Ile kosztowała jedna tona wyporności?
Ile kosztował 1 kilogram wystrzelonego pocisku art głównej (nie cena amunicji, tylko okrętu).
Ile kosztowała jedna mila na prędkości ekonomicznej, ile maksymalnej?
Ciekawe, który był najekonomiczniejszy?
Trzy serie, pierwsza do Sendai. Ale ucieszysz się – łącznie było to jakieś 10 minut. Pamiętajmy jednak o kalibrze dział. Uparcie będę niuchał, czy aby Washington sam se nie popsuł radaru obserwcyjnego (a ściślej – czy go nie rozregulował)...Maciej3 pisze:Washington. Strzelał dwie serie, każda po parę minut. Razem kilkanaście minut.
Piękny przykład. Też sobie nie przypominam dokładnej liczby (może jej zresztą wcale nie widziałem?) Wg O'Hary Big Mamie wystrzelała 60% tego, co miała w magazynach. Popsuła sobie radary ogniowe, ale output do końca miała bez zarzutu (nie zetknąłem się z tym, by ktoś na to narzekał - a na te radary tak). Znasz się lepiej, więc jeśli mam złe dane, to mnie popraw: output KGV pod koniec bitwy z Bismarckiem to było 20%, a DoYa ze Scharnhorstem - 68%. Źródło - tzn. książka The Big Gun Petera Hodgesa podaje też, że tylko 1 lufa w tej ostatniej akcji okazała się całkowicie bezawaryjna.Maciej3 pisze:Mess pod Kasablanką – kilka serii każda krótka. Był czas żeby pomiędzy nimi „pozakręcać śrubki”Jakieś tam problemy były, ale mało istotne. Generalnie w ciągu całego dnia okręt wystrzelił dużo pocisków ( nie pamiętam ile, ale kilkaset ), więc można mówić o tym, że tu sprawował się lepiej niż KGV, ale z zastrzeżeniami.
Tu taka ogólna refleksja, że kuzyni zza Wielkiej Wody miotali większe ciężary i w rezultacie za Jeszcze Większą Wodą nie musieli strzelać dłużej. Szybko walcowali przeciwnika. To znaczy te dwa razy. No, niecałe dwa – bo w Surigao strzelały też czternastocalówki.Maciej3 pisze:Co by było gdyby konkurencja strzelała dłużej
Też nie wiem dokładnie. To było jak już Scharnhorst zmykał. Tylko na dziadkach w Surigao radary wcale się nie psuły. Zakładam więc, że na młodzieży też nie. We Flocie Pacyfiku walczono z tym od dawna i postęp był olbrzymi - jak pamiętam, pierwsze sukcesy w tej dziedzinie odnotowano pod Tassafaronga, gdzie radary New Orleansów nie dały się wstrząsom od eksplozji Długich Lanc.Maciej3 pisze:Awaria radaru pod North Cape – po ilu minutach? Ja nie pamiętam.
I o to chodzi - przeca to ni mo prawa... Z drugiej strony, Amerykanie osiągnęli podobny efekt na South Dakocie strzelając z szesnastocalówek.Maciej3 pisze:aczkolwiek energii było tak mało, że nawet nie dało się uruchomić wszystkich pom pomów, że o działach 5,25 szkoda wspominać
Macieju, najkrócej: twoje debeściaki miały ciężko, ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Ktoś miał przewidzieć to najgorsze, ktoś na tę okazję projektował (no, w każdym razie powinien...), ktoś wziął kasę itede. Niestety okazało się, że nie wyszło, że nie pomyśleli o wszystkim.Maciej3 pisze:A teraz proszę o uczciwą ocenę. (...) Czy moje „debeściaki” sprawowały się gorzej, czy lepiej, czy podobnie jak reszta?
I owszem.Artyleria nawaliłaby raz – no przypadek, pech. Nawaliłaby dwa razy – koincydencja. Ale nawaliła trzy razy, dosłownie przy każdej okazji.
Załóżmy, że pod Nordkapem byłby Wasiek zamiast DoYa. Pytanie, czy musiałby tak długo boksować? Pociski miał cięższe, może zwalcowałby Scharkiego mniej się naprężając i w krótszym czasie. Jasne, to znowu tylko gdybanie (mniej profesjonalne niż Maciejowe). Ale, ale, Macieju: a może byłbyś w stanie (i znalazł czas) "podstawić" trafienia 406 m w miejsce 356 mm i spróbować porównać potencjalne szkody na Scharkim z rzeczywistymi?Maciej3 pisze:Nikt inny tak długo nie strzelał. Powiedzmy, że KGV strzela serią jak Washington. Wtedy też mówilibyśmy o 100% niezawodnej artylerii.Artyleria nawaliłaby raz – no przypadek, pech. Nawaliłaby dwa razy – koincydencja. Ale nawaliła trzy razy, dosłownie przy każdej okazji.
Washington nigdy nie strzelał tak długo, więc nie wiemy jakby się zachował po 20 minutach dłuższego strzelania.
