Strona 1 z 1

Nieomylność autorów

: 2012-02-01, 12:45
autor: Krzysztof Gerlach
Na kanwie dyskusji o książce pana Rogackiego.
Nie znam żadnego autora, który nie pomyliłby się nigdzie i ani razu, chociaż faktycznie spotkałem takich, którzy w podobny sposób o sobie myślą, a nawet wypowiadają. Co do mnie, na tematy morskie pisuję artykuły i większe całości od kilkudziesięciu lat. Gdybym miał to wszystko zebrać i ponownie wydać, wiele rzeczy napisałbym lepiej. Merytorycznych wpadek za dużo może nie ma (poza głupstwami dodawanymi przez ambitne redakcje), ale nawet takie się zdarzyły – jak fałszywa data śmierci admirała Graviny czy zamienione forty w książce o Lissie. Rzecz jednak w tym, że do publicznego pisania (sprzedawanego za pieniądze) potrzebne jest dobre oczytanie w CAŁOŚCI tematyki wiążącej się z omawianym zagadnieniem. Wiek autora nie ma tu nic do rzeczy, ponieważ można się czymś pasjonować od 15 roku życia i – jeśli ma się pieniądze i czas, by traktować to bardzo na serio - być ekspertem przed trzydziestką. Natomiast ostatnio pojawiła się moda (być może w związku z nieporównanie łatwiejszym dostępem do literatury niż przed wielu laty) pisania artykułów na podstawie jednej książki, którą autor akurat sobie kupił i bardzo mu się spodobała, więc postanowił ją przetłumaczyć na polski, streścić i zaserwować mniej obeznanym (czy po prostu koncentrującym się na innych epokach lub zagadnieniach) czytelnikom. Przypomina to trochę bardzo dawne czasy, gdy w Polsce pisano o galeonach na podstawie uroczych kawałków z „National Geographic”, ponieważ do pisma tego mieli dostęp tylko nieliczni szczęśliwcy. Niestety, brak „backgroundu” autora natychmiast się wyczuwa. Jest przekonany, że pozycja, z której korzysta, nie zawiera błędów i nie umie ich wykryć. Dlatego np. przepisuje parametry okrętów z koszmarnymi literówkami, bo nie wie, co było realne, a co nie. Każde odejście na milimetr w bok od głównego wątku kończy się fatalnie, gdyż wchodzi na poletka, o których nie ma bladego pojęcia. Często w takich przypadkach podpiera się złą literaturą ogólną, o której nie wie, że jest zła. Pamiętam artykuł, którego autor przepisał z oryginału nawet zamienione podpisy pod zdjęciami, chociaż wystarczyło popatrzeć na te fotografie i policzyć wiosła by się zorientować, że rąbnęli się już Anglicy. Nie chcę mnożyć przykładów, sprawa jest chyba jasna. Nie ważne, jakim się jest specjalistą w jednym, jedynym wątku, jeśli nie umie się wykryć nieścisłości w bezpośrednim sąsiedztwie.
Na uczelniach sprawa rozwiązywana jest przez współautorstwo, ale zbyt dobrze wiem, ile to rodzi goryczy i niesnasek, by traktować rzecz jako panaceum. Tym niemniej polski rynek literatury morskiej ma już tak dobry poziom, że szeroko pojęta wcześniejsza współpraca – bez względu na jej formę, np. WŁAŚNIE NA TAKIM FORUM – jest chyba główną drogą dla debiutującego w danej tematyce autora – jeśli nie chce się narażać na druzgocące recenzje po fakcie. No, chyba że ktoś ma ego dające mu radość z pieniaczenia się w sądzie, wtedy rzeczywiście lepiej poczekać na krytykę.
Krzysztof Gerlach

Re: Nieomylność autorów

: 2012-02-01, 14:31
autor: pothkan
Krzysztof Gerlach pisze:Natomiast ostatnio pojawiła się moda (być może w związku z nieporównanie łatwiejszym dostępem do literatury niż przed wielu laty) pisania artykułów na podstawie jednej książki, którą autor akurat sobie kupił i bardzo mu się spodobała, więc postanowił ją przetłumaczyć na polski, streścić i zaserwować mniej obeznanym (czy po prostu koncentrującym się na innych epokach lub zagadnieniach) czytelnikom.
Bywa gorzej - często gęsto pisze się artykuł na podstawie artykułu, i to niekoniecznie wydanego. Ot, kompilacja z dwóch-trzech tekstów www, oczywiście po angielsku (no bo inny język obcy - to za trudno). Ba, czasem nawet tego nie ma - znam przypadek, gdy tekst (w jednym z "naszych" czasopism, ale z grzeczności nie wspomnę o jaki artykuł chodzi) to zdanie-w-zdanie "przerżnięte" tłumaczenie innego, obcojęzycznego na dany temat.

Zaznaczam, nie potępiam kompilacji jako takich - sam przecież często je czynię. Ale przy kompilacjach trzeba dbać, a) o szeroką kwerendę w literaturze, b) samodzielne przemyślenie tematu.

Re: Nieomylność autorów

: 2012-02-01, 18:01
autor: Napoleon
Moja uwaga (żartobliwa) dotycząca Pana nieomylności wynika z faktu iż częstokroć wpędza mnie Pan w kompleksy - ostatnio po lekturze "Drewna szkutniczego". Poza tym mnie błędy zdarzają się zdecydowanie częściej (lepiej nawet nie wymieniać - ja je pamiętam i to wystarczy). Proszę też zważyć na fakt, że jakoś nikt z forumowiczów (przynajmniej dotychczas) nie zakwestionował mego stwierdzenia! :-) Co podaję na swoje usprawiedliwienie!
Myślę, że dobrym początkiem dla każdego początkującego - nie tylko w tematach morskich - jest napisanie kilku artykułów. To trochę tak jak potyczki przed decydującą bitwą. Można dostrzec swoje słabe strony, można stosunkowo "małym kosztem" zorientować się jak jesteśmy odbierani. Nie oznacza to, że uważam, że artykuły to coś "gorszego" niż książki!!! Ale jeżeli zaczynamy, to zawsze łatwiej od mniejszych form. Pod każdym względem. W każdym razie np. ja, zanim odważyłem się napisać pierwszą książeczkę z epoki "żagla" (Czesmę; i jak na razie jedyną, choć pewno za rok-dwa coś znowu spłodzę) to wcześniej napisałem parę artykułów (które oczywiście teraz napisałbym, przynajmniej niektóre, inaczej!) a wcześniej dobrych kilka lat gromadziłem materiały (co wcale nie znaczy, że zgromadziłem ich tyle ile było trzeba). Podobnie było gdy zabierałem się do epoki "pary i żelaza", przy czym wtedy mogłem liczyć na bezinteresowną pomoc życzliwych mi osób (wielkie dzięki dla Andrzeja Macha, którego dłużnikiem będę zawsze!!!).
Nie twierdzę, że wszystko robiłem tak jak należy, ale taka jest kolej rzeczy. W tych sprawach nie ma "drogi na skróty".