Historia superpancerników typu Yamato
: 2010-09-05, 12:06
Za grosze kupiłem na wyprzedaży płytę DVD z filmem o Yamato, z dodatkową książeczką Historia superpancerników typu Yamato autorstwa Wojciecha Dutki. Jeżeli chodzi o książkę, to niestety kompletne pudło. Gdyby nie nienajgorszy film wchodzący w skład taniego zestawu, to musiałbym stwierdzić, iż pomienione grosze lepiej by było przepić...
W książce bowiem wprost roi się od różnego kalibru błędów. Pół biedy, jeśli jeszcze chodzi tylko o literówki w rodzaju "Shlahtkreuzer" - każdemu może się zdarzyć, choć w publikacji o pancernikach jakby jednak nie powinno. Ale przekręcenie nazwy kanonierki USS Panay na Pannay to już błąd merytoryczny. I tym razem nie chodzi o literówkę, gdyż nazwa tego okrętu jest przekręcona dwukrotnie; do tego Dutka pisząc gdzie indziej o wyspie Panay (od której wzięła nazwę kanonierka), pisze ją tym razem poprawnie. W świetle powyższego nie bardzo byłbym też skłonny uwierzyć, że zaproponowana przez autora pisownia nazwy Britania (chodzi o brytyjski pancernik HMS Britannia) to efekt przypadku.
Skoro o błędach drobnych mowa, uderza niekonsekwentne podejście autora do pisowni japońskich nazw, imion i nazwisk. Mamy więc np. Jukio Seki, ale Yamamoto. Albo - albo. Skoro Yamamoto, to powinno być Yukio, ale skoro już Jukio - to i Jamamoto.
Wszystko powyższe to wciąż jeszcze drobiazgi. Błędów znacznie poważniejszych jest multum i czas może najwyższy do nich przejść.
Dutka serwuje nam zatem przezabawną wręcz historyjkę o zmierzających pod Cuszimę okrętach rosyjskich, które jakoby przepłynęły obok Tokio mając w zasięgu wzroku (i dział) pałac cesarski. Nonsens! Wystarczyłoby autorowi spojrzeć na mapę, by uświadomić sobie, że rosyjskiej II Eskadrze Oceanu Spokojnego, płynącej przez z Morza Wschodniochińskiego na Morze Japońskie, było przez okolice Tokio cokolwiek nie po drodze. Błąd wziął się stąd, że w lipcu 1904 rosyjskie krążowniki z eskadry bazującej we Władywostoku faktycznie zapuściły się do wrót Zatoki Tokijskiej (z tym, że w jej głąb wpływać już nie zamierzały). Autor poplątał ze sobą dwa wydarzenia, które wiąże w zasadzie tylko to, że miały miejsce podczas tej samej wojny. A z pałacem cesarskim w zasięgu wzroku z pokładów rosyjskich okrętów - to już chyba zwyczajnie sobie pofantazjował.
Niezbyt też wyszło mu stwierdzenie, iż tylko, dopóki żył darzony wielkim autorytetem admirał Togo, japońskiej Marynarce udawało się uciszyć żądania Armii, by to tej ostatniej przekazywać ogromne sumy, jej zdaniem marnotrawione na rozbudowę floty. Autor przeoczył fakt, iż Togo żył aż do roku... 1934. Akurat dopiero po jego śmierci Japonia wypowiedziała Traktat Waszyngtoński, nie podpisała II Układu Londyńskiego i uruchomiła wreszcie programy rozbudowy floty, w ramach których powstały m.in. pancerniki typu Yamato...
Historia okrętów i ich dane również nie są obszarami, po których Dutka porusza się bez potknięć. Według niego np. budowę wszystkich pozostawionych Japonii po Traktacie Waszyngtońskim krążowników liniowych i pancerników rozpoczęto podczas pierwszej wojny światowej. Jest to totalne nieporozumienie. Z japońskich krążowników liniowych Kongo zdążył nawet wejść do służby jeszcze przed wybuchem Wielkiej Wojny, w sierpniu 1913 r., a i Hiei niewiele się spóźnił (sierpień 1914); budowę pozostałych (Haruna i Kirishima) rozpoczęto w 1912 r. Przed I wojną światową rozpoczęto również budowę pancerników Fuso (marzec 1912) i Yamashiro (listopad 1913). Dutka myli się zatem w przypadku aż 6 z 10 okrętów, tworzących "powaszyngtońską" flotę liniową Japonii.
