Militaria XX wieku (spec) Nr 5(12)/2009 (Scharnhorst)
: 2009-12-26, 19:15
Sławomir Lipiecki podesłał mi swoją rezenzję artykułu o Scharnhorście z Militariów. Czy się ktoś z nią zgadza czy nie, myślę, że warto ją zamieścić:
PANCERNIK "SCHARNHORST"
Grzegorz Nowak
"Militaria XX wieku" - wydanie specjalne Nr 5(12)/2009
http://sklep.kagero.pl/product_info.php?products_id=982
Jako "zawodowego" miłośnika okrętów liniowych "z marszu" zainteresował mnie artykuł dotyczący niemieckiego pancernika "Scharnhorst". Był to z resztą główny powód, dla którego w ogóle kupiłem rzeczoną gazetę, jako iż sam przygotowuję obszerne opracowanie na temat tej jednostki. Niestety, artykuł okazał się dla mnie wielkim rozczarowaniem...
Już od samego początku razi opinia Autora, jakoby okrętom typu Scharnhorst technicznie bliżej było do krążowników liniowych niż pancerników. Bardzo dziwny to osąd względem okrętu, którego pancerz ważył ponad 14 000 ton metrycznych, a uzbrojenie główne cechowało się bardzo wysokimi parametrami, pomimo teoretycznie "słabszego kalibru" od tzw. "standard BBs", czyli klasycznych okrętów liniowych. Według teorii i praktyki Brytyjskiego Pierwszego Lorda Admiralicji, sir Johna Fishera - rzeczywistego "ojca chrzestnego" krążowników liniowych - jednostki tej klasy były uzbrojone w zbliżony sposób do pancerników, jednak były od nich znacznie szybsze, a przy tym o wiele, wiele, wiele słabiej opancerzone, czego rzecz jasna nie można przecież powiedzieć "Scharnhorście"! Pozostawmy jednak prywatne opinie Autora (do których ma wszak pełne prawo, choć przydałoby się ich jakieś uzasadnienie) w spokoju i skupmy się na suchych danych, a te nie dość że są w dużej mierze błędne, to jeszcze przedstawione w fatalny sposób.
Podczas omawiania genezy pancernika "Scharnhorst" możemy doszukać się takich "smaczków" jak choćby określenie okrętów pancernych (niem. panzerschiff - bardzo szybko przeklasyfikowanych z resztą na ciężkie krążowniki) typu Deutschland jako pancerników (okrętów liniowych, czyli niem. Schlachtschiff). Choć dalszy tekst wyjaśnia, iż były one zbyt słabe by je tak określać, to jednak wynika to wyraźnie z niezrozumienia autora, jaka jest różnica między tymi dwoma niemieckimi określeniami.
W kolejnym rozdziale "Charakterystyka ogólna kadłuba" (dlaczego nie np.: "Charakterystyka techniczna kadłuba", tudzież po prostu: "Kadłub i nadbudówki"? Niewiadomo...), możemy znaleźć fantastyczną informację, jakoby jednostki typu Scharnhorst miały aż 5 wzdłużnych grodzi przeciwtorpedowych (o czym dalej), a w zbiornikach podwójnego dna znajdował się jedynie olej smarowniczy i woda (nie podano nawet jaka - czy słodka czy słona, zaburtowa-balastowa, a może destylowana?), zaś o zbiornikach paliwa (mazutu) nie ma ani słowa... Na temat pozostałych, podstawowych danych dotyczących kadłuba, jak choćby jego szerokości, zanurzenia, masy, metacentrum itp. tudzież jego zachowania na próbach i w różnych warunkach atmosferycznych już się z tekstu nie dowiemy (NIEKTÓRE z tych danych znajdziemy dopiero w tabelce na końcu)...
