Wpływ manewrów na celność ognia
: 2007-01-25, 14:18
Pozwoliłem sobie przeneść dyskusję
Mamy dwa okręty płynące z prędkością 20 w. na kursach równolegla na dystansie powiedzmy 20000 metrów. Oba się już wstrzelały.
Okręt A wykonuje zwrot o powiedzmy 30 stopni w kierunku okrętu B.
Okręt B nie zauważa zmiany kursu i wali następną salwę według starych poprawek. Oczywiście nadal uzyskuje nakrycie bo okręt A nie może się wyrwać w tym czasie wyrwać z obszaru objętego rozrzutem. MPI oczywiście nie jest już dokładnie na okręcie, ale to się skoryguje przy następnej salwie z poprawkami uwzględniającymi upadki poprzednich pocisków.
Okręt A po zmianie kursu o 30 stopni ma kompletnie inne poprawki kierunku dla armat - bo zmienia się radykalnie jego relatywne położenie względem okrętu B. Poprawka odległości pozostaje w sumie ta sama, ale poprawka namiaru zmienia się conajmniej o 30 stopni.
Moim zdaniem im większa poprawka tym większy błąd - bo większe są błędy dokładności wszystkich elementarnych urządzeń celowniczych pomiarowych i nastawczych.
Wszystkie teoretyczne wyliczenia są obarczone błędami - dlatego tak ciężko uzyskać nakrycie w pierwszej salwie. Wszystko weryfikuje dopiero miejsce upadku pocisków.
Okręt B cały czas jest wstrzelany w okręt A, a okręt A musi się wstrzelić z namiarem w okręt B prawie od początku.
Nie do końca się z tym zgodzę.pd pisze:
W rzeczywisotści było zupełnie odwrotnie. Do strzelania trzeba znać kąt kursowy celu, odległość i składowe prędkości własnej, celu i wiatru wzdłuż i w poprzek linii celowania. Rozkładem na składowe zajmowały się (zwykle) tzw. rezolwery (own ship, enemy, wind resolvers). Rezolwer własny był ustawiany w zależności od kąta kursowego celu, rezolwer celu w zależności od jego kąta biegu (bryt. inclination), rezolwer wiatru z odczytu wiatromierza. Prędkość własna była nastawiana przez log, celu wstępnie zgadywana i później korygowana wg plotu.
W razie manewru własnego rezolwer własny był przestawiany przez dalocelownik śledzący cel, a rezolwery celu i wiatru przez żyrokompas. Mogła być też nastawiona poprawka związana z dryfem (tu zwanym slip) - okręt po wyłożeniu steru nie płynął dokładnie tam gdzie wskazywał dziób. Podstawowe zmiany danych były więc wprowadzane automatycznie (przynajmniej u Amerykanów i Brytyjczyków - i obie te marynarki uważały strzelanie w czasie zwrotu za możliwe).
Gorzej jest w przypadku celu. Manewr celu mógł być wykryty przez obserwację, pomiar kąta biegu specjalnym przyrządem (inklinometrem - Brytyjczycy i Japończycy), albo gdy po paru minutach rozjechał się plot. Biorąc pod uwagę konieczność zmiany nastaw, pracę przelicznika i wreszcie lot pocisków do celu, upłynie w najlepszym razie minuta. W tym czasie cel robiący 20 węzłow pokona ok. 600m. Jeśli wykona trudny do zauważenia zwrot o 10 stopni to błąd położenia wyniesie ok. 100m i będzie o tyle rósł z każdą następną minutą. Jeśli cel stale manewruje to celne strzelanie bez jasnowidza jest niemożliwe. Można liczyć co najwyżej na przypadkowe trafienie, ale nie na ciągłe nakrywanie. Jedynym wyjściem jest skrócenie dystansu (co zrobiły KGV i Rodney) albo przemiatanie salwani pewnego przedziału dystansów w przód i w tył (to robili czasami Amerykanie)
I ostatnia uwaga. Uzyskanie pojedyńczego nakrycia nie oznacza pełnego rozwiązania, wlaśnie ze względu na problem z określeniem prędkości zbilżania.
Mamy dwa okręty płynące z prędkością 20 w. na kursach równolegla na dystansie powiedzmy 20000 metrów. Oba się już wstrzelały.
Okręt A wykonuje zwrot o powiedzmy 30 stopni w kierunku okrętu B.
Okręt B nie zauważa zmiany kursu i wali następną salwę według starych poprawek. Oczywiście nadal uzyskuje nakrycie bo okręt A nie może się wyrwać w tym czasie wyrwać z obszaru objętego rozrzutem. MPI oczywiście nie jest już dokładnie na okręcie, ale to się skoryguje przy następnej salwie z poprawkami uwzględniającymi upadki poprzednich pocisków.
Okręt A po zmianie kursu o 30 stopni ma kompletnie inne poprawki kierunku dla armat - bo zmienia się radykalnie jego relatywne położenie względem okrętu B. Poprawka odległości pozostaje w sumie ta sama, ale poprawka namiaru zmienia się conajmniej o 30 stopni.
Moim zdaniem im większa poprawka tym większy błąd - bo większe są błędy dokładności wszystkich elementarnych urządzeń celowniczych pomiarowych i nastawczych.
Wszystkie teoretyczne wyliczenia są obarczone błędami - dlatego tak ciężko uzyskać nakrycie w pierwszej salwie. Wszystko weryfikuje dopiero miejsce upadku pocisków.
Okręt B cały czas jest wstrzelany w okręt A, a okręt A musi się wstrzelić z namiarem w okręt B prawie od początku.