Nawet jeśli stosownie wydłużyłeś opóźnienie zapalnika, tak jak zrobili to Japończycy?
U nich to akurat się zdarzają. Ale jakoś mało. Przywykłem do szybszego zanurzania celów. Ale cóż - tamto było mało realistyczne, choć bardziej malownicze. Taka egzekucja Bismarcka u mnie inaczej wyglądała i Bismarczek szybciej robił pełne zanurzenie. No ale takie życie, teraz trzeba się namęczyć, bo torped ciągle brak.
Co do pocisku w Kuniga. Jakoś tak to trafienie powtarza się w wielu opisach pancerników jako koronny dowód istnienia pocisków nurkujących, ale jak chciałem to teraz znaleźć to mi się nie udało

Więc poćwiczę moją zawodną pamięć.
Otóż pocisk z Iron Duke padł ileś tam przed Kunigiem ( ile to można dywagować, w końcu świadkowie oceniali to „na oko” ), po uderzeniu w wodę zanurkował jak nie przymierzając japoński pocisk typ 91, wszedł w kadłub pod pancerzem burtowym ( dosyć płytko zanurzonym trzeba przyznać ) - do tego momentu jestem niemal pewien swego – a potem eksplodował w zasobniach węglowych. Uszkodzenia co najmniej jak od torpedy. Na szczęście dla Niemców ( Anglicy pewnie mniej się z tego cieszyli ), węgiel okazał się w tym przypadku dobrym absorberem energii i odłamków i siłownia specjalnie nie ucierpiała. Ale w wyniku trafienia do kadłuba wlało się 1,5 ( czy może 2,5? ) tysiąca ton wody. Od tego jednego trafienia. Bo reszta nie była tak istotna.
I tu wychodzi właśnie ta specyfika. Zapalniki brytyjskie z tego okresu były – że tak powiem - nie najlepszej jakości. Wiadomo że pocisk musiał przebyć w wodzie znaczną odległość ( chyba, że zaraz po trafieniu skierowało go ostro w dół – też możliwe, choć mało prawdopodobne ) i w tym czasie nie wybuchł. A w kadłubie tak. Czyli albo zapalnik miał fenomenalnie długie opóźnienie ( może być, że taki rzut produkcyjny ) albo nie zadziałał w kontakcie z wodą ale w kontakcie z węglem już tak.
Może to faktycznie przypadek jeden na 10 czy 100 tysięcy? Takie też się zdarzają.
(w końcu w jakiej innej może ZWOLNIĆ niż w tej, w której się porusza?).
Ano może. Przy każdym rykoszecie też wytraca trochę prędkości - gdzieś się energia musi rozproszyć i skądś musi pochodzić energia niezbędna na zmianę kierunku lotu. Tyle że wtedy zmiana szybkości ( skalar ) jest bardzo mała w stosunku do zmiany kierunku lotu. Ale wytracenie szybkości miało miejsce a prędkość ( wektor ) jest zupełnie inna.
Przy każdym przechodzeniu przez jakąś płytę, jeśli pocisk nie pada idealnie prostopadle, nastąpi jakaś tam zmiana kierunku lotu. A nawet przy idealnym trafieniu też. W końcu pocisk nie jest idealnie symetryczny względem osi symetrii. A do tego obraca się wokół osi i ma pewną precesję.
Oj wychodzi z tego cały misz masz.
Ale staram się jakoś to zrozumieć i jakoś ciężko mi idzie
