Fuksiarze i pechowcy II w.sw. :)

Okręty Wojenne lat 1905-1945

Moderatorzy: crolick, Marmik

Tadeusz Klimczyk
Posty: 1302
Rejestracja: 2004-04-05, 09:06
Lokalizacja: Sopot

Fuksiarze i pechowcy II w. sw.:)

Post autor: Tadeusz Klimczyk »

W kwestii formalnej - pomosty nawigacyjne nie bywały opancerzone. Opancerzona była niewielka bryła wieży dowodzenia, znajdujaca się zwykle przed i poniżej pomostu. Dowodzący bardzo nie lubili tam przebywać.
karolk

Post autor: karolk »

...bo kojarzyło im się to z trumną :wink:
Tadeusz Klimczyk
Posty: 1302
Rejestracja: 2004-04-05, 09:06
Lokalizacja: Sopot

Fuksiarze i pechowcy II w. sw.:)

Post autor: Tadeusz Klimczyk »

To prawda. Nawet na dużym "New Jersey" jest to bardzo niewielkie i ciemne pomieszczenie.
Awatar użytkownika
Maciej
Posty: 2035
Rejestracja: 2004-10-21, 21:40
Lokalizacja: Puszczykowo
Kontakt:

Post autor: Maciej »

... ale "kuloodporne" :D
a propos: czy Lutjens z Lindemanem nie przebywali "przepisowo" właśnie
w takim pomieszczeniu w... stosownych chwilach?

Pozdrawiam,
Maciej
Gość

Fuksiarzy i pechowcy II w.sw.:)

Post autor: Gość »

Tylko kiedy chcieli być razem.
TK
Awatar użytkownika
Maciej
Posty: 2035
Rejestracja: 2004-10-21, 21:40
Lokalizacja: Puszczykowo
Kontakt:

Post autor: Maciej »

:rotfl2: nie zupełnie to miałem na myśli, ale... he, he

Pozdrawiam,
Maciej
Awatar użytkownika
G. Cz.
Posty: 183
Rejestracja: 2008-04-03, 09:32

Post autor: G. Cz. »

mac pisze:Szczęśliwcem zaś był Churchil który był na pokładzie w rejsie powrotnym ze spotkania z Roosweltem.
Churchill miał więcej tego typu szczęścia, także na lądzie.

Churchill był zafascynowany operacjami Plunder/Varsity. Na ich czas paradował w mundurze pułkownika Royal Sussex Regiment. Koniecznie chciał być pod ogniem, więc wsadzono go do opancerzonego Daimlera Mk II o imieniu "Sheila". Miał nim pojechać na wizytację brytyjskiej 3. DP. Było to 26 marca 1945 r. Nie założył hełmu, tylko gogle na czapkę garnizonową, i tak w otwartej wieży jechał przez Xanten, w którym jeszcze toczyły się walki. Osłaniał Churchilla w tej wieży wychylony z niej nieco bardziej strzelec karabinu maszynowego Vickers K - nawiasem mówiąc dość rzadka rzecz w Daimlerach Mk II. O ok. 50 m od wozu pancernego Churchilla eksplodował pocisk moździerzowy lub artyleryjski, ale nic się premierowi nie stało.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4909
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Ja bym dodał pechowca Prince of Wales ( chyba jeszcze go nie było )
1. Najpierw go uszkodzili podczas wodowania
2. potem go zbombardowali podczas budowy
3. poszedł do walki z Bismarckiem całkiem świeży
4. poszedł na dno dostawszy najpierw torpedę w najczulsze miejsce i do tego w okolice tego bombardowania, prawdopodobnie nie do końca dobrze naprawione, a potem przy walnym współudziale załogi.
DAREK MAYEN
Posty: 42
Rejestracja: 2005-06-29, 16:11
Lokalizacja: Warszawa , USA

Hi

Post autor: DAREK MAYEN »

