List otwarty w sprawie polskich myśliwców.
: 2005-08-16, 18:21
Dostojna Redakcja „Lotnictwa”
Czcigodny Autor
W ostatnim numerze „Lotnictwa” ukazała się kolejna część publikacji WC Edwarda Malaka tyczącej się polskiego lotnictwa myśliwskiego w międzywojniu. Tematyka ta żywo interesuje również szerokie kręgi internautów, czego wyrazem są wyjątkowo ożywione debaty toczące się zarówno na Forum Okrętów Wojennych http://fow.pl , Forum Drugiej Wojny Światowej http://drugawojnaswiatowa.org jak i w Usenecie, na grupach pl.sci.historia oraz pl.misc.militaria . Wizja Lotnictwa Polskiego, jaką roztacza autor nieodparcie kojarzy mi się z powstańczą ideologia: z kosami zdobędziemy karabiny, z karabinami zdobędziemy armaty. Polska:
bez fabryki samolotów z prawdziwego zdarzenia,
bez konstruktorów i zaplecza technicznego,
z budżetem lotniczym rzędu 60 milionów złotych rocznie
miała realizować doktrynę Douheta nie wiadomo jak i za co. Wzorowanie się na Luftwaffe przy dziesieciokrotnie co najmniej mniejszych środkach powoduje powstanie karykaturalnego mini-Luftwaffe dobrego na defilady, np., 36 Łosi. Dlatego plany Rayskiego wypada skrytykować, zamiast opiewać heroiczne dokonania załogi PZL produkującej samoloty w dziadowskich halach z odeskowaniem, albo wyczyny biura obliczeniowego dysponującego jedną trzecią potrzebnych rachmistrzów. W końcu po tylu latach można chyba ustalić, czy lotnictwo polskie winno służyć zaspokajaniu chorej megalomanii decydentów, czy może raczej obronie ojczyzny?
Chciałem skoncentrować się jednak na budzącym najwięcej emocji samolotem PZL 38 „Wilk”. Kilka kwestii wprost fundamentalnych nie znalazło bowiem dotychczas wystarczającego wyjaśnienia, np. kto dokonywał dla potrzeb generała Lubomira Rayskiego koniecznych analiz, czy podejmując decyzję o realizacji „Wilka” ktokolwiek porównał potencjalne możliwości tego samolotu z będącym w zaawansowanym stadium konstrukcji P 24? Nie wypada wbrew pozorom to porównanie zbyt korzystnie dla „Wilka”: P 24 ma silniejsze uzbrojenie ofensywne: 2 działka i 2 km-y, Wilk jedno działko i dwa kaemy, płaszczak przewyższa Wilka znacznie zwrotnością, ten ostatni z uwagi na dwa silniki w gondolach zwrotnością ustępuje też szybkim dolnopłatom konstruowanym w innych krajach. Moc jednego silnika gwiazdowego Gnome-Rhone odpowiada mniej-więcej mocy dwóch „Fok”, więc tu przewagi żadnej nie ma, dwa śmigła dają za to większy opór czołowy. Dwuosobowa załoga jest droższa w utrzymaniu bo pobiera dwie pensje zamiast jednej, dwa motory wymagają Wilk za to jest szybszy dzięki nowoczesnemu układowi aerodynamicznemu z podwoziem wciąganym w locie, no i w końcu przenosi bombę 300 kilogramów...
Tutaj jednak pojawia się ciekawe pytanie o granicę możliwości konstrukcji inż Puławskiego, która to nie była dostosowana do przenoszenia bomby pod kadłubem. Ale nie posiadała tej pożytecznej właściwości głownie dlatego, że Rayski w odpowiednim momencie /zamówienie P6/P7/ sobie jej nie zażyczył. Dalej – P 24 był projektowany pod silnik o mocy do 1000 KM, czyli Rayski musiał wiedzieć, że „Wilkowi” przyjdzie się potykać z zwrotniejszymi myśliwcami nieprzyjacielskimi wyposażonymi w tysiąckonny silnik. Współczesna myśl techniczna znała już takie wynalazki, jak podwozie wciągane w kadłub – P 24 z takim podwoziem odnotowałby wzrost prędkości, zbliżając się do poziomu „Wilka”.
