Dygresje o pancerzu [wydzielone z nowości wydawniczych]

Okręty Wojenne lat 1905-1945

Moderatorzy: crolick, Marmik

Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4937
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

No dobra, ale czy ten okręt co to zatonąć nie chciał, miał system AoN, bo coś mi się widzi, że chyba nie :P :o
A cały wywód dotyczący możliwości zatopienia pancernika bez przebijania jego cytadeli ma sens dla okrętów z systemem AoN, bo przy innym to cała filozofia ochrony wyglądała zupełnie inaczej.

No i drugie pytanie pomocnicze - ten okręt co to taki był niezatapialny mógł jeszcze coś robić, poza utrzymywaniem się na powierzchni?
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Glasisch
Posty: 433
Rejestracja: 2007-09-08, 17:37
Lokalizacja: Bytom
Kontakt:

Post autor: Glasisch »

Maciej3 pisze:No dobra, ale czy ten okręt co to zatonąć nie chciał, miał system AoN, bo coś mi się widzi, że chyba nie :P :o
A cały wywód dotyczący możliwości zatopienia pancernika bez przebijania jego cytadeli ma sens dla okrętów z systemem AoN, bo przy innym to cała filozofia ochrony wyglądała zupełnie inaczej.

No i drugie pytanie pomocnicze - ten okręt co to taki był niezatapialny mógł jeszcze coś robić, poza utrzymywaniem się na powierzchni?
Cześc,
no to może jeszcze ten link choc z zajawki to nie wynika, że to takie słabe.
Pozdrawiam
Michał
1) Dies sind die Tage, von denen wir sagen sie gefallen uns nicht - D. Noll - Die Abenteuer des Werner Holt. 2) Wir sind dem Russen zu weit in den Rachen gefahren KL Buch, Kommandant von "T 30".
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4937
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Właśnie tuż przed chwilą zamieściłem coś w rodzaju recenzji tej pozycji.
http://fow.aplus.pl/forum/viewtopic.php?t=6148

Widzę, że w opinii na ten temat jesteśmy zgodni..

EDIT:
Właśnie pod wpływem zajawki połaszczyłem się na ten produkt.
Włoskie jednostki nie są zbyt popularne, więc liczyłem na jakieś nowe wiadomości.
Wyszło jak wyszło.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Sławomir Lipiecki
Posty: 381
Rejestracja: 2008-07-10, 20:13
Lokalizacja: Kamieniec Ząbkowicki
Kontakt:

Post autor: Sławomir Lipiecki »

jogi balboa pisze: Chm... Na niemieckich pancernikach był całkiem solidny pokład „spowalniający”, nie wiedzieć czemu bardzo krytykowany jako zbyt solidny, no i wykonany ze stali pancernej a nie STS który tak do końca nie wiadomo „czym” był.
No i amerykanie chyba sami do końca nie wiedzieli ile potrzebują tego podkładu przeciw udarowego ponieważ na kolejnym typie pancerników dali go już znacznie mniej (cały układ był bardziej zbliżony do KGV). Wychodziłoby na to że kolejne 4 pancerniki miałyby gorszą ochronę od poprzedniego typu?
Na niemieckich okrętach był inny system - (za Tellerem) o tyle poroniony, że pokład pancerny był za nisko, względem spowalniającego, pozostawiając kawał okrętu na pastwę pocisku i wybuchu. Świetne dla jednostek obrony wybrzeża, tudzież dla niemieckich pancerników I wś., mających wyjść na M. Północne, stoczyć tam walną bitwę i przy odrobinie szczęścia wrócić... Ale zostawmy to.

Amerykanie przekonali się na S. Dakota, że to kiepski pomysł i powrócili do sprawdzonych (już na "Nevadzie" w 1916 roku!) metod grubszego podkładu na typie Iowa.

Stal jednorodna STS może z powodzeniem być określona mianem pancernej. O ile pamiętam, Okun ceni ją wyżej od Wh n/A.

