Ja to kiedyś tłumaczyłem na Iron Cats. I jako konstruktor-remontowiec skomentowałem. Drugi raz nie mam zamiaru (ani tłumaczyć, ani komentować).karolk pisze:czekam i czekam
"Pojedynek gigantow"
Zgodnie z obietnicą przesyłam moje tłumaczenie uszkodzeń Tennessee w Pearl Harbor. Tudzież niemniej moje oceny stanu pancernika. Moriak ze mnie żaden, ale co się uszkodzonych maszyn naoglądałem, to naoglądałem, więc to i owo zawyrokować mogę.
Zacznijmy od tłumaczenia:
Uszkodzenia wieży nr 2:
Bomba, najwyraźniej przerobiony pocisk 15" lub 16" o masie około 700 kg z ładunkiem wybuchowym o słabej sile i małym płomieniu, trafiła w środkową armatę na zewnątrz wieży, w lufę armaty przy ambrazurze armatniej. Górna prawa powierzchnia lufy, około 45° od pionowej osi symetrii lufy.
1. Uszkodzenia zewnętrzne:
a. Otwór w środkowej armacie na wylot przez zewnętrzne opaski (opaska D) i bez przebicia w przyległej opasce (opaska C). Opaska D jest silnie popękana na całej długości.
b. Metalowe paski, służące do mocowania kapturów ochronnych zostały zerwane podmuchem z ambrazur lewej i środkowej armaty i oddarte z płyty czołowej wieży na ambrazurze prawej armaty.
c. Lufy lewej i prawej armaty silnie podziobane odłamkami (maksymalna głębokość 2 cm). Załoga wieży wypełniła i zeskrawała nierówne powierzchnie.
d. Kilka śrub mocujących taśmy uszczelniające do osłony kołyski zostało ścięte.
2. Uszkodzenia wewnętrzne.
a. Kołyska środkowej armaty pęknięta. 2,5-centymetrowe pęknięcie biegnące w tył po obu stronach dolnej cylindrycznej powierzchni na około 1/4 długości kołyski.
b. Osłona ambrazury działowej pęknięta nad stanowiskiem celowniczego.
c. Dźwignia sterowania zamkiem i śruba krzywki zostały ścięte z zamka środkowej armaty (w warsztacie wykonano nowe i zamontowano).
d. Zarówno lewa jak i prawa armata nie są wyosiowane. Armaty przesunęły się ku przodowi o około 1 cm, tak że osłony ambrazury naciskają lekko na płytę czołową, a ślizgacze koło zamka silnie naciskają na przednie pasy odbojowe. Wydaje się, że pokładowe wsporniki kołysek zostały lekko wygięte ku przodowi. Armaty podnoszą się zadowalająco.
e. Układy optyczne w środkowej studzience zostały silnie wypaczone wstrząsem ( zamontowano nowe).
Uszkodzenia wieży nr 3:
Bomba, identycznego rodzaju jak opisana w uszkodzeniach wieży nr 2, uderzyła w strop wieży i przebiła 127-milimetrowy pancerz tylnej płyty klinującej. Gdy wbiła się do wieży, eksplodowała ze słabą siłą i rozpadła się, wyrzucając odłamki do przedziału dowódcy i przedziału lewego działa. Płomienie eksplozji sięgnęły do przedziału dowódcy i wszystkich trzech przedziałów działowych. Załoga wieży właśnie obsadzała swoje stanowiska i była w trakcie zamykania wszystkich ognioszczelnych drzwi i włazów, gdy bomba uderzyła w wieżę. Podczas spadania ścięła prawoburtowy tylny nok rei masztu głównego, co nadało bombie kąt upadku rzędu 75°.
Uszkodzenia zewnętrzne:
1. Tylna płyta klinująca (pancerz 127 mm).
a. Pęknięcie wzdłużne długie na 1,2 m i w najszerszym miejscu szerokie na 0,3 m.
b. Cały lewy bok płyty, na długości 2,1 m mierząc od pancerza bocznego ku środkowi i 1,8 m od tylnej pionowej płyty pancernej do górnej poprzecznej płyty pancernej, wgięty do środka na głębokość 25 cm.
c. Brązowe śruby pancerne na lewej krawędzi płyty zerwane.
d. Podwójny rząd stalowych śrub, łączących tylną płytę klinującą z płytą poprzeczną rozciągnięty. Łby śrub przeciągnięte przez płytę poprzeczną, umożliwiając wygięcie w dół płyty klinującej.
