Przeciwnikiem RN były głównie samoloty dalekiego zasięgu, rozpoznawcze i Ubooty. W zasięgu lotnictwa z baz lądowych RN pływać za dużo nie miała.
Wręcz przeciwnie.
Bardzo wiele się złożyło na powstanie Illustriousów i ich skrajnej różnicy względem Ark Royal ( pomijam wizualną z dużej odległości ).
Ark Royal powstawał w czasach kiedy głównym przeciwnikiem UK miała być Japonia. Widać powstało coś co miało relatywnie słaby pancerz, w ogóle nie opancerzone pokłady, niezłe zabezpieczenie przed torpedami ( przynajmniej na papierze, o przyczynach felernego zatonięcia można pisać dłuugo ) i w sumie w miarę liczną grupę lotniczą. Projekt bodaj 72 samoloty ( to, że w praktyce tyle na nim nie było to inna sprawa, w końcu projekty od efektów końcowych czasem się różnią ).
Illustrious dla odmiany był projektowany w 1935/36 w z goła innej sytuacji.
Do Anglików zaczynało docierać, że przyszłym przeciwnikiem mogą być Niemcy. A potem że również Włosi.
Jasne było, ze nowe lotniskowce będą operować głównie na wodach europejskich. A wtedy mamy skrajne zero/jedynkowe sytuacje. Albo brak jakiegokolwiek lotnictwa przeciwnika ( poza samolotami rozpoznawczymi ) albo całkowite panowanie przeciwnika w powietrzu. Ten pierwszy przypadek to jak jesteśmy z dala od baz i ścigamy raidery, ten drugi gdy jesteśmy blisko baz przeciwnika ( choćby na Morzu Śródziemnym ). Ówczesne czasy to nie obecne, gdy jeden lotniskowiec ma większą siłę na swoim pokładzie niż niejedno państwo.
Owszem w 1935/36 Luftwaffe była mało groźnym przeciwnikiem, ale okrętu nie projektuje się na ten moment. Tak robią bezmyślni głupcy, a choć anglikom zdarzało się tak zachowywać, to jednak dość często starali się myśleć z wyprzedzeniem ( na ile przewidywanie były słuszne to inna sprawa ). Od rozpoczęcia pierwszych prac do lotniskowca pod parą musi minąć minimum dwa lata, z górki i z wiatrem. Realnie to minimum 3 do 4. Jak brać pod uwagę sformowanie grup lotniczych, przeszkolenie załogi, usunięcie usterek itp, to czas się wydłuża do 5 lat. Czyli w roku 1936 projektujemy okręt który będzie walczył najwcześniej w 1940 albo później. Do tego okręt parę lat w linii ma przebywać a nie iść na żyletki miesiąc po oddaniu do służby.
W roku 1935/36 gdy powstawała ta koncepcja wiadomo było, że lotnictwo Niemiec będzie rosło w siłę. Do jakiego stopnia tego nie wiedział nikt, ale nie trzeba było być prorokiem żeby przewidzieć, że za 4-5 lat będzie co najmniej kilkaset bombowców różnej maści, które ( przynajmniej teoretycznie ) mogą być skoncentrowane w jednym miejscu w razie potrzeby. Do tego samoloty produkuje się dość szybko, więc w czasie pierwszych miesięcy wojny ilość samolotów na lądzie będzie rosła ( o ile coś ich nie wytłucze ).
Choćby nie wiem co to przy pomocy paru lotniskowców nie uda się uzyskać panowania w powietrzu w takich warunkach, nawet jakby się miało same przebudowane Shinano w wersji pierwotnej ze 150+ maszynami każdy. Na lądzie przeciwnik będzie w stanie zgromadzić więcej i basta.
W takim układzie lotniskowiec musi być w stanie obronić się sam. Tu wchodzi silna artyleria przeciwlotnicza ( porównanie projektów Illustrious i Yorktown w tej materii jest równie pouczające co porównanie KGV i North Carolina

), ale choćby nie wiem ile mieć działek to coś się przedrze i bombę zrzuci. Warto wtedy mieć możliwość nie tylko przeżycia w roli pochodni, ale prowadzenia jakiś operacji lotniczych jak się tą bombę zaliczy.
Ilość samolotów na własnym lotniskowcu ma drugorzędne znaczenie.
Tu znów w grę wchodzi dużo elementów.
Raz - dlatego że mamy blisko nie tylko wrogie bazy ale i własne, a więc jak nam trochę samoloty przetrzebią, to mamy blisko do uzupełnień - zupełne przeciwieństwo Pacyfiku, a dwa istnieje dość duża szansa, że pierwszy wyrzut samolotów uderzeniowych będzie ostatnim. Nie to że zaraz nas zatopią, ale choćby dostaniemy się pod bomby przeciwnika, a wtedy słabo się wystrzeliwuje samoloty.