Póki co tyle - w tygodniu nie mam czasu na net i dyskusje.
Fuck the system! \m/ \m/
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4937
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Co do stwierdzenia Tellera, to wcześniej go nie czytałem, ale się zastanawiam czy nie łączyło nas jakieś połączenie dusz? :o
Przy takim szarpaniu anglików w I wojnie to taki system miał sens. Idziemy na szybką potyczkę, topimy co się da ( najchętniej jakiś mały wydzielony zespół ) i szybciutko do bazy.
Jak nam jakiś okręt obezwładnią, to co, byle płynął reszta doeskortuje, a w porcie się go połata. ( taki Seydlitz czy Derrfflinger idealnie do tego pasują ).
A jak jeszcze ciężej potłuką ( jak Lutzowa ) to trudno.
Ale w II wojnie gdzie okręty ( te Niemieckie ) miały pływać dalej od baz i to raczej w niewielkich grupach?
Toż okręt pozbawiony możliwości strzelania, nawet jak jeszcze będzie sprawnie płynął, to tylko tracza. I weź się przebijaj takim w drodze do bazy przez blokadę....
Nawet jakby zrobili tą swoją szóstkę H-ków to i tak niewiele to zmienia.
Nie rozumiem, przyzwyczajenie czy jak?

No ale taki system chociaż zapewniał dużą odporność na ataki krążowników - dużo lepszą nić All or Nothing - a jednocześnie przeciwko pancernikom też. Może o to właśnie chodziło? Kiedyś wysuwałem taką teorię.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Sławomir Lipiecki
Posty: 381
Rejestracja: 2008-07-10, 20:13
Lokalizacja: Kamieniec Ząbkowicki
Kontakt:

Post autor: Sławomir Lipiecki »

Maciej3 pisze: No ale taki system chociaż zapewniał dużą odporność na ataki krążowników - dużo lepszą nić All or Nothing - a jednocześnie przeciwko pancernikom też. Może o to właśnie chodziło? Kiedyś wysuwałem taką teorię.
Dlaczego wyższą niż AoN?
AoN obejmuje opancerzenie tych samych rejonów co niemiecki układ, w tym; dalocelowników, systemów łączności, maszyny sterowej i artylerii średniej.
Patrząc na ostatnią walkę pancerników "B." i "S." trudno powiedzieć, czy niemiecki system ochronił je przed ogniem ciężkich krążowników, skoro w obu wypadkach "oczy okrętu" zniszczone zostały pociskami 8"...
Jeszcze na chwilkę wracając do wychylenia - ono ZAWSZE jest lepsze niż pion (chyba, że się stosuje taki wąziutki pas burtowy jak na typie Nelson, ale to skrajny wypadek). Lepiej mieć pocisk APC w "zbiorniczku" (celowo użyłem zdrobnienia, w odniesieniu do faktu bardzo gęstego podziału na zbiorniki u Amerykanów), niż w siłowni, kotłowni, elektrowni, CIC, FCC, GSD, maszynie sterowej tudzież - o zgrozo - w prochowni... Szczególnie, że taki zrykoszetowany pocisk niekoniecznie musi wybuchnąć.
Przyrost ekwiwalentu dla 15 stopni wychylenia wynosi (średnio) 20%, ale dla dystansu ZERO metrów, a na takiej odległości nikt z sobą nie walczy. Na przykład pas burtowy (sam pancerz typu A3) pancernika "Iowa", czyli 12,2 cala (310 mm) wychylone o kąt 19 stopni jest ekwiwalentem 343 mm płyty pionowej, ale z dystansu ZERO metrów i względem pocisku APC Mark 8 Mode 5 wystrzelonego z armaty 16" Mark 7/50 z pełnym ładunkiem nitrocelulozy. Im dalej, tym ekwiwalent jest większy, a szanse na rykoszet rosną.