Uszkodzenia wewnętrzne:
1. Tylny poprzeczny dźwigar wsporczy lewej armaty— wygięty i częściowo złamany przez fragmenty pocisku.
2. Poprzeczna gródź ognioodporna między pomieszczeniem dowódcy i lewą armatą wypaczona w pionie z powodu wgięcia płyty pancernej nad nią. Górne 15 cm wybrzuszone do pomieszczenia dowódcy wieży.
3. Ognioodporne drzwi między pomieszczeniem lewej armaty a pomieszczeniem dowódcy wieży (które zamknięto tylko na jedną z dwóch klamer) zgięte tak, że dolna połowa jest prawie pod kątem prostym do górnej części.
4. Dalmierz wygięty pod kątem 45°.
5. Peryskop po lewej stronie pomieszczenia dowódcy wypchnięty na pokład.
6. Wskaźniki optyczne odległości i odchylenia oraz okantowane pulpity (przyspawane do lewej grodzi) w pomieszczeniu dowódcy, oraz wszystkie przewody elektryczne i rurociągi tryskaczowe i pneumatyczne po lewej stronie przerwane.
7. Głowica dosyłacza, obudowa i część łańcucha silnie zgniecione. Rama silnika dosyłacza wypchnięta w dół i wypaczona.
A teraz mój odautorski komentarz (skopiowany z Iron Cats):
Patrząc na to okiem konstruktora remontowego, pozwolę sobie wydać swoją opinię w sprawie przydatności uzbrojenia do walki.
1. Środkowa armata wieży nr 2 — bezdyskusyjnie niesprawna. Uszkodzenie zewnętrznych warstw lufy, pęknięcie kołyski.
2. Armaty skrajne wieży nr 2 — do użytku TYLKO w razie absolutnej konieczności, podyktowanej obroną okrętu. Wyboczenie luf związane z prawdopodobną deformacją konstrukcji łoża, zetknięcie tarcz ochronnych z płytą czołową wieży, grożące uszkodzeniem kołyski podczas wystrzału. Poza tym możliwość powstania naprężeń w konstrukcji lufy w miejscu wbicia odłamków.
3. Lewa armata wieży nr 3 — bezdyskusyjnie niesprawna. Uszkodzenie konstrukcji nośnej, zniszczony dosyłacz.
4. Armaty środkowa i prawa wieży nr 3 — sprawne, ale BRAK raportu o wpływie deformacji pancerza (zwłaszcza wygiętej i obsuniętej w dół płyty klinującej) na zdolność wieży do obrotu i stan geometrii bieżni łożyska wieży. Nie dopuszczę do użytku, o ile wieża nie zostanie przetestowana od tej strony. Z uwagi pęknięcie pancerza i brak ognioszczelności między pomieszczeniami armat, a co za tym idzie ZUPEŁNY brak zabezpieczenia przeciwpłomieniowego, nawet w razie zdolności do obrotu wykorzystanie TYLKO w razie absolutnej konieczności i na osobistą odpowiedzialność dowódcy okrętu.
Innymi słowy, jeżeli pancernik ma wyjść z Pearl Harbor, szlajać się po całym Pacyfiku i pukać z Japońcami, do wykorzystania są wieże nr 1 i nr 4. Strzelanie z wieży nr 2 jest niebezpieczne dla obsługi armat tej wieży, a strzelanie z wieży nr 3, zwłaszcza pod ostrzałem japońskim, niebezpieczne dla okrętu.
(—) Teller, konstruktor.
