Zgoda, o to samo mi chodzi. Buduje się pancerniki jako główne okręty floty, a lotniskowce jako jednostki wspierające. Stąd można się spodziewać mniejszego niż w rzeczywistości nacisku na rozwój tej klasy. W efekcie, jak sądzę, powstaje ich mniej niż rzeczywiście powstało, albo może są to jednostki mniejsze lub mniej zaawansowane technologicznie? Można tu podywagować..
Takie luźne dywagacje.
Anglicy jeszcze przed Waszyngtonem mieli klepnięte te lotniskowca które mieli po Waszyngtonie. Aż do czasu Ark Royala.
Gdyby nie Waszyngton mogliby mieć tylko więcej lub tyle samo - czyli odpada.
Amerykanie mieli swojego Mitchella ( może nie pokręciłem nazwiska ) i paru jego zwolenników. Nie sądzę żeby dostali do zabawy kadłuby Lexingtonów czy pozwolenie na budowę czegoś tak dużego, ale na pewno coś tam by budowali, bo zwolennicy lotniskowców byli.
Ale było sporo zwolenników lotniskowców mniejszych. Pytanie czy po zbudowaniu jednego ( kilku? ) małych lotniskowców i stwierdzeniu, że to jest kicha zniechęcili by się do klasy w ogóle czy poszli po rozum do głowy i zbudowali większe? Nie od razu Lexingtony czy Midway, ale coś wielkości Yorktowna?
Sądzę że tak, choć pewnie wyglądałoby toto inaczej. Zresztą nawet jakby sami mieli się zniechęcić to mogliby do jakiegoś stopnia korzystać z doświadczeń brytyjskich.
Osobiście stawiam na to, że bez Waszyngtonu w połowie lat 30-tych lotniskowców mieliby więcej niż historycznie, tyle że nie mieliby niczego wielkości Lexingtona.
U Japończyków sytuację widzę podobnie jak u Amerykanów.
Co do reszty to ciężko mi cokolwiek wyrokować.
Pytanie - czy więcej, ale mniejszych, okrętów to jest rozwój czy degradacja względem tego co było historycznie?
EDIT:
To oczywiście przy założeniu, że znalazłyby się pieniądze na ich budowę. Jakieś wielkie załamanie gospodarcze i kto wie co by było?
EDIT2:
Coby nie być gołosłownym.
Amerykanie mieli
Langleya - typowo eksperymentalny przed wasyngtońki
Lexington - 2 szt ( bez Waszyngtonu nie ma szans )
Ranger - 1 szt początek lat 30-tych. Stawiam, że bez Waszyngtonu toś takiego by powstało wcześniej zamiast Lexingtonów. Pytanie tylko w jakiej ilości i czy dokładnie takie czy trochę jednak większe?
I tyle
Reszta to już Yorktown i dalej - końcówka lat 30-tych.
Przy rozważaniach o lotniskowcach uderzeniowych Langleya można pominąć ( gdzieś trzeba zebrać doświadczenia ).
Czy flota która ma ~20 pancerników w służbie poprzestała by na 2-3 lotniskowcach?
Jakoś pozostaję sceptyczny.
Japonia:
Hosho - 1 szt. Tu wiadomo, bez Waszyngtonu byłby drugi.
Kaga, Akagi - tu wiadomo bez Waszyngtonu nie ma go.
Ryujo - 1szt ciężko mi tu powiedzieć co gdyby nie Waszyngton?
Potem te Hiryu Soryu itd. Ale to sporo lat później. Faktycznie bez Waszyngtonu w Japonii mogłoby być gorzej z lotniskowcami. Ale na moje oko tylko w Japonii.
Tyle, że ja na Japonii tak za bardzo się nie znam, więc nie będę się upierał że na pewno.