Nad poniższą wizją pracowałem od 2008 roku. Jest to efekt przeczytania dziesiątek książek, setek raportów, tysięcy artykułów naukowych i popularnonaukowych dotyczących zagadnień współczesnej wojny morskiej z takiego zakresu jak: wpływ falowania na zdolność wykonywania zadań przez załogę, układy konstrukcyjne kadłubów, raporty z testów, wspomnienia użytkowników, instrukcje operacyjne czy instrukcje obsługi konkretnych systemów uzbrojenia, dokumentów budżetowych itd.
Przepraszam za błędy i literówki oraz trudny styl. Chciałem zamieścić w możliwie skondensowanej formie jak najwięcej danych, które unaocznią zdolności systemów morskich oraz umieszczą je w realiach ekonomicznych / gospodarczych. Pracuje po 50-60 godzin tygodniowo, a prace nad tekstem prowadziłem w moim czasie wolnym, więc zwyczajnie nie miałem już siły dopracowywać go pod względem estetycznym.
Chciałbym podziękować za pomoc i wsparcie w przygotowaniu tekstu: aktywnym i byłym oficerom MW, oficerom Duńskich Sił Zbrojnych, Tomaszowi Grotnikowi.
Linki do broszury zawierającej skrócony tekst:
http://www.upimage.net/di/I9SJ/OOW_str1.jpg
http://www.upimage.net/di/VQTQ/OOW_str2.jpg
http://www.upimage.net/di/CLKS/OOW_str3.jpg
http://www.upimage.net/di/G2LM/OOW_str4.jpg
http://www.upimage.net/di/UXHT/OOW_str5.jpg
Link do pełnej wersji artykułu w PDFie
- wersja z 10 maja 2015 r.
Od przedstawienia w marcu 2012 roku „Koncepcji rozwoju Marynarki Wojennej” przygotowanej przez Sztab Generalny, pojawiło się w prasie kilka artykułów krytykujących jego założenia. Większość uwag, mówiących o braku zachowania ciągłości w szkoleniu, możliwości zwalczania okrętów podwodnych czy zapewnienia jakiejkolwiek obrony przeciwlotniczej, wynikających z wycofania okrętów bez elementów je zastępujących jest oczywista. Słusznie został skrytykowany, sygnalizowany już w marcu i potwierdzony w listopadzie 2012 roku, plan budowy nowych okrętów zakładający pracę nad kilkoma typami jednostek jednocześnie. Przy rozciągnięciu budowy pojedynczego okrętu na 3-4 lata. Takie podejście skończy się wysokimi cenami jednostkowymi lub podobnym niszczeniem stoczni, jak to miało miejsce w przypadku budowy korwety Gawron, gdyż ich infrastruktura będzie musiała być zajęta przez znacznie dłuższy okres, nieuzasadniony ekonomicznie i technicznie, przy skromnym finansowaniu budowy poszczególnych jednostek. Jednak praktycznie żaden z tych artykułów nie próbował zaproponować alternatywnego planu. Poniższy tekst jest próbą przedstawienia propozycji jak można modernizować Marynarkę Wojenną nieco inaczej w zakresie budowy uderzeniowych okrętów nawodnych.
Zadania Marynarki Wojennej RP
Obecne zadania Marynarki Wojennej (MW) są określone bardzo szeroko: od wsparcia straży granicznej, przez udział w wspólnych operacjach NATO, po obronę Polski w czasie wojny. W świecie, w którym nie ma już jedynego, dominującego zagrożenia, jak to miało miejsce w czasie Zimnej Wojny, takie podejście jest słuszne. MW musi być w stanie sprostać bardzo szerokiemu spektrum zagrożeń a to wymaga od niej dużej elastyczności. Wypowiedzi Prezydenta Komorowskiego, Ministra Obrony Narodowej Siemoniaka, Wiceministra Gen. Skrzypczaka, czy Szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego Gen. Kozieja z 2012 roku zapowiadały zmianę priorytetów Wojska Polskiego z misji ekspedycyjnych na obronie terytorium państwa. Potwierdzeniem tych słów, są zapowiedzi koncentracji wysiłku finansowego na obronie przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, mobilność wojsk (przy czym różnie rozumianej przez Gen. Kozieja – śmigłowce i Gen. Skrzypczaka – program pancerny). Gradacja ważności zadań MW, opatrzona została hasłem: „Bałtyk +”, czyli przede wszystkim zadań obronnych na Bałtyku, a w miarę możliwości, realizowania zadań wspólnych dla NATO i Unii Europejskiej, wydaje się być słusznym podejściem! Przypomnijmy, że Państwa europejskie systematycznie redukują swój potencjał obronny, a Wielka Brytania i USA zamierzają systematycznie zmniejszać obecność swoich wojsk lądowych na kontynencie. Realistycznie zdolność NATO do obrony Polski podsumował Gen. Skrzypczak, mówiący, że NATO będzie w stanie przeprowadzić dużą operację bojową na terytorium Polski, dopiero po około 90 dniach od podjęcia decyzji o działaniu. Trzeba pamiętać, że rozwój nowych zagrożeń asymetrycznych, nie spowodował zaniku zagrożeń klasycznych. Zdolności państw do prowadzenia konwencjonalnej wojny na morzu cały czas rosną.
Praktyczna realizacja zadań Marynarki Wojennej RP
Mając na uwadze stan floty oraz aktualną wysokość środków przeznaczanych na MW trzeba zaznaczyć, że obecne w wielu aspektach, jej siły nie pozwalają na skuteczną realizację stawianych zadań lub pozwalają na ich wykonania w bardzo ograniczonym wymiarze. Przykładami może być wojna obronna na Bałtyku, możliwość transportu wojska czy zapewnienia możliwości operowania sił specjalnych. Oczywistym wydaje się, że przy poziomie wydatków na MW, jakie jest w stanie ponieść nasze państwo, nie uda się utrzymać liczebności okrętów na poziomie lat 1990-2010. Stąd też realizacja szeroko postawionych przed MW zadań, będzie wymagała stopniowego przejścia z modelu jednostek wyspecjalizowanych do jednostek uniwersalnych, mogących wykonywać jak najszersze spektrum zadań oraz pozostania przy jednostkach wyspecjalizowanych tylko tam, gdzie uniwersalizacja nie będzie możliwa lub będzie nieuzasadniona ekonomicznie z uwzględnieniem relacji koszt-efekt. Należy przyjąć, że nie będzie możliwe realizowanie wszystkich stawianych MW zadań jednocześnie w danym czasie, tak samo jak jest to niemożliwe dzisiaj.
Realia finansowe i najbliższe plany
W 2013 roku po raz kolejny wydatki MON zostały ograniczone o ponad 3 mld zł w stosunku do projektu budżetu. Plany modernizacji MW z przed 2012 roku, przygotowane za czasów ministra Klicha, mówiące o wcieleniu do służby po jednej korwecie, okręcie podwodnym i niszczycielu nim do roku 2018 niestety także byłby dalekie od doskonałości. Jednak założenia wcielenia do służby korwety proj. 621 Gawron i modernizacja fregat , pomimo niedostatków każdego z tych okrętów, pozwoliłoby na posiadanie jednego zespołu uniwersalnych okrętów mogących realizować zadania z zakresu zwalczania okrętów podwodnych, obrony przeciwlotniczej i zwalczania okrętów nawodnych, które wzajemnie by się uzupełniały i częściowo niwelowały swoje niedomagania. Pozwoliłoby to przełożenie wcielania nowych, nawodnych okrętów uderzeniowych do roku 2025. W tym okresie możliwe byłoby skoncentrowanie się na szybszym wprowadzeniu nowych okrętów podwodnych, śmigłowców poszukiwawczo-ratowniczych i bojowych oraz zwiększeniu możliwości zwalczania min.