Jednym z poważniejszych błędów w tekście jest opis pancerza i ochrony przeciwtorpedowej. Nie dość, że na temat samego systemu opancerzenia, zwanego popularnie defragmentująco-inicjującym (wyjątkowo charakterystycznego dla konstrukcji niemieckich!!!) nie ma nawet słowa, to jeszcze niewłaściwie podano grubość głównego pasa burtowego. Zewnętrzny pancerz burtowy jednostek typu Scharnhorst miał bowiem jedynie 320 mm grubości, nie zaś 350 mm jak chce Autor. Przy podanej w tekście grubości pasa, w zestawieniu z wyjątkowo grubymi skosami pokładu dolnego (105-110 mm) okręty utraciłyby pływalność(!) Bajki o 350-mm burcie pochodzą prawdopodobnie ze starych opracowań Breyer’a, niemiłosiernie przepisywanych latami przez wielu autorów. Dzisiaj mamy jednak dostęp nie tylko do poważnych opracowań, jak choćby Norman Friedman: "Battleship Design and Development" tudzież W. Garze i O. Dulin: "Axis and Neutral Battleships in World War Two", ale nawet do stoczniowych dokumentacji. Daleko z resztą szukać nie trzeba, gdyż na licznych stronach internetowych występują bardziej poprawne dane jednostek typu Scharnhorst, niż te w tekście z "Militariów XX wieku" (sic!)
Zdaniem Autora, ochrona przeciwtorpedowa "Scharnhorsta" opierała się na 5 wzdłużnych grodziach oraz trzech głównych grodziach poprzecznych, co jest oczywistą nieprawdą. Po pierwsze, pancerniki typu Scharnhorst miały IDENTYCZNY system burtowy, jak późniejszy "Bismarck", a więc POJEDYNCZĄ gródź wzdłużną - sekcyjną, oraz układ specjalnych koferdamów paliwowych, których tylna ścinka spełniała zarazem rolę grodzi przeciwodłamkowej (ale grodzią z definicji NIE BYŁA!). Po drugie, opisane dalej trzy poprzeczne grodzie PANCERNE służyły pierwszoplanowo przeciw ciężkim pociskom (były to po prostu grodzie zamykające cytadelę główną oraz cytadelę maszyny sterowej), a nie przeciw torpedom. Przeciw torpedom, minom i innym przebiciom kadłuba poniżej KLW chroniły (obok wzdłużnego układu godzi) systemy poprzecznych grodzi sekcyjnych (w liczbie 20, dzielące kadłub na 21 sekcji), grodzi poprzecznych do pokładu dolnego (dzielących kadłub na komory) oraz zbiorniki dna podwójnego. Doprawdy, są to podstawowe dane i nie pojmuję, jak można mieć kłopot z ich podaniem.
Oczywiście żadnego, choćby poglądowego przekroju wzdłużnego lub poprzecznego, potwierdzającego powyższy, fantastyczny opis, w "Militariach" nie uświadczymy, a daleko szukać nie trzeba: http://i69.photobucket.com/albums/i54/m ... C02025.jpg
Co równie ciekawe, dział dotyczący biernej ochrony przeciwtorpedowej zatytułowano "Ochrona przeciwpodwodna", zatem z definicji RSO i Słownika Terminów Morskich, powinien znaleźć się tam opis nie grodzi i zbiorników, a... systemu sonarów, bomb głębinowych, samolotów lub śmigłowców ZOP, boi hydroakustycznych i tego typu sprzętu, którego jak wiadomo na "Scharnhorście" nie było...
Kolejny dział już w samym tytule ma błąd logiczny: "Maszyny i napęd" - Jak rozumiem, zdaniem Autora maszyny to już nie jest napęd? Chyba, że dotyczyło maszyn rzemieślniczych w warsztacie okrętowym, ale nie ma o tym ani słowa w rozdziale. Tymczasem wystarczyło dać samo słowo: "Napęd", czyli tak jak w zachodnich opracowaniach "Propulsion" i wszystko byłoby w porządku. Dalej w tym rozdziale mamy same kwiatki. Dowiemy się średnicy śrub napędowych, ale nie znajdziemy już podstawowej informacji jak przekładano wysokie obroty turbin na wymagane obroty wałów śrubowych (przekładnie redukcyjne - jakie i ilu-stopniowe?). Dalej kolejny koszmar. Moc układu napędowego podana jak w samochodzie - 160 050 KM (sic!) Na okręcie nie ma mowy o koniu mechanicznym. Mamy tam moc konia parowego na wale, czyli SHP (Shaft-Horse Power), zaś w przypadku maszyn parowo-tłokowych VTE mamy indykowaną moc konia parowego na wale, czyli IHP (Indicated-Shaft Horse Power). Te 160 050 to są właśnie owe SHP. Można (a wręcz powinno się) je przeliczyć na kW, ale nie podawać KM - KM i SHP to zupełnie co innego i inne będą wartości! Poza tym podana moc jest nieopisana - nie podano w jakich warunkach ją osiągnięto, opisana prędkość padła przy jakiej (?) wyporności itp. W praktyce tylko raz uzyskano ją i to wyłącznie w drodze dużego przeciążenia maszyn. Prawdziwą mocą maksymalną "Scharnhorsta" było bowiem 125 000 SHP, co pozwalało uzyskać prędkość maksymalną najwyżej 31 w. i to wyłącznie przy czystym dnie oraz wyporności normalnej. Takich danych w tekście nie uświadczymy, mamy za to błędy i nawet nieadekwatną prędkość z prób przeprowadzonych przy idealnych warunkach z przeciążeniem maszyn do 160 050 SHP (o czym w tekście nie ma ani słowa), co pozwoliło rozwinąć na krótko prędkość 31,65 w., ale wibracje były tak silne, że nawet strzelać by się nie dało... Dalej czytamy o wysokociśnieniowych kotłach parowych, jednak na czym owa "wysokociśnieniowość" polega już się nie dowiemy - danych podstawowych, jak ciśnienie robocze pary w "At" także zabrakło, co już jest poważnym niedociągnięciem.
