Witam
Przeczytałem ostatnie kilka stron tematu i pozwolę sobie dodać parę groszy od siebie.
Na dodatek Berlin dofinansowuje domowe żródła energii (np. płyty słoneczne na dachach, czy małe wiatraki przydomowe, tam gdzie ma to sens). A my zamiast tego bawimy się w "erzac" w postaci atomówki...
Nie rozumiem w czym przeszkadza finansowanie domowych źródeł energii budowie elektrowni atomowej. Jedno i drugie się znakomicie uzupełniają, gdyż nigdy ogródkowe wiatraki nie zapewnią wystarczającej mocy by mieć znaczący wpływ na strukturę energetyczną kraju. Są za to dobrym sposobem na obniżenie wydatków gospodarstw domowych na prąd oraz w razie korzystnych warunków odciążają sieć.
Jaka jest największa moc pojedynczego wiatraka ? Czy osiągają przynajmniej 10 MW ? Czy postawienie farmy wiatraków o łącznej mocy 3 000 MW (łącznie z infrastrukturą) będzie tańsze niż budowa "atomówki" o tej samej mocy ? Na dodatek, gdzie miałaby taka farma stanąć i jaką powierzchnię zajmie ? Jakie będą koszty eksploatacji, a następnie demontażu - bo przecież nic wieczne nie jest. To samo powinno się zrobić dla "atomówek" i dopiero wtedy podjąć decyzję o tym, w którą stronę podążać. I czy nas na to stać.
Wielkei turbiny wiatrowe montowane w Polsce mają nominalnie 2MW mocy. Oczywiście zależy to od warunków wietrznych, więc rezerwę w postaci konwencjonalnych elektrowni i tak trzeba mieć na te 2MW. Bo co jeżeli na większym terenie kraju przestanie wiać na kilka dni? Wrócimy do epoki kamienia łupanego, czy za bezcen kupimy prąd od Niemców? Nie można, przecież wykluczyć takiej możliwości nawet jeżeli może się wydarzyć raz na kilka lat. W 2003 roku takie coś miało miejsce nad większą częścią Europy, więc to nie tylko pesymistyczne wynaturzenia. Trzeba przy tym postawić stumetrowy maszt, który ma łopaty długości 50 metrów. Zaśmiecają olbrzymi obszar, w dodatku nieprzyjemnie szumią. Tak jestem przeciwnikiem budowy wielkich ferm wiatrowych, zwłaszcza że ostatnie wieści na temat ich zbawiennego wpływu na środowisko stoją pod znakiem zapytania wobec masakry ptaków jaką powodują.
Może na Morzu Północnym to ma jakiś sens, ale na lądzie to słaba alternatywa.
Gigantyczne 200metrowe konstrukcje mają 6 MW.
Tyle że są zupełnie nieperspektywiczne. Węgiel się skończy szybciej od atomu, i jest niewiele mniej kłopotliwy. Teraz trzeba modernizować, bo z dnia na dzień niczym go nie zastąpimy, ale trzeba już planować, czym go zastąpić za 15-20 lat.
Według
http://www.sitg.pl/bilans5.htm mamy spokojnie węgla na minimum 20lat. Przy czym jak można przeczytać "Istnieją opinie, że wystarczalność zasobów może obejmować jeszcze krótszy okres. Warunkiem zwiększenia wystarczalności zasobów jest uruchomienie robót inwestycyjnych w zakresie rozpoznania i udostępnienia nowych partii złóż węgla. W tym celu powinna być opracowana wiarygodna prognoza zapotrzebowania kraju na paliwa i energię w perspektywie lat 2010, 2020 i dalszych, oparta o przyjęty model polskiej energetyki zawodowej (węglowy czy węglowo–gazowy)." Czyli złoża są, ale obecnie nie opłaca się ich eksploatować. Należy przypuszczać, że budowa nowych bloków węglowych, będzie motorem do prób wydobycia tych 55mld, które obecnie nie kwalifikują się do złóż przemysłowych. Przy czym mówimy tutaj tylko o elektrowniach na węgiel kamienny, Bełchatów palący brunatny ma się całkiem nieźle