Z kolei lotniskowiec Hosho uważany jest przezeń za "dawny zbiornikowiec" (na podobnej zasadzie, jak lotniskowiec USS Langley był dawnym węglowcem). Ależ skąd - Hosho nigdy nie zdążył stać się zbiornikowcem, gdyż decyzję o zbudowaniu go jako lotniskowiec podjęto krótko po położeniu stępki okrętu.
Błędne jest również określenie w książce ciężkiego krążownika Chikuma jako "10-tysięczno tonowy". Ten znany okręt miał oczywiście większą wyporność (11 215 t standard, 15 200 t pełna). Zresztą odnoszę wrażenie, że Dutka ma największe problemy właśnie wypowiadając się w sprawach szeroko znanych przez wszystkich interesujących się wojną na Pacyfiku, w rzeczach wręcz na poziomie podstawowym. Świadczy o tym na przykład określenie przezeń słynnego Tameichi Hara dowódcą niszczyciela Shigure, podczas gdy powszechnie wiadomo, iż nie dowodził on tym niszczycielem. Był to okręt flagowy dowodzonego przez Harę 27 Dywizjonu Niszczycieli. Hara, oficer o wielkim autorytecie i doświadczeniu, dominował na mostku Shigure (dowodzonego przez kapitana Kimio Yamagami), ale formalnie jego dowódcą nie był!
Błędem z tego samego w sumie gatunku, tzn. ocierającym się o amatorszczyznę, jest stwierdzenie, iż myśliwce, które 18 kwietnia 1943 zestrzeliły samolot adm. Yamamoto, należały do US Army Air Corps. Szkopuł w tym, że od 20 czerwca 1941 siły powietrzne amerykańskich sił lądowych to już nie US Army Air Corps, lecz US Army Air Forces (USAAF).
Kuriozalne jest też określenie zgrupowania pancerników i lotniskowców wiceadmirała Kurity w pierwszej bitwie na Morzu Filipińskim "swoistą przeciwlotniczą ariergardą". Kłopot polega na tym, że zgrupowanie to wysunięto przed główne siły lotniskowców wiceadmirała Ozawy. Skoro tak, to nie stanowiło ono ariergardy, straży tylnej, tylko wręcz przeciwnie - przednią (czyli awangardę). Bez komentarza...
Najbardziej chyba jednak zaszokowały mnie partie "dzieła" poświęcone bitwie o Midway. Dutka spróbował tu chyba rzucić wyzwanie walczącym na Pacyfiku w czerwcu 1942 stronom i popełnić więcej pomyłek, niż Japończycy i Amerykanie w pamiętnej batalii. Przykładowo, czytamy więc o lotniskowcach Nagumy demolowanych bombami bombowców nurkujących nie tylko z lotniskowców Enterprise i Yorktown, ale i... z Horneta. A przecież bombowce nurkujące tego ostatniego zostały wysłane w złym kierunku, nie odnalazły przeciwnika i żadnego lotniskowca Nagumo na oczy nie zobaczyły.
Autor pisze o 50 średnich bombowcach stacjonujących rzekomo na Wake - nieprawda, na Wake stacjonowało zaledwie 9-10 bombowców. Owszem, w nadziei dosięgnięcia amerykańskich lotniskowców, gdyby te zapędziły się wystarczająco daleko na zachód, adm. Yamamoto planował przerzucić na Wake bombowce Betty z Wysp Marshalla. Ale maszyny te miały tam być jedynie dotankowane i zaraz posłane do ataku - trudno tu mówić o ich stacjonowaniu w niewielkiej skądinąd bazie lotniczej...
Zdaniem Dutki krążownik Mikuma został zatopiony 6 czerwca o godzinie 10.30. To kolejny z serii błędów: okręt ten zatonął około godziny 19.30 (16.30 wg czasu używanego przez Japończyków).
Można też jedynie wzruszyć z politowaniem ramionami po przeczytaniu, iż Yamamoto wydał rozkazy odwołujące operację MI 5 maja, albo też o nadziejach, że wróg wejdzie w zasięg lotnictwa z Wake 7 grudnia. Ktoś tu musiał być nieprzytomny: albo autor, albo korekta.
Reasumując – w poszukiwaniu wiedzy o dziejach Yamato i Musashi (oraz ogólnie o wojnie na Pacyfiku) lepiej sięgnąć po inne publikacje. Osobom spragnionym rzetelnej wiedzy lekturę Historii superpancerników typu Yamato odradzam. Nie jest to pozycja zupełnie bezwartościowa, lecz zawiera całą masę błędów – i to ją niestety w znacznym stopniu dyskwalifikuje.