17 września 2013 roku Rząd przyjął uchwałę mówiąca o przekazaniu do 2022 r. na program „Zwalczanie zagrożeń na morzu” 13 755,5 mln zł brutto (średnio 1 523 mln zł brutto rocznie). Według niej w latach 2014-2022 na modernizację techniczna ma być przeznaczonych 131 400 mln zł brutto. W roku 2013 wydatki majątkowe przed cięciami miały wynieść 8168 mln zł brutto w tym na zakup uzbrojenia i sprzętu wojskowego 6304 mln zł brutto. Niestety po nowelizacji budżetu całość zaplanowanych wydatków majątkowych została zmniejszona do 6292 mln zł brutto. Według projektu budżetu na rok 2014 wydatki majątkowe mają wynieść, łącznie z rezerwą celową wynikającą z powyższej uchwały, 8156 mln zł brutto . Owe 131 400 mln zł zawiera w sobie wszystkie koszty nowych programów, a nie tylko wydatki majątkowe. Zakładając coroczny 4% wzrost PKB i podobną do obecnej strukturę wydatków oraz brak cięć budżetowych można założyć, że MON będzie w stanie przeznaczyć w latach 2014-2022 na wydatki majątkowe 86 313 mln zł brutto, w tym na zakup uzbrojenia i sprzętu wojskowego 69 389 mln zł brutto. Oznacza to, że Marynarka Wojenna może realnie liczyć na zapowiadane wcześniej wielokrotnie przez Ministra Tomasza Siemoniaka 900 – 1000 mln zł brutto rocznie. Poza samymi zakupami sprzętu stricte bojowego, cześć z puli tych pieniędzy będzie przeznaczona na inne cele, takie jak modernizacja łączności, sprzętu informatycznego, budynków czy infrastruktury portowej. Uśredniając wydatki tego typu z ostatnich lat, można przyjąć, że realnie na zakupy systemów bojowych i amunicji pozostanie średniorocznie około 700-800 mln zł brutto.
Dzisiaj, ze względów bezpieczeństwa użytkowników i przewidywanych możliwości techniczno-modernizacyjnych, najpilniejsze dla MW będzie zastąpienie okrętów podwodnych typu Kobben oraz rodziny śmigłowców Mi-14. Ich następcy są potrzebni na już, czyli do 2017 roku! Przyjmując planowaną liczebność podaną w „Koncepcji rozwoju Marynarki Wojennej” z marcu 2012 roku, a więc:
- 3 okręty podwodne, najprawdopodobniej z napędem niezależnym od powietrza (ceny jednostkowe: okrętu 1700-1850 mln zł brutto, torpedy 12-15 mln zł brutto, pocisku przeciwokrętowy z możliwością wystrzeliwania z pod wody 12-18 mln zł brutto, pocisku manewrujący do atakowania celów naziemnych z możliwością wystrzeliwania z pod wody 5,5-6,2 mln zł brutto), łącznie MON planuje przeznaczyć na ten program 7000 – 9000 mln zł brutto;
- 6 śmigłowców bojowych (zakupu śmigłowca bez wsparcia eksploatacyjnego 135-170 mln zł brutto, koszt torpedy ZOP około 12 mln zł brutto)
- 6 śmigłowców poszukiwawczo-ratowniczych (zakup śmigłowca 85-145 mln zł brutto).
Doliczając do tego program zakupu 3 niszczycieli min typu Kormoran II, które mają kosztować łącznie około 1 200 mln zł brutto oraz blisko 415 mln zł brutto przeznaczone na dokończenie budowy patrolowca Ślązak , należy przyjąć, że te programy pochłoną minimum 9 800 – 12 600 mln zł brutto. We wspomnianej uchwale zakup śmigłowców został ujęty w osobnym programie, więc optymistycznie przyjmijmy, że obiecane 900 mln rocznie nie obejmuje wydatków na ten cel. Wtedy wartość samych programów okrętowych wyniesie 8 480 – 11 000 mln zł brutto, co pochłonie środki na modernizację na kolejne 12 - 16 lat. Prawdopodobnie z tego powodu oraz z konieczności zachowania twarzy przez polityków, którzy bez głębszej wiedzy, wypowiadali się na temat korwety jako „najdroższej motorówce świata” i o „pływającym złomie” w postaci fregat, Sztab Generalny zaproponował rozwleczenie programu budowy nowych okrętów na okres 2013-2030, by od strony PR-owej, sytuacja wyglądała bardzo dobrze. W przypadku tak dużego rozciągnięcia procesu, należy się spodziewać, że przedstawione powyżej ceny jednostkowe znacząco wzrosną, a więc przy tych samych środkach proces mógłby się wydłużyć nawet do 15-20 lat! Niepokojącym sygnałem wskazującym jest fakt przesunięcia wcielenia pierwszego okrętu podwodnego z 2017 na 2019 rok… To będzie oznaczać, lukę 2-4 letnią lukę w szkoleniu załóg, ich utratę i konieczność rozpoczęcie szkolenia od zera. Z drugiej strony w ostatnich tygodniach pojawiły się informacje o przyspieszeniu programu budowy okrętów obrony wybrzeża i patrolowców z funkcją zwalczania min. Te pierwsze mają być przekazywane już w latach: 2017, 2018, 2019; a drugie w 2020; 2021, 2022.
Czy można osiągnąć większe zdolności za mniejsze lub porównywalne pieniądze? Zastanówmy się jakie są możliwe zagrożenia na teatrze Bałtyckim oraz jakie mogą być środki do ich przeciwdziałaniu w czasie pokoju, konfliktu i wojny. Osiągnięcie jakich zdolności jest dla nas realne w ramach zadeklarowanych możliwości finansowych.
WSPÓŁCZESNY OKRET NAWODNY – MOŻLIWOŚCI
Obrona przeciwlotnicza
Odsłonięte, pozbawione fiordów czy licznych wysp polskie wybrzeże, duże nasycenie lotnictwem oraz niewielkie odległości powodują, że nawet okręty wykorzystujące technologię stealth są stosunkowo łatwe do wykrycia przez rozpoznanie lotnicze. Także postęp w dziedzinie radarów i termowizji, powoduje, że okręty te mogą być wykryte z coraz większej odległości. Stąd podejście szwedzkie, fińskie czy częściowo norweskie sprowadzające się do budowy małych trudno-wykrywalnych, o słabej obronie przeciwlotniczej okrętów nie ma w przypadku Polski zastosowania. Przy czym warto zauważyć, że program budowy 5 szwedzkich korwet typu Visby pochłonął aż 6,7 mld złotych.
Duża liczba okrętów rosyjskich wyposażonych w przeciwokrętowe kierowane pociski rakietowe (pokpr) wspartych przez Su-24 (w przyszłości przewidziane do zastąpienia przez Su-34, Su-35S czy PAK-FA o znacznie większych możliwościach) mogące przenosić dodatkowo pociski antyradarowe powoduje, że zagrożeniem mogącym najszybciej zatopić nasze okręty jest skoordynowany atak lotniczo-morski z wykorzystaniem pocisków kierowanych. Jeżeli okręt lub ich zespół ma przetrwać na Bałtyku, priorytetem musi być silna, warstwowa obrona przeciwlotnicza i przeciwrakietowa. W jej skład muszą wchodzić sensory będące w stanie możliwie wcześnie wykryć zagrożenie, być zdolne do zwalczania wielu celów jednocześnie oraz systemy wymiany informacji wraz z ich automatycznym zobrazowaniem w systemie dowodzenia okrętem. Oznacza to posiadanie radaru wielofunkcyjnego, pozwalającego na wykrycie: samolotów, śmigłowców, przeciwokrętowych kierowanych pocisków rakietowych, okrętów nawodnych (wskazane byłoby też wykrywanie i śledzenie pocisków balistycznych krótkiego zasięgu), zdolnego do naprowadzania rakiet przeciwlotniczych krótkiego i średniego zasięgu. Uzupełnieniem radaru mógłby być dodatkowy radar, pracujący na wyższej częstotliwości ale o mniejszym zasięgu, zoptymalizowany do wykrywania celów znajdujących się tuż nad wodą tak jak pokpr czy peryskop lub maszty OP. Coraz częściej w wyposażeniu marynarek wojennych i lotnictwa pojawiają się manewrujące, naddźwiękowe, przeciwokrętowe kierowane pociski rakietowe, wystrzeliwanych także z pod wody, osiągających prędkości 700-750 m/s. Ze względu na krzywiznę ziemi i lot pocisków przeciwokrętowych na wysokościach 3-10 metrów, ich wykrycie będzie możliwe w odległości około 25 km od okrętu, co przekłada się na około 30 sekund pomiędzy wykryciem pocisku a jego potencjalnym uderzeniem w okręt. Przykładami takich pocisków są: P-800 (3M55), 3M54E, ASM-3, Hsiung Feng III, YJ-12.