Zacznijmy od tłumaczenia:
Uszkodzenia wieży nr 2:
Bomba, najwyraźniej przerobiony pocisk 15" lub 16" o masie około 700 kg z ładunkiem wybuchowym o słabej sile i małym płomieniu, trafiła w środkową armatę na zewnątrz wieży, w lufę armaty przy ambrazurze armatniej. Górna prawa powierzchnia lufy, około 45° od pionowej osi symetrii lufy.
1. Uszkodzenia zewnętrzne:
a. Otwór w środkowej armacie na wylot przez zewnętrzne opaski (opaska D) i bez przebicia w przyległej opasce (opaska C). Opaska D jest silnie popękana na całej długości.
b. Metalowe paski, służące do mocowania kapturów ochronnych zostały zerwane podmuchem z ambrazur lewej i środkowej armaty i oddarte z płyty czołowej wieży na ambrazurze prawej armaty.
c. Lufy lewej i prawej armaty silnie podziobane odłamkami (maksymalna głębokość 2 cm). Załoga wieży wypełniła i zeskrawała nierówne powierzchnie.
d. Kilka śrub mocujących taśmy uszczelniające do osłony kołyski zostało ścięte.
2. Uszkodzenia wewnętrzne.
a. Kołyska środkowej armaty pęknięta. 2,5-centymetrowe pęknięcie biegnące w tył po obu stronach dolnej cylindrycznej powierzchni na około 1/4 długości kołyski.
b. Osłona ambrazury działowej pęknięta nad stanowiskiem celowniczego.
c. Dźwignia sterowania zamkiem i śruba krzywki zostały ścięte z zamka środkowej armaty (w warsztacie wykonano nowe i zamontowano).
d. Zarówno lewa jak i prawa armata nie są wyosiowane. Armaty przesunęły się ku przodowi o około 1 cm, tak że osłony ambrazury naciskają lekko na płytę czołową, a ślizgacze koło zamka silnie naciskają na przednie pasy odbojowe. Wydaje się, że pokładowe wsporniki kołysek zostały lekko wygięte ku przodowi. Armaty podnoszą się zadowalająco.
e. Układy optyczne w środkowej studzience zostały silnie wypaczone wstrząsem ( zamontowano nowe).
Uszkodzenia wieży nr 3:
Bomba, identycznego rodzaju jak opisana w uszkodzeniach wieży nr 2, uderzyła w strop wieży i przebiła 127-milimetrowy pancerz tylnej płyty klinującej. Gdy wbiła się do wieży, eksplodowała ze słabą siłą i rozpadła się, wyrzucając odłamki do przedziału dowódcy i przedziału lewego działa. Płomienie eksplozji sięgnęły do przedziału dowódcy i wszystkich trzech przedziałów działowych. Załoga wieży właśnie obsadzała swoje stanowiska i była w trakcie zamykania wszystkich ognioszczelnych drzwi i włazów, gdy bomba uderzyła w wieżę. Podczas spadania ścięła prawoburtowy tylny nok rei masztu głównego, co nadało bombie kąt upadku rzędu 75°.
Uszkodzenia zewnętrzne:
1. Tylna płyta klinująca (pancerz 127 mm).
a. Pęknięcie wzdłużne długie na 1,2 m i w najszerszym miejscu szerokie na 0,3 m.
b. Cały lewy bok płyty, na długości 2,1 m mierząc od pancerza bocznego ku środkowi i 1,8 m od tylnej pionowej płyty pancernej do górnej poprzecznej płyty pancernej, wgięty do środka na głębokość 25 cm.
c. Brązowe śruby pancerne na lewej krawędzi płyty zerwane.
d. Podwójny rząd stalowych śrub, łączących tylną płytę klinującą z płytą poprzeczną rozciągnięty. Łby śrub przeciągnięte przez płytę poprzeczną, umożliwiając wygięcie w dół płyty klinującej.
Uszkodzenia wewnętrzne:
1. Tylny poprzeczny dźwigar wsporczy lewej armaty— wygięty i częściowo złamany przez fragmenty pocisku.
2. Poprzeczna gródź ognioodporna między pomieszczeniem dowódcy i lewą armatą wypaczona w pionie z powodu wgięcia płyty pancernej nad nią. Górne 15 cm wybrzuszone do pomieszczenia dowódcy wieży.
