Nevada -superpancernik inaczej

Okręty Wojenne lat 1905-1945

Moderatorzy: crolick, Marmik

karolk

Post autor: karolk »

Na rajdera t. Admiral Graf Spee wystarczał dobry krążownik ciężki (np. francuska Algerie).
bardzo smiałe twierdzenie Zulu, nawet bym powiedział, że zbyt smiałe, no ale niech Ci będzie, ostatecznie ktoś tu dowodził, że Piorun wcale nie istniał, potem, że OL spoko mógł załatwić :)
Zulu Gula

Post autor: Zulu Gula »

Karolu, nie takie znowu śmiałe.

Chyba, że zakładamy, iż Langsdorf strzelałby na odległość 30 km.

Poza tym miał dwie lufy mniej i gorsze opancerzenie, nie chroniące go przed pociskami 203 mm, więc jedno trafienie mogło zakończyć ucieczkę na dnie Atlantischen Ozean.
shigure
Posty: 1242
Rejestracja: 2004-01-04, 21:35
Lokalizacja: szczecin

Post autor: shigure »

Oj zaczynamy znów chyba "śliski temat" czyli nieśmiertelny Graf Spee :lol:
Ale zgadzam się z Zulusem że wynik starcia niemieckiej kieszonki z dobrym ciężkim krążownikiem nie jest wcale taki oczywisty do wygrania dla Niemca który nie dość że opancerzenie to jeszcze artyleria w dwóch tylko wieżach i jedno trafienie eliminuje połowę jego cieżkiego arsenału.
A Kongo ?.Sympatia moja na bok tym razem i uważam że to tylko reanimowany i co rusz przywracany do życia japoński twór.Okręt przestarzały którego atutem była w okresie drugiej wojny prędkość która w starciu z Nevadą na niewiele jednak zdałaby się.
Zulu Gula

Post autor: Zulu Gula »

shigure pisze:Okręt przestarzały którego atutem była w okresie drugiej wojny prędkość która w starciu z Nevadą na niewiele jednak zdałaby się.
Najwyżej po to, żeby uciec.
karolk

Post autor: karolk »

Ale zgadzam się z Zulusem że wynik starcia niemieckiej kieszonki z dobrym ciężkim krążownikiem nie jest wcale taki oczywisty do wygrania dla Niemca który nie dość że opancerzenie to jeszcze artyleria w dwóch tylko wieżach i jedno trafienie eliminuje połowę jego cieżkiego arsenału.
z czego wynika tak śmiały i przyznam szczerze, awangardowy pogląd?
karolk

Post autor: karolk »

Zulu Gula pisze:Karolu, nie takie znowu śmiałe.

Chyba, że zakładamy, iż Langsdorf strzelałby na odległość 30 km.

Poza tym miał dwie lufy mniej i gorsze opancerzenie, nie chroniące go przed pociskami 203 mm, więc jedno trafienie mogło zakończyć ucieczkę na dnie Atlantischen Ozean.
wybacz Zulu, żem uparty, ale loobię wiedzieć, na czym oparte są niezachwiane przykonania: jedno trafienie czym? 381, 356?
Zulu Gula

Post autor: Zulu Gula »

karolk pisze:
Zulu Gula pisze:Karolu, nie takie znowu śmiałe.

Chyba, że zakładamy, iż Langsdorf strzelałby na odległość 30 km.

Poza tym miał dwie lufy mniej i gorsze opancerzenie, nie chroniące go przed pociskami 203 mm, więc jedno trafienie mogło zakończyć ucieczkę na dnie Atlantischen Ozean.
wybacz Zulu, żem uparty, ale loobię wiedzieć, na czym oparte są niezachwiane przykonania: jedno trafienie czym? 381, 356?
Karolu, wyczuj przenośnię.

Ja nie powiedziałem, że jedno trafienie wciśnie go pod wodę, chyba nie uważasz, że mogłem tak pomyśleć?
Jedno nieszczęśliwe trafienie pociskiem 203 mm w siłownię i Admiral Graf Spee staje w miejscu.

A jak stanie, to koniec.

A jak pocisk rypnie w magazyny amunicji dział głównego kalibru?
Barbety to tylko 100 mm.

