Triumf wschodzącego słońca
Re: Triumf wschodzącego słońca
Oczywiście muszę poinformować, że 70 lat temu rozpoczął się konflikt na Pacyfiku. Ponoć zaczęli Japończycy. Ponoć Amerykanie nic nie wiedzieli. Zginęły tysiące marynarzy US Navy, po to, żeby mogły zginąć miliony . A my mogliśmy poznać geografię Pacyfiku.
Na początku było słowo!
Koncentracja słów - Informacja
Koncentracja informacji - Energia
Koncentracja energii - Materia
Informacja + Energia + Materia = Życie
Slowo to życie!
Używaj Słów ostrożnie, gdyż mogą zabić!
Koncentracja słów - Informacja
Koncentracja informacji - Energia
Koncentracja energii - Materia
Informacja + Energia + Materia = Życie
Slowo to życie!
Używaj Słów ostrożnie, gdyż mogą zabić!
Re: Triumf wschodzącego słońca
Dlaczego tworzysz "historię alternatywną" ? Przecież nalot jest faktem historycznym, o którym do dzisiaj przypomina "Arizona". Perypetie z dostarczeniem pisma wypowiadającego wojnę, są dość dobrze opisane. I to też jest fakt historyczny. Jednak wiedza Amerykanów jest całkiem innym aspektem wydarzeń "dnia hańby".radarro pisze:Oczywiście muszę poinformować, że 70 lat temu rozpoczął się konflikt na Pacyfiku. Ponoć zaczęli Japończycy.... A my mogliśmy poznać geografię Pacyfiku.
I powiedz jeszcze - ale tak z ręką na sercu - czy wiedziałbyś gdzie szukać Guadalcanalu, gdyby nie ta wojna ? Obawiam się, że nawet byś nie słyszał o tej wyspie