3. Ognioodporne drzwi między pomieszczeniem lewej armaty a pomieszczeniem dowódcy wieży (które zamknięto tylko na jedną z dwóch klamer) zgięte tak, że dolna połowa jest prawie pod kątem prostym do górnej części.
4. Dalmierz wygięty pod kątem 45°.
5. Peryskop po lewej stronie pomieszczenia dowódcy wypchnięty na pokład.
6. Wskaźniki optyczne odległości i odchylenia oraz okantowane pulpity (przyspawane do lewej grodzi) w pomieszczeniu dowódcy, oraz wszystkie przewody elektryczne i rurociągi tryskaczowe i pneumatyczne po lewej stronie przerwane.
7. Głowica dosyłacza, obudowa i część łańcucha silnie zgniecione. Rama silnika dosyłacza wypchnięta w dół i wypaczona.
A teraz mój odautorski komentarz (skopiowany z Iron Cats):
Patrząc na to okiem konstruktora remontowego, pozwolę sobie wydać swoją opinię w sprawie przydatności uzbrojenia do walki.
1. Środkowa armata wieży nr 2 — bezdyskusyjnie niesprawna. Uszkodzenie zewnętrznych warstw lufy, pęknięcie kołyski.
2. Armaty skrajne wieży nr 2 — do użytku TYLKO w razie absolutnej konieczności, podyktowanej obroną okrętu. Wyboczenie luf związane z prawdopodobną deformacją konstrukcji łoża, zetknięcie tarcz ochronnych z płytą czołową wieży, grożące uszkodzeniem kołyski podczas wystrzału. Poza tym możliwość powstania naprężeń w konstrukcji lufy w miejscu wbicia odłamków.
3. Lewa armata wieży nr 3 — bezdyskusyjnie niesprawna. Uszkodzenie konstrukcji nośnej, zniszczony dosyłacz.
4. Armaty środkowa i prawa wieży nr 3 — sprawne, ale BRAK raportu o wpływie deformacji pancerza (zwłaszcza wygiętej i obsuniętej w dół płyty klinującej) na zdolność wieży do obrotu i stan geometrii bieżni łożyska wieży. Nie dopuszczę do użytku, o ile wieża nie zostanie przetestowana od tej strony. Z uwagi pęknięcie pancerza i brak ognioszczelności między pomieszczeniami armat, a co za tym idzie ZUPEŁNY brak zabezpieczenia przeciwpłomieniowego, nawet w razie zdolności do obrotu wykorzystanie TYLKO w razie absolutnej konieczności i na osobistą odpowiedzialność dowódcy okrętu.
Innymi słowy, jeżeli pancernik ma wyjść z Pearl Harbor, szlajać się po całym Pacyfiku i pukać z Japońcami, do wykorzystania są wieże nr 1 i nr 4. Strzelanie z wieży nr 2 jest niebezpieczne dla obsługi armat tej wieży, a strzelanie z wieży nr 3, zwłaszcza pod ostrzałem japońskim, niebezpieczne dla okrętu.
(—) Teller, konstruktor.
Fear the Lord and Dreadnought
Ha!
Na Iron Cats takich produkcji miałem całe tuziny. Ech, były czasy...
Jak ktoś chce sobie jeszcze coś mojego poczytać, odsyłam na stronę "Siłownia New Mexico technicalia". Myślę coś o monografii tych okrętów -- w końcu czy tylko Nala ma pisać o amerykańskich pancernikach?
Na Iron Cats takich produkcji miałem całe tuziny. Ech, były czasy...

Jak ktoś chce sobie jeszcze coś mojego poczytać, odsyłam na stronę "Siłownia New Mexico technicalia". Myślę coś o monografii tych okrętów -- w końcu czy tylko Nala ma pisać o amerykańskich pancernikach?
Fear the Lord and Dreadnought
-
- Posty: 132
- Rejestracja: 2004-01-20, 18:27
Zniknięcie IC miało ten uboczny efekt, że sporo tych ciekawych czytanek przepadło. I jeżeli w ogóle coś niektórym "tetrykom" z FOW można mieć za złe, to właśnie sprowokowanie owej lekturowej katastrofy
Gdyby ktoś miał dostęp do starych dyskusji, jakiś backup albo układy z Naczelnym Kotem...