Wracam do pracy...
Fuck the system! \m/ \m/
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4937
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

- sci

Post autor: Maciej3 »

szybko I z komorki. Co do odpornosci. Wyluszczalem to juz gdzies, wiec moze streszczenie. Wada AoN bylo to ze spore obszary mogly byc zmiazdzone ogniem nawet niszczycieli. Plywalnosci to teoretycznie nie zagrazalo ale zmniejszalo predkosc. W przypadku raidera krazownik o zacieciu samobojczym ktory zmasakruje powiedzmy dziob zanim sam zginie - moze w konsekwencji doprowadzic do zaglady raidera. Duze obszary cienszego pancerza przed tym chronia.

Co do wychylenia
Jesli jest w dobra strone to zawsze zwieksza odpornosc na przebicia. Ale powoduje klopoty gdzie indziej. Zmniejsza objetosc oblozona pancerzem. Zmniejsza stabilnosc. Komplkuje naprawy. Cos za cos, sprawa nie jest oczywista jak patrzymy na okret jako calosc
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
jogi balboa
Posty: 2823
Rejestracja: 2007-01-18, 16:39

Post autor: jogi balboa »

Stal jednorodna STS może z powodzeniem być określona mianem pancernej. O ile pamiętam, Okun ceni ją wyżej od Wh n/A.
Może tak, może nie. O ile dobrze zrozumiałem (za Tellerem) to praktycznie nie do ustalenia jest czy ów STS był ulepszany, czy też nie, stąd mówienie o nim jako o stali pancernej jest chyba nieco na wyrost. Ile był, zdaniem amerykanów, wart ich pokład „spowalniający” ładnie widać po pokładzie pancernym, 12-13mm dodatkowych mm, zapewne mieści się to w granicach „rozrzutu” możliwości penetracji pocisków (i nawet mniej niż wynika z ekwiwalentów Okuna który w swoim czasie nie wiedzieć czemu równie wysoko cenił stal A-class – do czasu).
Jak nam jakiś okręt obezwładnią, to co, byle płynął reszta doeskortuje, a w porcie się go połata. ( taki Seydlitz czy Derrfflinger idealnie do tego pasują ).
A jak jeszcze ciężej potłuką ( jak Lutzowa ) to trudno.
Ale w II wojnie gdzie okręty ( te Niemieckie ) miały pływać dalej od baz i to raczej w niewielkich grupach?
Toż okręt pozbawiony możliwości strzelania, nawet jak jeszcze będzie sprawnie płynął, to tylko tracza. I weź się przebijaj takim w drodze do bazy przez blokadę....
A skąd ten pomysł że klasyczny amerykański AoN, chroniłby przed obezwładnieniem lepiej niż niemiecki Alles oder nicht?
Na niemieckich okrętach był inny system - (za Tellerem) o tyle poroniony, że pokład pancerny był za nisko, względem spowalniającego, pozostawiając kawał okrętu na pastwę pocisku i wybuchu.
Mniejsza o wysokość umieszczenia pokładu pancernego, która w efekcie nie dawała należytej ochrony bagażom załogi i ziemniakom (chociaż mrożonki były chronione raczej najlepiej na świecie :) ), miałem na myśli raczej stwierdzenia na temat jego nadmiernej grubości, którą ponoć można było spożytkować lepiej.
Patrząc na ostatnią walkę pancerników "B." i "S." trudno powiedzieć, czy chronił przed ogniem ciężkich krążowników, skoro w obu wypadkach "oczy okrętu" zniszczone zostały pociskami 8"...
No o ile w tym pierwszym przypadku można śmiało stwierdzić że nie ma co do tego wątpliwości, to w tym drugim już chyba nie koniecznie. Chyba że umknęło mojej uwadze odnalezienie directora z 8” dziurą, lub co najmniej tego pocisku ;) .
Jeszcze na chwilkę wracając do wychylenia - ono ZAWSZE jest lepsze niż pion (chyba, że się stosuje taki wąziutki pas burtowy jak na typie Nelson,
czy też South Dacota lub Iowa.
Lepiej mieć pocisk APC w "zbiorniczku" (celowo użyłem zdrobnienia, w odniesieniu do faktu bardzo gęstego podziału na zbiorniki u Amerykanów), niż w siłowni, kotłowni, CIC, FCC, maszynie sterowej tudzież - o zgrozo - w prochowni...
Należałoby raczej powiedzieć: „lepiej mieć dziureczki po rykoszecie (po którym pocisk podzieliłby się zapewne na kilka mniejszych części) w zbiorniczkach, niż w siłowni, kotłowni, CIC, FCC, itd...”, co akurat przy porównaniu North Caroliny i King George V, nie jest tak oczywiste jak po spotkaniu z pociskiem nurkującym, z racji znacznie szerszego pasa pancernego na tym drugim. :)
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4937
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

