Zastanawia mnie pojemność minowa Mątwy. 160 min to dość dużo jak na taką jednostkę. I nie chodzi mi o samą wagę łądunku, ale o dostępne miejsce.
Myślę, że to błąd z tymi minami wz. R (
link). W podobny sposób Rosjanie oznaczali miny typu Rybka, a w polskich relacjach z września pisze się tylko o tych minach (chyba). Jednak załadowanie 160 min typu Rybka na jednostkę o wymiarach 35x5,24 m wydaje się dość karkołomne. Nie jest prawdą, że miny Rybka nie wymagały torów minowych. W regulaminie służby broni podwodnej jasno pisze się o ustawianiu i przesuwaniu min po torach (szynach) minowych w czasie stawiania. Przy tych wymiarach jednostki nawet przy czterech torach minowych trudno byłoby zmieścić 120 min, a co dopiero 160. Dlatego można z góry założyć, że nie była to pojemność magazynowa krypy, a maks. ilość min, jaką jednostka mogła przyjąć do ładowni oraz na pokład w trakcie stawiania zagród minowych. Nie pamiętam, aby gdzieś pisano o planach stawiania min przez Mątwę we wrześniu 1939, a niski stan wód w tym czasie też nie sprzyjał takim operacjom. Część min Rybka użyto do wysadzania mostów, a resztę przypuszczalnie zatopiono nie chcąc, aby wpadły w ręce Rosjan. Nie bardzo chce mi się też wierzyć, jakoby na Mątwie zostawiono w pełni uzbrojone Rybki, które miały stanowić "pułapkę" dla Rosjan. Z relacji wynika, że jednostki flotylli topiono poprzez otwarcie kingstonów, licząc, że po rychłym zakończeniu wojny zostaną wydobyte. Dwie uzbrojone Rybki, każda z 10 kg trotylu, nie wyrządziłyby dużych strat wśród wroga, ale z pewnością uszkodziłyby kadłub jednostki. Poza tym, jakiekolwiek "pułapki" byłyby niebezpieczne także dla Polaków przy ewnetualnym wydobyciu krypy po wojnie. Myślę, że to zwykłe kłamstwo radzieckiej propagandy. Jeśli nawet znaleziono jakieś miny wewnątrz Mątwy, to nie sądzę, aby były w pełni uzbrojone, tzn. usunięto z nich bezpieczniki. Natomiast Rosjanie mogli uznać je za niebezpieczne mimo wszystko i zdetonować na miejscu, a propagandyści zrobić z tego "piekielne maszyny".