Świadoma decyzja o budowie brytyjskich pancerników w cenie 7 milionów funtów szterlingów każdy, które nie będą najsilniejsze na świecie, stanowi niewybaczalny błąd!
Słuszna uwaga, koniec z forum, bierz się stary do robotyHalsey pisze: Macieju, ogólnie szacun. Jak już wydrukujesz wiesz co, sugeruję napisanie książki. Widzę szanse na sukces w stylu Suworowa (o mniejszej może skali - i kasie - bo tematyka rzecz jasna dużo bardziej hermetyczna, więc i sława niestety mniejsza, ale zawsze).
Faktycznie, w ostrzał pięciocalówkami? Pod koniec XX wieku?Sławek pisze: W ostateczności starczyło wywalić paski dipoli plus aktywne ("bullfighter" - tak zakłócono Silkworma na Zatoce Perskiej), jak już się nie chciano bawić w ostrzał pociskami 127 mm czy obroną 2 Phalanxów w wersji block 1A.
A ja jestem przekonany że trafienie stanowiło realną groźbę odesłania pancernika typu Iowa na wielotygodniowy remont w macierzystej stoczni, co biorąc pod uwagę dynamikę współczesnych konfliktów zbrojnych jest praktycznie równoznaczne z utratą okrętu.Nie wydaje mi się poza tym, by w razie trafienia Exocety stanowiły realną groźbę dla "Iowa", co z resztą było zawsze jednym z głównych argumentów reaktywacyjnych.
Hę? Co jest z tymi niemcami?Na pewno pomogło to falom wpływać na pokład ( niższa wolna burta ), ale nie powinno to spowodować takich przechyłów ( w końcu paliwo jest raczej pod linią wodną, więc nie powinno zmniejszać stateczności – dokładnie odwrotnie niż u Niemców ).
Myślę jednak że są pewne różnice w pogodzie. Np. opad i prędkość wiatru. Nie wiem jak wygląda sprawa z długością fal w przypadku Tajfunu i sztormu Arktycznego, ale na pewno ma to znaczenie dla zdolności manewrowych.Pogoda nieco gorsza niż to gdzie walczył DoY z Schanrhorstem, fale porównywalne z tym gdzie przyszło pukać się Repeirowi.
Jeśli mogę wtrącić swoje 3 grosze, to przynajmniej do momentu wprowadzenia zapalnika zbliżeniowego, szybkostrzelność dział i tak nie mogła zostać wykorzystana. Salwa musiała być odpalana tak jak ustawione były zapalniki pocisków, czyli zgodnie z wypracowanymi przez przelicznik danymi o położeniu samolotu.Maciej pisze: Szybkostrzelność dział, jak to często bywa, jest przekłamana. Dość często ( zawsze? ) podaje się szybkostrzelność długotrwałą dział 5,25 ( 7-8 strzałów do powiedzmy 9, ale przy naprawdę dobrej obsłudze ) z szybkostrzelnością maksymalną innych dział, możliwą to utrzymania przez bardzo krotki czasu. Owszem, nawet jak się te dane uspójni to 5,25” wciąż pozostają w końcówce stawki na najbardziej szybkostrzelne działo plot, ale różnice nie są aż tak wielkie jak to się powszechnie uważa. A masa pocisku, balistyka i inne takie robią swoje.
Wywalił parę salw do krążowników więc jakaś próba jest.North Cape – ciężko powiedzieć. Za szybko został skutecznie trafiony.
Jeszcze Scharnhorst w trakcie operacji Juno.Drugi argument – torpedy.
Trafienie trafieniu nie równe. Dziabnięcie w wały zawsze jest groźniejsze niż dziabnięcie w dziób czy środek burty. Więc jeśli porównujemy to z podobnymi trafieniami u innych.
To co mi przychodzi do głowy, jako dziabnięcie w wały to:
Vittorio Venetto pod Matapanem ( faza dzienna )
Richelieu w Dakarze
Pennssylvania w 1945.
Jak dodać trafienie w ster to jeszcze
Bismarck
Woda mogła dopiero wtedy dotrzeć do maszynowni. W końcu musiała przelać się najpierw przez kilka sporych pomieszczeń. Tu nie można nic zakładać.Z całą pewnością dopiero po powtórnym włączeniu zalało dziobową maszynownię a potem „Harbor Machinery Room”. Bez tego włączenia tego zalania by nie było, ale pomińmy to.
Bądźmy szczerzy, zwalcowali tylko w jednej bitwie wcale nie najnowocześniejszy i nie najlepiej opancerzony okręt zajęty czymś innymHalsey pisze: Tu taka ogólna refleksja, że kuzyni zza Wielkiej Wody miotali większe ciężary i w rezultacie za Jeszcze Większą Wodą nie musieli strzelać dłużej. Szybko walcowali przeciwnika. To znaczy te dwa razy. No, niecałe dwa – bo w Surigao strzelały też czternastocalówki.
