Tu się w pełni zgadzam. Niemcy nie byli w niczym specjalnym odkrywczy. Prawie wszystkie drednoty pierwszego i drugiego pokolenia miały taki system opancerzenia, który różnił się jedynie szczegółami ( często bardzo istotnymi z punktu widzenia przeżycia okrętu ) ale koncepcja była była generalnie taka sama. Grubszy pancerz na linii wodnej, za tym skosy od dołu pancerza burtowego, na tym pokład pancerny ( czy raczej "pancerny" biorąc pod uwagę jak wyglądał wówczas ), reszta obłożona ile się da cieńszymi płytami.Drednoty z czasu pierwszej wojny miały system opancerzenia „przepisany” z predrednotów i tam należy moim zdaniem poszukiwać jego genezy. Niemieckie drednoty od początku miały być niezatapialnymi platformami dla artylerii i tutaj pojawiają się różnice pomiędzy szkoła brytyjską i niemiecką, objawiające się głownie w skali opancerzenia, uzbrojeniu i warunkach bytowych załogi. Sam system opancerzenia nie może mieć tutaj nic do rzeczy ponieważ dokładnie taki sam stosowano na wszystkich ówczesnych pancernikach.
Wszystko to było bardzo logiczne jak się weźmie pod uwagę jak się wtedy walczyło. Na małe dystanse, gdzie nawet mniejsze jednostki mogły realnie się wstrzelać i pouszkadzać. Powszechne używanie pocisków burzących czy półprzeciwpacnernych itd.
W sumie to można powiedzieć że wszystkie drednoty tamtego czasu były przeznaczone do szybkich ( w sensie krótkotrwałych ) akcji. Jakieś długie wielotygodniowe rejsy nie wchodziły w grę na okrętach węglowych. Weź i ładuj ileś tam tysięcy ton ( żeby lepiej przemawiało do wyobraźni - milionów kilogramów ) węgla na pełnym morzu. Zakładając że przeciwnik nie przechwyci ładunku.
Albo bitwa rozegra się dosyć szybko od wyjścia w morze, albo wcale.
Co prawda Anglicy ( czy Amerykanie ) brali pod uwagę dłuższe rejsy i pływanie w tropikach, więc standard dla załogi był wyższy, ale ogólna filozofia opancerzenia specjalnie się nie różniła ( mówię o koncepcji a nie różnicy w grubościach, czy powierzchni ).
Dopiero Nevada zamieszała w opancerzeniu i ona oraz QE ( niemal jednocześnie ) w możliwościach robienia realnych długich rejsów dzięki przejściu na paliwo płynne.
Ale to już inna historia.
No i idziemy do Bismarcka. Ten to już był przeznaczony do zdecydowanie dłuższych rejsów i trochę innych zadań niż szarpanie Royal Navy a potem błyskawiczne zmykanie do bazy ( im prędzej tym lepiej, żeby nie dogonili ). A ogólna koncepcja taka sama.
Oj słabo w moich oczach słabo.
EDIT:
Alfie, biorę pod uwagę szczęście i sam pisałem o tym, że wcale nie trzeba przebijać pancerza wieży żeby ją wyeliminować ( tak nawiasem pisząc to przebicie pancerza i eksplozja ciężkiego pocisku w środku czy przy krawędzi wcale nie musi wyeliminować wieży, co widać na przykładzie Tigera czy Dunkierki, ale mniejsza ).
Ale rolą pancerza jest ograniczenie możliwości takich szczęśliwych trafień do minimum ( najlepiej do zera ). Jakby Hood miał ten swój pancerzyk trochę grubszy ( który wcale nie był taki zły jak się często uważa ), to by ten szczęśliwy pocisk nie spowodował jego rozpęknięcia, bo by się głęboko nie dostał.
Teoretycznie taki dobrze zaprojektowany All or Nothing zapewnia to lepiej od systemu klasycznego. W praktyce jak to zwykle bywa - różnie z tym bywało.