Ksenofont pisze:
"Kosiarka" jest określeniem pejoratywnym.
Zaprawdę jest...
Ksenofont pisze:
Nie rozumiem, czemu szkalować w ten sposób wysiłek polskich konstruktorów - nawet jeśli był to wysiłek nieudany.
Akurat nie sądzę, żeby w związku z Foką ktoś miał coś przeciw prof. Oderfeldowi i członkom jego zespołu. Na krytykę zasługuje tu ten, co im kazał zajmować się Foką.
Ksenofont pisze:
Warto pamiętać o tym, że w końcu lat trzydziestych rzędowy silnik chłodzony powietrzem nie był - jak to określiłeś - "fantasmagorią Rayskiego", a niemal wszystkim (na całym świecie) wydawał się konsekwentnym i skutecznym podejściem do problemu.
Ta? To wymień przykłady krajów i samolotów, gdzie samolot napędzany taką jednostką miał być jedynym przyszłościowym myśliwcem?
Ksenofont pisze:
Inną sprawą jest to, że jako przykład zacofania - wobec Sowietów - dałeś nie rzeczywisty, produkcyjny przykład, a jedynie projekt, studium.
Nie żaden projekt i nie żadne studium, tylko dwa zmarnowane lata, licząc od ostatnich miesięcy 1934 do przełomu 1936-37, a może raczej prawie trzy, licząc do sierpnia 1937, kiedy najprawdopodobniej wszczęto program Jastrzębia.
Ksenofont pisze:
Faktycznie natomiast polskie samoloty końca lat trzydziestych były napędzane tym, co wymieniłem: Morsami, Pegazami, Merkurymi.
Zabawny argument... Nie było samolotu napędzanego Foką, bo zgodnie z tym, czego należało się spodziewać od samego początku, silnik ten się nie udał. Ciekawą proponujesz definicję "sukcesu".
Ksenofont pisze:
Co więcej, nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, że podobne silniki (rzędowe, chłodzone powietrzem) były opracowywane w niemal każdym państwie: Niemczech, Stanach Zjednoczonych, Francji, Włoszech i... Sowietach (słyszałeś o silniku "MW-6"?).
Ponownie: w ilu krajach w połowie lat 1930-tych samolot napędzany takim silnikiem miał być zasadniczym, jeśli nie jedynym przyszłościowym myśliwcem. I ponownie odpowiedź brzmi: w żadnym - prócz Polski.
Ksenofont pisze:
Różnica jest taka, że Polacy - w przeciwieństwie do takich Amerykanów, Włochów, Francuzów (i Sowietów) - bardzo wcześnie zauważyli, iż silnik taki jest nieperspektywiczny.
Bardzo wcześnie? Zauważyli? Buchacha! Paradne! Nie "wcześnie", tylko po dwu latach wysiłków i nie "zauważyli nieperspektywiczność", tylko okazało się, że ludzie, którym zlecono tą pracę nie potrafią jej wykonać.
Ksenofont pisze:
Nie produkowaliśmy Caudron Cycklona
Bo nie mieliśmy silnika... Przypominam, że CR.714 był pobocznym programem myśliwca, który miał się wyróżniać taniością i miał co najwyżej uzupełniać MS.406 i późniejszego D.520.
Ksenofont pisze:
nie władowaliśmy mnóstwa kasy w rozwój XP-77
Władowaliśmy parę ładnych milionów w Fokę. I przypominam, że XP-77 też jakby nie był jedynym amerykańskim programem myśliwskim i bynajmniej nie zaczął się w połowie lat 1930-tych.
Ksenofont pisze:
, nie potknęliśmy się na Ambrosini 207.
Oni mogli się "potykać", bo mieli G.50, MC.200 itp.
Ksenofont pisze:
(Słyszałes kiedyś o samolocie myśliwskim SAM-13 napędzanym dwoma kosiarkami MW-6?)
A Ty słyszałeś, żeby prócz
SAM-13 nie było I-16, I-17, I-180, I-21, I-28, I-200 i tak długo dalej...? Bo u nas miał być TYLKO jeden myśliwiec i miał mieć za napęd nieistniejące (a silniki owszem bzdurnego SAM-13 istniały!) i nie do doprowadzenia do praktycznego użytku silniczki 450 KM.
Ksenofont pisze:
Polacy bardzo wcześnie pożegnali się z "idealnym silnikiem dla samolotu myśliwskiego" i przeprosili się z porządnymi silnikami: Morsami, Pegazami, Merkurymi.
