Mógłbym zrobić mały trik i zapytać o jedno spośród moich zdjęć, których autorstwo przypisano komu innemu

, ale nie o to mi chodzi, bo niemal cały swój fotozbiór udostępniłem osobom, z którymi łączyło mnie morze (co bynajmniej nie oznacza, że ma on status copyleft, ani że przekazałem prawa autorskie). Chodzi raczej o to, że o ile udostępnione zasoby internetowe jakoś wielce nie wzruszją autorów, o tyle błędne przypisanie autorstwa i mijający czas mogą sprawić, że w przyszłości puszczenie czegoś w druk może być średnio przyjemne np. dla wydawcy.
Stąd też, jeżeli zostałbym np. źle skierowany (np. do właściciela odbitki, a nie praw autorskich) to nie byłoby za dobrze.
W uzupełnieniu dodam, że IMHO 70 letni okres dla majątkowych praw autorskich to jednak dość długo, bo ustalenie własciciela praw lub jego spadkobierców czasami jest bardzo, bardzo trudne (nawet w dobie internetu). Część państw ma nieco łagodniejsze i bardziej życiowe przepisy (np. 25 lat)... zwłaszcza dla fotek jest to fajna sprawa. Niestety, nie u nas. W cześci państw jest też tak, że aby domagać sie rekompensaty trzeb najpierw udowodnić, że naruszając prawa autorskie, ktoś miał z tego jakieś korzyści majątkowe. Ponownie, niestety nie u nas.
Prosze nie traktoac tego postu jako pretensje czy coś w tym stylu. To raczej zwrócenie uwagi na rozmiar problemu, z którymi dość często borykają się autorzy publikacji.