pothkan pisze:
Tylko że zobowiązanie jest chyba zależne od naszych możliwości. Tzn. skoro mamy fregaty i opy, musimy je wystawiać. Gdybyśmy nie mieli, to byśmy wystawili np. okręt ratowniczy czy logistyczny.
Nie mam źródeł, a pamięć jest zawodna, ale niech mnie ktoś poprawi, czy nie wcześniej zadeklarowaliśmy wystawianie fregaty, a potem, by te zobowiązania wypełniać "dostaliśmy" OHP?
Islandia nic nie wystawia, a reszta wystawia to co ma. Posiadanie okrętu po to tylko, żeby go "wystawiać" uzasadnione jedynie wtedy gdy wymaga tego polska racja stanu.
Jak się nie mylę, to polska racja stanu (też piękne określenie - wytrych) wymaga naszego aktywnego i realnego uczestnictwa w wojskowych strukturach NATO. Islandia jest tu kiepskim przykładem, ludności ma trochę więcej niż jest mieszkańców Gdyni i nie posiada Marynarki Wojennej! My jednak jesteśmy jednym z większych krajów europejskich, a wywodzące się z czasów drugiej wojny tradycje naszej floty dają nam podstawy by móc choćby po jednym okręcie do stałych sił NATO wystawić.
Adam pisze:Jest to zadanie jakie postawiono przed naszą MW i ona musi je wypełniać...
Źle formułujesz wypowiedź :P :wink: . Myślę, że nic przed Polską nie stawiano. To sami się określiliśmy jaki będzie nasz wkład (a ten jakiś być musi)..
Ja mówię o tym jakie zadanie przed naszą MW postawili nasi politycy. Inną sprawą jest dlaczego takie zapisy w akcie akcesyjnym się pojawiły.
Zamiast fregat mogła iść jakaś brygada do HRF czy coś tam innego. Nie wiem czy wyszłoby taniej, ale to bez znaczenia w kontekście naszych rozważań
Z naszego punktu widzenia ma to chyba decydujące znaczenie - dzięki temu realny udział w wojskowych strukturach NATO ma też nasza MW, a nie tylko armia i lotnictwo. Myślę, że tu należy się cieszyć, bo gdyby tego nie było, mogłoby dojść do drastycznej marginalizacji roli MW w strukturach naszych sił zbrojnych.
Myślę i nie raz to już tu pisałem, że z czasem coraz istotniejszymi i oczekiwanymi od nas przez sojuszników, będą operacje naszej floty POZA obszarem Bałtyku. Bo w interesie naszego kraju i naszej gospodarki należą też np. działania antypirackie w rejonie Somalii. Dziś jest to jeden z ważniejszych, choć mało spektakularnych obszarów działań światowych marynarek, w tym flot państw europejskich.
Zresztą takie oczekiwania nie dotyczą także MW. Polska jest państwem członkowskim konferencji regulujących rybołówstwo m.in. na Północnym Atlantyku (NAFO, NEAFC). I nie jest to martwe członkostwo, bo mamy z tego określone kwoty połowowe. Tymczasem, obecnie państwa członkowskie konferencji północnoatlantyckich wystawiają własne statki ochrony rybołówstwa do walki a połowami kłusowniczymi na północnym Atlantyku. M.in rotacyjne dyżury pełnią tam jednostki szwedzkiego Coast Guardu, czy też niemieckie statki ochrony rybołówstwa. Co więcej, do wypełniania zadań na tym obszarze, właśnie Szwedzi i Niemcy (ale nie tylko) budują właśnie nowe, większe jednostki, bo te dotychczas posiadana nie sprawdzają się na otwartym oceanie. My też powinniśmy okresowo wysyłać tam statek ochrony rybołówstwa, co brzmi jednak jak utopia, gdyż nie posiadamy takich jednostek nawet do patrolowania Bałtyku!
Po co ten przykład? By pokazać, że morskie interesy Polski nie kończą się na cieśninach duńskich, a sięgają znacznie dalej. I tam też powinna sięgać nasza MW, a także cywilne jednostki administracji morskiej.