Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
Dziękuję za miłe słowa.
Przy okazji, może nie powinienem się przyznawać, ale co tam. Przeglądałem sobie archiwum Hiragi ( cóż za nie ludzki język te "krzaczki" ) i natrafiłem zupełnie przypadkiem na przekroje poprzeczne Aki i Satsumy. Cóż, to co wcześniej widziałem na japońskich rysunkach było nieco inne. Różnica może nie powala, ale jest jednak istotna.
Cóż, nie po raz pierwszy i pewnie nie ostatni, człek się przekonuje że bazowanie na opracowaniach a nie oryginalnych planach, jest dość ryzykowne.
W załącznikach zmodyfikowane rysunki.
Za zamieszanie i wprowadzenie w błąd przepraszam.
Przy okazji, może nie powinienem się przyznawać, ale co tam. Przeglądałem sobie archiwum Hiragi ( cóż za nie ludzki język te "krzaczki" ) i natrafiłem zupełnie przypadkiem na przekroje poprzeczne Aki i Satsumy. Cóż, to co wcześniej widziałem na japońskich rysunkach było nieco inne. Różnica może nie powala, ale jest jednak istotna.
Cóż, nie po raz pierwszy i pewnie nie ostatni, człek się przekonuje że bazowanie na opracowaniach a nie oryginalnych planach, jest dość ryzykowne.
W załącznikach zmodyfikowane rysunki.
Za zamieszanie i wprowadzenie w błąd przepraszam.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
- de Villars
- Posty: 2231
- Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
drukne sobie i wkleję jako erratę 
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
http://springsharp.blogspot.com/
-
- Posty: 2823
- Rejestracja: 2007-01-18, 16:39
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
Najciekawsze jest to że mimo że Maciej raczej nie ma tak zwanego "lekkiego piura", to czyta się tą książkę naprawdę lekko. Ale najlepsza jest koncepcja, a zwłasza to że zamiast bez sensu rozpisywać się gdzie co jak było rozmieszczone (co zresztą zwykle nawet po wnikliwej analizie wygląda jak masło maślane) tu są rysunki z których odczytać można o niebo więcej niż z każdego opisu. Oszczędność miejsca a maksimum przekazu, bardzo mi się to podoba.
W sumie wyszło to fajnie i też czekam na ciąg dalszy.
A tak swoją drogą to pewne zarzuty są zupełnie niesłuszne i wynikają z wyrywania zdań z kontekstu, jak choćby z "niszczeniem pancerników przez krążowniki liniowe".
W sumie wyszło to fajnie i też czekam na ciąg dalszy.
A tak swoją drogą to pewne zarzuty są zupełnie niesłuszne i wynikają z wyrywania zdań z kontekstu, jak choćby z "niszczeniem pancerników przez krążowniki liniowe".
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
Dziękuję za miłe słowa.
Wiesz, w artykułach starałem się używać bardziej "formalnego" języka. W przypadku książki od początku brałem pod uwagę wydanie własnym sumptem ( wbrew pozorom decyzja nie zapadła na początku ), więc miałem w nosie co jakikolwiek wydawca będzie myślał na temat języka zastosowanego w książce. Najwyżej zmienię wydawcę, albo wydam samemu ( co się w końcu stało ). Stąd masz efekt jaki masz. Czy dobry czy zły to kwestia indywidualnej oceny.
Mam zamiar nieco poluzować język artykułów, ale tak się zastanawiam czy jedno zdanie w tym nad czym teraz ślęczę nie jest jednak lekką przesadą
Najwidoczniej projektanci uznali, że w ****** realiach możliwość zrobienia loda dla każdego członka załogi jest tak ważna, że wręcz krytyczna dla funkcjonowania okrętu. Tak samo istotna jak utrzymanie napędu jednostki pod parą.
*Niech każdy się domyśli o którą marynarkę chodzi
Wiesz, w artykułach starałem się używać bardziej "formalnego" języka. W przypadku książki od początku brałem pod uwagę wydanie własnym sumptem ( wbrew pozorom decyzja nie zapadła na początku ), więc miałem w nosie co jakikolwiek wydawca będzie myślał na temat języka zastosowanego w książce. Najwyżej zmienię wydawcę, albo wydam samemu ( co się w końcu stało ). Stąd masz efekt jaki masz. Czy dobry czy zły to kwestia indywidualnej oceny.
Mam zamiar nieco poluzować język artykułów, ale tak się zastanawiam czy jedno zdanie w tym nad czym teraz ślęczę nie jest jednak lekką przesadą
Najwidoczniej projektanci uznali, że w ****** realiach możliwość zrobienia loda dla każdego członka załogi jest tak ważna, że wręcz krytyczna dla funkcjonowania okrętu. Tak samo istotna jak utrzymanie napędu jednostki pod parą.
*Niech każdy się domyśli o którą marynarkę chodzi
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
Buszmeńską z nad Potomaku? 