Z artykułu dowiemy się za to ile i jakich motorówek oraz łodzi było na pokładzie pancernika, które notabene w ew. bitwie (a szczególnie po niej) przydałyby mu się jak pływakowi kowadło...
Najbardziej niezrozumiały jest "opis" uzbrojenia głównego. Podano, że różniło się ono względem okrętów pancernych typu Deutschland jedynie jedną wieżą więcej, zaś sama wieża była lepiej opancerzona. Na tym - zdaniem Autora - różnice się kończyły. Tymczasem był to zupełnie inny mechanizm, inne łożyska rolkowe i przede wszystkim INNE, O WIELE POTĘŻNIEJSZE ARMATY! Raz, że ich kaliber podany jest niewłaściwie (owszem, oznaczenie niemieckie to 28 cm, ale skoro w tekście przyjęto "mm", podany powinien być kaliber rzeczywisty, czyli 283 mm), dwa że był to model o dłuższym przewodzie gwintowanym lufy (28 cm/54.5 SK C/34), który nadawał pociskom o wiele większą rotację, stabilność w locie, oraz oczywiście przebijalność pionową, względem armat stosowanych na typie Deutschland (28 cm/52 SK C/2. Siła ognia wobec celów pionowych tych armat była większa, niż większości światowych dział kalibru 305-356 mm - przebijały niemal 300 mm utwardzanej powierzchniowo płyty pancernej z dystansu 20 013 jardów (18 288 m)! cyt: "The high muzzle velocity of this weapon gave its relatively light-weight projectiles long range and good penetration power against belt armor, at a cost of relatively poor performance against deck armor". John Campbell "Naval Weapons of World War Two".
Na temat artylerii średniej i ich lawet nie dowiemy się nic więcej poza tym, że po prostu były... Ale tyle można sobie zobaczyć na 3D, albo w tabelce i nie trzeba do tego kilku akapitów tekstu. Tymczasem cała bateria średnie niemieckich pancerników miała sporo istotnych wad (np. w mechanizmach stabilizacji), o których choćby pobieżnie należałoby wspomnieć. To samo dotyczy artylerii przeciwlotniczej, która była słaba i miała więcej wad niż zalet. Najbardziej razi jednak określenie "działka" w stosunku do armat kalibru 20-37 mm. Po pierwsze, "działko" to termin lotniczy. Po drugie, mamy tu do czynienia ze zbyt dużym kalibrem i długością przewodu lufy, by mówić o "działku". Po trzecie w końcu, na okrętach mamy albo armaty, albo ciężkie karabiny maszynowe (ew. moździerze i haubice tudzież armato-haubice, ale to wyjątkowo skrajne przypadki). Te ostatnie zaczynają się dopiero poniżej kalibru 20 mm. Wychodzi więc na to, że termin "działko" w odniesieniu do armat "Scharnhorsta" jest podwórkowym językiem potocznym na poziomie przedszkolnym.