Wojciech Dutka, Historia superpancerników typu Yamato, stron 88, Vision Film Distribution (dodatek do filmu Yamato na DVD)
W książce bowiem wprost roi się od różnego kalibru błędów. Pół biedy, jeśli jeszcze chodzi tylko o literówki w rodzaju "Shlahtkreuzer" - każdemu może się zdarzyć, choć w publikacji o pancernikach jakby jednak nie powinno. Ale przekręcenie nazwy kanonierki USS Panay na Pannay to już błąd merytoryczny. I tym razem nie chodzi o literówkę, gdyż nazwa tego okrętu jest przekręcona dwukrotnie; do tego Dutka pisząc gdzie indziej o wyspie Panay (od której wzięła nazwę kanonierka), pisze ją tym razem poprawnie. W świetle powyższego nie bardzo byłbym też skłonny uwierzyć, że zaproponowana przez autora pisownia nazwy Britania (chodzi o brytyjski pancernik HMS Britannia) to efekt przypadku.
Skoro o błędach drobnych mowa, uderza niekonsekwentne podejście autora do pisowni japońskich nazw, imion i nazwisk. Mamy więc np. Jukio Seki, ale Yamamoto. Albo - albo. Skoro Yamamoto, to powinno być Yukio, ale skoro już Jukio - to i Jamamoto.
Wszystko powyższe to wciąż jeszcze drobiazgi. Błędów znacznie poważniejszych jest multum i czas może najwyższy do nich przejść.
Dutka serwuje nam zatem przezabawną wręcz historyjkę o zmierzających pod Cuszimę okrętach rosyjskich, które jakoby przepłynęły obok Tokio mając w zasięgu wzroku (i dział) pałac cesarski. Nonsens! Wystarczyłoby autorowi spojrzeć na mapę, by uświadomić sobie, że rosyjskiej II Eskadrze Oceanu Spokojnego, płynącej przez z Morza Wschodniochińskiego na Morze Japońskie, było przez okolice Tokio cokolwiek nie po drodze. Błąd wziął się stąd, że w lipcu 1904 rosyjskie krążowniki z eskadry bazującej we Władywostoku faktycznie zapuściły się do wrót Zatoki Tokijskiej (z tym, że w jej głąb wpływać już nie zamierzały). Autor poplątał ze sobą dwa wydarzenia, które wiąże w zasadzie tylko to, że miały miejsce podczas tej samej wojny. A z pałacem cesarskim w zasięgu wzroku z pokładów rosyjskich okrętów - to już chyba zwyczajnie sobie pofantazjował.
Niezbyt też wyszło mu stwierdzenie, iż tylko, dopóki żył darzony wielkim autorytetem admirał Togo, japońskiej Marynarce udawało się uciszyć żądania Armii, by to tej ostatniej przekazywać ogromne sumy, jej zdaniem marnotrawione na rozbudowę floty. Autor przeoczył fakt, iż Togo żył aż do roku... 1934. Akurat dopiero po jego śmierci Japonia wypowiedziała Traktat Waszyngtoński, nie podpisała II Układu Londyńskiego i uruchomiła wreszcie programy rozbudowy floty, w ramach których powstały m.in. pancerniki typu Yamato...
Historia okrętów i ich dane również nie są obszarami, po których Dutka porusza się bez potknięć. Według niego np. budowę wszystkich pozostawionych Japonii po Traktacie Waszyngtońskim krążowników liniowych i pancerników rozpoczęto podczas pierwszej wojny światowej. Jest to totalne nieporozumienie. Z japońskich krążowników liniowych Kongo zdążył nawet wejść do służby jeszcze przed wybuchem Wielkiej Wojny, w sierpniu 1913 r., a i Hiei niewiele się spóźnił (sierpień 1914); budowę pozostałych (Haruna i Kirishima) rozpoczęto w 1912 r. Przed I wojną światową rozpoczęto również budowę pancerników Fuso (marzec 1912) i Yamashiro (listopad 1913). Dutka myli się zatem w przypadku aż 6 z 10 okrętów, tworzących "powaszyngtońską" flotę liniową Japonii.
Z kolei lotniskowiec Hosho uważany jest przezeń za "dawny zbiornikowiec" (na podobnej zasadzie, jak lotniskowiec USS Langley był dawnym węglowcem). Ależ skąd - Hosho nigdy nie zdążył stać się zbiornikowcem, gdyż decyzję o zbudowaniu go jako lotniskowiec podjęto krótko po położeniu stępki okrętu.