A skąd ten pomysł że klasyczny amerykański AoN, chroniłby przed obezwładnieniem lepiej niż niemiecki Alles oder nicht?
Eee - chodziło mi o umieszczenie pancerza pokłądowego tak nisko, nie cały system. Dobra reszta potem, dzieci płaczą, a będzie długo...
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4937
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

No dobra. Co do pancerza pokładowego Bismarcka. Jak dla mnie był zdecydowanie za nisko. Podniósłbym go o jeden pokład w górę. Ale wiem jakie to problemy. Nawet zwykłe podniesienie to podniesienie środka ciężkości. A tu trzeba by go rozsunąć na boki, żeby nie było dziur. A jak koniecznie chcemy mieć jakiś pokład do wychwytywania pocisków przebijających się przez burty to trzeba coś cieńszego pod spodem żeby wyszło coś jak u żabojadów, tyle że z zewnętrznym pionowym pancerzem burtowym. Oj masa rośnie i trzeba by robić jak angole z King George V i rezygnować z dwóch dział. Albo powiększać okręt i tak duży....
A takie przekonstruowanie i podniesienie pancerza ( powiedzmy że w jakiś magiczny sposób żeby nie powiększać całości – no niech będzie że nie muszą jeść wursta codziennie i przenoszą lodówki poza cytadelę żeby zaoszczędzić parę ton ;) ) i reszta podobnie jak było historycznie dawała by mu ( jak dla mnie ) większą szansę na prowadzenie ognia przy uszkodzeniu. Może by trochę stracił z niezatapialności ( albo i nie ), ale co to za satysfakcja że przeciwnik zużył na mnie 500 pocisków zamiast 400? I tak gulgoczę. Jeśli już coś ma przynieść satysfakcję to jak dla mnie, że coś mu przy tym zrobiłem, a nie zrobię jak nie mogę strzelać.
A co do All or Nothing.
Teoretycznie zapewnia on dłuższy czas walki przed obezwładnieniem.
Zakładając, że obezwładnienie to wtedy jak okręt nie może strzelać.
Jak rezygnujemy z cienkich pancerzy to mamy „luźną” masę na dołożenie do ochrony najważniejszych elementów – siłowni, artylerii. W efekcie można zrobić cytadelę tak grubą, że będzie nieprzebijalna w większym zakresie odległości. Czyli okręt będzie dłużej mógł strzelać.
( przy założeniu tej samej masy całego okrętu, tego samego uzbrojenia, prędkość itd. pancernika z All or Nothing i jego odpowiednika opancerzonego po staremu )
To tyle jeśli chodzi o teorię. W praktyce żeby działa nie mogły strzelać ( albo raczej trafiać ) wcale nie trzeba zaraz przebijać pancerzy ich wież czy barbet. Wystarczyło je unieruchomić. A to się zdarzało np. po wygięciu pancerza. Zdarzały się też bezpośrednie trafienia w lufę działa itd.
Ale w sumie taki okręt powinien być w stanie strzelać dłużej niż jego odpowiednik opancerzony klasycznie.
Jak dla mnie jest to fajny system ale dla strony dominującej na morzu. Okręt wyposażony w ortodoksyjną jego wersję ( czy w II wojnie był taki choć jeden? Może Dunkierka? ) nadaje się do walki z pancernikami i to strzelającymi pociskami przeciwpancernymi i do niewiele więcej. ( tak swoją drogą to mnie zastanawia dlaczego Amerykanie jak powiedzieli A i dali taki pancerz to nie powiedzieli B i nie zrezygnowali z artylerii pomocniczej, ale to może potem ).
Jak się ma przewagę, to nie trzeba się martwić jakąś drobnicą, że przyjdzie i zmasakruje części miękkie, bo nie podejdzie bo nasza eskorta temu zapobiegnie. A jeśli nawet, to taki okręt jeszcze przez jakiś czas postrzela i coś tam może trafi, a potem się go odeskortuje do bazy. Ważne żeby nie dostał trafienia krytycznego które go zatopi od ręki. Trzeba tylko zadbać o procedury, żeby nie zaszło takie zamieszania jak z Lionem pod Dogger Bank i jest fajowo.
A strona słabsza już nie ma lekko. W sumie wszystko jedno czy dostanie w komorę i okręt zatonie od razu, czy też dostanie cios w dziób, zwolni i potem go dobiją. Praktycznie każde spowolnienie to śmierć. Więc nie można sobie pozwolić na to że jakiś zagubiony pocisk choćby burzący narobi masakry na dziobie czy rufie, bo to wyrok śmierci.
Dalej, nie mamy gwarancji że jednostki słabsze przeciwnika nie podejdą i nie narobią szkód ( nawet kosztem samobójstwa ), bo sami mamy takich jednostek mniej.
A jak przewidujemy korsarskie rajdy i to prawie samotne, to w ogóle a AoN przerąbane. Co prawda krążownik śledzący raczej nam nie groźny ( taki Norfok z Suffolkiem nawet nie próbowały walczyć, niezależnie od tego co Anglicy wiedzieli o opancerzeniu Bismarcka ), ale jak się dorwiemy do konwoju i będzie tam taki Jevis Bay, albo dopadnie nas zespół Harwooda, to wtedy nawet pozornie niegroźne trafienie poza cytadelą w konsekwencji może być śmiertelne w perspektywie długiego powrotu i konieczności przebijania się przez większe siły przeciwnika.
W takim układzie sposób opancerzania typu „niemieckiego” będzie zdecydowanie logiczniejszy. Tylko żeby ten pancerz pokładowy był wyżej...

