Tak sobie siedzę i liczę.
W Polsce obecnie wykryto coś pomiędzy 4 a 5 tysięcy chorych. Wszystkich wykrytych, iluś już w międzyczasie wyzdrowiało.
Służba zdrowia już ledwo zipie ( tak przy okazji ktoś wie ile zmarło osób na raka, zawał czy inne choroby dlatego, że nie dostali pomocy na czas bo walka z wirusem? To nie zarzut tylko stwierdzenie faktu, jak mamy ograniczoną ilość lekarzy i pielęgniarek to dla wszystkich nie starcza. Życie ).
Przyjmijmy, że faktycznie wypłaszczamy krzywą zachorowań żeby służba zdrowia dała radę. Zapominamy profilaktycznie że 1/4 zachorowań to pracownicy służby zdrowia, jak tak dalej pójdzie to nie będzie miał nas kto leczyć, ale to już mniejsza.
Czyli takie mniej więcej max z czym dajemy sobie radę to jest mniej więcej to co w tej chwili. Powiedzmy, że się zmobilizujemy i damy radę zapanować nad 2x takim zachorowaniem. Mniejsza jak, szpitale polowe można wybudować, sprzęt wyprodukować, ale jak obsługa będzie po kilku tygodniowym szkoleniu, to nie wiem czy bardziej będzie pomagać czy szkodzić. Ale dobra lecimy optymistycznie. Damy radę 2x tyle.
To oznacza, że w szpitalach na raz może być jakieś 2400 osób chorych na wirusa. Damy radę.
Przyjmijmy, że będzie nowych zachorowań 1000 dziennie.
To daje 30 000 miesięcznie ( przypominam, że teraz mamy 1/5 czy 1/6 tego i już ledwo zipiemy )
Przy koniecznej hospitalizacji 10% z chorych, daje to 3000 miesięcznie do ułożenia w szpitalach. Średni pobyt w szpitalu nie wiem 2 tygodnie? Niech będzie, to mamy jakieś 1,5 tysiąca ciągle w szpitalu. Jakoś się mieścimy.
To teraz jazda - żeby była "odporność stadna" to odpornych musi być koło 80% ludzi w danym stadzie. Mniej więcej. Na ospę uzyskano odporność szczepieniami, ale tu póki co szczepionki brak. A nawet jeśli już jest to nie przetestowana, a mimo, że nie jestem antyszczepionkowcem, to jedna wiem, że jest coś takiego jak efekty uboczne i zanim podałbym substancje większości ludzi, to wolałbym żeby jednak została solidnie przebadana. Kiedy szczepionka będzie - taka przebadana - nie wiadomo. I pytanie na ile będzie skuteczna. Jak na ospę? To fajnie jesteśmy w domu. Ale jak skuteczność będzie jak na grypę, to można jej w ogóle nie brać pod uwagę.
Czyli trzeba się zakazić, przechorować i uodpornić. 80% ludzi musi przechorować ( tak wiem na pewno nie dokładnie tak, ale chodzi o szacowanie a nie dokładne wyliczenia co do grosza )
No to lecimy dalej. W Polsce jest ~38 000 000 ludzi. Odporność stadna to 30 400 000. Przyjmijmy roboczo 30 000 000. Przy zachorowaniach na poziomie 1 000 dziennie. Powtarzam tysiąc nowych DZIENNIE, to daje 30 000 dni. Trzydzieści tysięcy dni do osiągnięcia odporności stadnej przy "wypłaszczaniu" krzywej. To jakby nie patrzeć jakieś 82 lata.
Tyle mamy siedzieć w kwarantannie?
Pozostaje czekać na szczepionkę. Powiedzmy, że się uda, ale żeby byłą jakkolwiek przebadana - a mówimy o szczepionce na coś nowego a nie prostej modyfikacji istniejącej szczepionki jak w przypadku grypy. Ile to zajmie? Rok? Półtora? A potem trzeba jeszcze wyprodukować, zaszczepić i poczekać aż zadziała. Przecież zwykle nie ma się odporności do razu. Wiele szczepionek wymaga kilku dawek podanych w jakiś odstępach. Są takie co działają od razu, ale cholera wie jaka będzie ta.
Czyli co kwarantanna przez 2 lata?
Nie, nie śmieszkuję w tym momencie, ale zaraz będę. Zastanawiam się czy ktokolwiek się zastanawia nad prostymi konsekwencjami. Ja nie wiem jak powinniśmy działać. Nie jestem wirusologiem czy innym epidemiologiem. Ale proste wyliczenia można sobie zrobić. Wnioski są jakie są. Ile można żyć w takim zamknięciu. No niby długo - wprowadzić wojsko do siania, zbierania itd. Plany co kto ma robić a reszta w domu siedzieć. Jakoś nie chciałbym żyć w czymś takim.
No chyba, że chodzi o to.
![wirus.jpg](./download/file.php?id=7421&sid=855b720275576ad7f6e2ff36d262d6cd)
- wirus.jpg (106.06 KiB) Przejrzano 5910 razy
Nie, nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych, ale co dalej do cholery?
Nie nie mam zamiaru lekceważyć sytuacji, podstawowe działania powinno się wdrożyć, zresztą wdrażam je całe życia jako modelowy introwertyk, więc mnie osobiście to tak bardzo nie boli - ba brak konieczności spotykania się z rodziną na święta uważam za ogromną zaletę. Nie muszę chodzić po klepach, żona nawet nie jojczy, jak już muszę iść to w moim stylu - lista, szybkie przemknięcie między półkami i koniec. Super.
W Warszawie luz, jeździ się jak chce, miejsc parkingowych od cholery. Do kin czy restauracji i tak nie chodziłem.
Dalej - żona w domu siedzi, więc obiad zrobi, a tak ja musiałem gotować. No żyć nie umierać
Niech żyje kwarantanna!
No może nie do końca bo pracy mam więcej, ale jakieś wady muszą być.
Tak jestem w grupie ryzyka, może nie najwyższej, ale jednak. Tak mam zamiar śmieszkować. Tak nawet na łożu śmierci. czy mi się uda, to nie wiem, ale po co się jeszcze dodatkowo dołować? Bo jak popatrzę obiektywnie to czarno to widzę - nie chodzi o te tysiące trupów, jakkolwiek bezdusznie by to brzmiało. Ale zapaść gospodarcza idzie i to szybko. Przy zapaści to już się robi słabo i trupów może być znacznie więcej niż bezpośrednio od wirusa. Chyba nie muszę tłumaczyć czemu.
Tak przy okazji - o jaką mamy mega cywilizację. Jakieś gówno o śmiertelności zero zero nic ( w porównaniu z taką dżumą, ebolą, cholerą czy choćby grypą hiszpanką to jest zero zero nic ) i wszystko pada. Co by się stało jakby się pojawiła jakaś zaraza choćby minimalnie porównywalna ze zjadliwością tych średniowiecznych?
Przecież równie dobrze ten wirus mógłby być bardziej zjadliwy. Całe szczęście, że nie jest.
Dodano:
Jak komuś nie podobają się 82 lata, to niech popatrzy optymistycznie. Nie 1 000 tylko 10 000 zachorowań dziennie i dajemy rade, bo jesteśmy super.
To nadal ponad 8 lat kwarantanny.