Błędne jest również określenie w książce ciężkiego krążownika Chikuma jako "10-tysięczno tonowy". Ten znany okręt miał oczywiście większą wyporność (11 215 t standard, 15 200 t pełna). Zresztą odnoszę wrażenie, że Dutka ma największe problemy właśnie wypowiadając się w sprawach szeroko znanych przez wszystkich interesujących się wojną na Pacyfiku, w rzeczach wręcz na poziomie podstawowym. Świadczy o tym na przykład określenie przezeń słynnego Tameichi Hara dowódcą niszczyciela Shigure, podczas gdy powszechnie wiadomo, iż nie dowodził on tym niszczycielem. Był to okręt flagowy dowodzonego przez Harę 27 Dywizjonu Niszczycieli. Hara, oficer o wielkim autorytecie i doświadczeniu, dominował na mostku Shigure (dowodzonego przez kapitana Kimio Yamagami), ale formalnie jego dowódcą nie był!
Błędem z tego samego w sumie gatunku, tzn. ocierającym się o amatorszczyznę, jest stwierdzenie, iż myśliwce, które 18 kwietnia 1943 zestrzeliły samolot adm. Yamamoto, należały do US Army Air Corps. Szkopuł w tym, że od 20 czerwca 1941 siły powietrzne amerykańskich sił lądowych to już nie US Army Air Corps, lecz US Army Air Forces (USAAF).
Kuriozalne jest też określenie zgrupowania pancerników i lotniskowców wiceadmirała Kurity w pierwszej bitwie na Morzu Filipińskim "swoistą przeciwlotniczą ariergardą". Kłopot polega na tym, że zgrupowanie to wysunięto przed główne siły lotniskowców wiceadmirała Ozawy. Skoro tak, to nie stanowiło ono ariergardy, straży tylnej, tylko wręcz przeciwnie - przednią (czyli awangardę). Bez komentarza...
Najbardziej chyba jednak zaszokowały mnie partie "dzieła" poświęcone bitwie o Midway. Dutka spróbował tu chyba rzucić wyzwanie walczącym na Pacyfiku w czerwcu 1942 stronom i popełnić więcej pomyłek, niż Japończycy i Amerykanie w pamiętnej batalii. Przykładowo, czytamy więc o lotniskowcach Nagumy demolowanych bombami bombowców nurkujących nie tylko z lotniskowców Enterprise i Yorktown, ale i... z Horneta. A przecież bombowce nurkujące tego ostatniego zostały wysłane w złym kierunku, nie odnalazły przeciwnika i żadnego lotniskowca Nagumo na oczy nie zobaczyły.
Autor pisze o 50 średnich bombowcach stacjonujących rzekomo na Wake - nieprawda, na Wake stacjonowało zaledwie 9-10 bombowców. Owszem, w nadziei dosięgnięcia amerykańskich lotniskowców, gdyby te zapędziły się wystarczająco daleko na zachód, adm. Yamamoto planował przerzucić na Wake bombowce Betty z Wysp Marshalla. Ale maszyny te miały tam być jedynie dotankowane i zaraz posłane do ataku - trudno tu mówić o ich stacjonowaniu w niewielkiej skądinąd bazie lotniczej...
Zdaniem Dutki krążownik Mikuma został zatopiony 6 czerwca o godzinie 10.30. To kolejny z serii błędów: okręt ten zatonął około godziny 19.30 (16.30 wg czasu używanego przez Japończyków).
Można też jedynie wzruszyć z politowaniem ramionami po przeczytaniu, iż Yamamoto wydał rozkazy odwołujące operację MI 5 maja, albo też o nadziejach, że wróg wejdzie w zasięg lotnictwa z Wake 7 grudnia. Ktoś tu musiał być nieprzytomny: albo autor, albo korekta.
Reasumując – w poszukiwaniu wiedzy o dziejach Yamato i Musashi (oraz ogólnie o wojnie na Pacyfiku) lepiej sięgnąć po inne publikacje. Osobom spragnionym rzetelnej wiedzy lekturę Historii superpancerników typu Yamato odradzam. Nie jest to pozycja zupełnie bezwartościowa, lecz zawiera całą masę błędów – i to ją niestety w znacznym stopniu dyskwalifikuje.
Wojciech Dutka, Historia superpancerników typu Yamato, stron 88, Vision Film Distribution (dodatek do filmu Yamato na DVD)