A co do likwidacji artylerii pomocniczej. No jak robimy sobie okręt wyspecjalizowany do walki z pancernikami to ta pomocnicza to jest zbędna lub wręcz szkodliwa. Jak mamy All or Nothing to mamy takiego specjalistę.
Artyleria pomocnicza do walki z pancernikami się nie przyda. ( poza jakimiś egzotycznymi scenariuszami ). Do walki z drobnicą mamy eskortę ( pamiętamy, że to strona silniejsza ). Do walki z samolotami z dużej odległości podobnie. Od czego w końcu są krążowniki przeciwlotnicze.
Same wieżyczki czy stanowiska to słabe punkty ochrony i detonatory pocisków przeciwpancernych a ciężko opancerzyć się ich nie da.
Jakieś lekkie działka się przydadzą do samoobrony. A jak zaoszczędzimy kilka setek ton ( czasem nawet ponad tysiąc ) na tej artylerii to możemy wzmocnić główną, czy pancerz czy cokolwiek.

A co do twierdzenia że w II wojnie to tak naprawdę nie było nowoczesnych pancerników z All or Nothing. No jak jesteśmy ortodoksami, to po kolei.
King George V – poza cytadelą pasy cieńszego pancerza w rejonie linii wodnej w kierunku dziobu i rufy i analogicznie pancerz pokładowy o jeden poziom niżej niż w cytadeli. Grubość idealna do ochrony tych rejonów przed odłamkami czy podmuchem, ale wystarczająco gruba by aktywować zapalniki przeciwpancerne. Reszty analizować nie trzeba jest tam coś więcej niż nothing. Vanguard to samo.
Niemców nie ma co analizować, to oczywiste.
Włosi o ile pamiętam mieli na Littorio jakiś cieńszy pas powyżej pancerza burtowego, więc odpadają.
North Carolina miała jakieś tam pasy w kierunku rufy łączące pancerz maszynki sterowej z cytadelą, znowu grubość z jednej strony za cienka ( na powstrzymanie ciężkich pocisków ) z drugiej za gruba ( żeby nie aktywować )
South Dakota i Iowa podobnie. Jakieś osłony wałów – średniej grubości, jakieś przeciwodłamkowe itd.
Japoński Yamato to samo
Chyba zostaje tylko Dunkierka i może Rysiek, ale ten ostatni to chyba też coś tam gdzieś indziej miał.