Tak krótkie czasy na reakcję, szczególnie w przypadku skoordynowanego ataku kilku-kilkunastu pocisków, będą wymagać zautomatyzowanego systemu wykrywania, śledzenia, piorytetyzacji i zwalczania celów. Najlepiej by radar lub radary przeznaczone do dozoru przestrzeni powietrznej i kierowania ogniem były wykonane w technologii aktywnego elektronicznego sterowania wiązką (AESA). Dzięki odświeżaniu pozycji śledzonego obiektu co 0,1 sekundy lub nawet częściej, zamiast 1-6 sekund jak w rozwiązaniach klasycznych, pozwala to na skrócenie czasu reakcji systemu przeciwlotniczego z około 6-8 sekund do 2-3 sekund. Także sama technologia wykonania radaru AESA, daje dużą swobodę na późniejsze modyfikacje lub wprowadzanie nowych trybów pracy, wraz z pojawianiem się nowych algorytmów matematycznych lub konieczności dostosowania radaru do nowych rodzajów celów. Przykładowo emitując wiązkę sygnału utworzoną przez większą liczbę emiterów, otrzymamy większy zasięg radaru, ale będzie to okupione wolniejszym przeszukiwaniem przestrzeni. Ze względu na swoja konstrukcję, w przypadku uszkodzenia części elementów odbiorczo nadawczych, przy zastosowaniu odpowiedniego algorytmu, radar może pracować nadal, przy wykorzystaniu ich mniejszej liczby. Wówczas czas przeszukiwania przestrzeni wzrośnie proporcjonalnie do ilości wyłączonych z pracy elementów. Kolejnym systemem uzupełniającym powinny być kamery termowizyjne, które pozwolą na wykrywanie i śledzenie celów na odległość 40-60 km, w obecności aktywnych zakłóceń elektronicznych. Należy też wspomnieć o niebagatelnej roli jaką odgrywają systemy rozpoznania elektronicznego, pozwalające na wykrycie i klasyfikację celów takich jak okręty wroga, stacje nadawcze, czy przeciwokrętowe pociski kierowane z aktywnymi głowicami z poza horyzontu radarowego. Najnowsze rozwiązania z dziedziny IT pozwalają na wykorzystanie do tych zadań komercyjnych systemów elektronicznych i prowadzenie analizy w warstwie softwarowej. Przykładowymi systemami są Vigile DPX Thalesa czy UltraEAGLE, UltraFALCON Ultra Electronic TCS. Koszt systemu rozpoznania i walki elektronicznej zależy w dużej mierze od jego konfiguracji. Bezpiecznym do przyjęcia jest suma około kilkudziesięciu (np.: 50) mln zł.
Wybór konkretnych typów radarów, innych niż nawigacyjne, ma podwójnie ważne znaczenie. Pierwsze to ich parametry takie jak zasięg, czas odświeżania, pasmo pracy itp., które przekładają się na jakość zobrazowania sytuacji. Drugi to obsługiwane systemy uzbrojenia przeciwlotniczego.
Z obecnie będących w służbie systemów, największe możliwości ma Amerykański radar AN/SPY-1D, będący częścią systemu AEGIS. Dzięki wieloletniemu rozwojowi, osiągnął dużą niezawodność i zyskuje coraz to bardziej rozbudowane możliwości w obronie antyrakietowej. Każda z jego 4 anten posiada po 4350 elementów nadawczo-odbiorczych. Pozwala na obsługę rakiet ESSM, SM-2, SM-3 i SM-6. Jednak system ma kilka wad. Ze względu na swoja masę, wymaga sporych okrętów. Jego zakres pracy w paśmie S (2-4 GHz, Natowskie pasma E/F), powoduje, że ma duży zasięg i jest odporny na zakłócenia naturalne (tak zwany clutter morski), jednakże długości fali, powoduje, ze uzyskiwany obraz ma stosunkowo małą rozdzielczość, co może powodować problemy przy rozróżnianiu głowic pocisków balistycznych od: pułapek, pozostałości elementów nośnych rakiet czy nawet niespalonego paliwa rakietowego. Dodatkowo system nie posiada możliwości podświetlania celów dla rakiet naprowadzanych półaktywnie, a jedynie funkcje uplinka, przez co na okrętach amerykańskich do tego celu wykorzystywane są 3-4 radary SPG-62, co zmniejsza możliwość jednocześnie zwalczanych celów w stosunku do drugiego ciekawego, europejskiego rozwiązania. Amerykanie zdając sobie sprawę z tej słabości, pracują obecnie nad radarem mającym zastąpić SPG-62, wykonanym w technologii AESA (program Air and Missile Defense Radar). Największą wadą systemu AN/SPY-1D jest jego cena. Najtańsze okręty w niego wyposażone kosztują około 3 mld zł brutto, a cena jednostkowa całego systemu AEGIS BMD 4.0.1 (zdolnego do zwalczania rakiet balistycznych, wynosi ponad 1,38 mld zł. System, jako przekraczający możliwości budżetu naszego państwa, nie będzie dalej brany pod uwagę. Istnieje też tańsza wersja radaru, oznaczona SPY-1F, zastosowana na norweskich fregatach typu Fridtjof Nansen, jednak każda antena jest wyposażona w tylko 1856 elementów odbiorczo-nadawczych, co przekłada się na wolniejsze odświeżanie obrazu przestrzeni powietrznej. Nie istnieje też wersja SPY-1F z możliwością zwalczania pocisków balistycznych. Oczywiście producent deklaruje, że jeśli będzie taka potrzeba, to jest w stanie dodać taką funkcję na koszt klienta.
Drugim systemem o dużych możliwościach, bardziej przystępnym cenowo, jest rozwiązanie Thalesa, używane na fregatach holenderskich De Zeven Provinciën, niemieckich F124 i w zmodernizowanej wersji, wykorzystującej elementy komercyjne (COTS), na duńskich Iver Huitfeldt. Warto wspomnieć, że dzisiaj elektronika w wykonaniu przemysłowym, pozwala na pracę w warunkach zapylenia, wstrząsów, w zakresie temperatur od -40 do +75 stopni Celsjusza. System wykorzystuje radary SMART-L i APAR. Pierwszy z nich jest przeznaczony do przeszukiwania przestrzeni powietrznej. Wykonano go w technologii elektronicznego sterowania wiązką w pionie, oraz mechanicznego w poziomie. Radar pracuje w natowskim paśmie D (1-2 GHz). Przeszukuje przestrzeń w elewacji, w zakresie do 70 stopni. W wersji podstawowej posiada zasięg wykrycia dużego samolotu z około 400km, a wykonanego w technologii obniżonej wykrywalności, pocisku rakietowego z około 65 km. Czas odświeżania obrazu przestrzeni powietrznej wynosi 5 sekund. Na początku XX wieku radary na holenderskich fregatach zostały zmodernizowane (zmiany w oprogramowaniu wprowadzające nowy tryb pracy wraz dodatkową jednostka obliczeniową) do standardu Extended Long Range (ELR), którego celem było umożliwienie wykrywania, śledzenia i wypracowania danych do strzelania do pocisków balistycznych krótkiego zasięgu w odległości do 600 km. Przy okazji wzrósł do 480 km maksymalny zasięg wykrywania celów powietrznych. Zmodernizowany radar został przetestowany pod koniec 2006 roku. W czasie testów, śledzonymi obiektami balistycznymi były: Aegis Readiness Assessment Vehicle type B (śledzony w odległości 200 km oraz wraz z separacją głowicy na wysokości 150 km), oraz stosunkowo prymitywny Aries (w odległości 400 km). Oba cele zostały wykryte i śledzone od pojawiania się z horyzoncie radarowym. Z pokładu fregaty, dane o celu były przesyłane dalej, przy użyciu Link-16. Radar był testowany także w śledzeniu obiektów kosmicznych na niskich orbitach (np.: Stacji Mir). Obecnie prowadzony jest kolejny program modernizacji tego radaru. Dzięki nowemu oprogramowaniu, zasięg wykrywania pocisków balistycznych, ma wzrosnąć do ponad 1000 km a ówczesny minister obrony Holandii wspominał nawet o zasięgu 2000 km . Koszt modernizacji 4 fregat holenderskich fregat, mającej się zakończyć w 2017 roku, ma wynieść łącznie między 100 a 250 mln Euro .