Poza tym i w materii tych niby nieperspektywicznych elektrowni postęp przedłuża ich żywotność. (
http://wiecejtlenu.pl/2010/03/03/w-pols ... od-ziemia/)
Obecnie da się stosując różne elektrofiltry obniżyć szkodliwość tego rodzaju elektrowni do znośnego poziomu (wiadomo i tak śmiecą najbardziej). Gorzej z olbrzymimi szkodami górniczymi i księżycowym krajobrazem.
Poza tym i tak będziemy musieli zmodernizować część bloków, bo ich średnia wieku to ponad 40lat i bynajmniej nie ubywa z dnia na dzień...
Niemcy i my przez długi czas bazowaliśmy na węglu (Niemcy dołożyli do tego atom i ostatnio gaz)
Też powinniśmy podążać drogą zrównoważonej energetyki. Mamy własne złoża węgla - budować elektrownie węglowe i dawać pracę ludziom w kopalniach oraz uzupełniać atomem, gazem, wiatrem.
Takie Niemcy np. budując kilka swoich atomówek zgodziły się pośrednio, że wszystko to co przed elektrownią (paliwo) i za nią (utylizacja odpadów będzie kupowane za granicą
Nieprawda. Niemcy składowali swoje odpady w nieczynnej kopalni soli koło Wolfenbuttel (lata 60/70) oraz w Morsleben (do 1998) - źródło Mythos Atomcraft (książka Fundacji Heinricha Bolla). Co stanu dzisiejszego to nie wiem gdzie zwożą odpady. Generalnie składowanie jest problemem. Teoretycznie najlepiej wylać betonowy sarkofag głęboko pod ziemią i zapomnieć o tym co tam leży. Gorzej, że górotwór jest tak niegrzeczny, że czasem się porusza i może nam zniszczyć takie składowisko. Polska jednak leży w obszarze stabilnym sejsmicznie. Mamy też wiele nieczynnych szybów. Myślę więc, że akurat ze składowaniem dalibyśmy sobie radę sami. Paliwa oczywiście nie mamy, ale możemy kupić choćby od Kanady. Koszt transportu oraz cena uranu znikomo wpływa na cenę megawata energii wyprodukowanej przez atomówkę.
Koszty w czasie X okazały się fikcją w roku X+4... nie mówiąc o roku X+6... Nie ma takich mądrych, którzy są w stanie przewidzieć wszystko.
Tutaj ujawnia się pewna zaleta atomówki. Cena uranu od lat stoi na podobnym poziomie, a główni eksporterzy to kraje stabilne politycznie. Jak już powstanie to w gruncie rzeczy produkuje energię w tej samej cenie przez całe swoje życie.
osobiście (bez studiowania prasy fachowej) jestem przekonany, że z elektrownią atomową w promieniu 300 km od miejsca zamieszkania będą odczuwał duży dyskomfort, a na wiatrakach bezpieczeństwa energetycznego kraju się nie zbuduje...
Aaa tam polsteam narzekasz, że tak powiem

Ostatnie wydarzenia w Japonii pokazały, że wiele trzeba, żeby elektrownia budowana w "normalnej" (nie czarnobylskiej

) technologii stała się groźna dla otoczenia. Tsunami z 7 metrowymi falami i trzęsienie ziemi o sile ponad 8 stopni raczej nam nie grozi. Poza tym jak koledzy napisali 350km od domu masz jedną taką co czerpię energie z reakcji rozszczepienia.
Zdaje mi się, że tego rodzaju transporty z natury rzeczy są raczej tajne.
Nie są, bo niby czemu miałyby być? Jedzie sobie raz do roku pociąg z 10 wagonami. Tyle to pewnie Bełchatów węgla spala w ciągu minuty. Wielkie mi rzeczy. Tylko eko-terroryści widzą w tym problem.
Jako, że sprawa elektrowni interesuje mnie dość mocno (w zasadzie 100% lokalizacja to mniej niż 25 km od mojego domu) to jednoznacznie stwierdzam, że najmniej przygotowani na nią są ci, których najbardziej ona dotyczy. Spłycanie tematu przez mieszkańców oraz ogólnie żenujący poziom świadomości władz samorządowych sprawia, że mimo wszystko jestem nieco przerażony.
Czarnobyl niestety wrył się w świadomość ludzi bardzo głęboko...
Ogólnie uważam, że pójście w kierunku monokultury atomowej to zły pomysł z naszej perspektywy. Ale jakieś 20% energii z ogólnego zapotrzebowania około 35GW moglibyśmy wytwarzać za ich pomocą.