Chyba że uważasz, iż 80 mm stali pancernej na burcie, a zwłaszcza 45 mm na pokładzie uchroni niemieckiego rajdera przed skutkami trafienia pociskiem ppanc 203 mm?

Wystarczyłoby zresztą, żeby jeden pocisk zakleszczył wieżę 280 mm (podobnie było z Jeanem Bartem) i lipa.
Żur
Posty: 56
Rejestracja: 2004-10-14, 09:38
Lokalizacja: chwilowo Gdańsk

Post autor: Żur »

wprawdzie Nevada nie nadawała się do osłony lotniskowców floty (prędkość), ale za to lepiej nadawała się do pozostałych zadań

No to w takim razie do czego się nadawała (w czasie II w.ś.)? O użyteczności okrętu świadczy najlepiej ilość operacji w której użyli go Amerykanie. Wsparcie ogniowe desantu: to chyba jedyne do czego się nadawał z taką prędkościa (wyspa nie ucieknie :-) )
shigure
Posty: 1242
Rejestracja: 2004-01-04, 21:35
Lokalizacja: szczecin

Post autor: shigure »

O Żur z całym szacunkiem ale zauważ cóż stać by się mogło gdyby np.w cieśnienie Surigao zabrakło tych weteranów ?.Odpowiadając dalej czy wsparcie ogniowe operacji desantowych to tylko jedyne co mogło "usprawiedliwić" utrzymanie Nevady przy życiu ?.Cóż pech to po prostu ( dla pancerników ) że większość starć na Pacyfiku z udziałem pancerników miała związek z operacjami desantowymi na wyspach :)
shigure
Posty: 1242
Rejestracja: 2004-01-04, 21:35
Lokalizacja: szczecin

Post autor: shigure »

karolk pisze:
Ale zgadzam się z Zulusem że wynik starcia niemieckiej kieszonki z dobrym ciężkim krążownikiem nie jest wcale taki oczywisty do wygrania dla Niemca który nie dość że opancerzenie to jeszcze artyleria w dwóch tylko wieżach i jedno trafienie eliminuje połowę jego cieżkiego arsenału.
z czego wynika tak śmiały i przyznam szczerze, awangardowy pogląd?
... z przysłowiowego łutu szczęścia jaki mógłby towarzyszyć owemu niesprecyzowanemu ciężkiemu krążownikowi który eliminuje dwie wieże artylerii głównej Grafa.Jaki dalszy scenariusz ?.
Gość

Post autor: Gość »

Zulu Gula pisze: Karolu, wyczuj przenośnię.

Jedno nieszczęśliwe trafienie pociskiem 203 mm w siłownię i Admiral Graf Spee staje w miejscu.

A jak stanie???, to koniec.

A jak pocisk rypnie w magazyny amunicji dział głównego kalibru?
Barbety to tylko 100 mm.(jedynie był zdolny uszkodzić działo środkowe wieże Anton)

Chyba że uważasz, iż 80 mm stali pancernej na burcie, a zwłaszcza 45 mm na pokładzie uchroni niemieckiego rajdera przed skutkami trafienia pociskiem ppanc 203 mm?(otrzymał takowe: uszkodzony agregat prądu, jakiej inne drobiazgi bez znaczenia)

Wystarczyłoby zresztą, żeby jeden pocisk zakleszczył wieżę 280 mm (podobnie było z Jeanem Bartem) i lipa.(w tym rzecz, że nic jej nie zrobił trafiając, o pardon-uszkodził lufę działa środkowego)
jednak nie wyczuwam, AGS ostrzeliwany był przez lekkie krążowniki i jeden ciężki, a w sumie miał awarię działa środkowego, uszkodzony agregat (to te trafienie co go miało zatrzymać?) i tu i ówdzie odrapaną FARBĘ, mimo tych cieniutkich pancerzyków, nie nie kumam przenośni, ale widzę że to jest ponośnia, gdyż wyraźnie traktujesz życzenie za rzeczywistość, a ona była taka, że Exeter przeżył dzięki strachliwości komandorka dowodzącego AGS, a nie z innej przyczyny :wink:
karolk

