Więc nic innego mi nie pozostaje jak przeinstalować system na starego windowsa
Nie muszisz.
Ściągasz sobie DOSBox np. stąd
http://www.dosbox.com/download.php?main=1
i masz pełny emulator DOSa nawet w windozie 8.1. Na tyle dobrze emuluje, że nawet Windowsa 3.1 można uruchomić. Nortona Commandera ( czy inne jego klony ) też.
Jeśli ktoś kiedyś używał DOSa to nie będzie miał problemu.
Poza tym już wiem, że matematyka i fizyka swoją drogą a zachowanie się pocisku w rzeczywistości to swoją drogą.
i
A co do matmy i fizy - one są OK, tylko ludzie ich jeszcze nie rozumieją
Ja bym powiedział tak – to co nas ( przynajmniej mnie ) uczyli w podstawówce i LO, a nawet na polibudzie jest po prostu ogromnym uproszczeniem.
Mnie przynajmniej uczono o jakiejś balistyce wyłącznie bez oporów powietrza. W takim układzie największy zasięg mamy przy kącie podniesienia 45 stopni. Kropka.
W rzeczywistości tak nie jest. Dla broni małokalibrowej to największy zasięg jest koło 43 stopni, bo przy większym kącie podniesienia więcej tracisz z powodu wytracenia prędkości ( dokładniej składowej poziomej ) niż zyskujesz dzięki dłuższemu przebywaniu w powietrzu.
Dla odmiany przy cięższej artylerii ( w zasadzie jeśli chodzi o kaliber mnie interesujący to zawsze ) największy zasięg jest przy kącie podniesienia gdzieś pomiędzy 46 a 52 stopnie. Zależy od działa.
Po prostu w najwyższej fazie lotu pocisk leci kilkanaście a w niektórych przypadkach dobrze ponad 20 km nad ziemią ( w skrajnych to pewnie nawet ponad 30 ). Opór powietrza tak wysoko jest tak mały, że „opłaca się” wcześniej wylecieć wysoko, żeby się przelecieć przy rozrzedzonym powietrzu i potem wrócić. Mimo, że w fazie początkowej lotu tracisz na składowej poziomej prędkości, więc zasięg powinieneś mieć mniejszy niż uczyli w szkole.
A żeby nie było za łatwo to przy strzelaniu na 30+ km to krzywizna ziemi też coś tam znaczy, ale jak wpływa na zasięg teoretyczny i praktyczny to nie wiem.
(OK, skoro dla małokalibrowej broni największy zasięg jest dla ~43 stopni, a dla ciężkiej dla ~48, to znaczy że istnieje gdzieś jakieś działo pośrednie, dla którego największy zasięg jest dla tych ~45 stopni. Czyli jednak fizyka z LO nie kłamie. A w każdym razie nie zawsze

)
A co do tablic tych historycznych.
Warto jeszcze pamiętać jak powstawały.
W czasach II Wojny i znacznie później ( i wsześniej oczywiście też ) nie było fizycznej możliwości zmierzenia prędkości i kąta uderzenia pocisku jeśli padał on parę kilometrów dalej niż był wystrzelony. Że o kilkudziesięciu km to szkoda wspominać.
W efekcie zasięgi i kąty podniesienia dla kątów liczono jakoś tam ze wzorów dostępnych. Z tego wynikał też jakiś tam wzór na prędkość i kąt uderzenia.
Potem strzelano przy zadanym kącie podniesienia i badano gdzie pocisk padł. Jak padł inaczej niż się spodziewano, wprowadzano poprawki do wzoru, przeliczano i znów strzał. Do skutku. Znaczy aż uznano, że dokładność wystarczy.
Oczywiście nie było mowy o wystrzeleniu setek czy tysięcy pocisków z minimalnymi różnicami kąta podniesienia w celu przebadania balistyki! Z konieczności dane „twarde” z prób były dość „dziurawe”, a resztę tylko aproksymowano.
Żeby nie było za łatwo, to po każdym strzale prędkość wylotowa pocisku spada. W bardziej wyżyłowanych działach spada szybciej, w tych o mniejszej nominalnej prędkości wylotowej spada wolniej. Tak generalnie, na pewno są wyjątki, bo całość zależy od technologii wykonania działa, pocisku, rodzaju ładunku miotającego itd.
Czyli na samym końcu te wszystkie wyliczenia przebijalności są warte funta kłaków ( jeśli chcemy mieć dokładne wartości a nie przybliżone ) bo:
1. Tak naprawdę nie wiadomo z jaką prędkością pocisk uderza w cel.
2. Tak naprawdę nie wiadomo pod jakim kątem pocisk uderza w cel
3. Tak naprawdę nie wiadomo jaki jest pancerz w miejscu uderzenia
4. Nawet jak znamy idealny kąt trajektorii i prędkość uderzenia, to pocisk ma pewną precesję. Czubek nie jest nastawiony idealnie w kierunku lotu, lecz „bije na boki”. Jaki będzie dokładny kąt między czubkiem a trajektorią, to nawet najstarsi Chińczycy nie wiedzą.
5. Tak naprawdę nie wiadomo jaki mamy pocisk.
Pewnie parę innych by się znalazło.
Tym pancerzem czy pociskiem może się wydawać dziwne, ale tak jest.
Pancerze ( i pociski ) były robione z określoną dokładnością i nie była to dokładność „aptekarska”. Nikogo nie byłoby stać na pociski i pancerze robione z taką dokładnością ( o ile ich wytworzenie byłoby w ogóle możliwe ).
Pancerz był przyjmowany jeśli spełniał wymagania balistyczne ze specyfikacji. Jeśli miał określoną wytrzymałość, a był nieco cieńszy niż wymagano, to super.
Dokładność hartowania, nawęglania, stopu itd. nie była przecież idealna. Przesunięcie trafienia trochę w bok mogło ( choć nie musiało ) znacząco wpłynąć na to czy pocisk się przebije czy nie.
Pocisk też miał swoją dokładność, zarówno jeśli chodzi o kształt, skład jak i hartowanie...
W efekcie wiedziano, że w dwóch przypadkach pozornie identycznych jeden pocisk przejdzie gładko przez płytę bez specjalnych uszkodzeń, a drugi zostanie przez płytę zatrzymany/odbity/rozbity, jeśli prędkość uderzenia będzie w okolicach krytycznej.
To oczywiście przy pominięciu przypadków „zadziwiających” w każdą stronę, gdy skumulowanie wielu wielu pozornie mało istotnych czynników owocowało zachowaniem nieprzewidywalnym.
Czy teraz jest Ci łatwiej i czujesz się zachęcony do pracy?
