Plan reformy armii
: 2004-02-10, 12:50
Plan reformy armii
I. Introdukcja
"Prasa opisywała wpadkę sprzed kilku lat na poligonie drawskim. Generałowie mieli tam specjalny oddział, który z okazji wizyt kolejnych delegacji zdobywał ten sam mostek. Operacja stała się perfekcyjna - ku zachwytom cywili. Aż na poligon przyjechał dowódca sił NATO w Europie generał Wesley Clark (dziś jeden z kandydatów na prezydenta USA). Zapytał, kto tymi żołnierzami dowodzi. Zgłosił się dowódca. - Jaką pan ma z nimi łączność? - chciał wiedzieć Clark. - Żadnej - odpowiedział dowódca. - To pan nimi nie dowodzi - ocenił amerykański generał.
II. Opis sytuacji.
Powyższy cytat, a także cały artykuł, który kol. Fdt przepastował na Forum Wojsk Lądowych /http://fow.idysk.com/forum/viewtopic.php?t=68/ jasno pokazuje słabość militarną Polski oraz indolencje wyższych wojskowych, potrafiących tylko mamić pokazówkami tępych cywilów, malować trawę na zielono i dopuszczać się podobnych ekscesów, że o pospolitej działalności kryminalnej nie wspomnę. Widać wyraźnie, że rozbudowali oni rozmaite departamenty, sztaby7, żeby brać forsę za symulowanie służby. Jak widać, zdają sobie z tego sprawę sztaby innych państw i dlatego nie jesteśmy traktowani poważnie jako państwo, mimo, że mamy w służbie czynnej 118 generałów, 12 802 oficerów starszych, 16 783 oficerów młodszych, 21 295 chorążych, 10 020 podoficerów zawodowych.
III. Możliwości mobilizacyjne Polski.
Polska obecnie jest w stanie wystawić w razie wojny oddział około tysiąca żołnierzy, czyli oddziały GROM, FORMOZA i może jeszcze kilka mniejszych oddziałów tego typu. Do dowodzenia tak skromnymi siłami zbrojnymi wystarczy stu oficerów maksymalnie. Pozostałe jednostki są niewyszkolone, nieprzygotowane do walki, ponadto w razie wojny żołnierze zaczęliby załatwiać wewnątrz-jednostkowe porachunki "starych" z "kotami" prażąc do siebie ogniem maszynowym. Kadra oficerska nie jest zaś w stanie w większości zauważyć tak włażącego w oczy zjawiska jak fala. Skandaliczne są braki w sprzęcie łączności, chyba że założymy, że Sztab Generalny zakłada bezproblemowe działanie sieci telefonii komórkowej w czasie wojny, wszak żołnierze w większości mają komórki i mogą do siebie wydzwaniać, co budżetu wojska nie obciąża. Żaden związek taktyczny nie posiada obecnie w stopniu wystarczającym podstawowych znamion nowoczesnej jednostki, czyli: kompetentnej kadry, środków materialnych, uzbrojenia i łączności. Posiada za to zielona farbę do malowania trawników i białą do malowania krawężników. Żołnierze służby zasadniczej nie umieją strzelać, walczyć itp. Szczególnie tragiczna jest sytuacja w jednostkach nie mających spełniać standardów NATO. Tłum generałów okupuje ciepłe posadki departamentowo-sztabowe, pułkowników mamy więcej niż Francuzi, Anglicy i Niemcy. A przecież nasza armia po mobilizacji nie będzie liczniejsza niż armie tych trzech krajów, podnoszona więc konieczność utrzymywania mnóstwa sztabów jest śmieszna. Nie mamy bowiem żadnych poważnych mobilizacyjnych rezerw sprzętowych, w które można by wyposażyć nowe jednostki. A do dowodzenia jednym GROM-em stu generałów to trochę za dużo.
IV. Plan reformy -wersja pierwsza.
Zaprzestać powoływania lwiej części poborowych kierowanych do wojsk pancernych, zmotoryzowanych, lotniczych, OPL, do PMW można kierować kilku. Czołgi obsadzić tłuściochami z departamentów, według wyliczenia:
1. Mamy mieć 700 czołgów maksimum.
2. Niech kompania dla ułatwienia rachunku składa się z 3 plutonów po 3 czołgi + czołg dowódcy.
3. Drużyna, obsadzająca czołg składa się z: załogi podstawowej- 3 osoby; załogi zapasowej 1 - 3 osoby; załogi zapasowej 2 - 3 osoby; mechanika - 1 osoby; razem sztuk 10.
