Wicher pisze:
Żadna z teczek dot. sprawy zaginięcia ORP Orzeł będąca w posiadaniu instytucji brytyjskich nie jest utajniona.
Dostęp do nich jest stosunkowo łatwy. Wystarczy chcieć.
a kto zapewni, ze na wszystkie tego typu fakty Angole zakładali teczki, nikt przewidujący tego nie czyni, po prostu rozkaz zachowania milczenia, podpisanie zobowiązania przestrzegania tajemnicy, przez osoby zainteresowane. Moskale robili to jeszcze prościej, bez marnowania papieru. Czy Brytyjczycy zamieścili w archiwum dokumenty z zastrzelenia marynarzy francuskich z Surcoufa???? Czy pochwalili się planowanym wysłaniem za oddziałami polskimi do Belgii i Francji korpusu ekspedycyjnego ( to na wypadek,gdyby Polakom, na wieść o Jałcie, odechciało się nagle walczyć i ginąć za Króla jest wiele faktów nie przynoszących chluby anglikom, o których nie wiemy.
Wicher pisze:Swoją drogą jak czytam te rewelacje, że Anglicy zatopili a później szybko utajnili i przeinaczali w sprawie by nie wyszło to na jaw to ręce w podziękowaniu wnoszę do Pana, że kmdr Romanowski i reszta załogi
Jastrzębia uszli z życiem. Przecież dla poddanych Królowej (a wówczas Króla) "friendly fire" to tak niebezpieczna sprawa, że mogli rozstrzelać ich na miejscu i wcisnąć nam kolejny kit o zaginięciu okrętu RP

może gdyby to był pojedynczy okręt JKM taki fakt miałby miejsce, ale tam byli jeszcze Norwegowie... A tak poważnie , nie sądzę, zw w grę mogłaby wchodzić dzika chęć mordu Polaków ( np, w zamian za bzykanie na potęgę angielskich panienek no bo sporo krwi tam zostało zmieszanej).w grę mógłby wchodzić wypadek, niedoświadczenia, nadgorliwość a wręcz głupota dowódców i obsad jednostek nawodnych.
Przecież ORP Jastrząb wystrzelił 2 x rakiety rozpoznawcze, a barany JKM zamiast zajrzeć do instrukcji ( choć znaki rozpoznawcze powinni mieć wykute na pamięć) wykorzystali je do lokalizacji i zniszczenia Jastrzębia. a potem otworzyli ogień maszynowy do załogi tonącego okrętu, bo okręt ewidentnie toną, przegłębienie na rufę, zalewanie pokładu i dym z luku wejściowego, Polacy nie dotykali broni pokładowej gromadzili się na pomoście kioski, nadając sygnały rozpoznawcze, i powiewajac banderą a tamci mimo to strzelali seriami. ktoś po wojnie zauważyć,ze szczęście, iż Jastrząb miał niewielki kiosk,i kilku ludzi sie na nim mogło pomieścić,gdyby wypadła cała załoga,na kiosk i na pokład,to przypuszczam, ze rzeź byłaby okrutna.
A tak na marginesie czy ktoś z Kolegów mieszka w Krakowie??? Mieszka tam córka B Romanowskiego, z którą ma kontakt mój kolega, ma ona parę pamiątek po ojcu, i sporo wiedzy z jego opowieści.
pozdrawiam