Uzupełnieniem radaru SMARL-L, jest radar wielofunkcyjny APAR, który poza wykrywaniem i śledzeniem celów jest w stanie je podświetlać dla pocisków kierowanych półaktywnie. Radar składa się z 4 anten, każda jest wykonana (w zależności od źródła) z od 3424 do 4024 elementów nadawczo-odbiorczych i pokrywa zakres 120 stopni w poziomie i 85 stopni w pionie. Pracuje w natowskim paśmie I/J (8-12 GHz). Każda z anten posiada oddzielny system generowania wiązki, analizy sygnału, zasilania i chłodzenia. Zasięg maksymalny w trybie przeszukiwana przestrzeni powietrznej wynosi 150km, a czas odświeżania obrazu wynosi 1 sekundę. Łącznie radar pozwala na naprowadzanie 32 pocisków, z tego 16 w fazie końcowej, wymagającej podświetlenia celu, trwającej około 3-4 sekundy. Prawdopodobnie, w tej fazie, każda z anten jest w stanie podświetlać 4 cele jednocześnie. Radar sprawdza się świetnie w wykrywaniu małych, celów nawodnych, co udowodnił w czasie operacji antypirackich na wodach Zatoki Adeńskiej i Basenu Somalijskiego. Zaletą tego systemu jest współpraca 2 radarów na zupełnie różnych pasmach i sposobach emisji wiązek, przez co jest on trudniejszy do zakłócenia.
Poza rozpoznaniem, system przeciwlotniczy musi być wyposażony w odpowiednie efektory. Dzisiejsze systemy napadu powietrznego zdolne do atakowania okrętów, rozwijają się w dwóch kierunkach. Jednym są coraz bardziej zaawansowane o coraz większym zasięgu kierowane pociski przeciwokrętowe o zasięgu 200-300 km, które są drogie i ciężkie ale posiadają dużą moc niszcząca. Drugim są mniejsze, proste, tanie pociski rakietowe o mniejszym zasięgu do 30 km (np.: JAGM, Brimstone II) lub bomby szybujące o zasięgu dochodzącym do 100 km (Spice 100, JSOW-C, Spear, Small Diameter Bomb II), których pojedyncza maszyna może przenosić nawet kilkanaście. Te pierwsze opłaca się zwalczać bezpośrednio, te drugie pośrednio niszcząc ich nośniki. Z tego względu okręt powinien posiadać minimum 3, a optymalnie 4 warstwy obrony. W tym drugim wariancie pierwszą linię obrony powinny stanowić rakiety dalekiego zasięgu 120-240 km, których zadaniem jest zwalczanie samolotów, śmigłowców oraz pocisków balistycznych. Drugą linię obrony powinny stanowić pociski rakietowe średniego zasięgu 35-70 km zoptymalizowane do niszczenia pokpr oraz dodatkowo lotnictwa, które weszłoby w zasięg tych pocisków. Trzecią linię obrony powinny stanowić aktywne i pasywne środki mylące składające się z: wbudowanego w radar systemu walki elektronicznej (WE) mającego zakłócać głowice naprowadzania wrogich pocisków rakietowych oraz systemu pułapek tworzącego cele pozorne zarówno w paśmie radarowym jak i podczerwieni. Należy pamiętać, że algorytmy głowic celowniczych pocisków staja się coraz lepsze. Przy częstotliwości pracy ich radarów w pasmach natowskich I/J, oraz głowic termowizyjnych o coraz większych rozdzielczościach, pociski potrafią klasyfikować konkretne cele i ignorować zakłócenia. Należy założyć że skuteczność celów pozornych będzie coraz mniejsza. Czwarta linia (tzw. ostatniej szansy) powinna składać się ze środków zwalczających pokpr w bezpośredniej bliskości okrętu - zespołu okrętów 1-8km.

Oba wcześniej wymienione systemy obrony przeciwlotniczej używają pocisków rakietowych produkowanych przez Raytheona.
ESSM o zasięgu powyżej 50km, prędkość maksymalna powyżej 1180 m/s, naprowadzaniu półaktywnym, przeznaczonym do zwalczania naddźwiękowych, manewrujących pocisków przeciwrakietowych, a także samolotów, śmigłowców oraz celów nawodnych. Dzięki swoim rozmiarom i adapterowi, w jednej celi pionowej wyrzutni MK-41 mieszczą się aż 4 pociski tego typu. Pocisk jest produkowany w 4 rożnych wersjach, przystosowanych do pracy z systemami radarowymi pracującymi w paśmie natowskim E/F lub I/J i wyrzutniami pionowego startu jak (MK-41, MK-54, MK-56) lub starszymi MK-29. Obecnie prowadzone są prace nad wersją 2, mającą łączyć półaktywny system naprowadzania z głowicą aktywna, pochodną głowicy pocisku AIM-120 AMRAAM oraz o zwiększonym zasięgu do ponad 70 km.
SM-6 jest następcą rakiet rodziny SM-2. Jej zasięg maksymalnym to ponad 240 km (niektóre źródła podają ponad 370 km ) i prędkość maksymalnej powyżej 1030 m/s, przeznaczona przede wszystkim do zwalczania lotnictwa wroga oraz pocisków balistycznych w fazie terminalnej (na pułapach do 33 km, w promieniu do 50 km), ale także pocisków przeciwokrętowych oraz celów nawodnych. Pocisk w fazie początkowej może być kierowany poprzez dwukierunkowego up-linka, a w fazie końcowej w sposób półaktywny lub aktywny. Została ona wyposażona w głowicę wywodzącą się z pocisku AIM-120 AMRAAM, zmodernizowaną i powiększoną do średnicy 13,5”. Dzięki tak dużej głowicy, pocisk powinien być w stanie przechwycić cel wielkości myśliwca z odległości 30-50 km. Pociski 2 i 3 serii produkcyjnej (phase 2 i 3) mają możliwość samonaprowadzania się na podstawie danych zewnętrznych, poza horyzontem radarowym nosiciela. Otwiera to nowe możliwości szerokiej współpracy ze śmigłowcami ZOP/ZON oraz samolotami wczesnego ostrzegania, które przekazując dane o celach na okręt, mogą znacząco rozszerzyć strefę jego strefę obrony przeciwko nisko lecącym celom. Do tej pory z przeprowadzonych kilkunastu prób, 5 było nieudanych. Przyczyną były problemy z wytrzymałością temperaturową anten up-linka. Kolejne próby zakończyły się skutecznymi przechwyceniami celów, w tym jedno z nich w odległości rekordowej dla całej rodziny pocisków SM! Przechwycenia odbywały się także w obecności aktywnych zakłóceń emitowanych przez cele oraz były dokonywane na nisko lecących nad lądem celach. ,
SM-3 block IB jest pociskiem przeznaczony do zwalczania rakiet balistycznych, na wysokościach od 70 do 500 km w odległości do 800 do 1200 km od nosiciela. Jego prędkość maksymalna to ok. 3500 -3700 m/s. W stosunku do wersji IA posiada on nową, lżejszą, o zwiększonej manewrowości głowicę kinetyczną z nowym dwuzakresowym detektorem podczerwieni o większych możliwościach. Mimo wdrożenia do seryjnej produkcji, jego oprogramowanie ma być udoskonalane co najmniej do 2014 roku. Jest zdolny zwalczać, poprzez bezpośrednie trafienie, pociski balistyczne o zasięgu do 5500 km. W początkowej fazie naprowadzany jest za pomocą radarowego up-linka, w fazie końcowej przy pomocy czujnika termowizyjnego. Wadą pocisku jest stosunkowo duży minimalny pułap zwalczania pocisków balistycznych. Dla pocisku Iskander, można się spotkać z szacunkami apogeów w zakresie 50-70 km. Oznaczałoby to, że według jawnych danych, szanse na przechwycenie tego typu zagrożenia przy pomocy SM-3 są niewielkie. Jednak należy pamiętać, że są to dane jawne – oficjalne, mogące znacząco odbiegać od danych faktycznych. Poszczególne elementy tego pocisku jak system schładzania soczewki detektora były testowane też na niższych pułapach czy jak głowica kinetyczna w trakcie opadania . Ujawnione testy tych pocisków dotyczą przechwyceń na pułapach powyżej 70km, ale cześć testów jest utajniona. Dopiera analiza faktycznych danych tego pocisku, pozwoliłaby na stwierdzenie czy byłby przydatny do obrony terytorium Polski przed atakiem rakietowym.