Pechowcem był zapewne U-47 zatonął w niewyjaśnionych okolicznościach - trafienie przez własną torpedę??. Poszedł na dno w ostatnim rejsie po powrocie Prien miał dostać nowy okręt, Pecha miał też Lemp na U-110: zastrzelili go anglicy z zimną krwią za Athenię (strzał do rozbitka w wodzie), U-109 toneli pół godziny i nikt się nie mógł wydostać bo włazy się pozacinały... groteskowe...
Uważam iz pecha miał również Warspite ale nie podczas wojny tylko po wojnie. Była szansa żeby Angole go zachowali jako okręt muzeum i nici ale i tak Warspite pokazał pazury - zerwał się i osiadł na skałach gdzie z dużym wysiłkiem go pocieli..
Szczęściarz - Prinz-Eugen pomimo strat w ludziach to zawsze wychodził cało z opresji: wyprawa z Bismarkiem, marsz przez kanał, bez rufy dotarł bezpiecznie z Norwegi do Niemiec i nawet dziób mu naprawili ekspresowo w Gdyni po kolizji pod Helem, przeżył wojnę, przeżył wybuchy nuklearne na Bikini aby w końcu samemu zdecydować o swoim losie..
Hanu
Posty: 13
Rejestracja: 2004-05-12, 10:09
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Hanu »

Trudno nie nazwać pechowcem USS Bimingham - poszli z pomocą, a skończyło się masakrą załogi.
Poza tym szczęście wyjątkowo nie uśmiechnęło się do Bluchera. Tak wleźć pod baterie nadbrzeżne....
Awatar użytkownika
G. Cz.
Posty: 183
Rejestracja: 2008-04-03, 09:32

Post autor: G. Cz. »

G. Cz. pisze:
mac pisze:Szczęśliwcem zaś był Churchil który był na pokładzie w rejsie powrotnym ze spotkania z Roosweltem.
Churchill miał więcej tego typu szczęścia, także na lądzie.

Churchill był zafascynowany operacjami Plunder/Varsity. Na ich czas paradował w mundurze pułkownika Royal Sussex Regiment. Koniecznie chciał być pod ogniem, więc wsadzono go do opancerzonego Daimlera Mk II o imieniu "Sheila". Miał nim pojechać na wizytację brytyjskiej 3. DP. Było to 26 marca 1945 r. Nie założył hełmu, tylko gogle na czapkę garnizonową, i tak w otwartej wieży jechał przez Xanten, w którym jeszcze toczyły się walki. Osłaniał Churchilla w tej wieży wychylony z niej nieco bardziej strzelec karabinu maszynowego Vickers K - nawiasem mówiąc dość rzadka rzecz w Daimlerach Mk II. O ok. 50 m od wozu pancernego Churchilla eksplodował pocisk moździerzowy lub artyleryjski, ale nic się premierowi nie stało.
Było o szczęściu Churchilla na wodzie, było o jego szczęściu na lądzie - czas na szczęście Churchilla w powietrzu, ale z wątkiem oceanu, więc mieści się w forum.

Miał on do swojej dyspozycji samolot tego samego typu, co gen. Władysław Sikorski, czyli LB-30 Liberator Mk II. Samolot, który wybitnie nie udał się (z wielu powodów) jego producentowi. Osobisty samolot LB-30 Churchilla uległ katastrofie 27 marca 1945 r. Samolot leciał do Kanady, ale Churchilla jak raz na pokładzie nie było. Samolot z niewyjaśnionych przyczyn wpadł do oceanu. Wszyscy zginęli, w tym m.in. Air Marshal Peter R. M. Drummond.
rufioo
Posty: 6
Rejestracja: 2009-01-18, 22:08
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: rufioo »

Postawił bym na Hood'a.. No i naszego, do dziś nie wiadomo- 'ORP Orzeł'!!
Bismarck the birth of legend
Adaś
Posty: 90
Rejestracja: 2005-12-04, 13:14

Post autor: Adaś »

Szczęściarzo-pechowiec :
USS PHOENIX (CL-46)/ARA GENERAL BELGRANO.
W czasie całej DWS stracił jednego członka załogi. Pod banderą Argentyny zaś 323 pod Falklandami.

HOUSTON(II) CL-81 to miał szczęście... do załogi i panowania w powietrzu.

Ktoś tutaj napisał o szczęściu HOSHO. No to może o pechu NAGATO - flagowy pancernik Nihon Kaigun jako JEDYNY przeżywa wojnę by dostąpić hańby opuszczenia bandery przed wrogiem. Los nie pozwolił mu spocząć z honorem na dnie.
ODPOWIEDZ