Taa... Ty musiałeś przy wybieraniu nicka mieć na myśli Ksenofonta z Efezu
Nie "bardzo wcześnie", tylko na przełomie 1936-37, a raczej w sierpniu 1937. Wcześnie to było jesienią 1934.
Ksenofont pisze:
Co więcej - ciągle porównując drogi na manowce Polaków i Sowietów - nie rozwijaliśmy samolotów ze składanym dolnym płatem, zblokowanych amatorsko silników Hispano-Suiza, lotniczych silników Diesla, czterosilnikowych samolotów z pięcioma silnikami, zestawów bombowiec+10 myśliwców, napędów rakietowych dla samolotów myśliwskich, samolotów-kaczek, samolotów bez kadłuba właściwego, bez ogona, czy bez skrzydeł
Bo oni mieli masę pieniędzy, a my nie. My z dziwolągów mieliśmy TYLKO Fokę. A właściwie to nie tylko. Myśliwiec ze składanym dolnym płatem, to piękna idea i godny pochwały ambitny program badawczy - gdy porównać go do PZL.39 - myśliwca 'prawie' wolnonośnego, z podwoziem 'prawie' wciąganym, 'prawie' uzbrojonego. Tak, owszem, on nie był budowany, ale to na skutek czynników ponad naszym dowódcą lotnictwa. Za to budowaliśmy PZL.45...
Ksenofont pisze:
Tymi wszystkim duperelami zajmowali się konstruktorzy sowieccy w przededniu wojny.
Było ich stać, szukali, raz mądrzej, raz bardziej głupio. Ponownie porównujesz rzeczy nieporównywalne. U nas dziwne pomysły można policzyć na nielicznych palcach, bo na więcej nie było pieniędzy, szkoda tylko że jeden z tych przykładów, to Wilk.
Ksenofont pisze:
My natomiast zdecydowaliśmy się na Lamparta, Hispano-Suizy i Taurusy - nie wspominając o "realnie produkowanych mutacjach" innych modeli.
Lampart był prawie równie durny, jak Wilk - też nie było dla niego silnika - w sensie dostaw, były tylko prototypy - i trzeba było czekać dwa lata, co sprawiło, że w czasie, gdy mógłby wejść do służby, jego projektowane osiągi nie uzasadniały kosztu duralu. HS.12Z to dobry pomysł, ale Taurus to znowu coś na wczoraj - potrzebne, bo Rayski zamiast GR14N kupił GR14M, a Jastrzębiowi dał Mercurego VIII.
Ksenofont pisze:
Tak więc wybacz - ale nie tylko samo używanie określenia "kosiarka" jest nonsensem.
Nonsensem jest też opinia, że "zatrzymaliśmy się koncepcyjnie na fantasmagoriach Rayskiego z silniczkami od kosiarek".
Nie oczywiście. Zatrzymaliśmy się około 01.09.1939 na projekcie PZL.55 z HS.12Z, co było zacnie. Natomiast Rayski zatrzymał się na reanimacji Wilka imieniem Lampart i zaczęciu Jastrzebia wtedy, kiedy pierwsze samoloty odpowiadajace mu osiągami wchodziły do linii. To jest obraz katastrofy.
Ksenofont pisze:
I nonsensem jest też konstatacja, że - w świetle drewnianych myśliwców ZSRS - decyzja o rozwoju Foki wskazuje na złe zarządzanie polskim lotnictwem.
Ależ wskazuje. Przypomnę: z decyzji głównego zarządzającego, na Foce wisiał JEDYNY program przyszłego myśliwca, żeby ów mógł mieć zakładane rozsądne parametry, trzeba było założyć niezwykle, niezwykle wielkie wysilenie Foki, a miał ją zrobić zespół ludzi, którzy nie mieli o tym zielonego pojęcia, za czym wejście do służby owego samolotu trzeba było nawet optymistycznie zakładać na poźniej, niż można było spodziewać się wejścia do służby w innych krajach myśliwców dysponujących podobną mocą. Wystarczy porównać: polski myśliwiec zaczęty w 1934 r., mający mieć za uzbrojenie (ofensywne) jedną 20 mm armatę i dwa km i 900 KM latał po raz pierwszy - z zastępczymi silnikami - w 1938r. i nigdy nie był produkowany seryjnie. Francuski myśliwiec zaczęty w 1934 r., mający takie samo uzbrojenie i 860 KM oraz osiągi takie, jakie miał mieć Wilk, latał po raz pierwszy w 1935r., a jego produkcja seryjna, po udoskonaleniu samolotu i tumulcie organizacyjnym wykonanym przez sowieckiego agenta, zaczęła się w 1938 r.