Dodatkową funkcją SM-3 może być zwalczanie satelitów rozpoznawczych. W 2008 roku, Amerykanie przy pomocy SM-3 block IB zestrzelili własnego satelitę szpiegowskiego, lecącego z prędkością 7600 m/s na wysokości 240 km , . Prędkość pocisku w chwili uderzenia wynosiła około 1600 m/s. Przykładowo jeden z nowszych rosyjskich satelitów szpiegowskich typu Kobalt-M (Kosmos 2480 – wystrzelony w maju 2012 roku) ma orbitę przebiegającą nad Polską z perygeum na wysokości 188km i apogeum 255km. Dla większości satelitów rozpoznania obrazowego wysokiej rozdzielczości apogeum nie przekracza 370km. Dla satelity niższej rozdzielczości apogeum nie przekracza 650km. Oczywiście tego typu zadania, ze względnu na bardzo dużą prędkość satelitów, wymagałyby bardzo dokładnego pozycjonowania okrętu względem celu, co mogłoby być trudne do wykonania na Bałtyku w okresie pełnoskalowego konfliktu.
Od 2009 roku Raytheon oferuje w swoich pociskach możliwość wykorzystania uniwersalnego up-linka obsługiwanego przez radary pracujące w pasmach E/F i I/J. W marcu 2013 we współpracy z Thalesem, zakończono pomyślnie testy nowego up-linka z wykorzystaniem radaru APAR i SMART-L. , W nowy system mogą być wyposażone pociski SM-3 i SM-6. Ułatwi to integrację pocisków z większą ilością nosicieli oraz ewentualne zakupy lub dostawy dla sojuszników w krytycznych sytuacjach.

Alternatywą dla obu powyższych systemów, może być ostatnio ujawniony projekt Thales SeaFire 500 (SF500), czyli radaru przeznaczonego dla francuskiej wersji przeciwlotniczej fregaty FREMM-ER (FREDA). Radar ma być europejskim odpowiednikiem amerykańskiego SPY-1D i ma pozwolić na zwalczanie pocisków balistycznych. Przewidywany koszty projektowo-rozwojowe maja wynieść około 100 mln Euro, a budowa każdej z fregat ma pochłonąć kolejne 700 mln Euro . Po mimo zmniejszenia zakupów wersji o dominującym profilu zwalczania okrętów podwodnych z 15 do 6, nadal jest podtrzymywany plan zbudowania 2 okrętów w wersji przeciwlotniczej i przeciwbalistycznej, które miałby wejść do służby do 2022 roku. Francuskie okręty będą mogły być wyposażone w rakiety przeciwlotnicze rodziny Aster i Mica.
Aster 15 jest pociskiem o prędkości 1000 m/s, maksymalnym zasięgu ponad 30 km i pułapie do 13 km. Służy do zwalczania przede wszystkim przeciwokrętowych pocisków rakietowych (może zostać również wykorzystany do niszczenia samolotów i śmigłowców). Chechami charakterystycznymi dla rodziny pocisków Aster jest dwustopniowa budowa, naprowadzanie końcowej fazie z wykorzystaniem aktywnej głowicy radiolokacyjnej oraz systemu sterowania pif-paf, zwiększającego jego manewrowość. System sterowania pierwszego stopnia wykorzystuje do sterowania wektorowanie ciągu a drugi stopień powierzchnie aerodynamiczne wspomagane przez znajdujące się w środkowej części pocisku dysze, które poprzez krótkie impuls silników rakietowych, ustawionych poprzecznie do osi wzdłużnej pocisku, powodują jego przesunięcie poprzeczne.
Wersja Aster 30 block 1 przeznaczona jest przede wszystkim do zwalczania celów aerodynamicznych, poruszających się z prędkością do 1200 m/s o skutecznej powierzchni odbicia radarowego wynoszącej co najmniej 0,006 m2. Dodatkowo pocisk może zwalczać, starsze pociski balistyczne o zasięgu maksymalnym 600km i w promieniu około 30 km. Jego prędkość maksymalna to 1400 m/s a maksymalny pułap operacyjny wynosi 20km. Maksymalny zasięg skuteczny przeciwko dużym, wolno-manewrującym celom powietrznym wynosi 100-120km, przeciwko myśliwcom 70 km , przeciwko pociskom manewrującym 25km. Sama głowica pocisku jest w stanie śledzić cele małogabarytowe z odległości 10 km a duże samoloty odrzutowe z 20km .
Nowsza odmiana Aster 30 block 1 NT jest rozwojową wersją block 1, zdolną do zwalczania pocisków balistycznych o zasięgu do 1000km. Zdolności do zwalczania innych celów powietrznych została na identycznym poziomie co w wersji wcześniejszej. Pocisk ma wejść do produkcji w latach 2016 i posiadać zmodyfikowaną głowicę radiolokacyjną pracującą w paśmie natowskim K25.
Zupełnie nowym pociskiem o zwiększonej średnicy ma być 3 stopniowy Aster 30 block 2. Ma on zwalczać manewrujące pociski balistyczne o zasięgu do 3000 km, w promieniu do około 150 km od okrętu. Pierwszy stopień w czasie poniżej 5 s ma nadać mu prędkości około 2050 m/s. Drugi stopień podtrzymujący ma przyspieszyć go do 2400 m/s. Ostatni stopień ma posiadać głowicę wyposażoną w sensor termowizyjny, mającą zwalczać cele energią kinetyczną, poprzez bezpośrednie trafienie. Pułap zwalczania celów ma zawierać się w przedziale od 20 do 60-70 km20, . Francuzi deklarują, że jest on projektowany pod kątem zwalczania między innymi pocisków takich jak Iskander czy Irańskich Feteh 110, a więc o bardzo niskich trajektoriach lotu i możliwości manewrowania w niższych warstwach atmosfery. Ma mieć możliwość używania wyrzutni pionowego startu SYLVER A70 i Mk41 Strike. Przewidziane wprowadzenie do produkcji ma nastąpić do 2020 roku. Budżet programu przewiduje przeznaczenie 1700 mln Euro na rozwój technologii, opracowanie i produkcję nieokreślonej ilości pocisków20. Należy zwrócić uwagę, że rakiety balistyczne o zasięgu 3000 km mają prędkość maksymalną wynoszącą około 4500 m/s , a Iskander M „tylko” około 2500 m/s. Biorąc pod uwagę Osiągi pocisku Aster 30 block 2 należy przypuszczać, że będzie on w stanie zwalczać Iskandery na pułapie dochodzącym do 120-150 km i w odległości 200-300 km.