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
A jakże.
Ja w pełni rozumiem, że życie bez maszyny która codziennie robi każdemu loda, jest bez sensu, ale można przecież ją wsadzić gdzieś poza cytadelą?
Francuzi swoje składziki wina trzymali blisko dziobu.
A tu maszynę do robienia loda każdemu członkowi załogi wsadza się najgłębiej jak można i chroni dokładnie tak samo jak wyparowniki.
Cóż, co kraj to obyczaj.
Ja w pełni rozumiem, że życie bez maszyny która codziennie robi każdemu loda, jest bez sensu, ale można przecież ją wsadzić gdzieś poza cytadelą?
Francuzi swoje składziki wina trzymali blisko dziobu.
A tu maszynę do robienia loda każdemu członkowi załogi wsadza się najgłębiej jak można i chroni dokładnie tak samo jak wyparowniki.
Cóż, co kraj to obyczaj.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
- de Villars
- Posty: 2231
- Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
zależy co się kryje za wykropkowaniem 
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
http://springsharp.blogspot.com/
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
Akurat nie było to brzydkie słowo, lecz po prostu "amerykańska"de Villars pisze:zależy co się kryje za wykropkowaniem
Pierwotnie chciałem zdanie sformułować w stylu "robienie loda każdemu członkowi załogi", ale dość szybko doszedłem do wniosku, że dwuznaczność stwierdzenia byłaby zbyt wielka.
To w końcu nie forum.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
- de Villars
- Posty: 2231
- Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
No tak, pierwotna wersja na pewno by nie przeszła przez cenzurę
Wersja złagodzona ma szansę;-)

Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
http://springsharp.blogspot.com/
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
Na szczęście redakcja, dla której to piszę jest dość liberalnade Villars pisze:No tak, pierwotna wersja na pewno by nie przeszła przez cenzuręWersja złagodzona ma szansę;-)
Ale w sumie co się dziwić. Jesteś marynarzem ochotnikiem, daleko od domu. "maszyna która raz dziennie robi ci loda" jest nie do przecenienia

Dobra kończę rozważania, bo pod wpływem mieszaniny

Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
No tak.. Jedna Marynarka daje Grog, a druga funduje codziennie loda...
Ciekawe czy w Amerykańskich okrętach podwodnych takie maszyny również instalowano? A jeśli tak to czy było to w okolicy Centrali?
Ciekawe czy w Amerykańskich okrętach podwodnych takie maszyny również instalowano? A jeśli tak to czy było to w okolicy Centrali?

"Jesteś UPIERDLIWY!" Nie.. ja jestem Ciekawy i drążę niektóre interesujące mnie tematy.. a że zadaję dużo pytań? "Kto pyta nie błądzi" głosi powiedzenie. 
Jakże daleko z Domu do Morza!
Jakże daleko z Domu do Morza!
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
Podobno montowali. Przynajmniej na tych dużych Gato, Balao. Na starszych nie wiem.
Gdzieś tam czytałem, że jak było mało miejsca w kuchni to wsadzali tą maszynę do robienia loda w miejscach przeznaczonych do spania załogi.
W sumie dość logiczne miejsce
Cóż jak widać problem robienia loda podczas rejsu był brany pod uwagę bardzo poważnie.
Gdzieś tam czytałem, że jak było mało miejsca w kuchni to wsadzali tą maszynę do robienia loda w miejscach przeznaczonych do spania załogi.
W sumie dość logiczne miejsce
Cóż jak widać problem robienia loda podczas rejsu był brany pod uwagę bardzo poważnie.

Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
Zobacz na hnsa.org - jest przekróh okrętu floty - jerst napisane co gdzie było i automaty do kawy, etc.
Duże koty zjadam na przystawkę.
-
- Posty: 2823
- Rejestracja: 2007-01-18, 16:39
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
Tak mi się tylko wydaje że maszyna do loda to je doda, a amerykanie wstawiali maszynę do lodu, czyli to co pływa w drinkach z colą 

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
Problem polega na tym, że na planach jest opis nie "ice machine" tylko "icecream machine"
Czyli jednak maszyna do robienia loda, a nie kostek lodowych.
Czyli jednak maszyna do robienia loda, a nie kostek lodowych.

Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
-
- Posty: 2823
- Rejestracja: 2007-01-18, 16:39
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
W sumie.... Amerykanie zawsze mieli humorystyczne podejście do wojny 