Nie twierdzę że te systemy były zaraz według koncepcji I wojennych przed Nevadowych, co to to nie, ale nie było to ortodoksyjne podejście do AoN tylko zmodyfikowane. Aktywowacze pocisków AP były jak najbardziej, ot taka dygresja i tyle.


A czy faktycznie AoN zapewniał dłuższe strzelanie podczas uszkodzeń to ciężko powiedzieć. Mało danych. Przychodzą mi do głowy tylko 3 okręty tak opancerzone które zostały jakoś uszkodzone ( przestaję tu być ortodoksem i luzuję warunki ). Dunkierka, Prince of Wales i South Dakota.
Dunkierka się nie liczy bo wyeliminowano przebijając cytadelę, więc dowodzi to nie wadliwości koncepcji tylko zbyt cienkiego pancerza.
Prince of Wales wyeliminował sobie 4 lufowe wieże sam i nie miało to nic wspólnego z niemieckim ostrzałem. Potem zresztą sobie je naprawił. A raporty z oceny i naprawy uszkodzeń w porcie mówiły o zaskakująco słabych i powierzchownych uszkodzeniach ( z wyjątkiem tego w pomost ). Obezwładniony nie został.
South Dakota też wyeliminowała się głównie sama, a miała do końca sprawne 2 dziobowe wieże ( ta rufowa mogła strzelać tylko „in emergency” i to z mniejszą szybkostrzelnością ), więc tak naprawdę całkiem obezwładniona nie była.
Dla odmiany z nowoczesnych opancerzonych inaczej to myślę tylko o Bismarcku i Schrnchorście. Bismarck co prawda zamilkł dosyć szybko, ale w tym czasie dostał tyle pocisków, że nie wiem czy jakikolwiek inny walczyłby dłużej. Może Yamato, a może nie.
Zostaje Scharnchorst trafiony ponoć tylko 13 razy. Ale jedna próbka to mało żeby dawać jakieś uogólniające wnioski. Trzeba by podciągać uszkodzenia I wojenne, ale tam nie było tych z All or Nothing.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Boruta
Posty: 723
Rejestracja: 2004-06-13, 22:09
Lokalizacja: Cosmopolis Sopot, Sarmatia
Kontakt:

Post autor: Boruta »

Maciej3 pisze: A co do likwidacji artylerii pomocniczej. No jak robimy sobie okręt wyspecjalizowany do walki z pancernikami to ta pomocnicza to jest zbędna lub wręcz szkodliwa. Jak mamy All or Nothing to mamy takiego specjalistę.
Artyleria pomocnicza do walki z pancernikami się nie przyda. ( poza jakimiś egzotycznymi scenariuszami ). Do walki z drobnicą mamy eskortę ( pamiętamy, że to strona silniejsza ). Do walki z samolotami z dużej odległości podobnie. Od czego w końcu są krążowniki przeciwlotnicze.
Same wieżyczki czy stanowiska to słabe punkty ochrony i detonatory pocisków przeciwpancernych a ciężko opancerzyć się ich nie da.
Jakieś lekkie działka się przydadzą do samoobrony. A jak zaoszczędzimy kilka setek ton ( czasem nawet ponad tysiąc ) na tej artylerii to możemy wzmocnić główną, czy pancerz czy cokolwiek.
Myślę, że się z kolega zgodzę, ale z zastrzeżeniem co do I wśw. Tu faktycznie idealny BS mógłby powinien mieć porządne działa głównego i jedynego kalibru, AoF, turbiny ropą pedzone, sensowny tds, pancerz i dobre harmaty.
Natomiast w II wśw wg mnie juz "nie nada" przede wszystkim bez solidnej artylerii p-lot. Po drugie jednak w większości flot kładziono nacisk nie tyle na starcia battleline, co na wykorzystywanie "capitoli" także w działaniach krążownivczych. Co zreszta jest tematem na inna dyskusję, ale wg mnie w drugiej połowie lat 30-tych doszło do zrównania "fast battleshipa" i "full armoured battlecrusiser" w podobny sposób jak potem w lotnictwie (jeden myśliwiec w miejsce pościgowców i interceptorów, a potem i samolot myśliwsko-szturmowy), czy broni pancernej (czołg sredni -> main battle tank). Taki okret jednak nie mógł polegać wyłacznie na eskorcie i (inaczej niz czołg) poza głównym kalibrem potrzebował i pomniejszego (chyba najlepiej w postaci artylerii uniwersalnej).
"Dobro i zło nie istnieją, tak jak życie i śmierć. Jest tylko działanie. Walka"
- baron von Ungern-Sternberg, d-ca Azjatyckiej Dywizji Konnej
jogi balboa
Posty: 2823
Rejestracja: 2007-01-18, 16:39

