Na wstępie spore zaskoczenia tytułową fotką bazy w Surabai. Coś pięknego. W porcie stoją Houston, Tromp, Java, Exeter, De Ruyter i Perth, mało nie przysiadłem z wrażenia. Faktycznie przyznam dałem się nabrać – na pierwszy rzut oka myślałem, że to oryginalna fotka. Po chwili dopiero przyszła refleksja i przeczytanie podpisu: „diorama” . Tak czy owak wygląda fantastycznie!
(o wiele lepiej niż ta tutaj: http://www.steelnavy.com/1250SurabayaOosten.htm)
Na tym pochwał koniec. Miałem wielki apetyt na napisanie jakieś recenzyjki, ale tu nie ma o czym w sumie, bo tytuł raczej nie odzwierciedla treści. Bitwa na Morzu Jawajskim – toż to klasyk, pierwsza wielka epicka bitwa na Pacyfiku. Prujący fale De Ruyter z obrazu Werki , kulawy Huston i pechowy Exeter, naprzeciw kilerów dwóch Nachi i Haguro. Czego chcieć więcej ? Pierwsze wątpliwości pojawiły się podczas kartowania: fotki samolotów, Langleya, brak mapek. Czytam i czytam i nagle mnie cdn zaskoczył. O bitwie prawie nic. Artykuł ma być dwuczęściowy. Jak wspomniałem bitwa sporawa. Ja nie wiem jak to wszystko da się upchnąć w drugiej części. Rozumiem, że całe tło wydarzeń i inne obszary też na samą bitwę morską miały wpływ, ale w ten sposób obawiam się, że zabraknie miejsca na najważniejsze. Jak dla mnie za dużo jest jednak informacji kompletnie zbędnych w temacie „Bitwa na Morzu Jawajskim”. Artykuł jest prawdopodobnie rozdziałem książki i wtedy informacje te są jak najbardziej na miejscu, jednak w formie artykułu, to trochę mnie to osobiście „drzaźni”.
Żeby jednak nie zostać posądzony o malkontenctwo i zrzędzenie, li tylko na formę kilka uwag merytorycznych.
Czemu krążowniki Danae i Dragon nie nadawały się do walki z Japończykami? a „czterofajkowce” się nadawały? Były niewiele starsze od japońskich krążowników lekkich, może im i ustępowały, ale że się nie nadawały, to trochę przesada. Zresztą dalej autor pisze, że do boju je jednak wysłano.
Można też znaleźć określenie: „klęska w bitwie w cieśninie w Badung”, może zbytnio się nie popisali, ale od razu klęska? To jak nazwać BoJ?
Po lekturze czterech stron o rozlokowaniu oddziałów na lądzie i walkach powietrznych nad Javą, mamy pierwszy akord bitwy. 25 lutego Doorman wychodzi w morze dążąc do bitwy. Pomimo, że na poprzedniej stronie zmieściła się tabelka z dostępnością myśliwców na Jawie w rozpisaniu na poszczególne dni, to na skład zespołu Doormana miejsca już zabrakło.
Nie wiem również, czy fortunnie użyto terminu „bój spotkaniowy” (z japońskim zespołem inwazyjnym) – ciężko sobie wyobrazić transportowce japoński prące do natarcia na alianckie krążowniki.
W informacji o ostrzeliwaniu przez okręt podwodny S-38 wyspy Bawean wdarł się chyba błąd. Nie bombardowano jej popołudniem 25 lutego (byłaby to iście błyskawiczna reakcja). Dopiero wieczorem tego dnia S-38 zdekodował rozkaz, a ostrzeliwał rankiem 26 lutego (czas -7½)
Trochę nieładne jest pisanie, że krążowniki Hobart, Danae, Dragon wyszły w morze, ale liczono, że nie znajdą przeciwnika (ze względu na słabość sił) to takie trochę oskarżenie o tchórzostwo. W portowych barach spor zębów marynarze tracili od wysuwania takich insynuacji
Przy drugim wyjściu w morze 26 lutego podano już ostateczny skład zespołu (choć zniknął anonsowany wcześniej Banckert). Doorman miał pozostawić w porcie tylko Evertsena (który z kolei pojawił się w tekście po raz pierwszy), a to nie prawda. Evertsena nie był w Surabaja, za to pozostał inny niszczyciel będący w składzie 25 lutego.
To oczywiście żaden wielki błąd, ale wydaje mi się, że to pokłosie inspirowania się wyrwanymi z kontekstu zdaniami – w tym przypadku chyba z Morisona.
Ostatnia strona to historia zatopienie tendera Langley. Nie bardzo na temat, ale za to pierwszy większy fragment o działaniach na morzu. Tu też można się przyczepić do paru szczegółów.
22 lutego Langley i Sea Witch utworzyły konwój i wyszły z Fremantle do Tijlitjap. Po 24 godzinach Helfrich nakazał by Langley poruszał się samodzielnie. Po co nie wiadomo, skoro Langley nie był szybszy od Sea Witch.
W rzeczywistości obie jednostki wyszły z morze w ramach konwoju MS.5 zmierzającego do Kolombo (w skład konwoju wchodziły ponadto: USAT W.A. Holbrook, Duntroom, Katoomba, eskortowane przez Phoenixa). Miało to na celu ukryć ich prawdziwe miejsce przeznaczenia. Tak wiec Langley nie odłączył się na nagłą prośbę Helfricha, tylko zgodnie z planem (i nie po 24 godzinach tylko po 8 i to faktycznie było nagłe, Sea Witch odłączył się od konwoju 25 lutego).
Awaria systemu zasilania na stawiaczu min Willem Van der Zaan ograniczyła jego prędkość do 10w. Co to jest „system zasilania”? Jak podejrzewam miał kłopoty z kotłami. O godzinie 10.00 Zaan nadał meldunek o odłączeniu się od konwoju (jakiego konwoju?) - tu znowu problem z czasem, bo to raczej nie był czas lokalny.
W trakcie popołudnia Langley zmienił kurs na południowy w obawie przed wykryciem przez samoloty wroga. Kurs faktycznie zmienił, ale w nocy, i na wyraźny rozkaz Glassforda, który najpierw nakazał wrócić do holenderskiego stawiacza min, a potem z powrotem na północ naprzeciw amerykańskim niszczycielom Whipple i Edsall. Do tego jeszcze Langley musiał wymijać podejrzany kontakt co wpłynęło na kolejne opóźnienie. To nocne miotanie prawdopodobnie znacznie przyczyniło się do późniejszego zatopienia.
Whipple i Edsall zostały wyłączone ze składu Zespołu Uderzeniowego ponieważ „ich stan budził niepokój Amerykanów”. Stan każdego amerykańskiego niszczyciela budził niepokój. Wszystkie wymagały pilnych napraw i remontów. A akurat te dwa były po porostu uszkodzone: Whipple po bliskich spotkaniach z De Ruyterem, a Edsall odpalił pod własnym tyłkiem kilka bomb głębinowych i mocno przeciekał.
Po spotkaniu z Whipple i Edsall jako dodatkowa osłona pojawiły się też dwie Cataliny z MLD (jedna później była atakowana przez dwa Zera). Pożary na Langley wznieciły bomby, a nie ostrzał z piętnastu Zer. Faktycznie Langley został ostrzelany tylko przez jeden myśliwiec.
Tyle czepialstwa z mojej strony