Z mojego punktu widzenia, to temat na taki spory "lotniskowiec Tellera" w starym stylu z
Iron Cats. No, ale tak parę uwag na szybko.
Silniki wysokoprężne (żadne tam silniki Diesla) nie przyjęły się w siłowniach okrętowych z jednego powodu -- zbyt małej mocy jednostkowej. Radziłbym sobie Panom poczytać trochę o kolejnictwie, tam ten problem byl onegdaj bardzo widoczny

. Już w latach 30-tych nie było problemem zbudowanie parowozu tłokowego o mocy 6 tysięcy KM, ale zrobienie lokomotywy o napędzie wysokoprężnym i zbliżonej mocy jednostki napędowej było nawet w latach 60-tych potężnym wyzwaniem. Prawdę mówiąc, Union Pacific, prokurując następcę dla kultowego typu 4000
Big Boy, szybciej dorobiła się lokomotyw turbogazowych o wielkiej mocy (równie kultowy typ 8500
Big Blow), niż wysokoprężnych (niemniej kultowy DDA-40X
Centennial). Ten sam problem, w większym zakresie mocy, występuje w przypadku siłowni okrętowych -- turbozespół parowy o wydajności 50 tysięcy KM z pojedynczego wału napędowego jest o wiele łatwiejszy do wykonania, niż porównywalny silnik wysokoprężny.
Poza tym silniki wysokoprężne mają poważny problem, jakim są drgania, wytwarzane podczas pracy. Tu znów pozornie humorystyczne porównanie -- stare jeziorowe statki wycieczkowe o napędzie parowym mają kadłuby w doskonałym stanie nawet po stuletniej pracy. Nowsze, o napędzie wysokoprężnym, idą na złom po kilkudziesięciu latach, bo kadłub, poddany wieloletnim drganiom, nie jest w stanie dłużej utrzymać szczelności. Podobnie rzecz się ma w przypadku dużych siłowni okrętowych.
Generalnie każdy napęd, opisywany przez Macieja3 ma swoje zalety. Maszyna tłokowa jest nawrotna -- może pracować przy marszu wstecz w identycznym trybie i z identyczną mocą, jak przy marszu naprzód; to tylko kwestia przełożenia jednej dźwigni w rozrządzie pary. W przypadku turbiny to niestety wykluczone. Dlatego maszyny tłokowe jeszcze długo po rozpowszechnieniu napędu turbinowego były preferowane dla jednostek o wymaganej dużej manewrowości, przede wszystkim holowników portowych. Poza tym maszyna tłokowa ma dobre charakterystyki ekonomiczne w dużym zakresie prędkości, a turbina parowa jest naprawdę wydajna tylko przy wysokich obrotach. Kolejną zaletą maszyny tłokowej jest cicha praca (mało drgań) i solidna konstrukcja, odporna na uderzenia i zdolna do pracy w zanurzeniu (jedno i drugie przydaje się w boju), tudzież łatwość napraw.
Zalet turbin wobec maszyny parowej nie będę wymieniał, bo wałkowano to w istocie nieraz w prawie każdej książce o rozwoju okrętów wojennych, więc niech się męczą inni

. Przypomnę tylko, że i one przeszły swoje etapy 'podwójnego' i 'potrójnego' rozprężania; oryginalnie turbina napędowa miała jeden kadłub i jeden zestaw wieńców. Później ktoś wpadł na pomysł wykorzystania pary odlotowej do napędu drugiej turbiny, tym razem niskociśnieniowej, a potem podłączono obie turbiny do wspólnego wału napędowego. I tak samo, jak stopień niskociśnieniowy maszyny tłokowej często ma dwa cylindry, tak też turbina niskociśnieniowa jest wykonywana w układzie dwuprzepływowym, czyli z dwoma układami wieńców łopatek i kierownic na wspólnym wale.
Generalną wadą napędu parowego, i turbinowego i tłokowego, jest konieczność stosowania kotłowni i długi czas podnoszenia pary, nawet rzędu 12 godzin. Poza tym i jeden i drugi typ wymaga skraplacza, a ten z kolei odpowiedniej dostępności wody chłodzącej. Silnik wysokoprężny można uruchomić bardzo szybko i nie wymaga on dużych ilości czystej wody kotłowej, a zakres chłodzenia jest o wiele mniejszy. Natomiast, jak już powiedziałem, moc jednostkowa i drgania czynią go kłopotliwym w przypadku napędu dużych jednostek o wysokich prędkościach marszu.
Turbina gazowa, podobnie jak silnik wysokoprężny, pozwala się dość szybko uruchomić (choć też wymaga nagrzewania, a silnie rozgrzanego wału nie wolno zastopować natychmiast z uwagi na ryzyko wygięcia). Zaletą jest też brak kotłowni, wadą konieczność studzenia spalin i silnie palne paliwo. Nie mówiac oczywiście o kwestii filtrów powietrza, bo turbina gazowa zużywa go ogromne ilości, więc też chłonie wszystko, co w tym powietrzu jest. Gdy Amerykanie budowali dla Cesarstwa Iranu niszczyciele typu
Kurusz (późniejszy typ
KIdd), musieli opracować szczególnie skuteczne filtry, bo okręty miały pracować w warunkach obecności drobnego pylu piaskowego, jak to na Bliskim Wschodzie bywa. Tu akurat silnik wysokoprężny jest lepszy, bo mniej powietrzożerny.
A technicznie rzecz biorąc, okrętowa turbina gazowa to po prostu silnik turbowałowy, i działa dokładnie tak samo, jak na samolotach o napędzie turbośmigłowym -- w obu przypadkach moc z wału jest przekazywana poprzez przekładnię zębatą do pędnika, śmigła bądź śruby; nie ma tu żadnej wielkiej filozofii. Zresztą nawet odrzutowce mają turbiny gazowe (tak zwane APU,
Auxiliary Propulsion Unit) do nąpędzania osprzętu pokładowego w razie wyłączenia silników głównych.