Jeden z dwóch najważniejszych elementów każdego okrętu - system kierowania ogniem - nie został w tekście w ogóle uwzględnione, co jest skrajnie niezrozumiałe. Podano za to wyliczankę modeli radarów, jednak do czego one służyły i jakie miały, choćby podstawowe parametry / wady / zalety, już się nie dowiemy...
Historia operacyjna pancernika, a szczególnie ostatniej bitwy pozostawia spory niedosyt i nie zgadza się z najnowszymi źródłami (czy nawet starszymi, jak choćby "Pancerniki typu King Georgie V" z serii Biblioteki MSiO, w której pięknie opisano pojedynek HMS "Duke of York" z "Scharnhorstem"). Szczególnie zastanawia mnie skąd pochodzą dane, jakoby pierwsza salwa z HMS "Duke of York" była celna. Czyżby szykował nam się nowy rekord artylerii morskiej przy skrajnie złej pogodzie i widoczności...? Dotychczasowy należy do amerykańskiego pancernika USS "West Virginia" podczas bitwy w cieśninie Surigao (nakrycie celu z prawdopodobieństwem 2 trafień bezpośrednich - potwierdzonych z pokładu USS "Portland" na dystansie 21 300 jardów, w środku nocy, przy niemal zerowej widoczności).
Reasumując, gdy nawet pominie się wszystkie błędy, niedomówienia itp., pojawia się pytanie - do kogo kierowany był artykuł? Do specjalistów na pewno nie. Także raczej nie do miłośników okrętów, bowiem z tekstu nie wynika dosłownie nic, przekrojów się nie uświadczy, ani nawet podstawowej generalki (sic!) zaś tabelki danych są niekompletne lub błędne. Dla osób w ogóle nie zaznajomionych z tematem okrętów interesujące mogą być najwyżej piękne 3D pancernika, bowiem tekstu lepiej by nie czytali, bo źle się nauczą - już lepiej skorzystać z witryny Scharnhorst-class.dk i artylerii okrętowej Navweaps.com. Choć nie znam się na modelarstwie, nie sądzę by brak "lineartowej" generalki, kompletu danych wymiarowych oraz przekrojów wręgowych cieszył modelarzy. W sumie materiał o wiele lepiej wyglądałby jako komiks, niż artykuł - w tym jednak momencie człowiek zaczyna się zastanawiać nad wydanymi 14 PLN (...)
Sławomir Lipiecki
PANCERNIK "SCHARNHORST"
Grzegorz Nowak
"Militaria XX wieku" - wydanie specjalne Nr 5(12)/2009
http://sklep.kagero.pl/product_info.php?products_id=982
Jako "zawodowego" miłośnika okrętów liniowych "z marszu" zainteresował mnie artykuł dotyczący niemieckiego pancernika "Scharnhorst". Był to z resztą główny powód, dla którego w ogóle kupiłem rzeczoną gazetę, jako iż sam przygotowuję obszerne opracowanie na temat tej jednostki. Niestety, artykuł okazał się dla mnie wielkim rozczarowaniem...
Już od samego początku razi opinia Autora, jakoby okrętom typu Scharnhorst technicznie bliżej było do krążowników liniowych niż pancerników. Bardzo dziwny to osąd względem okrętu, którego pancerz ważył ponad 14 000 ton metrycznych, a uzbrojenie główne cechowało się bardzo wysokimi parametrami, pomimo teoretycznie "słabszego kalibru" od tzw. "standard BBs", czyli klasycznych okrętów liniowych. Według teorii i praktyki Brytyjskiego Pierwszego Lorda Admiralicji, sir Johna Fishera - rzeczywistego "ojca chrzestnego" krążowników liniowych - jednostki tej klasy były uzbrojone w zbliżony sposób do pancerników, jednak były od nich znacznie szybsze, a przy tym o wiele, wiele, wiele słabiej opancerzone, czego rzecz jasna nie można przecież powiedzieć "Scharnhorście"! Pozostawmy jednak prywatne opinie Autora (do których ma wszak pełne prawo, choć przydałoby się ich jakieś uzasadnienie) w spokoju i skupmy się na suchych danych, a te nie dość że są w dużej mierze błędne, to jeszcze przedstawione w fatalny sposób.
