałuży, w dodatku mocno chyba obstawionej przez niemców, więc może dlatgo port neutralny. Napewno nie po to by okręt internowano. Rzeczy osobiste - sądził że jest chory, choć przyznam że to jest rzecz która nie daje mi spokoju, ale czy to prawda, czy to zeznanie pokrywa się z rzeczywistością? Cóż myślę że w tej sprawie przeważają wątpliwości.
Pozdrawiam.
Przyszło mi do głowy takie, możliwe wyjaśnienie postępowania Kłocza.
Jest 1 września, rozkaz "WYKONAĆ WOREK" kieruje najlepszy okręt z najlepszym dowódcą do kałuży jako rezerwę. No dobrze wiadomo że dobry dowódca najlepsze siły zachowuje na decydujący moment bitwy. ORZEŁ miesza wodę w tej sadzawce i się nudzi. W końcu przychodzi rozkaz "podejść pod gdańsk". Kłocz wie że to bezsens bo na płyciznach nic nie zdziała, ale idzie. Tylko po to żeby stwierdzić że faktycznie nie ma tu nic do roboty, bo do SH i tak nie strzeli. I co wtedy?
Dwa razy DF popełniło błąd, więc? Kłocz wie że jest wojna i jego obowiązek to walka. W kałuży nic nie zdziała, pod gdańskiem też. Ergo? Zwróćcie uwagę że "WOREK" ,i inne warianty działania napewno też, były przedmiotem narady z dowódcą dyonu tuż przed wybuchem wojny. Więc Kłocz wiedział jakich rozkazów się spodziewać i że przewidywał że ich wydanie to tylko kwestia czasu. Więc przewidując jakie rozkazy dostanie wykonuje je bez czekania.
Takie działanie charakteryzuje dobrych żołnierzy - orientować się w sytuacji i stosownie do niej się zachowywać bez czekania aż przełożeni zaprowadzą za rączkę bo oni nie od tego są. Jedyny zarzut jaki można by postawić to że nie powiadomił DF, ale Kłocz mówi że to zrobił. Krótko i treściwie "Idę NORD" ale dowódca dyonu, jeśli nie jest debilem, powinien zrozumieć. A fakt że rozkaz zmiany sektorów przyszedł dowodzi takiego (jego) toku rozumowania.
Wejście do Tallina to trochę inna rzecz, ale tu też skłonny byłbym bronić Kłocza. Zwróćcie uwagę że był chory na żołądek. A w trakcie rejsu inni członkowie załogi dostali choroby morskiej. Jeśli i Kłocz na nią zapadł? I objawy jednego i drugiego (oba żołądkowe) nałożyły się? Mógł wtedy sądzić że jest poważnie chory i najlepiej z okrętu zejść żeby nie obciążać załogi. Myślę że to plus awaria sprężarki mogło mu sugerować zasadność wejścia do portu. Do Helu był kawałek drogi no i byłby to powrót do kałuży, w dodatku mocno chyba obstawionej przez niemców, więc może dlatgo port neutralny. Napewno nie po to by okręt internowano. Rzeczy osobiste - sądził że jest chory, choć przyznam że to jest rzecz która nie daje mi spokoju, ale czy to prawda, czy to zeznanie pokrywa się z rzeczywistością? Cóż myślę że w tej sprawie przeważają wątpliwości.
Pozdrawiam.
Rzeczy osobistych nie brał z okrętu przy zejściu. Tak zeznał świadek Olesiński. Bambetle spakowano mu później i przekazano do szpitala.Adaś pisze: Rzeczy osobiste - sądził że jest chory, choć przyznam że to jest rzecz która nie daje mi spokoju, ale czy to prawda, czy to zeznanie pokrywa się z rzeczywistością? Cóż myślę że w tej sprawie przeważają wątpliwości.
Pozdrawiam.
Adasiu, zaraz się na Ciebie rzucą...