Może przez wzgląd na Mahana?
Never, NEVER divide the fleet.. Tzn. battle fleet? Wiem, inne czasy. Ale może mieli to we krwi?

Możliwe.
Tylko, że:
- Musachi już był zamieniony w okręt trwale podwodny.
- Kongosy wiadomo było, że dość podatne są na ogień artylerii przeciwnika
- Nagato był już dość wiekowy, choć modernizowany
- Yamato był oceniany na jakieś 45 moooże 50 tys ton i 9x406. Amerykanie uważali, że taka NC powinna sobie poradzić a SD tym bardziej. A Iowka to wręcz swobodnie ( mniejsza jak było w rzeczywistości - chodzi mi o przekonanie panujące w tamtym okresie )
Reszta to jeszcze mniejsze okręty.
Mogło się wydawać, że 4 nowoczesne pancerniki USA powinny sobie dać z tym radę. No i przecież jeszcze było parę lotniskowców jakby co.
Staruchów pancernikowych nie liczę, bo po pierwsze to były za wolne a po drugie do nie mogły strzelić więcej jak jakieś 10 razy, bo potem załoga musiała odpoczywać....
Więc niby wystarczy.
W każdym razie do odgonienia od transportowców, niekoniecznie do całkowitej zagłady. Zresztą przy odganianiu od transportowców to te 10 salw z każdego starucha też się mogło mocno przydać.
A taka dwójka nowoczesnych pancerników USA powinna sobie poradzić z dwoma Isówkami jeszcze do tego ze zredukowaną artylerią.
No ale może jednak nie lubili takiego podziału i wyszło jak wyszło.
A może nie chcieli brać przykładu z Japończyków którzy jakoś tak mieli tendencję do rozdrabniania floty i jak coś poszło nie tak to sypało się wszystko.
Sam nie wiem.
Teraz ocena wydaje się niema banalnie prosta - zostawić ze 4 lotniskowce, 2 nowe pancerniki i ze 4-6 krążowników z eskortą niszczycieli i po temacie. Ozawy nie ma ( albo zostaje prawie nic ), a na drugi zespół i tak wystarczy.
Wtedy Halsey mógł myśleć trochę inaczej. Zresztą, ten co to siedział na mostku Yamato też nie błysną rozeznaniem sytuacji...