cochise pisze:Niby racja, ale tam to był w sumie ring bokserski, w takim nocnym kolowrocie na min dystansach to któremuś z kongosów nawet niszczyciele kuku zrobiły. Zdecydujcie się czy mówicie o walce fer, ala stary kanclerz i Hood czy o młócce typu Matapan, bo w tej drugiej sytuacji to faktycznie starszej pani "W" gdyby się udało wsadzić kuferki z małago dystansu Iowce to ta miala by ciepełko. Swoją drogą "battelship(t)" wam zaczyna wychodzić tylko bez ufokówHalsey pisze:... South Dakotę postrzelała starsza od niej o parę generacji Kirishima oraz Atago i Takao, zupełnie już nierównie słabsze od amerykańskiego pancernika. Zatem w praktyce może być różnie. Bitwa to raczej nie ring bokserski.

Ale tę bitwę, co Japończyków kosztowała Kirishimę, to raczej trudno ringiem nazwać. Także i ona była niezłą kotłowaniną - np. całkiem możliwe, że Washington załatwił jeden z niszczycieli własnej osłony.
Pewien jesteś, Macieju? Może mnie pamięć zawodzi, ale wydaje mi się, że u alkoholika było trochę inaczej: potrzebne były trzy tak, by dwa zawsze były na chodzie. Hę?Maciej3 pisze: Na Tirpitza potrzebny był jeden dżordż. Jeden z nich mógł w danym momencie przechodzić remont, przegląd, czyszczenie kadłuba itd. Jeden mógł wejść na minę czy coś i być w remoncie.
W związku z czym potrzeba było trzy żeby jeden zawsze był w służbie.
Tu trochę wyrywam cytowaną wypowiedź z kontekstu, ale chciałem tylko dodać, że Tovey dlatego m.in. śmiele sobie poczynał z KGV przeciw Tirpitzowi, bo miał też sporą ilość zawodników wagi średniej i lekkiej. No i lotniskowiec (warto jednak wspomnieć, że mimo tego odczuwał spory ból głowy w związku z zagrożeniem ze strony Luftwaffe).Maciej3 pisze: wychodzimy sobie z bazy, mamy tyle niszczycieli i innego badziewia, że nasz Dżordż może być faworytem itd.