Do takich zdziwień się trzeba przyzwyczaić.karol pisze:to Cię dziwi?
Karolu, idź na film.
Zawsze warto mieć możność wyrobienia sobie zdania.
Mel trochę przesadził, ale tylko trochę.
I to nie jest kolejna ekranizacja Ewangelii, ale wizja Gibsona oparta na jakiejś XIX-wiecznej mistyczce.
Wszystko tam to przenośnia, ale podana w sposób niesamowicie realistyczny, aż do granic bólu.
Najbardziej razi "ilość" agresji w stosuniu do Chrystusa - biją go niemal wszyscy prawie na każdym kroku.
Ale to przenośnia i Gibson miał inny cel, jak tylko zrobić horror.
A realizacja i aktorstwo na takim poziomie, że mózg w poprzek staje.
No i ta łacina uliczna - ci ludzie mówią w swoim ojczystym języku, a nie takim wyuczonym na lekcjach w szkole.