Uratowałem pewną "rzecz o koniach" (łamiąc tym przepis ówczesnego regulaminu tyczący nie kopiowania postów z IC), miłej lektury.

Uratowałem pewną "rzecz o koniach" (łamiąc tym przepis ówczesnego regulaminu tyczący nie kopiowania postów z IC), miłej lektury.
Teller pisze:Termin horse power na język polski tłumaczy się jako koń parowy lub (nieco mylnie) angielski koń mechaniczny. Mylnie, gdyż jest to sensu stricto właściwy koń mechaniczny, od którego później ukuto jednostkę metryczną (i rzeczywiście w krajach anglosaskich KM jest nazywany per metric horse power).
Historia tej jednostki zaczęła się w roku 1783 gdy James Watt, twórca maszyny parowej, zaczął zastanawiać się nad sposobem pomiaru mocy, wytwarzanej przez jego wynalazek. Miało to podłoże zarówno techniczne, jak i handlowe — łatwiej było sprzedać coś, czego osiągi były możliwe do opisania na papierze w obrazowy sposób, zrozumiały nawet dla laika. Dlatego Watt postanowił porównać swoją maszynę z podstawowym zwierzęciem roboczym owej epoki, czyli koniem pociągowym. Watt skrupulatnie mierzył pracę, wykonywaną przez konie kopalniane napędzające kieraty pomp wodnych, gdyż pomiar sprowadzał się wtedy do prostego wyznaczenia ilości wody, podniesionej na określoną wysokość w określonej jednostce czasu. W wyniku tych pomiarów Watt ustalił że przeciętny koń pociągowy, pracując przez osiem godzin, jest w stanie unieść w ciągu minuty 220 funtów wody na wysokość stu stóp — czyli wywrzeć siłę 22 tysięcy funtów na dystansie jednej stopy w ciągu jednej minuty. Dosyć często w encyklopediach techniki pisze się, że Watt "dla ostrożności" przemnożył tę wartość przez 1,5 — w końcu mogło się trafić jakieś wybitnie energiczne konisko — i w rezultacie "prawdziwy" koń ma jakoby moc około 2/3 "konia mechanicznego"; można to wyczytać w wielu książkach. Rozumowanie to opiera się wprost na owym wziętym "nie wiedzieć skąd" współczynniku 1,5.
Tak naprawdę sprawy miały się nieco inaczej i ów współczynnik jednak skądś się brał. Watt, w końcu zawodowy konstruktor, doskonale wiedział że trzeba wziąć pod uwagę straty mocy, które w ówczesnych mechanizmach (zwłaszcza z napędem zwierzęcym) były dość duże. Innymi słowy, należało uwzględnić fakt, że koń podnosi nie tylko wodę, lecz również wprawia w ruch pompujące ją dość skomplikowane a przy tym toporne ustrojstwo, w dodatku niezbyt starannie wykonane i nieczęsto smarowane, a zatem charakteryzujące się dużymi oporami tarcia. Owa wartość 1,5 była więc po prostu odwrotnością szacunkowego współczynnika sprawności całego układu napędowego koń-kierat-pompa. Tak czy siak, Watt ustalił że jego jednostka mocy będzie równa 33 tysiącom funtów siły na dystansie jednej stopy w ciągu jednej minuty, czyli… no, właśnie ILE?.