Post autor: karolk »

shigure pisze: ... z przysłowiowego łutu szczęścia jaki mógłby towarzyszyć owemu niesprecyzowanemu ciężkiemu krążownikowi który eliminuje dwie wieże artylerii głównej Grafa.Jaki dalszy scenariusz ?.
wiesz shigure, ja taką bajkę umieściłem w swojej powieści o Piaście, który nawet okręt typu Admiral Scher trafił kilkakrotnie z ośmiocalówek (w powieści rzecz jasna), ale przyznam, AS tylko się otrząsnął i dalej robił swoje, gdyż nic, ale to absolutnie nic nie usprawiedliwiało innego scenariusza, a ów antagonista nie poszedł na Piasta z powodu oddechu pancernika Royal Souvereign, który czuł na karku... :?
karolk

Post autor: karolk »

ten go.ść nie czujący przenośni to też ja :)
Żur
Posty: 56
Rejestracja: 2004-10-14, 09:38
Lokalizacja: chwilowo Gdańsk

Post autor: Żur »

ale zauważ cóż stać by się mogło gdyby np.w cieśnienie Surigao zabrakło tych weteranów
No właściwie pewnie niewiele by się stało. Po atakach torpedowych ocalał tylko jeden pancernik, cięzki krążownik i jakieś niszczyciele. Japończycy przedarli się nieporównanie potężniejszym zespołem (Kurita) pod lotniskowce amerykanów i też niewiele zdziałali.

czy wsparcie ogniowe operacji desantowych to tylko jedyne co mogło "usprawiedliwić" utrzymanie Nevady przy życiu ?.
Amerykanów stać była aby mieli "dużo wszystkiego", to i Nevada mogli reaktywować, zmodernizować, dozbroić w p-lotki czy co tylko chcieli.

Cóż pech to po prostu ( dla pancerników ) że większość starć na Pacyfiku z udziałem pancerników miała związek z operacjami desantowymi na wyspach
No, jeżeli zaliczać walki o Guadalcanal jako posiadające związek z operacją desantową to właściwie wszystkie (dwa) :-) . Ale właśnie, dlaczego Amerykanie nie wysyłali swoich potężnych pancerników do osłony Filipin, Indii Holenderskich albo na wody Guadalcanal? Użyli je dopiero z powrotem w czasie miażdżącej przewagi nad japsami. Po co takie okręty które strach użyć? Nevada ze swoją prędkością była za wolna na czas II w.ś.
Awatar użytkownika
SmokEustachy
Posty: 4559
Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
Lokalizacja: Oxenfurt
Kontakt:

Post autor: SmokEustachy »

Żur pisze:wprawdzie Nevada nie nadawała się do osłony lotniskowców floty (prędkość), ale za to lepiej nadawała się do pozostałych zadań

No to w takim razie do czego się nadawała (w czasie II w.ś.)? O użyteczności okrętu świadczy najlepiej ilość operacji w której użyli go Amerykanie. Wsparcie ogniowe desantu: to chyba jedyne do czego się nadawał z taką prędkościa (wyspa nie ucieknie :-) )
Do ostrzalu brzegu gorzej niz Roberts.
Kurde czytam kolejny artykul Marka i nie mam sie do czego przyczepic
Ostatnio zmieniony 2005-04-12, 16:03 przez SmokEustachy, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
SmokEustachy
Posty: 4559
Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
Lokalizacja: Oxenfurt
Kontakt:

Post autor: SmokEustachy »

[quote="Shinano/.../100 bombowcow i po sprawie.
A lotniskowcow pod Japonie z Doolitlem nie podprowadzisz.[/quote]

To samo dla krązownika. A nawet szybciej. Samych lotniskowców nie, bez zniszczenia lotniskowców wroga. Ale to domena lotników, a nie armat. Podobne zwycięża podobne... Twój argument o 100 bombowcach przypomniał mi moją dyskusję z Absolutem, daaawno temu o tym, jak zatopić Iowa- wysłać 1000 samolotów i po sprawie. Ale to nie o to chodzi przecież- Hercules kontra plures ma wynik wiadomy bez rozważań sążnistych. Okręty liniowe nie są do walki z samolotami, jeżeli o to chodziło. A jeżeli nie, to nie wiem, po co ta uwaga.[/quote]

1. Nie to samo. Bo Doolitla doprowadzisz. Az sie prosilo jeden taki okret dac amerykancom.
ODPOWIEDZ