Podczas omawiania genezy pancernika "Scharnhorst" możemy doszukać się takich "smaczków" jak choćby określenie okrętów pancernych (niem. panzerschiff - bardzo szybko przeklasyfikowanych z resztą na ciężkie krążowniki) typu Deutschland jako pancerników (okrętów liniowych, czyli niem. Schlachtschiff). Choć dalszy tekst wyjaśnia, iż były one zbyt słabe by je tak określać, to jednak wynika to wyraźnie z niezrozumienia autora, jaka jest różnica między tymi dwoma niemieckimi określeniami.
W kolejnym rozdziale "Charakterystyka ogólna kadłuba" (dlaczego nie np.: "Charakterystyka techniczna kadłuba", tudzież po prostu: "Kadłub i nadbudówki"? Niewiadomo...), możemy znaleźć fantastyczną informację, jakoby jednostki typu Scharnhorst miały aż 5 wzdłużnych grodzi przeciwtorpedowych (o czym dalej), a w zbiornikach podwójnego dna znajdował się jedynie olej smarowniczy i woda (nie podano nawet jaka - czy słodka czy słona, zaburtowa-balastowa, a może destylowana?), zaś o zbiornikach paliwa (mazutu) nie ma ani słowa... Na temat pozostałych, podstawowych danych dotyczących kadłuba, jak choćby jego szerokości, zanurzenia, masy, metacentrum itp. tudzież jego zachowania na próbach i w różnych warunkach atmosferycznych już się z tekstu nie dowiemy (NIEKTÓRE z tych danych znajdziemy dopiero w tabelce na końcu)...
Jednym z poważniejszych błędów w tekście jest opis pancerza i ochrony przeciwtorpedowej. Nie dość, że na temat samego systemu opancerzenia, zwanego popularnie defragmentująco-inicjującym (wyjątkowo charakterystycznego dla konstrukcji niemieckich!!!) nie ma nawet słowa, to jeszcze niewłaściwie podano grubość głównego pasa burtowego. Zewnętrzny pancerz burtowy jednostek typu Scharnhorst miał bowiem jedynie 320 mm grubości, nie zaś 350 mm jak chce Autor. Przy podanej w tekście grubości pasa, w zestawieniu z wyjątkowo grubymi skosami pokładu dolnego (105-110 mm) okręty utraciłyby pływalność(!) Bajki o 350-mm burcie pochodzą prawdopodobnie ze starych opracowań Breyer’a, niemiłosiernie przepisywanych latami przez wielu autorów. Dzisiaj mamy jednak dostęp nie tylko do poważnych opracowań, jak choćby Norman Friedman: "Battleship Design and Development" tudzież W. Garze i O. Dulin: "Axis and Neutral Battleships in World War Two", ale nawet do stoczniowych dokumentacji. Daleko z resztą szukać nie trzeba, gdyż na licznych stronach internetowych występują bardziej poprawne dane jednostek typu Scharnhorst, niż te w tekście z "Militariów XX wieku" (sic!)
Zdaniem Autora, ochrona przeciwtorpedowa "Scharnhorsta" opierała się na 5 wzdłużnych grodziach oraz trzech głównych grodziach poprzecznych, co jest oczywistą nieprawdą. Po pierwsze, pancerniki typu Scharnhorst miały IDENTYCZNY system burtowy, jak późniejszy "Bismarck", a więc POJEDYNCZĄ gródź wzdłużną - sekcyjną, oraz układ specjalnych koferdamów paliwowych, których tylna ścinka spełniała zarazem rolę grodzi przeciwodłamkowej (ale grodzią z definicji NIE BYŁA!). Po drugie, opisane dalej trzy poprzeczne grodzie PANCERNE służyły pierwszoplanowo przeciw ciężkim pociskom (były to po prostu grodzie zamykające cytadelę główną oraz cytadelę maszyny sterowej), a nie przeciw torpedom. Przeciw torpedom, minom i innym przebiciom kadłuba poniżej KLW chroniły (obok wzdłużnego układu godzi) systemy poprzecznych grodzi sekcyjnych (w liczbie 20, dzielące kadłub na 21 sekcji), grodzi poprzecznych do pokładu dolnego (dzielących kadłub na komory) oraz zbiorniki dna podwójnego. Doprawdy, są to podstawowe dane i nie pojmuję, jak można mieć kłopot z ich podaniem.
