Zulu Gula pisze:....Amerykanie niektóre wersje B 25 uzbrajali w istną artylerię w dziobie - siła ognia.
Jak trafił, to drzazgi szły.
Znowu ten sam... nieświadomy błąd.
Mylisz podstawowe sprawy:
1. ilość stanowiś ( np. 40 mm Bofors'a ) oraz ilość luf na stanowisku ma ten sam powód - zwiększenie prawdopodobiństwa trafienia w cel. W pierwszym przypadku jest więcej niezależnych punktów ogniowych mogących śledzić ten sam cel i tym samym zapewniających większą szansę na jego przechwycenie lub/i zniechęcenie a w drugim mamy większą szybkoszczelność i tym samym "gęstszy rój" pocisków mających dokładnie to samo zadanie. W przypadku 40-tki Boforsa ten "rój" ma spore znaczenie ze wględu na spore odstępy czasowe pomiędzy kolejnymi pociskami ( około 2-2,5 pociski na sekundę - czyli około 400-500 metrów pomiędzy nimi ) lecącymi tak naprawdę bardzo rzadko.
2. Szansa na "wielokrotne" trafienie pojedyńczego celu/samolotu z Boforsa jest minimalna i o ile dla poczwórnie sprzężonego stanowiska jest większa to stanowi kwestię drugorzędno ze względów podanych wyżej oraz... niewielką szansę na przetrwanie każdego, choćby pojedyńczego trafienia tym kalibrem.
3. I kwestia, którą mylisz - większą skuteczność każdego trafienia uzuskuje się poprzez większą skuteczność pocisku. I są tu dwie możliwości - większy kaliber lub "doskonalszy" lub bardziej wyrafinowany pocisk ( ładunek wybuchowy, zapalnik-zapalniki ).
Więc krótko:
Ilość luf/stanowisk ma wpływ na prawdopodobieństwo trafienia celu
Kaliber i typ pocisku w obu przytoczonych przez Ciebie Zulusie przypadka
pozostaje ten sam - nie ma różnicy w skutkach trafienia.
Nie jestem pewien czy pisząc o Mitchell'ach małeś na myśli działa 75 mm czy też baterie półcalówek? Powód instalowania tego uzbrojenia wymaga więcej niż "dwóch" zdań i... chyba nie w tym dziale.
Pozdrawiam,
Maciej
P.S. "...zeszło" - też mi.