Po pierwsze akurat w naszej tradycji historycznej przesadny nacisk na formę z jednoczesnym marginalizowaniem znaczenia treści jest kwestią, która ani nie dziwi ani nie wywołuje większych emocji

To co dziwi to właśnie odwrócenie powyższej proporcji a co samo w sobie znakomicie potrafi zastąpić wszelką dyskusję merytoryczną. Prosty może przykład - czy zdajecie sobie sprawę, że ponad 70 % mów i wystąpień sejmowych - kupionych zresztą u zawodowych i powielających się nawzajem mówców

albo dotyczyło pietruchy albo kwestii dawno już nieaktualnych?

Ale były jakże piękne i formalnie nienaganne... Maciejowi by się podobały takie antygermańskie i nic ponadto... a, że mało kto rozumiał to i inne szczegółowe kwestie to inna rzecz... Przecież sam słynny Sejm Wielki zdołał nie do końca świadomie nawet sam Kościół Katolicki pozbawić wszelkich dóbr doczesnych czym do dziś raczej mało kto się chwali...

Kpienie więc z tej mocno nieadekwatnej "tradycji" wydaje się właściwe i w pełni na miejscu a do tego słuszne to i sprawiedliwe...
Po drugie - wszelka dyskusja merytoryczna w naszych realiach możliwa jest wśród niezwykle rzadkiego kręgu osób - te zazwyczaj się co nieco znają więc i winny umieć czytać nawzajem swoje wypowiedzi... Niestety immanentną cechą naszej rzeczywistości jest istnienie wszelkiej maści cwaniaczków lubiących się 'podczepić" i na tyle leniwych, że bardzo chętnych do przejęcia jako gotowce tez, uzasadnień i argumentów - mało tu było takich do tego jeszcze nieźle agresywnych?
Taki "misio" jest na tyle niecierpliwy, że tekstu napisanego w nieco nietypowy sposób nie umie "przetłumaczyć" na normalny - kto zaś siedzi w temacie bardzo dobrze zrozumie, nawet gdy ktoś sobie dla wprawki językowej robi nietypowe konfiguracje stylistyczne.
Po trzecie wreszcie - akurat kwestia języka, jego poprawności i inne "fundamenty" narobiły dla naszego kraju tyle szkód, że najczęściej zupełnie tego faktu nieświadomymi "obrońcy" naprawdę przypominają nieco ludzi operujących na przesadnie wręcz prostych poziomach analizy tematu. Oczywiście można i tak - słynna do dziś dzień rodzina Poniatowskich ale nie krajowych tylko tych francuskich z kraju została "wypchnięta" po prostu za jeden niefortunny zwrot jednego ze swoich mniej znanych przedstawicieli. Zwrot polegający po prostu na tym, że pijane kupki szlachty chcące udawać wojsko nazwał "zgrają" co w odczuciu towarzystwa było taką obrazą, że odrzucono kwestie merytoryczne czyli czy ma sens takie wojsko na rzecz kwestii wyjątkowo niestosownej postawy... My naprawdę potrafimy tak robić... I co Koledzy jak rozumiem pod tą tradycją gotowi podpisać się bo jakże ona polska jest?
Ja osobiście wolę kpić z rzekomej mądrości pokazując jej karykaturalną formę stylistyczną (bo ten mądry naprawdę zrozumie) niż mociumpanować... A to, że nie potrafimy się wyplątać od tej polonistycznej niewoli belfrów i przyjąć prostej saskiej zasady mówiącej o gadaniu zrozumiale gdzieś mając formę to niestety inna rzecz. Wiele razy nasi ambasadorzy w Londynie (XVI-XVII w.) wywoływali niedowierzanie, że można gospodarzom prawić morały jak to się "niegramatycznie wysławiają" za każdym razem wychodząc z etykietką głupców po prostu...

Ale to oni mieli flotę a my tylko rozważania co jest a co nie jest zgodne z zasadami "polonistyki"
Pozdrawiam