Autor sugeruje, że „Wilk” miał być samolotem odpowiadającym funkcjonalnie Supermarine Spitfire – co nie jest prawdą. Jednomiejscowy jednosilnikowy myśliwiec w układzie dolnopłata z chowanym podwoziem – opis niezbyt pasuje do PZL 38. Niestety Rayski zrezygnował z takiej maszyny, powszechnie projektowanej na świecie w tamtych czasach /I 16, Bf 109, Hawker Hurricane, Supermarine Spitfire, Curtiss Hawk A75, Fiat G 50 choćby/ a wiadomo, że korzystając z motoru, konstrukcji skrzydeł, kadłuba, z kabiny P 24 można było szybko zaprojektować i zbudować taki właśnie samolot, co uczynili Rumuni. Podjęcie takich prac w Polsce równolegle z projektem „Wilka” dałoby dość szybko tak potrzebną maszynę myśliwską. Dobrze, ze Autor cytuje por. Łaszkiewicza, którego wysoki poziom wiedzy można odczytać również z książek. Wiem stąd, że rozsądne głosy pojawiały się wtedy, ale były lekceważone.
Muszę jeszcze na koniec napisać kilka zdań o silnikach lotniczych. „Foka” została poddana właściwej ocenie w artykule Adama Moczulskiego pt. "Wirtualna Foka, wirtualny geniusz", przechodzę zatem do francuskich Gnome-Rhone. Zaletą ich była moc 900-1000 km, w porównaniu z mocą dostępnych Bristoli nawet o połowę więcej. Niestety wojsku się nie podobały, co było bezpośrednią przyczyną stagnacji polskiego lotnictwa myśliwskiego.
Dalej rysuje się obraz niesłychanego bałaganu decyzyjnego. Podejmować decyzje lotniczo-strategiczne władna byłą co najmniej jedna instytucja zupełnie niekompetentna , jak KSUS, w efekcie czego Polska zatrzymała rozwój myśliwców w momencie, gdy Niemcy ją rozpoczynali. Nie rozumiem też, czemu wyprodukowano tyle samolotów PZL P 7a, skoro były PWS 10, PWS A w dodatku rychłe było wprowadzenie do produkcji lepszego P 11. Ciekaw jestem, kto podjął taką decyzję i na jakiej podstawie. Ciekaw też jestem, jak już pisałem wyżej, kto przeprowadził analizę wykazującą tak dużą przewagę „Wilka” nad P 24, że opłaci się topić ciężkie miliony w tworzenie pościgowca od zera. 1
Czcigodny Autor
W ostatnim numerze „Lotnictwa” ukazała się kolejna część publikacji WC Edwarda Malaka tyczącej się polskiego lotnictwa myśliwskiego w międzywojniu. Tematyka ta żywo interesuje również szerokie kręgi internautów, czego wyrazem są wyjątkowo ożywione debaty toczące się zarówno na Forum Okrętów Wojennych http://fow.pl , Forum Drugiej Wojny Światowej http://drugawojnaswiatowa.org jak i w Usenecie, na grupach pl.sci.historia oraz pl.misc.militaria . Wizja Lotnictwa Polskiego, jaką roztacza autor nieodparcie kojarzy mi się z powstańczą ideologia: z kosami zdobędziemy karabiny, z karabinami zdobędziemy armaty. Polska:
bez fabryki samolotów z prawdziwego zdarzenia,
bez konstruktorów i zaplecza technicznego,
z budżetem lotniczym rzędu 60 milionów złotych rocznie
miała realizować doktrynę Douheta nie wiadomo jak i za co. Wzorowanie się na Luftwaffe przy dziesieciokrotnie co najmniej mniejszych środkach powoduje powstanie karykaturalnego mini-Luftwaffe dobrego na defilady, np., 36 Łosi. Dlatego plany Rayskiego wypada skrytykować, zamiast opiewać heroiczne dokonania załogi PZL produkującej samoloty w dziadowskich halach z odeskowaniem, albo wyczyny biura obliczeniowego dysponującego jedną trzecią potrzebnych rachmistrzów. W końcu po tylu latach można chyba ustalić, czy lotnictwo polskie winno służyć zaspokajaniu chorej megalomanii decydentów, czy może raczej obronie ojczyzny?