Oczywiście żadnego, choćby poglądowego przekroju wzdłużnego lub poprzecznego, potwierdzającego powyższy, fantastyczny opis, w "Militariach" nie uświadczymy, a daleko szukać nie trzeba: http://i69.photobucket.com/albums/i54/m ... C02025.jpg
Co równie ciekawe, dział dotyczący biernej ochrony przeciwtorpedowej zatytułowano "Ochrona przeciwpodwodna", zatem z definicji RSO i Słownika Terminów Morskich, powinien znaleźć się tam opis nie grodzi i zbiorników, a... systemu sonarów, bomb głębinowych, samolotów lub śmigłowców ZOP, boi hydroakustycznych i tego typu sprzętu, którego jak wiadomo na "Scharnhorście" nie było...
Kolejny dział już w samym tytule ma błąd logiczny: "Maszyny i napęd" - Jak rozumiem, zdaniem Autora maszyny to już nie jest napęd? Chyba, że dotyczyło maszyn rzemieślniczych w warsztacie okrętowym, ale nie ma o tym ani słowa w rozdziale. Tymczasem wystarczyło dać samo słowo: "Napęd", czyli tak jak w zachodnich opracowaniach "Propulsion" i wszystko byłoby w porządku. Dalej w tym rozdziale mamy same kwiatki. Dowiemy się średnicy śrub napędowych, ale nie znajdziemy już podstawowej informacji jak przekładano wysokie obroty turbin na wymagane obroty wałów śrubowych (przekładnie redukcyjne - jakie i ilu-stopniowe?). Dalej kolejny koszmar. Moc układu napędowego podana jak w samochodzie - 160 050 KM (sic!) Na okręcie nie ma mowy o koniu mechanicznym. Mamy tam moc konia parowego na wale, czyli SHP (Shaft-Horse Power), zaś w przypadku maszyn parowo-tłokowych VTE mamy indykowaną moc konia parowego na wale, czyli IHP (Indicated-Shaft Horse Power). Te 160 050 to są właśnie owe SHP. Można (a wręcz powinno się) je przeliczyć na kW, ale nie podawać KM - KM i SHP to zupełnie co innego i inne będą wartości! Poza tym podana moc jest nieopisana - nie podano w jakich warunkach ją osiągnięto, opisana prędkość padła przy jakiej (?) wyporności itp. W praktyce tylko raz uzyskano ją i to wyłącznie w drodze dużego przeciążenia maszyn. Prawdziwą mocą maksymalną "Scharnhorsta" było bowiem 125 000 SHP, co pozwalało uzyskać prędkość maksymalną najwyżej 31 w. i to wyłącznie przy czystym dnie oraz wyporności normalnej. Takich danych w tekście nie uświadczymy, mamy za to błędy i nawet nieadekwatną prędkość z prób przeprowadzonych przy idealnych warunkach z przeciążeniem maszyn do 160 050 SHP (o czym w tekście nie ma ani słowa), co pozwoliło rozwinąć na krótko prędkość 31,65 w., ale wibracje były tak silne, że nawet strzelać by się nie dało... Dalej czytamy o wysokociśnieniowych kotłach parowych, jednak na czym owa "wysokociśnieniowość" polega już się nie dowiemy - danych podstawowych, jak ciśnienie robocze pary w "At" także zabrakło, co już jest poważnym niedociągnięciem.
Z artykułu dowiemy się za to ile i jakich motorówek oraz łodzi było na pokładzie pancernika, które notabene w ew. bitwie (a szczególnie po niej) przydałyby mu się jak pływakowi kowadło...
Najbardziej niezrozumiały jest "opis" uzbrojenia głównego. Podano, że różniło się ono względem okrętów pancernych typu Deutschland jedynie jedną wieżą więcej, zaś sama wieża była lepiej opancerzona. Na tym - zdaniem Autora - różnice się kończyły. Tymczasem był to zupełnie inny mechanizm, inne łożyska rolkowe i przede wszystkim INNE, O WIELE POTĘŻNIEJSZE ARMATY! Raz, że ich kaliber podany jest niewłaściwie (owszem, oznaczenie niemieckie to 28 cm, ale skoro w tekście przyjęto "mm", podany powinien być kaliber rzeczywisty, czyli 283 mm), dwa że był to model o dłuższym przewodzie gwintowanym lufy (28 cm/54.5 SK C/34), który nadawał pociskom o wiele większą rotację, stabilność w locie, oraz oczywiście przebijalność pionową, względem armat stosowanych na typie Deutschland (28 cm/52 SK C/2. Siła ognia wobec celów pionowych tych armat była większa, niż większości światowych dział kalibru 305-356 mm - przebijały niemal 300 mm utwardzanej powierzchniowo płyty pancernej z dystansu 20 013 jardów (18 288 m)! cyt: "The high muzzle velocity of this weapon gave its relatively light-weight projectiles long range and good penetration power against belt armor, at a cost of relatively poor performance against deck armor". John Campbell "Naval Weapons of World War Two".
