manowar8 pisze:Co do 120-tek Brytyjczyków, to zaznaczę, że oni sami je produkowali, i to w dośc sporych ilościach. Produkowali do nich także amunicje AA, a od czasu udostepnienia im, przez Jankesów, technologii zapalników czasowych, mieli także i takową amunicje.
Brytyjskie działa kal. 120 mm były przystosowane do strzelania AA, ale problem stanowiły wieże niszczycieli, ktore, z nieznanych mi bliżej powodów, ograniczały je. Być może Admiralicja, początkowo, tak postanowiła z uwagi na masę pocisku? no ale to "nie w temacie"
A'propos 120-tek "Błyskawicy", to, kiedyś czytałem (dawno dawno temu), że poszły one na wyposażenie okretów pomocniczych z racji braku dostatecznych dostaw amunicji ze strony Szwedów, a że "Błyskawica" była uzywana często w ochronie konwojów, dostała 8 sztuk 4-calówek, de facto, bardzo dobrych.
Lawety miały małe kąty podniesienia, bo tak prawdę mówiąc, armata uniwersalna bez pełnej automatyzacji, to skrzyżowanie korkociągu ze scyzorykiem -- ani to dobry scyzoryk, ani korkociąg.

Dla uzyskania dobrego kąta podniesienia, konieczne jest wysokie położenie osi podnoszenia armaty. A to męczy obsługę i spowalnia prędkość prowadzenia ognia, chyba że amunicja jest lekka i zespolona. Tyle, że lekka amunicja nie nadaje się do skutecznego ostrzału okrętów o rozmiarach niszczyciela. Całość problemu rozwiązują automatyczne podajniki i dosyłacze, tyle że w okresie II Wojny Światowej były jeszcze niedopracowane. Warto tu podkreślić, że uważana za najlepszą armatę uniwersalną, amerykańska armata 5" Mark 12 miała dość krótką lufę (38 kalibrów) i lekką jak na ten kaliber amunicję (25 kg, tyle samo ważyły pociski brytyjskich 113-tek), i co za tym idzie mały zasięg (donośność skuteczna nie przekraczała 15 km, wspomniane 113-tki sięgały 20 km).

Faktycznie było to działo przeciwlotnicze, stosowane też do ostrzału celów nawodnych, ale niewiele więcej. Dla kontrastu, brytyjskie armaty 132 mm były bardzo dobrymi armatami morskimi (co wykazały działania Force Q), ale do celów plot nie nadawały się zbytnio.
Armaty 4" Mark XVI miały kiepską celność (z uwagi na złe środkowanie pocisku w lufie) i zupełnie nieadekwatne dalocelowniki HA/LA, oparte na przestarzałych koncepcjach kierowania ogniem. Poza tym nie miały zdalnego sterowania, a nawet nie zawsze napęd mechaniczny. Były za to lekkie (rzecz na potężnie przeciążonej
Błyskawicy niebagatelna!) oraz
Made in England, a zatem mające i amunicję, i części zamienne produkowane na miejscu. No i pasowały wymiarami do pomostów bojowych, a wysokością do położenia sterówki naszego niszczyciela. Poza tym były to armaty 'z definicji' przeciwlotnicze, więc ich zastosowanie umożliwiło przywrócenie potrójnej wyrzutni torped na stanowisku rufowym, zamiast stojącej tam armaty 4" Mark V. Co z punktu widzenia naszych
moriakow było korzystną zamianą.