Tak, ja doskonale rozumiem, że tego typu dyskusje są z góry skazane na porażkę, bowiem jak ktoś nie chce być przekonany, to nie zostanie przekonany i to niezależnie jakich argumentów by się nie użyło - tak też wygląda sprawa w Kongresie od ładnych paru lat. Sam się sobie dziwię, że dałem się wpakować w tego typu dyskusję. Chyba tylko dlatego, że lubię pancerniki, a nie lubię stereotypowego myślenia.
No po wieloletnim doświadczeniu wciąż prowadzisz dyskusje po to żeby kogokolwiek przekonać? Ja buszuję po internecie znacznie krócej i od kilku lat wykorzystuje forum jedynie jako element własnych przemyśleń, co daje ten ciekawy efekt że nieraz musze bronić tez do których zupełnie nie jestem przekonany. Za to rzuca to na nie zupełnie nowe światło i daje szerszy punkt widzenia.
Oczywiście ja również lubię pancerniki i to pomimo tego że z powodu ich zbyt szybkiego rozwoju, zbyt wielkich kosztów, zbyt krótkiej ery musze stwierdzić że jest to typ nosiciela uzbrojenie o niebo mniej fajny niż żaglowe liniowce z 17 i 18 wieku. Do tego posiadały ograniczenia związane z napędem i względnie skomplikowaną konstrukcją, które z fajnego sposobu prowadzenia wojen morskich, spowodowały przejście do zupełnie niefajnego, czyli ala Wielka Wojna. Gdzie te pościgi, blokady, zdobywanie okrętów które zbierały kolejne „gwiazdki” zamiast iść na dno, no i flota liniowa posiadała odpowiednią liczebność. Mimo wszystko jestem zdania że najefektywniejszym sposobem zwiększania siły ognia i możliwości zachowania siły bojowej marynarki, jest zwiększanie siły ognia na jak najmniejszych jednostkach które mogą być szybko budowane i wcielane, być może podatnych jako pojedyncze sztuki, ale silnych jako całość. Najlepszych argumentów dla tej teorii dostarcza natura, weźmy np. mrówki ogniowe. Można ich natłuc miliony sztuk, ale jak do tej pory nie udało się ich pokonać.
Bardzo krzywdzące, jednostronne i niepoparte żadnymi dowodami jest także twierdzenie, że wiek "Iowek" ma jakieś znaczenie. Otóż powiem wprost - NIE MA i są to słowa choćby Lehmanna.
Naiwne jest myślenie że wiek nie ma znaczenia. Równie dobrze można próbować modernizować w nieskończoność Fiata 125p do standardów współczesnego auta podobnej klasy. Już nawet nie chodzi o to czy dałoby się tam upchnąć systemy kontroli trakcji i inne bajery, tu chodzi po prostu o zmęczenie i starzenie materiału. Nie ma takiej możliwości żeby stal Iowek po tylu zachowała swoje pierwotne właściwości (nie wspominając o wszelkich spoinach).
Jak wrócę do domu, jestem gotów przytoczyć nawet bezpośredni cytat, zaś mój znajomy robiąc przy pancerzu "Iowek" w latach 80-tych stwierdził, że ich stan techniczny pozwala na bezproblemową służbę jeszcze wiele dziesiątków lat.
Ciekawe na podstawie jakich przesłanek wysnuł powyższy wniosek.
Natomiast z jednym się zgodzę - przyszłość należy do kosmicznych pancerników. Mnie też się marzą pancerniki typu Galaxy wprost ze Star Treka, ale tego już nie dożyję. Za to jestem przekonany, że tak właśnie może kiedyś wyglądać super-okręt przyszłości...
Nom... ja tylko nie rozumiem dlaczego zamiast tych bzdurnych
turbolaserów, torped plazmowych i innych głupot o niewiarygodnie małym zasięgu, nie wsadzą po prostu do pocisku z tym
napędem podprzestrzennym głowicy termojądrowej. Tego by na pewno nie przeżyła żadna
tarcza ochronna, jeden strzał jeden trup, a tak bawią się w te efektowne aczkolwiek nieefektywne strzelanki i abordaże rodem z 18-stowiecznych bitew żaglowców
Dlaczego pojedyncze trafienie rakiety miałoby wyłączyć systemy na pancerniku
Ano dlatego że nie da się schować wszystkiego, co w obecnej chwili jest niezbędne do prowadzenia działań, pod pancerzem. Co z wszelkiej maści antenami? Bez nich współczesny okręt jest bezużyteczny, a są przykłady na ich dużą wrażliwość. Konieczne byłoby ich zdublowanie i rozproszenie na dużej powierzchni kadłuba, tyle że to znacznie zwiększyłoby koszty. No i dlatego że jak już wspomniałem, zapewne jeszcze przed zakończeniem budowy pancernika, zbudowano by coś co byłoby w stanie go wyłączyć – nie kończący się wyścig zbrojeń. Nawet istniejące bomby są w stanie wypruć 10cm stali jedynie eksplodując na jej powierzchni, jakie efekty osiągnęłyby specjalnie projektowane przeciwpancerne głowice? Jak silnie trzeba by opancerzyć okręt? Ostatecznie pancerz na Missouri do niczego się nie przydał, skutecznie zadziałały inne środki obronne.
Torpedy ADCAP może łamią 8000-tonowego Spruance, choć prędzej mniejszą fregatę, a nie "gruboskórny", 60 000 tonowy pancernik nadziany grodziami i komorami wodoszczelnymi. Zgodzę się z Tellerem, że 1-2 takie trafienia wyłącza okręt z walki i konieczny jest poważny remont, ale nie grozi to zatopieniem jednostki. Eksplozje podkilowe całkiem nieźle wytrzymują bowiem 4000 tonowe fregaty typu Perry, a gdzie im do pancerników...
No cóż, co z tego że rower rozjechany przez kombajn nie zostanie zdezintegrowany a nawet jest w jednym kawałku, skoro wymaga takiego remontu że bardziej opłaca się kupić nowy.
Lotniskowiec ma więcej śmigłowców, ma też inne samoloty np. Viking, co pozwala działać w większej odległości od siebie.
To one jeszcze latają?
Nie jest powiedziane że pancernik (i nie mam namyśli muzealnych Iowek) miałby mieć miej śmigłowców (teoretycznie tak, ale w praktyce każda dodatkowa maszyna tego typu to zmniejszenie ilości innych a tym samym podstawowej siły uderzeniowej). Prawda jest niestety taka że lotniskowiec nie jest w stanie obronić się przed OP samodzielnie i zresztą nie takie jest jego zadanie, podobnie jak nie takie byłyby zadania dla nowego pancernika. Natomiast funkcję uderzeniową okręt rakietowy mógłby od lotniskowca, może jeszcze nie obecnie, ale rozwój tzw.
broni inteligentnych niezależnych od dodatkowych środków naprowadzania może podważyć zasadność budowania tych ruchomych lotnisk. Ale przyszłość pokaże.