Ludzkość dzieli się na trzy części.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Re: Triumf wschodzącego słońca
Swoją drogą ciekawe o ile "triumf" Japończyków byłby dłuższy, gdyby postarali się lepiej o zniszczenie doków, zbiorników paliw w Pearl Harbor i staranniej poszukali lotniskowców Halseya.
Re: Triumf wschodzącego słońca
O dokach i zbiornikach było w swoim czasie na DWS i tu chyba też. W skrócie - Japończycy nie mieli tyle sił ( ani czasu ) żeby 7 grudnia 41 zniszczyć tą infrastrukturę.
Jeśli już to musieliby atakować dzień później, ale wtedy Amerykanie byliby już przygotowani....
A z lotniskowcami Halseya to i owszem. Tylko zawsze jest problem - kto kogo znalazłby wcześniej i czy przypadkiem nie w takim momencie co pod Midway
Jeśli już to musieliby atakować dzień później, ale wtedy Amerykanie byliby już przygotowani....
A z lotniskowcami Halseya to i owszem. Tylko zawsze jest problem - kto kogo znalazłby wcześniej i czy przypadkiem nie w takim momencie co pod Midway
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Re: Triumf wschodzącego słońca
Trzy lotniskowce na cztery pod Midway to dużo lepiej niż dwa na sześć tuż po Pearl. A jeśli mówisz o "przygotowaniu" Amerykanów w Pearl - to czy same działa przeciwlotnicze wystarczyłyby do powstrzymania kolejnych ataków? Samolotów Amerykanom za wiele tam nie zostało. A biorąc nawet pod uwagę to, że z każdym kolejnym nalotem straty japońskie w maszynach się podwajały w stosunku do poprzednich - chyba i tak by im się to opłaciło.
Re: Triumf wschodzącego słońca
Nie bardzo.
Zgodnie z japońskimi planami, mieli oni uderzyć, zapewnić sobie spokój ze strony amerykańskich pancerników i zwiać.
Spokój ze strony pancerników miał umożliwić szybkie zajęcie terytoriów które Japonię interesowały.
Po zajęciu tych terytoriów negocjujemy ( czytaj wymuszamy ) pokój na naszych warunkach. Amerykanie na pewno walczyć nie będą mieli ochoty.
Cóż wszystko poszło jak za planowali, tylko z końcem im trochę nie wyszło.
W tym kontekście zniszczenie bazy niewiele zmienia. A utrata iluś tam samolotów ( a być może jeszcze jakiś lotniskowców ) mogła spowodować brak uderzenia na Ocean Indyjski. Pytanie, czy wtedy Anglicy by trochę nie przeszkadzali? Pewnie niezbyt dużo, ale nawet niezbyt wiele przeszkadzania to jednak coś więcej niż nic.
A co do infrastruktury bazy.
Doki nie tak łatwo zniszczyć. Tymi bombami co mieli Japończycy to było wręcz niemożliwe. Wcześniej by im bomb zabrakło niż by coś poważnego zrobili ( zapasy na lotniskowcach też są ograniczone ). Dźwigi i inne takie lekkie konstrukcje też nie jest łatwo zniszczyć, bo trzeba trafić bezpośrednio, a to nie proste. Odbudować je można stosunkowo łatwo.
Pozostają zbiorniki paliwa – tych nie mieli czym podpalić ( było to przerabiane ) a bez podpalenia znów wiele nie podziałają tym co mieli w magazynach lotniskowców.
Wychodzi na to, że potraciliby ileś tam samolotów ( a co ważniejsze najlepszych załóg ) za nic.
Jakoś tak nie opłaca się jednak.
Zgodnie z japońskimi planami, mieli oni uderzyć, zapewnić sobie spokój ze strony amerykańskich pancerników i zwiać.
Spokój ze strony pancerników miał umożliwić szybkie zajęcie terytoriów które Japonię interesowały.
Po zajęciu tych terytoriów negocjujemy ( czytaj wymuszamy ) pokój na naszych warunkach. Amerykanie na pewno walczyć nie będą mieli ochoty.
Cóż wszystko poszło jak za planowali, tylko z końcem im trochę nie wyszło.
W tym kontekście zniszczenie bazy niewiele zmienia. A utrata iluś tam samolotów ( a być może jeszcze jakiś lotniskowców ) mogła spowodować brak uderzenia na Ocean Indyjski. Pytanie, czy wtedy Anglicy by trochę nie przeszkadzali? Pewnie niezbyt dużo, ale nawet niezbyt wiele przeszkadzania to jednak coś więcej niż nic.
A co do infrastruktury bazy.
Doki nie tak łatwo zniszczyć. Tymi bombami co mieli Japończycy to było wręcz niemożliwe. Wcześniej by im bomb zabrakło niż by coś poważnego zrobili ( zapasy na lotniskowcach też są ograniczone ). Dźwigi i inne takie lekkie konstrukcje też nie jest łatwo zniszczyć, bo trzeba trafić bezpośrednio, a to nie proste. Odbudować je można stosunkowo łatwo.
Pozostają zbiorniki paliwa – tych nie mieli czym podpalić ( było to przerabiane ) a bez podpalenia znów wiele nie podziałają tym co mieli w magazynach lotniskowców.
Wychodzi na to, że potraciliby ileś tam samolotów ( a co ważniejsze najlepszych załóg ) za nic.
Jakoś tak nie opłaca się jednak.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Re: Triumf wschodzącego słońca
Sądziłem, że Japończycy byli na to przygotowani. Fakt, że i celność przy silnej obronie znacznie by siadła. Pozostaje sprawa lotniskowców Halseya. Nie sprawdzałem, ile jeszcze Nagumo miał paliwa i jaki czas mógł poświęcić na ich szukanie (a właściwie nie on a ktoś na jego miejscu).
Re: Triumf wschodzącego słońca
Prawdę mówiąc, to zaraz wrócimy do dyskusji o tym, czy Nagumo "nawalił" w decydującym momencie, czy też nie. Podejrzewam, że gdyby na miejscu był Yamamoto, to byłaby trzecia fala nalotu.
Pozbawienie Amerykanów iluś tam ton ropy (czytałem o 1,4 miliona) też jest sukcesem i w sumie wyłącza bazę z użycia.
Nie wyszło, bo gramolili się z depeszą.Maciej3 pisze:Cóż wszystko poszło jak za planowali, tylko z końcem im trochę nie wyszło.
Wyeliminowanie bazy zawsze się opłaca. Nawet jeśli się jej nie zajmuje. Najlepszym przykładem jest Truk. A przed uderzeniem Japończycy (czytaj Yamamoto) liczyli się z utratą nawet połowy lotniskowców z zespołu uderzeniowego.Maciej3 pisze:W tym kontekście zniszczenie bazy niewiele zmienia. A utrata iluś tam samolotów ( a być może jeszcze jakiś lotniskowców )...
A nie wystarczy ich porozbijać ? Dziurawe też są do niczego. Bomby burzące chyba mieliMaciej3 pisze:Pozostają zbiorniki paliwa – tych nie mieli czym podpalić ( było to przerabiane ) a bez podpalenia znów wiele nie podziałają tym co mieli w magazynach lotniskowców.

Nad tym należy podumać, czy tak za nic.Maciej3 pisze:Wychodzi na to, że potraciliby ileś tam samolotów ( a co ważniejsze najlepszych załóg ) za nic.
Jakoś tak nie opłaca się jednak.
Ludzkość dzieli się na trzy części.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Re: Triumf wschodzącego słońca
Zastanawiałem się też, na jaki odpór stać było pilotów lotniskowców Halseya w grudniu 1941 r., nawet gdyby doszło do spotkania podobnego jak na Morzu Koralowym i stosunku sił pływajacych lotnisk obu stron 2 do 2 a nie 2 do 6.
Re: Triumf wschodzącego słońca
Nieostrzelane załogi samolotów, wadliwe torpedy, raczkujące naprowadzanie myśliwców...tom pisze:Zastanawiałem się też, na jaki odpór stać było pilotów lotniskowców Halseya w grudniu 1941 r., nawet gdyby doszło do spotkania podobnego jak na Morzu Koralowym i stosunku sił pływajacych lotnisk obu stron 2 do 2 a nie 2 do 6.