Odpowiedź na to pytanie bynajmniej nie była banalna. Do chwili wprowadzenia przez Napoleona Bonaparte systemu metrycznego, w dziedzinie jednostek pomiaru panowało istne bezhołowie, a w szczególności w uosabiających szczyt cywilizacji technicznej krajach anglosaskich. Funt angielski był równy 0,45359237 późniejszego kilograma (późniejszego, gdyż jego wzorzec sporządzono po wzorcu funta), zaś funt amerykański ważył 0,453592838 kg. Podobnie było ze stopą. Potocznie uważa się że stopa to 12 cali, lecz z punktu widzenia metrologii jest to jedna trzecia jarda. Który to jard w USA był definiowany jako 3600/3937, czyli 0,9144018288 a w Wielkiej Brytanii jako 0,9143986 — i nie był ułamkiem, lecz odległością między dwiema kreskami na platynowym wzorcu. Wzorzec ten został wykonany w oparciu o wcześniejszy drewniany etalon, ten zaś w oparciu… i tak dalej, aż do edyktu któregoś z Edwardów (numeru już nie pomnę) ustalającego iż jard jest odległością między końcem królewskiego nosa, a końcem palca wskazującego wyciągniętej królewskiej ręki. Dopiero w 1959 roku porozumiano się w sprawie ujednolicenia wzorców i ustalono iż stopa to dokładnie 0,3048 metra. W tym czasie metr był już wyznaczany nie w oparciu o etalon z Sévres, lecz przy pomocy metod interferometrycznych, z dokładnością do omalże jednego atomu. Na zrobienie porządków w jednostkach angielskich był więc czas najwyższy. Co się tyczy funta, stanęło na wzorcu angielskim, gdyż wagi komparacyjne wciąż były precyzyjniejsze niż metody atomowego wyznaczania masy.
A zatem horse power to 550 funtów siły razy jedna stopa podzielone przez jedną sekundę (owe 550 to po prostu 33 000 / 60, bo zamiast minuty mamy sekundę pracy). Niby proste, ale trzeba pamiętać że siła to nie to samo co masa tylko zupełnie odrębna jednostka fizyczna. Kilogram siły to masa jednego kilograma poddana średniemu przyspieszeniu ziemskiemu na 45 stopniu szerokości geograficznej (9,80665 m/s) i z funtem siły sprawy mają się dokładnie tak samo, z tą tylko różnicą że przyspieszana masa to 0,4536 kg. Takie "drobiazgi" mają swoje znaczenie — piszący te słowa jako młody (i głupi) konstruktor zapomniał, że w Wielkiej Brytanii wszystko jest inne i wyznaczył równoważnik BTU (British Thermal Unit, odpowiednik kalorii) w oparciu o stopnie Celsjusza zamiast stopni Fahrenheita (równych 5/9 stopnia Celsjusza), czyli zaordynował w procesie hartowniczym 1,8 raza więcej energii cieplnej niż należało… Co potem wyjęto (i wyskrobano) z pieca, lepiej nie mówić. Aczkolwiek hartownicy pogodnie stwierdzili "Iii tam, panie Teller, grunt że przynajmniej piec został w jednym kawałku".
Przejdźmy zatem do obliczeń. Metryczną jednostką mocy jest oczywiście wat (i chyba nie muszę już tłumaczyć, dlaczego za karę ochrzczono go na cześć Jamesa Watta), równy 1 N × 1 m / 1 s, czyli kg × m^2 / s^3. Pozostaje tylko poprzeliczać co trzeba ze stóp i funtów. Funt siły to 0,45359237 kg × 9,80665 m/s^2 = 4,44822161526 kg×m/s^2. A zatem funt-stopa (angielski odpowiednik kilogramometra) to 4,44822161526 kg×m/s^2 × 0,3048 m = 1,35581794833 kg×m^2/s^2. Stąd koń parowy to 550 × 1,35581794833 × s^–1 = 745,699871582 kg×m^2/s^3 (czyli W).
