Zajęto wówczas, odprowadzono i w większości (?) wcielono do Royal Navy kilkanaście okrętów liniowych (głównie 74-działowych), niewiele mniej fregat i dużo "drobnicy". Na papierze to wielka siła. Jaka właściwie była przyczyna bezczynności dunskiej floty podczas całej kampanii? Czy wynikała ona z zaskoczenia i nieprzygotowania floty czy też była wynikiem świadomej i racjonalnej decyzji Duńczyków, z góry zakładających porażkę w otwarym starciu?
Czy w ogóle kraj taki jak Dania utrzymywał wówczas flotę lub jej część w jakiejś formie gotowości czy też okręty po prostu były a ich obsadzenie i uzbrojenie to już była zupełnie inna para kaloszy?
Do zastanowiania się nad tym zmusza mnie świadomość, że Dania i tak wówczas straciła wszystko - flotę jak i resztki znaczenia na arenie międzynarodowej. Wybudowanie takiej ilości okrętów musiało wiązać się z wielkim wysiłkiem finansowym po czym tak po prostu wszystkie okręty najpierw zamknięto w porcie a potem oddano. Nie było żadnych pomysłów (lub może zwyczajnie - możliwości?) uratowania choć cześci sił?
Zdaję sobie sprawę, że jest to myślenie trochę naiwne, nacechowane takim trochę polskim podejściem do tematu (jeśli stracić wszystko to chociaż spróbować coś przeciwnikowi urwać) no i wynikające z posiadanej przez nas historycznej perspektywy (wiemy, że Kopenhaga się nie obroniła i flota wcale nie okazała się byc bezpieczną). Mimo wszystko wątpliwości pozostają, będę wdzięczny za "rozjaśnienie" tematu
I trochę poza tematem - czy wiadomo coś na temat opinii brytyjskich na temat wcielonych okrętów? Czy oni sami uważali je za równorzędne dla własnych w poszczególnych klasach?