Post autor: jogi balboa »

Boruta pisze:
Maciej3 pisze: A co do likwidacji artylerii pomocniczej. No jak robimy sobie okręt wyspecjalizowany do walki z pancernikami to ta pomocnicza to jest zbędna lub wręcz szkodliwa. Jak mamy All or Nothing to mamy takiego specjalistę.
Artyleria pomocnicza do walki z pancernikami się nie przyda. ( poza jakimiś egzotycznymi scenariuszami ). Do walki z drobnicą mamy eskortę ( pamiętamy, że to strona silniejsza ). Do walki z samolotami z dużej odległości podobnie. Od czego w końcu są krążowniki przeciwlotnicze.
Same wieżyczki czy stanowiska to słabe punkty ochrony i detonatory pocisków przeciwpancernych a ciężko opancerzyć się ich nie da.
Jakieś lekkie działka się przydadzą do samoobrony. A jak zaoszczędzimy kilka setek ton ( czasem nawet ponad tysiąc ) na tej artylerii to możemy wzmocnić główną, czy pancerz czy cokolwiek.
Myślę, że się z kolega zgodzę, ale z zastrzeżeniem co do I wśw. Tu faktycznie idealny BS mógłby powinien mieć porządne działa głównego i jedynego kalibru, AoF, turbiny ropą pedzone, sensowny tds, pancerz i dobre harmaty.
Natomiast w II wśw wg mnie juz "nie nada" przede wszystkim bez solidnej artylerii p-lot. Po drugie jednak w większości flot kładziono nacisk nie tyle na starcia battleline, co na wykorzystywanie "capitoli" także w działaniach krążownivczych. Co zreszta jest tematem na inna dyskusję, ale wg mnie w drugiej połowie lat 30-tych doszło do zrównania "fast battleshipa" i "full armoured battlecrusiser" w podobny sposób jak potem w lotnictwie (jeden myśliwiec w miejsce pościgowców i interceptorów, a potem i samolot myśliwsko-szturmowy), czy broni pancernej (czołg sredni -> main battle tank). Taki okret jednak nie mógł polegać wyłacznie na eskorcie i (inaczej niz czołg) poza głównym kalibrem potrzebował i pomniejszego (chyba najlepiej w postaci artylerii uniwersalnej).
Czy nie taki właśnie był Dreadnought?
... pancerza pokładowego Bismarcka. Jak dla mnie był zdecydowanie za nisko...
A co do All or Nothing.
Teoretycznie zapewnia on dłuższy czas walki przed obezwładnieniem.
Zakładając, że obezwładnienie to wtedy jak okręt nie może strzelać...
Ale dlaczego? Co miałoby do obrony niemieckich pancerników wnieść ukrycie części pomieszczeń gospodarczych pod pokładem pancernym poprzez jego „podniesienie”? I dlaczego miałoby to chronić dłużej przed „obezwładnieniem”?
Że pociski wybuchają wewnątrz okrętu to prawda, ale dlaczego miałoby to wpłynąć na możliwość strzelania?.
Ostatecznie na Prince of Wales przynajmniej jedno trafienie w miękkie w teorii nie aktywujące zapalników obszary, skończyło się wypruciem komina przez wybuch pocisku, drugie trafienie nawet bez tego narobiło niezłego bałaganu.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4937
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Ale dlaczego? Co miałoby do obrony niemieckich pancerników wnieść ukrycie części pomieszczeń gospodarczych pod pokładem pancernym poprzez jego „podniesienie”? I dlaczego miałoby to chronić dłużej przed „obezwładnieniem”?
A, bo o ile dobrze pamiętam, to sporo przewodów hydraulicznych i elektrycznych w tym tych krytycznych dla działania artylerii szło nad tym grubym pancerzem, a znalazłoby się pod pancerzem jakby wylądował tam gdzie postuluję.
Ot i tyle
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4937
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

