Sławek pisze:Nie ma co porównywać czy - jak kto woli - zestawiać postępu (ewolucji techniczno-kulturowej) z "pracą" za darmo i z oczekiwaniem na taką "pracę".
Nie można opierać biznesu na oczekiwaniu na pracę za darmo, ale pracowanie za dramo z własnej nieprzymuszonej woli to już coś całkiem innego.
Praca za darmo nie musi oznaczać - praca bez warunków. O ile ktoś, kto wykonał pracę za wynagrodzenie, z reguły musi się godzić na większość warunków ustalonych z wydawcą (w tym daleko idącą ingerencję w tekst), o tyle ktoś, kto wykonuje pracę "za darmo" może postawić pewien zestaw warunków, których niespełnienie skutkuje cofnięciem pozwolenia na druk. Jako, że w swoim życiu pisałem artykuły za wynagrodzenie i za darmo bezdyskusyjnie stwierdzam, że w tym drugim wypadku ostateczny efekt satysfakcjonował mnie bardziej. Jeden z mich tekstów, za który otrzymałem sowite wynagrodzenie został skrócony sumarycznie o jakieś 40%. Z żadnego z tekstów pisanych za darmo nie zniknął nawet przecinek (no, może to lekkie wyolbrzymienie). Na publikację opłaconych artykułów czekałem nawet do półtorej roku, podczas gdy nic mnie tak nie wkurza jak odwlekanie się w czasie sfinalizowania mojej pracy (bo nie uważam, że tym momentem jest zaksięgowanie należności na koncie). Tekst na moich warunkach ma półroczny termin przydatności. Tak więc "za darmo", oznacza zaspokojenie moich oczekiwań (jak ktoś chce to może to nazwać dosadniej - próżność, ego?).
Może pisząc o pancernikach nie zauważyłeś, że pisanie o kajakach nie ma takiej siły przebicia i pewnie o wielu kajakach nikt by nigdy nie przeczytał gdyby nie upór autorów.
Z reguły nie piszę co mi zleca wydawca, tylko piszę co chcę. Jeżeli jeden wydawca nie chce tekstu to oferuję drugiemu. Tak było np. z ostatnim moim artykułem, który nie pasował do kierunku wytyczonego przez omawiane tu wydawnictwo.
W polskich warunkach jeszcze jedno jest ciekawe, tzn. zdarzało mi się, że pomimo deklaracji, że ten czy inny konkretny tekst nie oczekuję wynagrodzenia, to wydawca deklarował, że i tak zostanie mi ono wypłacone, po czym w rzeczywistości tak się nie działo. Właściwie to mnie najbardziej zadziwia tzn. świadomie daję możliwość zarobienia na mojej pracy, a efekt końcowy jest taki, że zostaję okłamany... żeby było śmieszniej... niepotrzebnie, wręcz bezsensownie okłamany.
Podstawową zasadą jest szanowanie siebie. Jeżeli wydawnictwo postąpiłoby niezgodnie z moimi oczekiwaniami to moja ręka nie skreśliłaby dla tego wydawnictwa ani litery. Tak już się kilka lat temu stało z dwoma wydawnictwami. Niektóry Koledzy opisywali tu na forum, że miesiącami muszą się dobijać o kasę. Gdyby tak działo się ze mną to szybko zabrakłoby wydawnictw, w których chciałbym coś opublikować (zwracam uwagę że nie użyłem sformułowania: ... dla których chciałbym coś napisać).
crolick pisze:Panowie sobie darują dalszą uprzejmą wymianę zdań. Wieczorem zbędne posty usunę.
To dział Psychole, nie zaogniamy tematu politycznie itp. Wymieniamy zdania na pewien luźno dowiązany temat i pomału zaczynają się pojawiać argumenty zamiast zdawkowych osądów, czyli dyskusja zaczyna dryfować w chyba dobrym kierunku. Kompletnie nie wiem dlaczego w tym wypadku miałbyś usuwać jakiekolwiek posty. Można to było zrobić po pierwszych dwóch postach, ale teraz?