Chyba jednak sporo zależy od tego, z którymi japońskimi lotniskowcami miałby Halsey do czynienia. Z Sho i Zui może by i zawalczył.
Do you fear death?
Do you fear that dark abyss?
All your deeds laid bare,
all your sins punished?
Do you fear that dark abyss?
All your deeds laid bare,
all your sins punished?
Re: Triumf wschodzącego słońca
Faktycznie Guadalcanal, Salomony ogólnie, 20 miesiące rzezi 42-43 na pd Pacyfiku najogólniej, jest czymś alternatywnym, nieznanym w amerykańskich planach konfliktu z Japonią. Wszelkie plany międzywojnia dawały siłom USA od 6 do max 2 lat czasu na zniszczenie Pomarańczowych. A droga wiodła zawsze przez środek Pacyfiku. Proszę zwrócić uwagę ile trwałaby wojna, gdyby w sieprniu 42 Marines wylądowali na dowolnym atolu Marschallów czy wysp Gilberta.Peperon pisze:Dlaczego tworzysz "historię alternatywną" ? Przecież nalot jest faktem historycznym, o którym do dzisiaj przypomina "Arizona". Perypetie z dostarczeniem pisma wypowiadającego wojnę, są dość dobrze opisane. I to też jest fakt historyczny. Jednak wiedza Amerykanów jest całkiem innym aspektem wydarzeń "dnia hańby".radarro pisze:Oczywiście muszę poinformować, że 70 lat temu rozpoczął się konflikt na Pacyfiku. Ponoć zaczęli Japończycy.... A my mogliśmy poznać geografię Pacyfiku.
I powiedz jeszcze - ale tak z ręką na sercu - czy wiedziałbyś gdzie szukać Guadalcanalu, gdyby nie ta wojna ? Obawiam się, że nawet byś nie słyszał o tej wyspie
Były to wówczas kompletnie bezbronne atole, które szczypali rangersi wysadzani z okrętów podwodnych.
Przewaga gospodarcza USA w globalnym konflikcie z IJ była niewyobrażalna, korporacje dostały zielone światło w 1940 r. Miliony ton na pochylniach, nowe setki hektarów hal produkujących sprzet wojenny. Gdyby nie atak Sowietów na MAndżurię, to wojna trwałaby jeszcze rok, do ostatniego skrawka podbitej lub rdzennej japońskiej ziemi. USA z poszkodowanego, zaatakowanego koniecznie chciała skolonizować ostatnią strefę świata, i oczywiście nie chodziło o IJ, a o kontrolę nad Chinami.
Ostatnio zmieniony 2011-12-19, 15:25 przez radarro, łącznie zmieniany 1 raz.
Na początku było słowo!
Koncentracja słów - Informacja
Koncentracja informacji - Energia
Koncentracja energii - Materia
Informacja + Energia + Materia = Życie
Slowo to życie!
Używaj Słów ostrożnie, gdyż mogą zabić!
Koncentracja słów - Informacja
Koncentracja informacji - Energia
Koncentracja energii - Materia
Informacja + Energia + Materia = Życie
Slowo to życie!
Używaj Słów ostrożnie, gdyż mogą zabić!
Re: Triumf wschodzącego słońca
1. Wiele tych atoli rangersi szczypali? A często aby?radarro pisze: na dowolnym atolu Marschallów czy wysp Gilberta.
Chciałbym zwrócić uwagę, że były to wówczas kompletnie bezbronne atole, które szczypali rangersi wysadzani z okrętów podwodnych.

2. Wyspy Marshalla - kompletnie bezbronne?
Ostatnio zmieniony 2012-08-10, 20:14 przez Halsey, łącznie zmieniany 1 raz.
Do you fear death?
Do you fear that dark abyss?
All your deeds laid bare,
all your sins punished?
Do you fear that dark abyss?
All your deeds laid bare,
all your sins punished?
Re: Triumf wschodzącego słońca
...chyba nam sie radarro rozpędził
Generalnie Halsey zadał konkretne pytania a ja tylko w ramach zabawy dorzucę że tych sił z okrętów podwodnych to było AŻ TYLE ŻE MIAŁY CZELNOŚĆ ZAGROZIĆ IMPERIUM, ponadto wydaje mi się że pewien generał co to wpadł na pomysł załatwienia całego świata za pomoca bomby atomowej (ulubiona kwestia mojego przyjaciela Shinano
) chyba nie zgodziłby się z Tobą radarro że droga przez środek Pacyfiku jest tą jedyną. Dał temu znać już daaaaawno temu ...

