Koniec ery pancerników
: 2011-11-06, 19:25
Znowu ta mitologia "końca ery pancerników"...
Znowu ta mitologia "końca ery pancerników"...
Na pewno jej początek konca. W ataku lotniskowcow na PH była zapowiedz dużych mozliwości tej klasy okrętów. Z czasem stały sie okrętami najważniejszej kategorii, trudno usprawiedliwić koszty pancernikow bedących okretami pomocniczymi.Sławek pisze:Znowu ta mitologia "końca ery pancerników"...
Pozostają? A to są jakieś pancerniki w służbie?Sławek pisze: Pomimo to pozostają pod względem nuklearnej siły ognia na drugim miejscu, zaraz po okrętach podwodnych klasy SSBN.
To wszystko jest właśnie rola pomocnicza. Z wyjątkiem "szachowania sił nawodnych nieprzyjaciela", ale to akurat była rola lotniskowcówSławek pisze:Bo ostrzał brzegu, ochrona szlaków komunikacyjnych, szachowanie sił nawodnych nieprzyjaciela, ochrona własnych baz i osłona zespołów uderzeniowych, to na pewno nie jest rola pomocnicza.
Pozostają i pozostaną - w annałach historii.Adam pisze:Pozostają? A to są jakieś pancerniki w służbie?Sławek pisze: Pomimo to pozostają pod względem nuklearnej siły ognia na drugim miejscu, zaraz po okrętach podwodnych klasy SSBN.
Era pancerników przeminęła w czasie II wojny światowej, po jej zakończeniu nie zbudowano żadnego okrętu tej klasy (Vanguard to jeszcze "poślizg" z czasów wojny). Wszystkie wycofano praktycznie kilka lat po wojnie, najpóźniej na początku lat 60. Reaktywacja Iowa i jej trzech braci w latach 80. była ciekawym eksperymentem czasów zimnej wojny i Reagana, zakończonym po 10 latach. Ich przydatność na współczesnym polu walki była co najmniej problematyczna i nie odegrały one żadnej istotnej roli w żadnym, współczesnym konflikcie, poza oczywiście rolą propagandową, bo robiły wrażenie. Dużo większe niż atakujące spoza linii horyzontu, zazwyczaj niewidoczne, lotniskowce. Ich przydatność miała dotyczyć co najwyżej ataków na cele lądowe, ale tu ustępują samolotom praktycznie na każdym polu, zwłaszcza mając na uwadze zasięg i możliwość wywalczenia i utrzymania przewagi powietrznej. To lotniskowce umożliwiły w 2002 uderzenie na Afganistan, czego nie dokonałby żaden pancernik (kilka, nawet kilkadziesiąt Tomahawków to tylko jeden z elementów uderzenia, a tyle samo, albo i więcej, wystrzeli dziś byle niszczyciel).
Wojskowi są innego zdania, a już prawdziwym kuriozum pozostaje fakt, że wyjątkowo trafnie i udanie zdołała wykorzystać pancerniki... US Army!MiKo pisze:To wszystko jest właśnie rola pomocnicza. Z wyjątkiem "szachowania sił nawodnych nieprzyjaciela", ale to akurat była rola lotniskowcówSławek pisze:Bo ostrzał brzegu, ochrona szlaków komunikacyjnych, szachowanie sił nawodnych nieprzyjaciela, ochrona własnych baz i osłona zespołów uderzeniowych, to na pewno nie jest rola pomocnicza.
No to odwrotnie - niech by w 1942 roku lotniskowce Nagumy weszły do San Diego - to by z nich nic nie zostało.MiKo pisze:Jacy wojskowi? We wrześniu West Virginia bez uszczerbku weszał do zatoki Tokijskiej, a w 1946 roku pancerniki hulały po całym Pacyfiku w operacji Magic Carpet.
Niech by tam weszły w 1942 roku to by z nich nic nie zostało. Tak czy inaczej występowały w roli barek aryleryjskich...
Atak na Pearl Harbor w 1942 roku zakończyłby się dla lotniskowców Nagumy tak samo jak w przypadku San Diego - na dnie.MiKo pisze:A co by im San Diego zrobiło? To samo co Pearl Harbor? Obróciły by w pył i perzynę wszystko na swojej drodze. Z wyjątkiem jednego... i nie były to pancerniki
Jakich minach? Jakich bombowcach bazowych?Sławek pisze: Atak na Pearl Harbor w 1942 roku zakończyłby się dla lotniskowców Nagumy tak samo jak w przypadku San Diego - na dnie.
W najlepszym razie lotniskowce wróciłyby do baz bez samolotów, o ile wcześniej nie wyleciałyby na księżyc na minach, nie zmasakrowałyby ich okręty podwodne i bombowce bazowe.
Rolą pancernika, jak i każdego - poza lotniskowcem - okrętu NIE JEST wywalczanie przewagi w powietrzu.Adam pisze:Ciekawe jak pancernik wywalczy przewagę w powietrzu, jak będzie patrolował i kontrolował przestrzeń powietrzną, wyegzekwuje zakaz lotów itp? Jak będzie atakował siły lądowe przeciwnika i udzieli wsparcia wojskom lądowym? Może co najwyżej ostrzelać strefę przybrzeżna, "starodawną" metodą ładowania w brzeg ton amunicji nijak nie przystającą do dzisiaj preferowanych precyzyjnych uderzeń na cele punktowe. A Tomahawki to nic szczególnego - każdy amerykański niszczyciel przenosi ich więcej niż pancernik, a jest mniejszy i tańszy w eksploatacji.
Prawda jest brutalna - dzisiejsze pole walki nie potrzebuje kanonierek ostrzeliwujących brzeg, potrzebuje natomiast samolotów. I tak jest co najmniej od 1960 roku.
Jeszcze w trakcie II wojny pancerniki miały swoją rolę do odegrania, choć na Pacyfiku to lotniskowce zapewniły pokonanie japońskiej floty i postęp operacji desantowych, a pancerniki już w 1945 zostały zredukowane do kanonierek ostrzeliwujących brzeg, co zapowiadało ich dalsze losy.
Rozmawiamy o ataku na konkretną bazę, a nie na całym Pacyfiku.MiKo pisze:Jakich minach? Jakich bombowcach bazowych?Sławek pisze: Atak na Pearl Harbor w 1942 roku zakończyłby się dla lotniskowców Nagumy tak samo jak w przypadku San Diego - na dnie.
W najlepszym razie lotniskowce wróciłyby do baz bez samolotów, o ile wcześniej nie wyleciałyby na księżyc na minach, nie zmasakrowałyby ich okręty podwodne i bombowce bazowe.
Lotniskowce nie musiał (w przeciwieństwie do pancerników) wchodzić do kanału portowego żeby zrobić komuś kuku! Chcesz zaminować cały Pacyfik, obstawić go szczelnie kilkunostama okrętami podwodymi i patrolować "bombowcami bazowymi" ???