4. 700 drużyn x 10 żołnierzy daje 7000 w kompaniach liniowych.
5. Podobnie wyglądają załogi BWP, których desanty mogą pochodzić jednak z poboru /mięcho armatnie/.
6. Goździki analogicznie.
Widać wyraźnie, że wywalenie spaślaków z kilku departamentów i sztabów pozwoli obsadzić czołgi kadrą zawodową, i to często w stopniu pułkownika. Kompanią czołgów powinien dowodzić pułkownik dyplomowany, a znajdować się w niej powinno: 21 oficerów starszych, 27 oficerów młodszych, 35 chorążych, 17 podoficerów zawodowych. Policzę w najbliższym czasie, ilu ludzi potrzeba do obsadzenia czołgów, BWP, Goździków /bo dział holowanych mamy nie mieć/, KTO /jak będzie/...
V. Plan reformy - wersja druga
Zabronić 90% sztabistów i departamentowców pojawiania się w pracy. Zachowają oni prawo do pensji, ale nie będą mogli przeszkadzać normalnemu funkcjonowaniu armii i sensownemu jej rozwojowi. Kluczowe stanowiska obsadzamy tymi 500 wykształconymi oficerami. Pensje grubasów są niczym wobec destrukcji jaką powodują:
1. Żarciem się o stołki i podgryzaniem.
2. Aferalnością
3. Podkładaniem szczura zdolnym oficerom
4. Niekompetencją
5. Są oni wreszcie zdemoralizowani brakiem czegokolwiek do roboty.
VI. Sposoby wprowadzenia w życie.
Jedyna szansa - to nagła decyzja odpowiedniego ministra, bez żadnych zapowiedzi, konsultacji itp., bo cieniasy zewrą szyki, żeby utrącić takie plany. Zresztą w tak ważne sprawie jak obronność bezpośrednio zainteresowani stołkami nie powinni mieć nic do gadania. Tymczasem u nas rządy są tak słabe, że przeprowadzenie likwidacji głupiej karty pływackiej przychodzi w wielkich bólach, przeto szanse na szybką i tanią reformę armii są znikome
I. Introdukcja
"Prasa opisywała wpadkę sprzed kilku lat na poligonie drawskim. Generałowie mieli tam specjalny oddział, który z okazji wizyt kolejnych delegacji zdobywał ten sam mostek. Operacja stała się perfekcyjna - ku zachwytom cywili. Aż na poligon przyjechał dowódca sił NATO w Europie generał Wesley Clark (dziś jeden z kandydatów na prezydenta USA). Zapytał, kto tymi żołnierzami dowodzi. Zgłosił się dowódca. - Jaką pan ma z nimi łączność? - chciał wiedzieć Clark. - Żadnej - odpowiedział dowódca. - To pan nimi nie dowodzi - ocenił amerykański generał.
II. Opis sytuacji.
Powyższy cytat, a także cały artykuł, który kol. Fdt przepastował na Forum Wojsk Lądowych /http://fow.idysk.com/forum/viewtopic.php?t=68/ jasno pokazuje słabość militarną Polski oraz indolencje wyższych wojskowych, potrafiących tylko mamić pokazówkami tępych cywilów, malować trawę na zielono i dopuszczać się podobnych ekscesów, że o pospolitej działalności kryminalnej nie wspomnę. Widać wyraźnie, że rozbudowali oni rozmaite departamenty, sztaby7, żeby brać forsę za symulowanie służby. Jak widać, zdają sobie z tego sprawę sztaby innych państw i dlatego nie jesteśmy traktowani poważnie jako państwo, mimo, że mamy w służbie czynnej 118 generałów, 12 802 oficerów starszych, 16 783 oficerów młodszych, 21 295 chorążych, 10 020 podoficerów zawodowych.