To prawda, w porównaniu z Yamashiro to nawet Kaddafi nie miał aż tak znowu ciężkiej śmierci. "Hail of fire", więc najwięcej razy przyłożyli ci, co najszybciej ładowali.jogi balboa pisze: W Surigao strzelały chyba tylko 4 pancerniki, przy czym 2 z nich wywaliły po jednej dwie salwy . Poza pancernikami były tam krążowniki i wiele innych szkrabów, wszystko to waliło do jednego celu. Kto podejmie się udowodnić, biorąc pod uwagę średnią szansę na trafienie, że to 16 i 14-calówki zmasakrowały Yamashiro na nie trafienia mniejszych kalibrów jak to już miało miejsce np. z Hiei?
... nic nie skłoniłoby mnie do tego, abym uległ i zgodził się na działa 14 calowe. Admiralicja nie będzie miała najmądrzejszej miny, jeżeli teraz zdecyduje się na działa 14 calowe, a za kilka miesięcy Japonia i Stany Zjednoczone przerzucą się na działa o kalibrze 16 cali.
Z pamiętnika alkoholika c.d.:jogi balboa pisze:Poza tym spójrzmy na to nieco innej perspektywy. King George V to raczej odpowiednik North Carolina a nie South Dacota, a na tym polu nie wypada wcale źle.
... Jak tu nie pić?Ciekaw byłem, jak przedstawia się okręt typu King George V w porównaniu z nowoczesnymi jednostkami amerykańskimi. (...)
Cały czas żałuję, że nie możemy wyposażyć pięciu okrętów typu KGV w trzy potrójne wieże z działami 16-calowymi. Sprawa jest nie do załatwienia. Niemniej jednak, ponieważ zajmuję sie tymi sprawami od ponad trzydziestu lat, chciałbym się dowiedzieć, co Admiralicja wie na temat nowoczesnych okrętów amerykańskich, współczesnych okrętom typu KGV. Admirał Stark mówił mi, że są one wyposażone w trzy potrójne wieże z działami 16-calowymi. Gdy zapytałem, czy został przekroczony limit 35 tysięcy ton, odparł: "Nie, ale zmniejszono o 500 ton ciężar urządzeń, służących do zmiany kierunku oraz holowania".
Przekroczyliśmy limity traktatowe o 1750 ton, podczas gdy Amerykanie ze swoimi działami 16-calowymi mieszczą się w nich lub przekraczają je zaledwie o 200 ton.
No wiesz co, robić sceny o te kilka procent...jogi balboa pisze:Jak tu nie pić, gdyby wiedział że amerykanie w rzeczywistości mieszczą się w limicie 35tys. ton, tak jak nasz drogi alkoholik w swoich kupionych przed 30-stoma laty spodniach, a ów amerykański odpowiednik swoim opancerzeniem odpowiadał odrzuconemu własnemu projektowi szesnastocalowemu![]()
Do tego naszej Karolince jak nic wystają gatki spod spudniczki
W czasie moich dyskusji z Admiralicją na temat projektów pancerników nie zdawałem sobie sprawy z faktu, że zaplanowała ona i już przygotowywała projekty poczwórnych wie złożonych z dział 14 calowych, co w sumie dawało 12 dział. Gdybym wówczas o tym wiedział, byłbym zmuszony przemyśleć wszystko raz jeszcze. W błąd wprowadziło mnie wyrażenie "wieże wielodziałowe".
Bez żartów że poskąpisz autorskiego z autografem.Maciej3 pisze: Panowie, dzięki za miłe słowa, ale weźcie pod uwagę fakt, że jak wezmę na serio wasze sugestie to będziecie musieli płacić ca coś co teraz macie darmo
A jakże, uważał, że spieprzono sprawę kalibru dział, wskutek czego po raz pierwszy od pokoleń to konkurencja ma przewagę. Ale jak mu nie przyznać w tym racji? Tu o dziwo po przebyciu dłuuugiej orbity zbliżamy się jak Kometa Halleya do pierwotnego tematu wątku.Maciej3 pisze: Owszem typu KGV nie cierpiał i nim pogardzał. Głównym argumentem była ta nieszczęsna artyleria.
A przecież premier Królowej Mórz powinien móc odpowiedzieć: "A niech ten cały Tirpitz tylko spróbuje z nami zadrzeć, to ruski rok popamięta! Ut veniant omnes! Przecież ja jestem na najpotężniejszym pancerniku świata! BO PANCERNIKI ROYAL NAVY SĄ NAJPOTĘŻNIEJSZE..." Jednak nie mogąc odpowiedzieć w ten sposób uspokajał, że przecież Roosevelt (znaczy USN), że eskorta... Jak to miało nie boleć?Pan Attlee, zastępujący mnie pod moją nieobecność, bardzo się niepokoił o moje bezpieczeństwo. Lękał się, że w razie najmniejszego nawet przecieku nieprzyjaciel może wysłać Tirpitza, który schwyta pancernik Prince of Wales.
Premier do lorda tajnej pieczęci 6 sierpnia 1941
Nie sądzę, by przeciek mógł nam zaszkodzić. (...) W kwestii Tirpitza: to mało prawdopodobne. Nie wątpię, że Roosevelt odprowadzi nas na pełne morze. Zresztą posiadamy obecnie nową eskortę niszczycieli.