Uzupełnieniem pocisków z rodziny ASTER, mogą być pociski VL Mica, których zaletą jest występowanie w wersjach: naprowadzanej aktywnie radarowo lub pasywnie termicznie, co powoduje, że system jest trudniejszy do zakłócenia. Jednak wadą tego pocisku jest mały zasięg skuteczny wynoszący około 20 km, oraz pułap 10 km, przez co pocisk ten jest dedykowany, w zastosowaniach morskich, do zwalczania pocisków przeciwokrętowych. Drugą poważną wadą jest brak możliwości zmieszczenia w jednej celi wyrzutni kilku pocisków, jak w przypadku ESSM (4) i stosunkowo wysoka cena na poziomie 1,2-1,5 mln Euro.
W przyszłości alternatywą, może być pocisk CAMM (Common Anti-air Modular Missile), który jest planowany do wprowadzenia w 2016 roku na brytyjskich fregatach typu 23, nowych obecnie opracowywanych typu 26 oraz modernizowanych Nowozelandzkich typu ANZAC. Ma mieć on zasięg wynoszący ponad 25km i prędkość maksymalna 1020 m/s. Jego zaletą ma być możliwość korzystania zarówno z wyrzutni pionowego startu typu SYLVER i MK41, z możliwością pomieszczenia 4 pocisków w jednej celi w każdym z tych systemów.
Najciekawszym, opracowywanym wspólnie przez Raytheona i Rafaela pociskiem przeciwlotniczym, który w najbliższym czasie ma wejść do produkcji, jest Stunner. Przeznaczony jest do zwalczania: pocisków balistycznych o zasięgu 40-300 km przez bezpośrednie trafienie w cel oraz w późniejszych wersjach: przeciwokrętowych kierowanych pocisków rakietowych, pocisków manewrujących, samolotów i śmigłowców. Jego unikalną cechą jest wykorzystanie dwóch typów naprowadzania w fazie końcowej. Głowica jest wyposażona w czujnik termowizyjny i aktywny radarowy. Dzięki temu rozwiązaniu jest on bardzo trudny do zakłócenia, co powinno owocować na tyle dużą skutecznością zwalczania celów by móc zrezygnować z taktyki strzelania dwoma pociskami do jednego celu. W czasie Paryskiego Air Show 2013 ujawniono, że zasięg maksymalny nowego pocisku ma przekraczać 160 km. Prędkość maksymalna ma wynosić około 1770 m/s a pułap maksymalny do 40 km. Tak rewelacyjne, jak na rozmiary pocisku, parametry są osiągane dzięki użyciu 3 fazowego systemu napędowego. W początkowej fazie pierwszy, odrzucany stopień (i być może w początkowej fazie drugi stopień) wynosi go na dużą wysokość. W kolejnej fazie drugi stopień pocisku dolatuje w rejon przechwycenia, używając ciągu o niższej mocy. W trzeciej fazie po namierzeniu celu przez pocisk, drugi stopień zwiększa ciąg, by przyspieszyć przed uderzeniem w cel. Do tej pory w obu, udanych próbach pocisk dokonał przechwycenia celu balistycznego. Podawany przez producenta przewidywany koszt pocisku z produkcji seryjnej ma wynosić około 0,65 mln USD za sztukę6, (20% ceny pocisku Patriot PAC-3 kosztującego około 3,2 mln USD) a więc być zbliżony do ceny pocisku ESSM! W przyszłości pocisk ma występować także w wersji o krótszym zasięgu, pozbawionej pierwszego stopnia napędowego oraz w wersji przeznaczonej dla samolotów myśliwskich. Prawdopodobny zasięg wersji jednostopniowej, odpalanej z powierzchni będzie wynosił 30 -50km a wersji lotniczej ma dorównywać pociskowi Meteor, a wiec wynosić około 160 km. Być może wybór tego pocisku dla Marynarki Wojennej, lądowych zestawów przeciwlotniczych oraz samolotów wielozadaniowych pozwoliły na ograniczenie kosztów eksploatacji a także dużą, uzasadnioną ilością zakupionych pocisków polonizację ich produkcji.
Jak wynika z powyższego zestawienia, nie istnieje dziś system idealny, zdolny do zwalczania lotnictwa uderzeniowego w odległościach umożliwiających swobodne działanie własnych śmigłowców ZOP oraz samolotów rozpoznawczych, a jednocześnie pozwalający zwalczać nowoczesne pociski balistyczne takie jak Iskander, w odpowiednio dużej odległości od okrętu (a tym samym pozwolić na obronę dużego obszaru Polski). Stąd dla uzyskania pełni możliwości, koniecznym wydaje się wyposażenie okrętu w 2-3 typy pocisków do zwalczania celów powietrznych.
Zwalczanie okrętów podwodnych
Kolejnym zagrożeniem dla statków i okrętów atakując bezpośrednio torpedami lub rakietami i pośrednio - stawiając miny, są okręty podwodne. Bałtyk sprzyja się ich skrytemu poruszaniu. Spore różnice temperatur i zasolenia warstw wody, powodują, że fale dźwiękowe mogą być przez nie mocno zniekształcane lub odbijane. Taka warstwa nazywana jest termokliną. Należy jednak pamiętać, że ta sama zasada działa w drugą stronę i okręt podwodny pod taką warstwą nie będzie znał sytuacji na powierzchni.

Okręt podwodny korzysta głównie z sonarów pasywnych pozwalających na w miarę dokładne określenie kierunku pochodzącego dźwięku, ale nie odległości. By wypracować dane do strzału torpedowego, musi on samodzielnie określić odległość do celu poprzez jego długą obserwację i zmiany kursów. Problem ten można zminimalizować stosując syntezę analizy sygnałów odbieranych przez sonary burtowe i holowane. Użycie sonaru aktywnego, który pozwala na jednoczesne określenie kierunku i odległości od celu, odpalenie rakiety lub torpedy powoduje natychmiastowe zdemaskowanie okrętu podwodnego.
Zespół okrętów nawodnych i lotnictwa prowadzący działania ZOP dysponuje znacznie szerszym zestawem środków. Są to okrętowe sonary: aktywno-pasywne podkilowe, pozwalające na poszukiwanie OP znajdującego się nad termokliną oraz holowane stacje pasywne lub aktywno-pasywne, które tak jak śmigłowcowe zanurzane sonary opuszczane, pozwalają dodatkowo na poszukiwanie okrętów podwodnych pod warstwą trudnoprzenikalną dla fal dźwiękowych. Na wyposażeniu okrętów i śmigłowców znajdują się boje hydroakustyczne, aktywne i pasywne, niektóre o nastawialnych głębokościach zanurzenia, pozwalające na stosunkowo krótki czas 1-8 godzin, uzyskać obraz akustyczny dużego obszaru. Dodatkowo śmigłowce i samoloty dysponują detektorami anomalii magnetycznych, pozwalającymi na wykrycie lub bardzo precyzyjne potwierdzenie pozycji OP w zasięgu około 100-200 metrów od przelatującego nad nim samolotu (teoretycznie jest to 400-450m). Największą zaletą okrętowego zespołu zwalczania okrętów podwodnych jest stała komunikacja miedzy uczestnikami akcji, pozwalająca na zespołowe działania i kompilację obrazu sytuacji ze wszystkich czujników. Zespół ZOP dzięki posiadaniu informacji z kilku źródeł, jest w stanie uzyskać znacznie precyzyjniejszą lokalizację celu. Dwa okręty nawodne używające tylko sonarów pasywnych, z wykorzystaniem zasady triangulacji są w stanie określić odległość do celu i wysłać ze swojego pokładu śmigłowiec, który zaatakuje w ciągu kilku minut od wykrycia okręt podwodny. Mnogość systemów w dyspozycji zespołu okrętów zwalczających okręty podwodne, powoduje, że ustalenie przez okręt podwodny martwych pól pokrycia sonarowego staje się niemożliwe. Obrazu możliwości okrętów ZOP dopełniają systemy takie jak Prairie-Masker stosowan np.: na fregatach typu Oliver Hazzard Perry (tj. ORP „Gen.K.Pułaski” i „Gen.T.Kościuszko”) czy francuskim typie La Fayette, pozwalające na ukrycie poruszającego się okrętu w bąbelkach powietrza, oraz holowane pułapki przeciwtorpedowe, jak np.: AN/SLQ-25 NIXIE (również na wyposażeniu polskich fregat). Zaletą holowanych systemów przeciwtorpedowych w odróżnieniu od wystrzeliwanych, nieruchomych pułapek jest fakt, że poprzez ciągły ruch niemożliwym jest ich odróżnienie od charakterystyki okrętu na podstawie analizy dopplerowskiej pasywnie odbieranego dźwięku. Najnowsze wersje mają również możliwość przeciwdziałania torpedom z sonarem aktywnym, generując fałszywy cel bliżej torpedy, niż rzeczywisty. Dodatkowo holowane pułapki, mogą symulować zespół okrętów idący w szyku torowym.


