Problem w tym, że może się też wtedy odbić od powierzchni wody, więc stosowanie zapalnika zwłocznego w tej sytuacji może spowodować eksplozję bomby w powietrzu, a nie pod wodą.Speedy pisze:HejJeśli bomba zostanie zrzucona z niezbyt szybkiego samolotu np. typu Swordfish z niezbyt dużej wysokości np. 50 m to zapewne nie będzie miała dość energii by przebić jakąkolwiek stal, twardszą czy miększą. A w takich warunkach często atakowały samoloty patrolowe, dla których bomby AS właśnie były przeznaczone.Fereby pisze: Twardsza stal pęknie w uderzeniu o miększą? Korpus bomby z twardszej stali, wbije się w płytę z miększej stali i albo ją przebije, albo zatrzyma się w płycie i zdetonuje.
To nie jest żadne pasowanie, fala uderzeniowa jest tutaj właśnie oddziaływaniem mechanicznym.A proszę bardzo, jak ci tak pasuje. Możemy ją nazwać specyficznym oddziaływaniem mechanicznym, rozchodzącym się szybciej od prędkości rozchodzenia się "zwykłych" zaburzeń mechanicznych (prędkości dźwięku) w danym ośrodku, wskutek czego ośrodek ów ulega dosyć drastycznym przemianom.Fereby pisze: A fala uderzeniowa jest własnie oddziaływaniem mechanicznym!
Czy tobie naprawdę nie powiedzieli, że pierwotna fala uderzeniowa ma ograniczoną energię i sukcesywnie zwalnia w rezultacie oporu stawianego jej przez materiał wybuchowy? Więcej nawet, w przypadku odpowiednio dużej odległości, fala pierwotna po prostu zanika.Nie rozumiem. Czemu? Nawet jeśli się umówimy j.w. to detonacja niestacjonarna i tak będzie szybsza od dźwięku i i tak będzie najszybszym procesem w reagującym materiale.Fereby pisze:Co przeczy twojej koncepcji, że detoncja materiału wybuchowego może się rozwijać co najwyżej z prędkością fali uderzeniowej.Nie. Z definicji detonacja to najszybsza z możliwych reakcji w danym układzie. Niektórzy (Gliwice) rozróżniają chyba jeszcze że detonacja to jest ta najszybsza możliwa a te wolniejsze od niej to jest deflagracja (moim zdaniem źle; deflagracja to spalanie, wolniejsze od prędkości dźwięku). Na PW uczą, że detonacja ta najszybsza z możliwych to detonacja stacjonarna; a może być jeszcze proces szybszy od dźwięku, ale wolniejszy od tej maksymalnej możliwej wartości i to jest detonacja niestacjonarna.
Auć auć. Co to jest fala pierwotna? jaką miała prędkość? Skąd się wzięły jakieś centra reakcji gdzieś tam daleko, co wygenerowały jakieś "fale wtórne?Fereby pisze: Fala pierwotna nie osiąga nawet ułamka tych wartości, a zacząki fali wtórnej z centrów reakcji rozchodzą się we wszystkich kierunkach i interferują z falą pierwotną. Dlatego sama fala pierwotna nie rozsadza korpusu bomby.
Może napisz jak wg ciebie wygląda taki modelowy wybuch z detonacją, w pierwszym przybliżeniu ładunku bez obudowy, pobudzonego jednopunktowo, żeby nie komplikować. Ja poniżej opiszę jak to wygląda naprawdę:
To co napisałeś ma się nijak do rzeczywistości, czy tobie naprawdę nie powiedzieli, że fala pierwotna, którą opisujesz, ma energię porównywalną mniej więcej do wartości uzyskaniwanych ze spalenia kartki papieru, nie aktywuje całego materiału wybuchowego, nie jest też w stanie rozwalić korpusu, ponieważ sama w sobie służy jedynie do pokonania bariery energetycznej? Potem materiał reaguje już sam, sam sobie dostarczając energii (reakcja egzotermiczna) i w rezultacie wytwarzając własną falę uderzeniową?
Opisy, które mi przedstawiłeś, to kompletne pomieszanie z poplątaniem! Otóż tak się składa, że zgodnie z tą logiką, zarówno nie tylko nacinanie od zewnątrz, ale także od wewnątrz oraz umieszczanie wewnątrz dodatkowych elementów odłamkujących, jest pozbawione sensu, ponieważ w razie niewłaściwiego wykonania, zamierzona fragmentacja nie zostanie osiągnięta. Przyczyną innej, niż zamierzona fragmentacji wielu granatów, zarówno zaczepnych, jak obronnych, było wykonanie korpusu w niewłaściwy sposób i z materiałów o niewłaściwych parametrach. Karbowanie, zarówno wewnętrzne, jak zewnętrzne oraz wewnętrzne elementy i zewnętrzne nakładki odłamkujące, muszą zostać wykonane w sposób dostosowany do struktury materiału - a w początkach XX wieku, uzyskanie korpusów odlewanych o właściwych parametrach na skale masową okazało trudne z technicznego punktu widzenia (problem niewłaściwej struktury wewnętrznej odlewów zresztą prześladował Amerykanów jeszcze w trakcie II wojny). Przyczyną były więc niedostatki metalurgii, a nie sama koncepcja nacięć zewnętrznych.[cut-cytaty]Fereby pisze: Karbowanie wewnętrzne działa dokładnie tak samo jak wewnętrzne, po prostu osłabiając miejscowo korpus, co sprawia iż nawet niezbyt mocne oddziaływanie mechaniczne jest w stanie go rozerwać w wielu miejcach, co sprzyja fragmentacji.
A jesteś pewien, że było to co opisałeś? Bo tego do dziś tak naprawdę nie wiadomo. Wykorzystanie wielu, starannie uformowanych ładunków w "Mk 3", nie wynikało z chęci uzyskania jakichkolwiek zębów płaszczyzny implozyjnej, a chęcią uniknięcia interferencji utworzonej fali uderzeniowej oraz wyeliminowania błędów związanych niejednorodnym rozwojem reakcji, który mógłby wystąpić w ładunku o większych rozmiarach.No patrz, a zadziałało i w Alamogordo i Hiroszimie i Nagasaki i dziesiątkach albo i setkach testów jądrowych... dziwne, nie?Fereby pisze: efektem zrobienia tego w opisywany sposób byłaby co najwyżej kałuża roztopionego materiału rozszczepialnego.
A z czystej ciekawości, jak twoim zdaniem, działa taki zapalnik-źródło neutronów?
Fereby