Mam nadzieję, że wspólnymi siłami uda się znaleźć odpowiedź
Bocznokołowe trałowce
- de Villars
- Posty: 2231
- Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Bocznokołowe trałowce
Nurtuje mnie ostatnio, dlaczego w czasie PWS Brytyjczycy zbudowali dwa typy trałowców bocznokołowych (Ascot i Banbury). Jakoś nigdzie nie znalazłem przekonującego wyjaśnienia zastosowania tak archaicznego pędnika, w sytuacji gdy od dobrych kilkudziesięciu lat budowano w zasadzie tylko śrubowe okręty wojenne (może poza rzecznymi, ale to inna bajka).
Mam nadzieję, że wspólnymi siłami uda się znaleźć odpowiedź
Mam nadzieję, że wspólnymi siłami uda się znaleźć odpowiedź
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
http://springsharp.blogspot.com/
Re: Bocznokołowe trałowce
Mogło chodzić o zanurzenie.
Trałowce bocznokołowe (o wyporności ponad 800 t) miały zanurzenie nieco ponad 2 m, podczas gdy trochę większe okręty typu Flower (ponad 1100 t, też klasyfikowane jako trałowce) miały zanurzenie prawie 4 m.
Rosyjskie trałowce (np. MINREP) miały zanurzenie rzędu 2 m, ale przy wyporności 150 t.
Trałowce bocznokołowe (o wyporności ponad 800 t) miały zanurzenie nieco ponad 2 m, podczas gdy trochę większe okręty typu Flower (ponad 1100 t, też klasyfikowane jako trałowce) miały zanurzenie prawie 4 m.
Rosyjskie trałowce (np. MINREP) miały zanurzenie rzędu 2 m, ale przy wyporności 150 t.
- de Villars
- Posty: 2231
- Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Bocznokołowe trałowce
To chyba jednak nie to, bo z kolei budowane również w czasie PWS i mające podobne rozmiary trałowce śrubowe typu Hunt miały takie samo zanurzenie - 2,13
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
http://springsharp.blogspot.com/
Re: Bocznokołowe trałowce
Ano tak.
Trzeba by sięgnąć do dokumentów z epoki.
O ile pamiętam okręty te były opisane w którymś tomie sprawozdań RINA, wydanym po I wojnie światowej. Pełen zbiór tych "Transactions" był na Politechnice Gdańskiej. Mam nadzieję, że dalej tam jest, choć chyba przeniesiony do biblioteki Instytutu Okrętowego (czy jak to się teraz nazywa).
Trzeba by sięgnąć do dokumentów z epoki.
O ile pamiętam okręty te były opisane w którymś tomie sprawozdań RINA, wydanym po I wojnie światowej. Pełen zbiór tych "Transactions" był na Politechnice Gdańskiej. Mam nadzieję, że dalej tam jest, choć chyba przeniesiony do biblioteki Instytutu Okrętowego (czy jak to się teraz nazywa).
Re: Bocznokołowe trałowce
Pamietam z zajec ze w niektorych warunkach naped loptkowy ma wieksza sprawnosc niz naped srubowy.
Bylö dawno temu artykul w "Warship IOnternational"
Powinno byc tem tez cos o genezie kolowych tralowcow.
Bylö dawno temu artykul w "Warship IOnternational"
Powinno byc tem tez cos o genezie kolowych tralowcow.
-
- Posty: 4473
- Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
- Lokalizacja: Gdańsk
Re: Bocznokołowe trałowce
W wydanej w 1979 r. książce „Paddle Steamer” Bernard Cox pisał: „A class of paddle minesweepers was built for the Britush Navy and thirty-two vessels of this class were delivered between January, 1916, and March 1918. It is said that these were built as a direct result of the success of ex-pleasure steamers impressed in sweeping coastal waters, the design being generally based on the British Channel excursion steamer Glen Usk, the shallow draught of the paddle steamer being ideal for mine clearance. Five further paddlers were ordered in 1918 but cancelled following the Armistice.”
- de Villars
- Posty: 2231
- Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Bocznokołowe trałowce
Słyszałem o ponoć większej sprawności bocznokołowców na wodach śródlądowych, z definicji płytkich. W zacytowanym przez p. Krzysztofa fragmencie jest o wodach przybrzeżnych, więc może o to chodzi - sprawność w pływaniu po płyciznach?
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
http://springsharp.blogspot.com/
Re: Bocznokołowe trałowce
A może nie tyle sprawność, co odporność na walnięcie w coś.de Villars pisze:Słyszałem o ponoć większej sprawności bocznokołowców na wodach śródlądowych, z definicji płytkich. W zacytowanym przez p. Krzysztofa fragmencie jest o wodach przybrzeżnych, więc może o to chodzi - sprawność w pływaniu po płyciznach?
Re: Bocznokołowe trałowce
Czy nie zakładano, że płytko zanurzona jednostka po prostu przepłynie nad minami kotwicznymi? One chyba stały trochę głębiej niż 2 m pod powierzchnią?
Re: Bocznokołowe trałowce
Hmm ale co to ma do napędu? Jednostka z napędem śrubowym, odpowiednio zaprojektowana, też mogłaby mieć małe zanurzenie. Niektóre pojazdy pływające (ambibijne) - a więc jednostki naprawdę płytko zanurzone - miewają napęd śrubowy (choć popularniejsze są faktycznie inne rozwiązania).Adam pisze:Czy nie zakładano, że płytko zanurzona jednostka po prostu przepłynie nad minami kotwicznymi? One chyba stały trochę głębiej niż 2 m pod powierzchnią?
Nie mam pod ręką nic o minach niemieckich z tego okresu, ale ta klasyczna wz.08 mogła być zanurzona na głębokość minimum 1 m, typowa głębokość najczęściej stosowana to bodajże 3 m.
Pozdro
Speedy
Speedy
-
- Posty: 4473
- Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
- Lokalizacja: Gdańsk
Re: Bocznokołowe trałowce
Nie mylmy jednak tego, co jest dzisiaj, z tym co istniało w czasie pierwszej wojny światowej. Inaczej będziemy jak mały Kazio, który pyta, czemu starożytni Grecy byli tacy durni, że męczyli się przy wiosłach, jak wystarczyło przecież wynaleźć silnik. Pierwotne śruby były bardzo nieefektywne i wymagały wielkich rozmiarów oraz silnego zanurzenia. Obecnie stosuje się śruby częściowo zanurzone do jednostek o wielkich prędkościach, lecz ta epoka zaczęła się w 1948 r., wcześniejsze spisywały się kiepsko. Tymczasem pędnik w postaci kół łopatkowych mógł bardzo mało zagłębiać się w wodę, a mimo tego działał sprawnie. Jak silnie zanurzony kadłub do niego dodano, to sprawa projektanta, lecz ówczesne śruby nie mogły efektywnie pracować jeśli nie były całkiem zanurzone, a koła łopatkowe - jak najbardziej. Poza tym przed wynalezieniem sterów strumieniowych żadna jednostka o napędzie śrubowym nie mogła mieć tej zwrotności co bocznokołowiec z rozłącznym napędem obu kół. Nie wiem, czy podobna sprawność manewrowa na coś się przydawała przy trałowaniu (to nie „moja” epoka), lecz jest faktem, że taki parowiec skręcał w miejscu z jednym kołem pracującym na bieg w przód, a drugim w tył, prawie analogicznie jak czołg, w którym blokuje się jedną gąsienicę i napędza drugą – kto jeździł czołgiem ten wie.