A jesli chodzi o pociski wybuchajace w kadlubie to dla raidera ktorym mial byc bismarck jest cholernie istotne zeby takie pomieszczenia sie nie psuly. W perspektywie powrotu do bazy z poludniowego atlantyku taka zniszczona mesa czy sypialnia zaczyna byc problemem
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
jogi balboa
Posty: 2823
Rejestracja: 2007-01-18, 16:39

Post autor: jogi balboa »

Maciej3 pisze:
Ale dlaczego? Co miałoby do obrony niemieckich pancerników wnieść ukrycie części pomieszczeń gospodarczych pod pokładem pancernym poprzez jego „podniesienie”? I dlaczego miałoby to chronić dłużej przed „obezwładnieniem”?
A, bo o ile dobrze pamiętam, to sporo przewodów hydraulicznych i elektrycznych w tym tych krytycznych dla działania artylerii szło nad tym grubym pancerzem, a znalazłoby się pod pancerzem jakby wylądował tam gdzie postuluję.
Ot i tyle
No o ile mi wiadomo to główne kanały z przewodami, znajdowały się na górnym i średnim pokładzie platformy na obu burtach, czyli poniżej pokładu pancernego. Ciekawe natomiast skąd tamta informacja?
Maciej3 pisze:A jesli chodzi o pociski wybuchajace w kadlubie to dla raidera ktorym mial byc bismarck jest cholernie istotne zeby takie pomieszczenia sie nie psuly. W perspektywie powrotu do bazy z poludniowego atlantyku taka zniszczona mesa czy sypialnia zaczyna byc problemem
Myślę że jest to problem do przezwyciężenia ;) chociaż niewygodny.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4937
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

No o ile mi wiadomo to główne kanały z przewodami, znajdowały się na górnym i średnim pokładzie platformy na obu burtach, czyli poniżej pokładu pancernego. Ciekawe natomiast skąd tamta informacja?
Oj, żebym ja to pamiętał... Bismarck nie jest moim ulubionym okrętem...
A poszukiwania są dosyć bolesne...
Myślę że jest to problem do przezwyciężenia Mruga 2 chociaż niewygodny.
Pewnie tak, ale sporo się traci.
Bismarck grasuje na Południowym Atlantyku, postanawia postrzelać sobie pod ujściem La Platy. Spotyka zespół Harwooda wyposażony w Renowna i dwie Dunkierki ( staram się zachować proporcje ).
W wyniku ostrzału co prawda nie dostaje w dziób, ale pomieszczenia załogi są dosyć poszatkowane.
Co prawda mrożone golonki i piwo tudzież wursty ocaleją, ale przyrządzać je będą na patykach odgrzewanych w kominach.
Przy rejsie powrotnym z Morza Północnego to nie problem - przez dwa dni można nawet nic nie jeść. Ale przy kilku tygodniach?
No dobra z głodu nie umrą, ale będą poważnie zmęczeni i osłabieni. To MUSI się odbić i to bardzo poważnie na wynikach późniejszej walki o przebicie się do bazy.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
ODPOWIEDZ