Peperon pisze: ↑
Jeśli chcesz uniknąć "środków frontowych", to będziesz musiał rozsiać pociski 155 mm w większej odległości niż 50 - 100 km.
Bez znaczenia - po pierwsze mam spory zasięg, a ponadto nie ma większej różnicy w stosunku do zwykłych "himarsów" za wyjątkiem rozmiaru. Kompleks startowy to wyrzutnia + 2 cysterny, i to cała różnica. Cysterny zwijają się po tankowaniu, a wyrzutnia kilkanaście sekund po starcie. Z kolei sama rakieta może wrócić lotem ślizgowym na dystans znacznie większy niż oddala się po starcie. Potrzeba około
Peperon pisze: ↑
I na koniec jeszcze jedno pytanie. Na jakiej podstawie sądzisz, że pociski rozrzucone na wysokości 40 km dolecą na odległość 300 - 400 km ?
Balistyki? Jeśli mają prędkość podchodzącą pod 2 km/s, to co je powstrzyma przy prawie zerowym oporze atmosfery?
Ale lepsze wrażenie pod kątem stosunku możliwości do ceny robi wystrzelenie MOAB-a - nie sądzę aby taki most Kerczyński dał radę się ostać, czy jakiekolwiek centrum dowodzenia. Ba, nawet pewnie trzeba by ją modyfikować o hamulce aerodynamiczne żeby prędkość uderzenia nie przekraczała wartości niszczących, bo jest wykonana z aluminum. W sumie to bardziej opłacalna byłaby trajektoria szybująca, taka energia kinetyczna wystarcza aby przelecieć kilkaset kilometrów dalej niż po czystym torze balistycznym.
Dokładny profil też wymaga dopracowania, bo może się okazać że bardziej opłaca się zakończenie fazy napędowej na wysokości powiedzmy 20 km - z większym przyspieszeniem i zużyciem paliwa hamującego na rozpędzanie, i wykorzystanie hamowania aerodynamicznego spadochronem albo po prostu po "postawieniu na bok" jak robią rakiety SpaceX. W każdym razie co do zasady krótkie pociski balistyczne na paliwo ciekłe są znacznie tańsze w użyciu od artylerii, bo zasadniczo koszt paliwa jest niski a większość rozpędzania odbywa się w rzadszych warstwach atmosfery, co całkowicie kompensuje efektywność układu lufowego, i dla typowych wartości zapewniają 10 razy większy zasięg. Niskie przeciążenia i duża nośność jednostkowa dają ogromną elastyczność odnośnie ładunku niszczącego.
60 startów i lądowań to obecne estymaty dla Falconów 9. Na pewno można uzyskać więcej, zwłaszcza że możemy sobie pozwolić na zwiększenie trwałości elementów kosztem ciężaru, ale z racji już ekstremalnie niskiej ceny nie ma na to żadnego ciśnienia, zwłaszcza że podczas wojny straty operacyjne będą statystycznie większe.
Z drugiej strony potrzebne jest prawdziwe reużycie elementów, bez przeprowadzania ich remontu.