W takim układzie nie ma znaczenia ile mamy samolotów w hangarze. Ważne ile możemy wywalić w jednym rzucie. Tu też nie było wesoło - konieczność zapewnienia dobrych sektorów ostrzału dział plot zmniejszała użyteczną powierzchnię pokładu lotniczego, ale coś za coś.
Teraz ile samolotów potrzeba było wyrzucać.
A to zależy.
W zasadzie lotniskowiec to była jednostka pomocnicza pancernika - i można przyjąć że czymś takim w Europie został do końca II wojny ( oj za to mi się pewnie dostanie

)
Brytyjczycy pamiętali bitwę jutlandzką i nie chcieli jej powtórki. Nie chodziło tu o utratę trzech krążowników liniowych ile o ucieczkę Niemców.
Ciągle główkowali jak tu zmusić słabszego przeciwnika do walki, gdy ten przeciwnik nie będzie miał na to ochoty.
Były dwie opcje.
jak wyjdzie z bazy to trzeba go spowolnić, coby nasze pancerniki go doszły i rozwiązały problem.
Jak nie wyjdzie z bazy to zaatakować bazę.
I znów - jak atakujemy z daleka od wrogich baz to nie potrzebujemy jakiejś ekstremalnie dużej grupy lotniczej. Przeciwnik lotniskowców nie miał, a jeśli jakieś miał mieć, to zdecydowanie mniej liczne, więc specjalnego parasola powietrznego mieć nie będzie. A więc myśliwców wywalać nie potrzebujemy, wystarczą same bombowce. Odpada konieczność startu iluś tam samolotów.
Sama grupa atakująca wrogi okręt nie musi być aż tak liczna. W jednym nalocie nie będzie zbyt wiele samolotów ( ile to już niech mówią lotnicy ) bo będą włazić na siebie, więc z konieczności naloty licznymi samolotami to było ileś tam mniejszych ataków przeprowadzanych po kolei.
A tu nie zależy nam na zatopieniu przeciwnika ( no jak zatonie, to nie będziemy płakać ) tylko na spowolnieniu. Znów kilkanaście, powiedzmy 20 samolotów na raz spokojnie wystarczy. Tyle Illustrious wystrzelić mógł.
A jeśli atakujemy wrogą bazę - no cóż, duża grupa by się przydała, ale liczy się zaskoczenie. Jak go nie będzie, to duża grupa lotnicza w niczym nie pomorze. Atak mniejszymi siłami jest wliczony w koszty. A jeśli przeciwnik nas wykryje, to już nie ma znaczenia czy będziemy mieć na pokładzie 10 czy 60 myśliwców - przeciwnik będzie i tak miał 3x tyle i po ptokach. Do tego dochodzi kwestia wykrywania samolotów ( o której ktoś pisał niemal cytując D.K.Browna ), w praktyce w realiach przed radarowych jak zobaczymy wrogi samolot to możemy się przygotować o otwarcia ognia,bo na myśliwce już za późno. Dlatego Anglicy przewidywali w takiej sytuacji trzymać samoloty w hangarze i bronić się działkami ( pomijam osiągi ich myśliwców pokładowych z początku wojny, ale jakie by one nie były to w parę czy parenaście - niech będzie małych parędziesiąt minut od zobaczenia przeciwnika to nadlecenia nad nasze pokłady myśliwca się wyekwipuje nie wystrzeli a jeśli nawet to nie zdąży on dolecieć do przeciwnika na tyle wcześnie coby mu przeszkodzić w działaniach. Nawet jakby to był F-35

)
Dalej - w 1935/36 uświadomiono sobie zagrożenie pochodzące od bombowców nurkujących. Tak, Anglicy go nie lekceważyli. I tu znowu. Najlepszym celem dla tych samolotów jest lotniskowiec. Pancernik zbyt gruboskórny, na niszczyciel szkoda amunicji. Krążownik od biedy może być, ale jak jest lotniskowiec to jest to idealny cel. Z wielkim hangarem pełnym łatwopalnych rzeczy... Parę bombek i robi się cienko.
A więc złożono zamówienie na coś co zostało Skua i jednocześnie przyjęto że fajnie byłoby mieć pancerz na pokładzie, coby jakieś bomby zatrzymał. Znowu - działamy w zasięgu samolotów lądowych, a więc przeciwnik może ( i niemal musi jeśli chce ) mieć przewagę w powietrzu. Parę własnych myśliwców niewiele tu zmieni, a zresztą i tak wylecą one za późno, a ciągłe patrole przez cały dzień dokoła okrętu to zawracanie głowy. I tak będą dziurawe.
Zdecydowanie pokład pancerny wynikał z decyzji po przebywaniu w zasięgu działania wrogiego lotnictwa bazowego.