Skoro już mamy równoważnik konia parowego, czas zająć się koniem mechanicznym, jednostką mającą dość banalną genezę. Ex definitio jest on równy pracy 75 kilogramometrów wykonanej w ciągu 1 sekundy i nie da się ukryć, że rządzący w układzie metrycznym Francuzi dobrali tę wartość tak, by oparta o system metryczny (lub mówiąc ściślej techniczny układ jednostek MKS) jednostka była w przybliżeniu równa angielskiej. I rzeczywiście jest. 1 kGm to 1 kg × 9,80665 m/s^2 × 1 m, czyli 9,80665 kg×m^2/s^2, zaś stąd 75 kGm/s = 75 × 9,80665 kg×m^2/s^2 × 1 s^–1 = 735,49875 W. A zatem w ostateczności 1 hp = 1,01386966485 KM. Quod erat faciendum i jeszcze jedno piwko, słodziutka…
Ponieważ skądinąd wiem, że paru panów Dyskutantów ma niejakie problemy z zagadnieniem cyfr znaczących, pozwolę sobie przezornie dokonać pewnej reasumpcji powyższych rozważań na użytek praktyczny. 1 hp (zarówno shp jak ihp i bhp) to w zaokrągleniu 745,7 W, zaś 1 KM to około 735,5 W i w konsekwencji 1 hp = 1,0139 KM. Jak widać, różnica między obu jednostkami rzeczywiście nie jest wielka — ale jest. Gwoli przykładu pancernik typu Iowa ma moc turbin równą 212 tysięcy shp, czyli 215 tysięcy KM. Na dobrą sprawę należałoby przyjąć że KM to 76 kGm/s, wtedy różnica byłaby minimalna (1,00053), no ale 76 to nie "prawe okrągłe" 75.
A tak swoją drogą, zawsze ciekawiło mnie, czy moc turbin ORP Błyskawica równa 54 tysiące "koni" jest podana właśnie w hp, czy jednak w KM. Anybody know, huh?
Bez obaw.
1. Ja w dobrych stosunkach z Jego Wysokością pozostaję. Sławek dostał ostatnio ode mnie porządne tłumaczenia wypocin Okuna o stalach typu A i B, wraz z tellerowskimi komentarzami (a dostanie jeszcze o HTS i KC) więc jest (i będzie) raczej kontent.
2. Cokolwiek poszło do Imć Nali, było wcześniej szlifowane na moim komputerze, a zatem mam oryginały tych tekstów.
3. Ergo, jeżeli ktoś chce, mogę to i owo podesłać.
PS. Ten temat o siłowni New Mexico jest tu, na FOW, a nie na Iron Cats.

1. Ja w dobrych stosunkach z Jego Wysokością pozostaję. Sławek dostał ostatnio ode mnie porządne tłumaczenia wypocin Okuna o stalach typu A i B, wraz z tellerowskimi komentarzami (a dostanie jeszcze o HTS i KC) więc jest (i będzie) raczej kontent.
2. Cokolwiek poszło do Imć Nali, było wcześniej szlifowane na moim komputerze, a zatem mam oryginały tych tekstów.
3. Ergo, jeżeli ktoś chce, mogę to i owo podesłać.
PS. Ten temat o siłowni New Mexico jest tu, na FOW, a nie na Iron Cats.
Fear the Lord and Dreadnought
Nie ma sprawy. Doszlifuję to (obecnie mają wygląd podkładu tekstowego pod stronę dyskusyjną) i prześlę Ci. Jeżeli masz jakiegoś Worda (6.0 -- mniejszy rozmiar, lub 2000 -- ale ten ma strasznie duże pliki), to byłoby najlepiej; lubię format .dwg, choć i z .rtf mogę poeksperymentować.
Fear the Lord and Dreadnought
Jeśli nie sprawi to kłopotu to również chciałbym prosić
mcwatt@o2.pl
Postaram się nie zapommieć... CIA pewnie też chce.
Parę dni mi na to zejdzie, bo prawie pocę pewną krytyczną analizę dla Herr Kota.
BTW, w sprawie siłowni New Mexico -- dorwałem ciekawą dyskusję o kwestii ubiegunowienia silników na okrętach tego typu (rzecz niepojęta dla osób nie mających za sobą fakultetu elektrotechniki teoretycznej -- ale się ten fakultet w końcu ma
). Możliwe że znów coś wycisnę do tamtego tematu.

BTW, w sprawie siłowni New Mexico -- dorwałem ciekawą dyskusję o kwestii ubiegunowienia silników na okrętach tego typu (rzecz niepojęta dla osób nie mających za sobą fakultetu elektrotechniki teoretycznej -- ale się ten fakultet w końcu ma
Fear the Lord and Dreadnought