Dieslowskie okręty podwodne posiadają możliwość wyłączenia na kilka godzin wszystkich urządzeń generujących szumy. Ograniczeniem czasowym jest zapas powietrza niezbędny załodze do oddychania. Pozostający w bezruchu okręt podwodny jest trudny do wykrycia przez sonar pasywny. Zasięgi wykrycia powoli poruszających się nowoczesnych okrętów dieslowskich w sposób pasywny rzadko przekraczają 10 km. By skutecznie zwalczać okręty podwodne, okręt obrony wybrzeża powinien być wyposażony w pasywno-aktywny sonar holowany o regulowanej głębokości zanurzenia, pracujący na niskich / bardzo niskich częstotliwościach. Fale o dużej długości są słabiej tłumione przez wodę i powłoki anechoiczne pokrywające okręty podwodne. Oba te czynniki pozwalają na wykrycie przeciwnika ze znacznie większej odległości niż w przypadku sonarów pracujących na średnich częstotliwościach.
Sukcesy sprzedaży wskazują, że teoretycznie największe możliwości, spośród sonarów aktywno-pasywnych ma CAPTAS-4 produkowany przez koncern Thales. System składa się z dwóch niezależnych, zanurzanych elementów. Pierwszym jest zestaw 4 przetworników aktywnych ustawionych pionowo w niewielkiej odległości od siebie w zamkniętej obudowie. W przeciwieństwie do starszych aktywnych sonarów holowanych, wewnątrz wyeliminowano wodę, w której znajdowały się przetworniki. Dzięki temu sonar jest kilkukrotnie lżejszy od starszych systemów. Cześć aktywna pozwalając emitować fale akustyczne w zakresie niskich częstotliwości 900 – 2100 Hz, o czasach trwania od 1 do 16 sekund. Emitowany dźwięk może mieć postać fali ciągłej lub o modulowanej częstotliwości oraz będącej połączeniem obu metod. Dzięki tak złożonej modulacji i ustawieniu pionowemu 4 przetworników, możliwe jest odseparowanie pogłosu (sygnałów odbitych od dna, termoklin) czy odróżnienie fauny morskiej od okrętu podwodnego. Drugim elementem jest pasywna antena sonaru holowanego o długości 2 km, pracująca w zakresie 100 – 4200 Hz, odbierająca dźwięki emitowane przez jednostki pływające i odbite od obiektów sygnały wyemitowane przez cześć aktywną. Dla uzyskania możliwości rozróżniania kierunków i głębokości pochodzenia sygnałów, odbiorniki wzdłuż sonaru są ustawiane względem siebie na planie trójkąta. CAPTAS-4 został zainstalowany na fregatach FREMM oraz modernizowanych brytyjskich fregatach typu 23. Jego cześć aktywna została wybrana przez US Navy dla okrętów typu Independance LCS-2 (cześć pasywną stanowi używany na niszczycielach Arleigh Burke trzeciej serii produkcyjnej sonar MFTA AN/SQR-20). Wypowiedzi dowódców tych ostatnich oceniają nowe sonary w samych superlatywach, podkreślając nawet kilkukrotny wzrost zasięgu wykrycia okrętów podwodnych. Nieoficjalnie można się spotkać z informacjami mówiącymi o zasięgach wykrycia dochodzących do 14-15 Mm (w trybie aktywnym). W trybie pasywnym, dzięki wykorzystaniu efektu dwukrotnego odbicia fal dźwiękowych od powierzchni wody, sonar jest w stanie wykryć obiekty w odległości do 66 Mm (122 km). Uzyskanie tej odległości wykrycia jest możliwe tylko w przypadku wód o głębokości minimum 400-600 m, na których występuję, umożliwiający unoszenie fal dźwiękowych, efekt konwergencji.

Podobnym rozwiązaniem, zajmującym mniej miejsca na okręcie, jest CAPTAS-2. Posiada on 2 zamiast 4 przetworników aktywnych, a sonar pasywny o długości 500 metrów jest połączony z częścią aktywną. Cześć pasywna zawiera 128 potrójnych przetworników ustawionych względem siebie na planie trójkąta. Ta wersja została wybrana przez Norwegów dla fregat typu Nansen, Saudyjczyków dla fregat F4000 (będących rozwinięciem typu La Fayete), Zjednoczone Emiraty Arabskie dla korwet ZOP typu Abu Dabi i ostatnio przez Malezję dla fregat typu Gowind . Obie wersje: 2 i 4, mogą operować na głębokościach do 250 metrów, do stanu morza 6 i być holowane z prędkością do 30 w. Na możliwości tego sonaru, mogą wskazywać zdolności jego poprzednika CAPTAS-20, który miał hol długości 100 metrów i sonar pasywny o długości 120 metrów z tylko 32 potrójnymi przetwornikami. W 1999 roku w czasie testów u wybrzeża hiszpańskiego sonar był w stanie wykryć okręt podwodny nawet z odległości 67 km, a regularnie wykrywał i śledził okręty podwodne z odległości ponad 51 km. Testy odbywały się w „średnich i trudnych warunkach” hydroakustycznych36.
Podobnym systemem łączącym cześć aktywną z pasywną, ale o zupełnie innych rozwiązaniach konstrukcyjnych jest LFATS VDS-100 oferowany przez L-3. Pracuje on na częstotliwości 1380 Hz i oferuje podobne tryby emisji sygnału jak konkurenci z Thalesa. Część aktywna jest znacznie bardziej rozbudowana i zmechanizowana. Składa się z 16 emiterów, które są rozkładane automatycznie, dopiero po jego zwodowaniu, przy prędkościach poniżej 23 w. Z jednej strony większy rozstaw przetworników daje większe możliwości separacji pogłosu, z drugiej strony może zwiększać podatność na uszkodzenia i wymagać większej liczby czynności serwisowych. Cześć pasywna składa się z odbiorników, umieszczonych w osobnych kablolinach o długości tylko 30,5 m, których może być do 4, co także teoretycznie pozwala na uzyskiwanie większej dokładności kierunkowej odbieranego sygnału i lepszą eliminacje pogłosu, ale w przeciwieństwie do rozwiązania Thalesowskiego, nie da się zapewnić w takim rozwiązaniu stałej odległości między sąsiednimi odbiornikami, co też może zaburzać dokładność odczytu otrzymanego sygnału. Z drugiej strony, tak krótkie kabloliny, pozwalają na bardzo szybkie ich prostowanie i rozpoczęcie pracy, po zwrocie okrętu. Sonary mogą pracować na głębokościach od 10 do 300 m i być holowane z prędkościami do 30 w. Maksymalny zasięg wykrycia przekracza 30 Mm (55 km). Bardzo dużą zaletą rozwiązania L-3 jest jego kompaktowa budowa. Cały system w składzie: mechanizmu wodowania, bębna z kabloliną, sonarów, został umieszczony na małej palecie, pozwalającej na szybki demontaż systemu. Pozwoliłoby to na usunięcie systemu z okrętu, gdy ten pełniłby funkcje niewymagające jego użycia (np.: niesienia pomocy humanitarnej, okrętu szpitala, zwalczania piratów itp.)

