Piotr S. pisze:Posłanka z ruchu Kukiz’15 wskazała Szwecję jako wzór dla naszej Marynarki Wojennej.
Najtragiczniejsze jest to, że ta posłanka to ponoć
specjalistka ds. planowania obronnego, absolwentka bezpieczeństwa narodowego na Akademii Obrony Narodowej i doktorant tej uczelni.
ptasznik pisze:Nie wiem, nie znam się, ale czy przypadkiem jako morskie państwo należące do NATO nie jesteśmy zobligowani do bycia częścią komponentu wielonarodowego?
Nie mam na myśli posiadania lotniskowca, ale uczestnictwo w zespołach trałowych lub eskortowych.
I tak, i nie. NATO tym się różni od UW, że jest sojuszem suwerennych państw, które posiadają wolność w zakresie wyboru i realizacji deklarowanych zdolności obronnych. Oprócz presji politycznej nie ma też narzędzia, aby wymusić wykonanie tych deklaracji. Powoduje to, że w zależności od sytuacji politycznej i finansowej kraje sojusznicze dowolnie interpretują zobowiązania do utrzymywania indywidualnych i zbiorowych zdolności obronnych - w szczególności tych drugich.
Tymczasem Traktat Północnoatlantycki stanowi:
Artykuł 3
Dla skuteczniejszego osiągnięcia celów niniejszego Traktatu Strony, każda z osobna i wszystkie razem, przez stałą i skuteczną samopomoc i pomoc wzajemną będą utrzymywały i rozwijały swoją indywidualną i zbiorową zdolność do odparcia zbrojnej napaści.
A jak jest w Polsce? Lobby wojsk lądowych od wielu lat forsuje pogląd, że:
W zakresie realizacji zadań kolektywnej obrony, największy potencjał mają wojska lądowe. Na morzu, w działaniach sojuszniczych, takie floty jak amerykańska czy brytyjska nie będą potrzebowały wsparcia ze strony Marynarki Wojennej RP. Sojusznicy będą raczej oczekiwać od nas działań komponentu lądowego czy też wojsk specjalnych, ponieważ na tym polu mamy duże doświadczenie z prowadzonych uprzednio operacji. W przypadku aktualnych zagrożeń, budowa dużych jednostek morskich do działań ekspedycyjnych jest przedsięwzięciem mało uzasadnionym.