Generalnie Halsey zadał konkretne pytania a ja tylko w ramach zabawy dorzucę że tych sił z okrętów podwodnych to było AŻ TYLE ŻE MIAŁY CZELNOŚĆ ZAGROZIĆ IMPERIUM, ponadto wydaje mi się że pewien generał co to wpadł na pomysł załatwienia całego świata za pomoca bomby atomowej (ulubiona kwestia mojego przyjaciela Shinano

Re: Triumf wschodzącego słońca
A ja odnoszę wrażenie, że gdyby Amerykanie nie wylądowali na Guadalcanalu, to Japończycy dokończyliby lotnicho i przerwali linie alianckie z Hawajów do Australii. I wtedy dopiero mogło być ciekawieradarro pisze:Faktycznie Guadalcanal, Salomony ogólnie, 20 miesiące rzezi 42-43 na pd Pacyfiku najogólniej, jest czymś alternatywnym, nieznanym w amerykańskich planach konfliktu z Japonią. Wszelkie plany międzywojnia dawały siłom USA od 6 do max 2 lat czasu na zniszczenie Pomarańczowych. A droga wiodła zawsze przez środek Pacyfiku. Proszę zwrócić uwagę ile trwałaby wojna, gdyby w sieprniu 42 Marines wylądowali na dowolnym atolu Marschallów czy wysp Gilberta.
Były to wówczas kompletnie bezbronne atole, które szczypali rangersi wysadzani z okrętów podwodnych.
Przewaga gospodarcza USA w globalnym konflikcie z IJ była niewyobrażalna...

Najciekawsze jest to, że każdy kraj miał swoje plany wojenne i z reguły figa z tego była

Z amerykańskiej przewagi gospodarczej doskonale zdawał sobie sprawę Yamamoto i zresztą powiedział to głośno.
Natomiast co do prowadzenia wojny, to wydaje mi się, że plany Amerykanów sięgały roku 1947, ale głowy nie dam.
Ludzkość dzieli się na trzy części.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Re: Triumf wschodzącego słońca
Ja tam panie powiem tak: pomysł amerykańskiej ofensywy przez środek Pacyfiku w sierpniu 1942 trąci mi samobójstwem.
Do you fear death?
Do you fear that dark abyss?
All your deeds laid bare,
all your sins punished?
Do you fear that dark abyss?
All your deeds laid bare,
all your sins punished?
Re: Triumf wschodzącego słońca
Ciekawe, że H. Asada w książce "From Mahan to Pearl Harbor" przytacza, że Yamamoto przejrzał na oczy po konferencji londyńskiej. I dopiero po jej "fiasku" stał się gorącym orędownikiem opcji pokojowego współistnienia z USA i Wielką Brytanią.Peperon pisze:A ja odnoszę wrażenie, że gdyby Amerykanie nie wylądowali na Guadalcanalu, to Japończycy dokończyliby lotnicho i przerwali linie alianckie z Hawajów do Australii. I wtedy dopiero mogło być ciekawieradarro pisze:Faktycznie Guadalcanal, Salomony ogólnie, 20 miesiące rzezi 42-43 na pd Pacyfiku najogólniej, jest czymś alternatywnym, nieznanym w amerykańskich planach konfliktu z Japonią. Wszelkie plany międzywojnia dawały siłom USA od 6 do max 2 lat czasu na zniszczenie Pomarańczowych. A droga wiodła zawsze przez środek Pacyfiku. Proszę zwrócić uwagę ile trwałaby wojna, gdyby w sieprniu 42 Marines wylądowali na dowolnym atolu Marschallów czy wysp Gilberta.
Były to wówczas kompletnie bezbronne atole, które szczypali rangersi wysadzani z okrętów podwodnych.
Przewaga gospodarcza USA w globalnym konflikcie z IJ była niewyobrażalna...![]()
Najciekawsze jest to, że każdy kraj miał swoje plany wojenne i z reguły figa z tego była![]()
Z amerykańskiej przewagi gospodarczej doskonale zdawał sobie sprawę Yamamoto i zresztą powiedział to głośno.
Gdyby Japończycy nawet dokończyli to lotnisko, gdyby tam przebazowali wszystkie samoloty, jakie mieli, to i tak Amerykanie by im zrobili kipisz (okrętami podwodnymi na przykład). Zagrożeniem realnym dla szlaków zaopatrzeniowych wokół Australii byłyby japońskie okręty podwodne - tyle, ze nikt nie pomyślał, żeby je użyć w takiej roli (sztywność myślenia tylko przyspieszyła koniec japońskich zmagań wojennych).
Duże koty zjadam na przystawkę.