AvM pisze:
Czy nikt go nie moze podac do sadu ?
Nie znam kraju , ktory by tele publikowal oszczerstw prezciwko swojej MW.
Facet niszczy dorobek Pertka, kiedy wszystkie dziedzi z podastawowki znaly nawzw okretow PMW z II WS.
Witam,
Panie Andreasie nie jestem w stanie pojąc dlaczego tyle jadu w Pańskich postach dot. Borowiaka? To jest człowiek nowego pokolenia, który interpretuje to co znajduje w archiwach, tak jak odsądzany od czci i wiary Suworow jezeli chodzi o dzień 22.06.1941 r. Już nie w jednym poscie wspominał Pan o czasach "komuny" i "Koraba" tudzież starego, dobrego "Morza", które było Alfą i Omegą dla wszystkich początkujących w tych czasach shiploverów, mnie włączając. Autorzy tych poczytnych czasopism bez żenady "powielali" wszystko, co ukazywało się za "Żelazną Kurtyną", szczególnie artykuły z "Marine-Rundschau" (brali udział w konkursach i nawet zdobywali nagrody za prawidłowo odgadnięte zagadki, no i gratuluję im!), bo mieli do tych źródeł "niepisany" dostęp, natomiast każdy inny, w przypadku "złapania" go na granicy z takim źródłem w bagażu mógł się liczyc z nieprzyjemnościami, bo juz Pertek zaszeregował "Marine-Rundschau" do grona czasopism, gdzie publikują prawie wyłącznie ludzie z kręgu pogrobowców nazizmu (patrz "Od Reichsmarine do Bundesmarine"), wypaczający historię. Zachodzi zatem pytanie, kto lub co ją wypacza? Czy trwanie przy raz powielonych mitach i legendach, czy może jednak warto zadac sobie trud, aby przejrzec to co jest w archiwach? Gdyby p. Borowiak "odkrył", że "Piorun" jednak ulokował torpedę w burcie "Bismarcka", a "Piorun" i "Błyskawica" wbrew temu co pisze o bitwie pod Ouessant w czerwcu 1944 r. M. J. Whitley (całe szczęście, że Whitley był Brytyjczykiem - bo Niemcowi nikt by nie uwierzył - twierdząc, że pomimo obecnosci na mostkach bryt. oficerów łącznikowych, jednostki źle zrozumiały rozkaz i zaczęły się od pola walki oddalac a nie przybliżac. Gdyby udało się "udowodnic", że pol. niszczyciele "rozwaliły" bez wsparcia bryt. przyynajmniej jednego "Narvika" oraz "Elbinga", to badania p. Borowiaka z pewnoscią znalazłyby poklask. Skoro jednak pisze wręcz zupełnie coś innego, to szarga dobre imię PMW, bo tak wnioskuję z dyskusji. Muszę przyznac, że to dziwna filozofia. Przypuszczam wręcz, że żal Wam (tzn. tym ze starych czasów), że nie mogliście pisac tego czego chcieliscie, albo wiedzieliście, bo wymogiem tamtych czasów była "czujnośc klasowa", postępowanie na "linii i na bazie". Czasy się zmieniły, archiwa w większości są otwarte, a że ktoś dojdzie do trochę innych wniosków, to chyba jeszcze nie powód, aby takiej osobie grozic sądem i najgorszym. Czsy stosów, na których palono czarownice minęły! Tak na marinesie zaznaczę, że nie znam p. Borowiaka i nie występuję tutaj w charakterze adwokata (o zgrozo!) diabła, jak mi Pan w jednym z postów zarzucił, ale będąc wiele razy za granicą i mając tam stycznośc z różnymi shiploverami jestem do dzisiejszego dnia pod wrażeniem, w jak kulturalny sposób tam potrafią ze sobą dyskutowac, nawet jeżeli są innego zdania. Pan jako "światowy" bywalec jest niejako upoważniony, aby tę właśnie formę dyskusji rozpowszechniac u nas. Podaję to do przemyślenia pod kątem przypadajacego jutro dnia 1. Adwentu (czasu zadumy nad sobą i postanowienia bycia lepszym), który w ostanich, tych rzekomo lepszych czasach uległ mocnej komercjalizacji.
Pozdrowienia
Michał
P.S. Jest taki kraj, gdzie wprawdzie cytryna nie dojrzewa, ale stara się na nowo napisac jego historię i to w mocno krzywym świetle, to są Niemcy i ich profesor Guido Knopp, majacy "ksywę" GröHaZ w odróżnieniu od Adolfa GröFaZ.