Chciałem skoncentrować się jednak na budzącym najwięcej emocji samolotem PZL 38 „Wilk”. Kilka kwestii wprost fundamentalnych nie znalazło bowiem dotychczas wystarczającego wyjaśnienia, np. kto dokonywał dla potrzeb generała Lubomira Rayskiego koniecznych analiz, czy podejmując decyzję o realizacji „Wilka” ktokolwiek porównał potencjalne możliwości tego samolotu z będącym w zaawansowanym stadium konstrukcji P 24? Nie wypada wbrew pozorom to porównanie zbyt korzystnie dla „Wilka”: P 24 ma silniejsze uzbrojenie ofensywne: 2 działka i 2 km-y, Wilk jedno działko i dwa kaemy, płaszczak przewyższa Wilka znacznie zwrotnością, ten ostatni z uwagi na dwa silniki w gondolach zwrotnością ustępuje też szybkim dolnopłatom konstruowanym w innych krajach. Moc jednego silnika gwiazdowego Gnome-Rhone odpowiada mniej-więcej mocy dwóch „Fok”, więc tu przewagi żadnej nie ma, dwa śmigła dają za to większy opór czołowy. Dwuosobowa załoga jest droższa w utrzymaniu bo pobiera dwie pensje zamiast jednej, dwa motory wymagają Wilk za to jest szybszy dzięki nowoczesnemu układowi aerodynamicznemu z podwoziem wciąganym w locie, no i w końcu przenosi bombę 300 kilogramów...
Tutaj jednak pojawia się ciekawe pytanie o granicę możliwości konstrukcji inż Puławskiego, która to nie była dostosowana do przenoszenia bomby pod kadłubem. Ale nie posiadała tej pożytecznej właściwości głownie dlatego, że Rayski w odpowiednim momencie /zamówienie P6/P7/ sobie jej nie zażyczył. Dalej – P 24 był projektowany pod silnik o mocy do 1000 KM, czyli Rayski musiał wiedzieć, że „Wilkowi” przyjdzie się potykać z zwrotniejszymi myśliwcami nieprzyjacielskimi wyposażonymi w tysiąckonny silnik. Współczesna myśl techniczna znała już takie wynalazki, jak podwozie wciągane w kadłub – P 24 z takim podwoziem odnotowałby wzrost prędkości, zbliżając się do poziomu „Wilka”.
Autor sugeruje, że „Wilk” miał być samolotem odpowiadającym funkcjonalnie Supermarine Spitfire – co nie jest prawdą. Jednomiejscowy jednosilnikowy myśliwiec w układzie dolnopłata z chowanym podwoziem – opis niezbyt pasuje do PZL 38. Niestety Rayski zrezygnował z takiej maszyny, powszechnie projektowanej na świecie w tamtych czasach /I 16, Bf 109, Hawker Hurricane, Supermarine Spitfire, Curtiss Hawk A75, Fiat G 50 choćby/ a wiadomo, że korzystając z motoru, konstrukcji skrzydeł, kadłuba, z kabiny P 24 można było szybko zaprojektować i zbudować taki właśnie samolot, co uczynili Rumuni. Podjęcie takich prac w Polsce równolegle z projektem „Wilka” dałoby dość szybko tak potrzebną maszynę myśliwską. Dobrze, ze Autor cytuje por. Łaszkiewicza, którego wysoki poziom wiedzy można odczytać również z książek. Wiem stąd, że rozsądne głosy pojawiały się wtedy, ale były lekceważone.
Muszę jeszcze na koniec napisać kilka zdań o silnikach lotniczych. „Foka” została poddana właściwej ocenie w artykule Adama Moczulskiego pt. "Wirtualna Foka, wirtualny geniusz", przechodzę zatem do francuskich Gnome-Rhone. Zaletą ich była moc 900-1000 km, w porównaniu z mocą dostępnych Bristoli nawet o połowę więcej. Niestety wojsku się nie podobały, co było bezpośrednią przyczyną stagnacji polskiego lotnictwa myśliwskiego.
Dalej rysuje się obraz niesłychanego bałaganu decyzyjnego. Podejmować decyzje lotniczo-strategiczne władna byłą co najmniej jedna instytucja zupełnie niekompetentna , jak KSUS, w efekcie czego Polska zatrzymała rozwój myśliwców w momencie, gdy Niemcy ją rozpoczynali. Nie rozumiem też, czemu wyprodukowano tyle samolotów PZL P 7a, skoro były PWS 10, PWS A w dodatku rychłe było wprowadzenie do produkcji lepszego P 11. Ciekaw jestem, kto podjął taką decyzję i na jakiej podstawie. Ciekaw też jestem, jak już pisałem wyżej, kto przeprowadził analizę wykazującą tak dużą przewagę „Wilka” nad P 24, że opłaci się topić ciężkie miliony w tworzenie pościgowca od zera. 1