Na temat artylerii średniej i ich lawet nie dowiemy się nic więcej poza tym, że po prostu były... Ale tyle można sobie zobaczyć na 3D, albo w tabelce i nie trzeba do tego kilku akapitów tekstu. Tymczasem cała bateria średnie niemieckich pancerników miała sporo istotnych wad (np. w mechanizmach stabilizacji), o których choćby pobieżnie należałoby wspomnieć. To samo dotyczy artylerii przeciwlotniczej, która była słaba i miała więcej wad niż zalet. Najbardziej razi jednak określenie "działka" w stosunku do armat kalibru 20-37 mm. Po pierwsze, "działko" to termin lotniczy. Po drugie, mamy tu do czynienia ze zbyt dużym kalibrem i długością przewodu lufy, by mówić o "działku". Po trzecie w końcu, na okrętach mamy albo armaty, albo ciężkie karabiny maszynowe (ew. moździerze i haubice tudzież armato-haubice, ale to wyjątkowo skrajne przypadki). Te ostatnie zaczynają się dopiero poniżej kalibru 20 mm. Wychodzi więc na to, że termin "działko" w odniesieniu do armat "Scharnhorsta" jest podwórkowym językiem potocznym na poziomie przedszkolnym.
Jeden z dwóch najważniejszych elementów każdego okrętu - system kierowania ogniem - nie został w tekście w ogóle uwzględnione, co jest skrajnie niezrozumiałe. Podano za to wyliczankę modeli radarów, jednak do czego one służyły i jakie miały, choćby podstawowe parametry / wady / zalety, już się nie dowiemy...
Historia operacyjna pancernika, a szczególnie ostatniej bitwy pozostawia spory niedosyt i nie zgadza się z najnowszymi źródłami (czy nawet starszymi, jak choćby "Pancerniki typu King Georgie V" z serii Biblioteki MSiO, w której pięknie opisano pojedynek HMS "Duke of York" z "Scharnhorstem"). Szczególnie zastanawia mnie skąd pochodzą dane, jakoby pierwsza salwa z HMS "Duke of York" była celna. Czyżby szykował nam się nowy rekord artylerii morskiej przy skrajnie złej pogodzie i widoczności...? Dotychczasowy należy do amerykańskiego pancernika USS "West Virginia" podczas bitwy w cieśninie Surigao (nakrycie celu z prawdopodobieństwem 2 trafień bezpośrednich - potwierdzonych z pokładu USS "Portland" na dystansie 21 300 jardów, w środku nocy, przy niemal zerowej widoczności).
Reasumując, gdy nawet pominie się wszystkie błędy, niedomówienia itp., pojawia się pytanie - do kogo kierowany był artykuł? Do specjalistów na pewno nie. Także raczej nie do miłośników okrętów, bowiem z tekstu nie wynika dosłownie nic, przekrojów się nie uświadczy, ani nawet podstawowej generalki (sic!) zaś tabelki danych są niekompletne lub błędne. Dla osób w ogóle nie zaznajomionych z tematem okrętów interesujące mogą być najwyżej piękne 3D pancernika, bowiem tekstu lepiej by nie czytali, bo źle się nauczą - już lepiej skorzystać z witryny Scharnhorst-class.dk i artylerii okrętowej Navweaps.com. Choć nie znam się na modelarstwie, nie sądzę by brak "lineartowej" generalki, kompletu danych wymiarowych oraz przekrojów wręgowych cieszył modelarzy. W sumie materiał o wiele lepiej wyglądałby jako komiks, niż artykuł - w tym jednak momencie człowiek zaczyna się zastanawiać nad wydanymi 14 PLN (...)
Sławomir Lipiecki