Kolejnym producentem aktywno-pasywnego sonaru holowanego nazwanego ACTAS jest Atlas Elektronik. Oficjalne informacje o jego możliwościach są bardzo skromne. W czasie rozwoju sam system występował co najmniej pod 3 nazwami (LFTAS i ATAS) i do dzisiaj jest on rozwijany. Cześć aktywna, podobnie jak w CAPTAS-2, składa się z dwóch cylindrycznych przetworników w opływce holowanej na kablolinie o długości 400 metrów oraz wypuszczanego z niej sonaru pasywnego. Cześć pasywna składa się 250 metrowej kabloliny, do której przytwierdzone są liniowe mozaiki hydrofonów w kolejności: 20 metrowych o średnicy 70 mm, dwóch równoległych (pozwalających na określenie kierunku wykrytego dzwięku) o długości 40 metrów i średnicy 120 mm oraz na końcu ponownie o długości 20 metrów i średnicy 70mm. System może pracować na głębokościach od 10 do 350 metrów. W trybie pasywnym jest stanie pracować w zakresie od 10 do 30000 Hz a w trybie aktywnym przy około 2000 Hz . Producent podaje, że w trybie aktywnym jest on w stanie wykryć okręt podwodny z odległości ponad 50 km. Było on testowany na Bałtyku i Morzu Północnym co może owocować najlepszym jego dostosowaniem do działania w obszarze zainteresowania naszej MW spośród oferowanych rozwiązań.

Drugim podstawowym okrętowym urządzeniem do wykrywania okrętów podwodnych jest sonar podkilowy. Może on działać w sposób ciągły, na każdych, nawet bardzo płytkich wodach a także być przydatny, w trybie aktywnym, do omijaniu przeszkód podwodnych, min kotwicznych oraz torped. W celu zwiększenia zasięgu wykrycia, cześć urządzeń jest w stanie wykorzystywać efekty odbicia fal dźwiękowych od dna lub konwergencji. Zazwyczaj dla fregat dobierane są urządzenia pracujące w zakresie częstotliwości 4000 – 9000 Hz, będące kompromisem między uzyskiwanymi: rozdzielczością i zasięgami wykrycia. Na europejskim rynku największe sukcesy odnoszą Thales i Atlas Elektronik. Sonary wyprodukowane przez tą pierwszą firmę lub na udzielonej przez nią licencji, możemy spotkać na francusko-włoskich fregatach programu Horizzon, FREMM. Obecnie sztandarowym produktem jest UMS 4110, pracującym w trybie aktywnym na częstotliwościach od 4600 do 6100 Hz i trybie pasywnym 4200 do 6100 Hz. Sonary tego drugiego producenta takie jak rodziny DSQS-24 w różnych wersjach znalazły się miedzy innymi holenderskich fregatach typu De Zeven Provincien czy niemieckich typu F124, a sonary ASO-94-01 na duńskich typach Absalon i Iver Huitfeltd. Ten drugi sonar pracuje w trybie aktywnym w zakresie od 6 do 9 kHz ze skokiem co 1 kHz, w trybie pasywnym zakres wynosi od 2 do 11 kHz. Sonar może pracować jednocześnie w obu trybach. Można spotkać się z informacjami o zasięgach wykrycia, dochodzących do 24 km w trybie aktywnym i 20 km w trybie pasywnym.

Sonary podkilowe podobnie, jak aktywne holowane, pozwalają na różne formowanie sygnałów sondujących, zarówno w czasie, jak i poprzez modulacje częstotliwościową, amplitudową i amplitudowo-czestotliwościową. W trybie pasywnym pozwalają na analizę widma opartą o algorytmy DEMON (Detection Envelope Modulation On Noise) czyli wąskopasmową analizę pozwalającą na klasyfikację celu np.: na podstawie dźwięków pochodzących głównie od śrub napędowych, czy LOFAR (Low Frequency Analysis and Recording) czyli analizę szerokopasmową, pozwalającą na detekcję i klasyfikacje celów na podstawie dźwięków silników i przekładni itp . Analizy te w połączeniu z algorytmami opartymi o sieci neuronowe pozwalają na jednoznaczne określenie nie tylko typu okrętu, ale nawet konkretnej jednostki.
Dla okrętów działających w rejonach występowania złożonego dna morskiego, takiego jak np.: w okolicach szkierów i fiordów, wybierane są sonary pracujące na wyższych częstotliwościach tj. 10-20 kHz. Wyższa częstotliwość pracy aktywnej pozwala na uzyskanie większej rozdzielczości, a co za tym idzie łatwiejsze wykrycie okrętu podwodnego na tle np. podwodnych skał. Tego typu sonary mogą być mniejsze i lżejsze, co pozwala na zastosowanie na mniejszych nosicielach. Niestety odbywa się to kosztem nawet kilkukrotnego spadku zasięgu wykrycia.
Czasami, jak pokazuje przykład zmodernizowanych ostatnio australijskich fregatach typu ANZAC sonary podkilowe zoptymalizowane do zwalczania okrętów podwodnych są uzupełniane sonarami pracującymi na wyższych częstotliwościach tj. 20-70 kHz, służącymi do wykrywania min i przeszkód wodnych. Zasięgi wykrycia min zazwyczaj nie przekraczają 1 km. Sonary te, dzięki dużej rozdzielczości mogą być też pomocne w lokalizowaniu okrętów podwodnych na tle bardzo urozmaiconego dna. Należy pamiętać, że dla częstotliwości 40 kHz zasięg wykrycia takiego okrętu nie przekroczy 3,5 km, a dla 70kHz 1,5 km. Przykładem sonaru tego typu może być, wybrany dla patrolowca Ślązak VANGUARD, produkowany przez niemiecki oddział L3 ELAC Nautik, pracujący w trybie aktywnym na częstotliwościach 30-70 kHz a w pasywnym 8-40 kHz.
Podstawowym uzbrojeniem ZOP okrętu i śmigłowców są lekkie torpedy. Najnowsze modele takich torped jak MU-90 pozwalają na wykorzystanie jako przeciwtorpedy. We wspomnianej wersji posiadają głowicę o działaniu sferycznym (mającą objąć efektem działania jak największą przestrzeń) zamiast głowicy kumulacyjnej (zoptymalizowanej od przebijania grubych kadłubów okrętów podwodnych). Zasięgi takich torped wynoszą w zależności od prędkości 10-25 km a prędkość maksymalna 50 węzłów. Firma Atlas Elektronik opracowuje obecnie specjalną przeciwtorpedę SeaSpider, używającą osobnego systemu wyrzutni.
Wskazanym wyposażeniem jest minimum jeden, ale lepiej, dwa śmigłowce pokładowe wyposażone: w radar obserwacji powierzchni wody i przestrzeni powietrznej, pasywno-aktywny sonar opuszczany oraz posiadające zdolność przenoszenia i użycia torped ZOP. Użycie śmigłowca znacząco skraca czas od wykrycia do zaatakowania OP zwłaszcza w porównaniu do śmigłowców bazowania lądowego, nie znajdującymi się w obszarze prowadzonych działań. Zaletą śmigłowców pokładowych jest dłuższy czas który mogą poświęcić na prowadzenie akcji (odpada czas transferu z lotniska w rejon działań i z powrotem). Jedna sesja nasłuchowa z wykorzystaniem helikopterowego sonaru opuszczanego, trwa zazwyczaj kilka-kilkanaście minut. Biorąc pod uwagę fakt, że warunki hydrologiczne na Bałtyku są specyficzne to długotrwałe utrzymanie kontaktu sonarowego z wykrytym OP może być trudne do zrealizowania. Koniecznym jest więc minimalizacja czasu od wykrycia do ataku i dlatego posiadanie śmigłowca pokładowego przez okręt ZOP jest wręcz niezbędne.
Powyższe czynniki powodują, że OP są bardzo skuteczne w atakach na niczego nie spodziewającego się przeciwnika. Jednakże szanse OP na wyjście zwycięsko z konfrontacji z zespołem okrętów prowadzącym akcję ZOP lub spodziewających się ataku OP, są znacząco mniejsze a ryzyko utraty drogiego OP wraz z całą załogą bardzo duże.