III. Możliwości mobilizacyjne Polski.
Polska obecnie jest w stanie wystawić w razie wojny oddział około tysiąca żołnierzy, czyli oddziały GROM, FORMOZA i może jeszcze kilka mniejszych oddziałów tego typu. Do dowodzenia tak skromnymi siłami zbrojnymi wystarczy stu oficerów maksymalnie. Pozostałe jednostki są niewyszkolone, nieprzygotowane do walki, ponadto w razie wojny żołnierze zaczęliby załatwiać wewnątrz-jednostkowe porachunki "starych" z "kotami" prażąc do siebie ogniem maszynowym. Kadra oficerska nie jest zaś w stanie w większości zauważyć tak włażącego w oczy zjawiska jak fala. Skandaliczne są braki w sprzęcie łączności, chyba że założymy, że Sztab Generalny zakłada bezproblemowe działanie sieci telefonii komórkowej w czasie wojny, wszak żołnierze w większości mają komórki i mogą do siebie wydzwaniać, co budżetu wojska nie obciąża. Żaden związek taktyczny nie posiada obecnie w stopniu wystarczającym podstawowych znamion nowoczesnej jednostki, czyli: kompetentnej kadry, środków materialnych, uzbrojenia i łączności. Posiada za to zielona farbę do malowania trawników i białą do malowania krawężników. Żołnierze służby zasadniczej nie umieją strzelać, walczyć itp. Szczególnie tragiczna jest sytuacja w jednostkach nie mających spełniać standardów NATO. Tłum generałów okupuje ciepłe posadki departamentowo-sztabowe, pułkowników mamy więcej niż Francuzi, Anglicy i Niemcy. A przecież nasza armia po mobilizacji nie będzie liczniejsza niż armie tych trzech krajów, podnoszona więc konieczność utrzymywania mnóstwa sztabów jest śmieszna. Nie mamy bowiem żadnych poważnych mobilizacyjnych rezerw sprzętowych, w które można by wyposażyć nowe jednostki. A do dowodzenia jednym GROM-em stu generałów to trochę za dużo.
IV. Plan reformy -wersja pierwsza.
Zaprzestać powoływania lwiej części poborowych kierowanych do wojsk pancernych, zmotoryzowanych, lotniczych, OPL, do PMW można kierować kilku. Czołgi obsadzić tłuściochami z departamentów, według wyliczenia:
1. Mamy mieć 700 czołgów maksimum.
2. Niech kompania dla ułatwienia rachunku składa się z 3 plutonów po 3 czołgi + czołg dowódcy.
3. Drużyna, obsadzająca czołg składa się z: załogi podstawowej- 3 osoby; załogi zapasowej 1 - 3 osoby; załogi zapasowej 2 - 3 osoby; mechanika - 1 osoby; razem sztuk 10.
4. 700 drużyn x 10 żołnierzy daje 7000 w kompaniach liniowych.
5. Podobnie wyglądają załogi BWP, których desanty mogą pochodzić jednak z poboru /mięcho armatnie/.
6. Goździki analogicznie.
Widać wyraźnie, że wywalenie spaślaków z kilku departamentów i sztabów pozwoli obsadzić czołgi kadrą zawodową, i to często w stopniu pułkownika. Kompanią czołgów powinien dowodzić pułkownik dyplomowany, a znajdować się w niej powinno: 21 oficerów starszych, 27 oficerów młodszych, 35 chorążych, 17 podoficerów zawodowych. Policzę w najbliższym czasie, ilu ludzi potrzeba do obsadzenia czołgów, BWP, Goździków /bo dział holowanych mamy nie mieć/, KTO /jak będzie/...
V. Plan reformy - wersja druga
Zabronić 90% sztabistów i departamentowców pojawiania się w pracy. Zachowają oni prawo do pensji, ale nie będą mogli przeszkadzać normalnemu funkcjonowaniu armii i sensownemu jej rozwojowi. Kluczowe stanowiska obsadzamy tymi 500 wykształconymi oficerami. Pensje grubasów są niczym wobec destrukcji jaką powodują:
1. Żarciem się o stołki i podgryzaniem.
2. Aferalnością
3. Podkładaniem szczura zdolnym oficerom
4. Niekompetencją
5. Są oni wreszcie zdemoralizowani brakiem czegokolwiek do roboty.
VI. Sposoby wprowadzenia w życie.
Jedyna szansa - to nagła decyzja odpowiedniego ministra, bez żadnych zapowiedzi, konsultacji itp., bo cieniasy zewrą szyki, żeby utrącić takie plany. Zresztą w tak ważne sprawie jak obronność bezpośrednio zainteresowani stołkami nie powinni mieć nic do gadania. Tymczasem u nas rządy są tak słabe, że przeprowadzenie likwidacji głupiej karty pływackiej przychodzi w wielkich bólach, przeto szanse na szybką i tanią reformę armii są znikome