Dalej. Hangar zamknięty wynikał z akwenu na jakim lotniskowce miały działać. Północny Atlantyk i Morze Północne ( tak nie przewidywano że przeciwnik zajmie Norwegię - no może w jakiś grach wojennych, ale gry rozgrywa się różne ), ale przewidywano, że przeciwnik będzie sobie po tym morzu hasał i ochoty na walkę to mieć nie będzie. A więc trzeba go przekonać coby do walki przystąpił. Pogoda na tych akwenach jest jaka jest i jeśli nie chcemy mieć darmowego czyszczenia hangarów wodą zaburtową to muszą być one zamknięte. ( dodatkowe korzyści z lepszej ochrony przeciwpożarowej itp ). Owszem powoduje to że uderzenie jednorazowe nie będzie odpowiednio silne ( w zamkniętym hangarze ciężko grzać silniki samolotów ), ale z tym się liczono.
Morze Śródziemne to już inna bajka i tam hangar mógł być otwarty, ale raczej ciężko było budować oddzielne okręty na każdy akwen
A teraz wybór samolotu. Nie chodzi mi o konkretny typ, bo się na tym nie znam, tylko rodzaj i ogólne wymagania.
Z konieczności na okręcie samolotów nie mogło być dużo. By lotniskowiec był pancerny i miał silną grupę lotniczą, to musiał mieć wielkość pancernika, albo lepiej. Tu znów - tak samo jak można podważać sensowność opancerzania Illustriousa można i Midway. Przy tej wyporności i rezygnacji z pancerza na pokładzie, lotniskowiec ten mógłby mieć ze 200 samolotów jakby się kto uparł i sporo większy pokład lotniczy. :-P
Traktaty były jakie były ( ciekawe czy bez traktatów zbudowano by taką Maltę, ale mniejsza ). A więc lotniskowiec miał mieć koło 40 samolotów. raczej mniej niż więcej. ( parkowanie na pokładzie lotniczym to dobre w czasie wojny, samoloty się szybko zużywają, ale od wrogiego ognia nieco szybciej, więc kogo to obchodzi? Ale w czasie pokoju? )
Jak to podzielić na trzy typy ( myśliwiec, bombowiec nurkujący i torpedowy ) to się okazuje że każdego będzie koło 10-12 szt. Trochę mało. Z czegoś trzeba było zrezygnować, albo robić samoloty wielozadaniowe. Z tą wielozadaniowością wychodziło różnie, ale zwykle niezbyt dobrze.
I znów - osiągi własnych maszyn. Jak działamy przy brzegu i przeciwnik o nas wie to i tak mamy przegwizdane, więc kogo obchodzą te osiągi?
A jak z dala od brzegów ( albo mając element zaskoczenia ) to nawet najwolniejszy samolot jest szybszy od okrętu, więc kogo obchodzi szybkość samolotu torpedowego? Liczy się zasięg, zwrotność, niezawodność i inne takie oraz co niezwykle istotne możliwość startu i ataku przeciwnika przy beznadziejnej pogodzie. Tu Swordfish wyglądał całkiem nieźle.
A myśliwiec - no cóż, albo będzie strącał wrogie samoloty rozpoznawcze z dala od baz ( tu dwie osoby nie wadzą ) albo i tak ma przerąbane, bo przeciwnik ma tych myśliwców więcej.
Nawigacja nad oceanem jednak ma znaczenie. Nie dawno był artykuł w MSiO o tym ilu to amerykańskich pilotów pod Midway wróciło i wylądowało w ocenie a nie na pokładzie lotniskowca, bo nawigacja zawiodła. Nawet wieloosobowych załóg. Jedna osoba będzie miała jeszcze gorzej.
A bombowiec nurkujący - no cóż. Lotniskowiec miał spowodować spowolnienie wrogiej floty liniowej. Nurkowce słabo się do tego nadają. Krążownikami czy niszczycielami to można się było nie przejmować jak się samemu miało pancerniki z eskortą. Jedynym sensownym celem dla nich mogły być wrogie lotniskowce, albo instalacje lądowe. Tych ostatnich nie przewidywano atakować, a lotniskowców przeciwnik nie miał. Skura na początku wojny latała i coś tam zatopiła. W roli myśliwca sprawdzała się nader skromnie. Przeciwnik lotniskowca nie miał szansy w najbliższym czasie mieć.
Biorąc to pod uwagę, decyzję o rezygnacji z nurkowców w Europie uważam za całkiem słuszna, na tamten okres.
Podobnie jak decyzja o takich a nie innych parametrach lotniskowców pancernych.
Powiedzmy że zamiast Illustrious byłby tam Yorktown. Powiedzmy że wystrzeliłby na czas swoje myśliwce ( trochę w to wątpię, ale niech będzie ). Powiedzmy że zamiast 7 trafień Yorktown by dostał 3-4.
Jeśli w hangarach by coś stało to raczej nie wróżę mu powrotu do bazy. Wtedy jeszcze Amerykanie nie nauczyli się walczyć z ogniem, to nie rok 1944/45
Ale co ciekawe, uważam również, że Amerykanie też słusznie postąpili robiąc lotniskowce z otwartymi hangarami "bez pancerza" i z silnymi grupami powietrznymi.
Po prostu - oni budowali na Pacyfik, a to nieco odmienny teatr działań.