Ale ja nie pisałem o sentymentalnym podejściu do gospodarki morskiej, tylko o podejściu "władców" do tematu.marek8 pisze:Wybaczcie ale o ile można zrozumiec sentyment do morza i spraw morskich to już sentymentalne podejście do spraw gospodarczych wydaje się ciut nie na miejscu....
Powiedz mi jak to jest, że nasi sąsiedzi potrafią zarabiać na morzu, a u nas nawet na koncercie Madonny ministerstwo potrafi stracić. Armatorów z kraju wymiótł nie kto inny, jak minister finansów. Nieważne nazwisko, bo wszyscy kolejni ministrowie gnębili nas jak tylko się dało. Można tak wymieniać w nieskończoność, bo za granicą przynosi zyski to, co u nas się nie opłaca.

Prawdę mówiąc to nie wiem, co chcesz od Kwiatkowskiego i polityków kreujących politykę gospodarczą II RP.
Porównując ich osiągnięcia z "dorobkiem" III RP można się załamać. Co nowego powstało po 1989 roku, a mogłoby konkurować z budową Gdyni lub COP ? Czy port w Gdyni to mit ? Gdyby nie działania podjęte w II RP, to nie byłoby Stoczni Gdynia, ani Stoczni MW. Jak więc mówić o mitach ?
Teraz weźmy się za okres obecnie uznawany za BE
Patrząc obiektywnie, to ilość statków posiadana wtedy przez PLO lub PŻM była większa niż obecnie posiadane przez wszystkich armatorów łącznie. Też mit ? Co byśmy mieli teraz gdyby wtedy nie powstały Świnoporty, Port Północny, czy też BCT ?
Co politycy mieliby do zgnojenia obecnie, jeśli komuniści nie odbudowaliby lub nie postawili nowych stoczni ? A zakłady w Policach, Zamech i Zakłady Cegielskiego ? Chyba nie ma potrzeby wyliczać dalej zakładów nad morzem usytuowanych lub z nim związanych. I pytanie retoryczne: Co dzisiaj pozostało z realnej potęgi przemysłu okrętowego w Polsce, że o biurach konstrukcyjnych nie wspomnę ?
Wiem, wiem. Zaraz zaczną się mowy, że za PRL-u to wszystko było nierynkowe i nadmuchane itd. Ale czy nie dało się tego uratować, czy też nikomu na tym nie zależało, bo nie ma interesu partyjnego. Jak to jest, że Hiszpanom udało się uratować przemysł stoczniowy, a u nas nie. Ekonomia, czy polityka ?
Na tym właśnie polega wielkość i mądrość Kwiatkowskiego oraz innych z II RP. Myśleli w kategoriach państwa, a nie partii.
W szczegółach mogło być różnie, ale ogólny trend był właśnie taki. I pozostały po nich "mity" takie, jak Gdynia
