Marmik pisze:
Póki właściciele kotów nie będą musieli chodzić ze swoimi pociechami na spacery z torebką na kupę póty działania samorządów w odniesieniu do właścicieli psów są przejawem zwierzęcej dyskryminacji

.
Takiego obowiązku nie ma nawet w Szwecji, zresztą z bardzo prostej przyczyny - koty zakopują swoje odchody w ziemi i najchętniej załatwiają się tak, by nikt nie patrzył. Psu wsia ryba gdzie i kiedy narobi i to jest pewien problem. Najbardziej cierpią trawniki. Zauważyłem, że w Gdyni pojawiły się już tablice zakazujące wprowadzania psów na trawniki. Chociaż tyle... u mnie to nikt o czymś takim nawet nie słyszał. :/
Marmik pisze:
W przypadku osiedli bloków psy faktycznie mogą być uciążliwe. W przypadku zabudowy jednorodzinnej co najwyżej oszczają furtkę. Natomiast kot, jeżeli nie zakryję piaskownicy, nasra mi w nią w ciągu kilku godzin. Średnio uśmiecha mi się taki klimat dla moich dzieci. Zwłaszcza, że nadal jest pewne ryzyko, że taki "swobodny" kot, w przeciwieństwie do typowo domowego, może być nosicielem toksoplazmozy.
- Pies ogrodowy też załatwi się do piaskownicy, sam widziałem to nie raz nie dwa... Ale zostawmy to. Toksoplazmoza jest faktem, ale zarazem jej groźba powszechnym, przesadzonym mitem, niesamowicie krzywdzącym koty (swoją drogą koty to najzdrowsze istoty żywe na Ziemi, czepia się je zaledwie kilka wirusów, dla porównania psów kilkaset!). Groźna jest bowiem jedynie dla kobiet w ciąży i tylko jeśli kobieta sprząta kocią kuwetę i tylko gdy po tej czynności nie umyje rąk a następnie włoży je do ust. Szerzej na pewno opowiedziałaby moja weterynarz lub jej mąż, aczkolwiek jest cala masa naprawdę świetnie opracowanych artykułów i prac na ten temat. Także z tą toksoplazmozą bym nie przesadzał, a i nie ma co się dziwić kotu, że załatwia się w piaskownicy - piasek to idealne miejsce, gdzie może zakopać swoje odchody by nikomu nie przeszkadzały. Do głowy mu nie przyjdzie, że ludzkie dzieci czerpią radość z przerzucania piasku w ogródku... Kocie dzieci uczą się w tym czasie życia, polowania itd.

A tak swoją drogą, u nas w piaskownicach osiedlowych jedyne odchody jakie się znajdzie to psie i to na MASOWĄ skalę.
Marmik pisze:
Nieskromnie powiem, że z nieodpowiedzialnymi właścicielami psów też jestem na ścieżce wojennej. Uwielbiam twierdzenia, że przecież ten pies jeszcze nikogo nie ugryzł, padające w sytuacji kiedy osłaniam lub biorę dziecko na ręce gdy zbliża się do nas rottweiler (na marginesie, jest przecież na wykazie ras psów agresywnych). Idiota nie ma szansy zrozumieć, że żaden pies nigdy nikogo nie gryzie od razu drugi raz. Zawsze musi być ten pierwszy i niestety w najbliższym otoczeniu mam żywy (na szczęście) przykład pierwszego razu (spotkanie nastolatka z amstaffem - pies spoza w/w wykazu).
- Jest to jeden z głównych (ale jeszcze to nie TEN najważniejszy) problemów w mojej miejscowości. Tyle, że mam wrażenie, że tej klasy imbecyli co piszesz jest tu znacznie więcej niż w dowolnym dużym mieście. A co do psa - nie ma znaczenia na jakiej jest liście. Ugryźć może i mały ratlerek. Poza tym ani ja, ani ty nie jesteśmy zobligowani do tego, by obcować z czyimś psem. Chciało się psa, to teraz niech go trzyma na smyczy i porządnie prowadzi, dba, karmi etc. Ale mnie do tego proszę nie mieszać - tych to podstawowych prawd nie rozumie (zaryzykuję) 75% mieszkańców mojej miejscowości.
Ok, najlepiej to będzie jakoś sensownie wydzielić, bo teraz dyskusja wykroczyła dalece poza ramy forum.
P.S. Czy koty nie są dla małych dzieci? To zależy zarówno od charakteru kota, jak i od rodziców. W większości wypadków uważam jednak, że przy dobrym nadzorze ze strony rodziców koty są doskonałym wychowawcą dzieci. Uczą delikatności, odpowiedzialności, a przede wszystkim respektowania czyiś zachcianek - koty bowiem nie są bezmyślnymi przytulankami. Ja sam wychowałem się wśród kotów i dziś wolę ich towarzystwo od znakomitej większości ludzi (ale też bez przesady). Do wszystkiego trzeba podchodzić z głową i tyle... na pohybel stereotypom.