Leszek Miller dalej o Gawronie:
Lider SLD Leszek Miller oczekuje, że w sprawie zaprzestania budowy korwety "Gawron" głos zabierze Bronisław Komorowski. Decyzję o rozpoczęciu budowy tego okrętu podjęto, kiedy na czele MON stał obecny prezydent i zwierzchnik Sił Zbrojnych.
"Szkoda, że obecny zwierzchnik Sił Zbrojnych, prezydent w tej sprawie nie interweniuje, bo decyzja o rozpoczęciu inwestycji zapadła wtedy, kiedy Bronisław Komorowski był ministrem obrony narodowej. I wtedy przekonywano, że budowa tych okrętów jest właściwa, bo zaplanowano budowę nie jednej korwety, lecz dwóch" - powiedział na poniedziałkowej konferencji prasowej w Gdyni Miller.
Zdaniem szefa SLD byłoby dobrze, gdyby Komorowski zajął w tej sprawie stanowisko.
"Jak sądzę stanowisko prezydenta Komorowskiego mogłoby być inne od stanowiska obecnego kierownictwa Ministerstwa Obrony Narodowej" - ocenił.
Polityk SLD zarzucił jednocześnie kłamstwo wiceministrowi obrony Marcinowi Idzikowi, który powiedział PAP, że to rząd Millera nie dał żadnych pieniędzy na budowę korwety.
"Plany korwety powstały oczywiście za czasów ministra Komorowskiego. (...) Natomiast umowa na korwetę została podpisana za premierostwa pana Leszka Millera, a dzień po podpisaniu tej umowy ścięto finansowanie tego projektu na cztery lata" - powiedział Idzik.
"Dlatego przez lata urzędowania premiera Leszka Millera nie było żadnych środków finansowych na korwetę >>Gawron<<. Pierwsze duże środki pojawiły się w 2005 r." - dodał wiceminister.
"To jest kłamstwo. I to dowodzi, że MON jest w rękach ludzi niekompetentnych, ludzi bezrozumnych i w dodatku jeszcze ludzi, którzy kłamią" - powiedział Miller.
Dodał, że za jego rządów przekazano "co najmniej 140 mln zł" na budowę "Gawrona".
"To są rzeczy, które łatwo udokumentować. Przykro mi, że wysocy urzędnicy MON po prostu kłamią" - mówił.
Jego zdaniem wycofanie się MON z budowy korwety jest decyzją "bezrozumną i szkodliwą".
"Jeśli Sztab Generalny, czy MON likwiduje budowę okrętu to znaczy, że osłabia zdolność bojową polskiej Marynarki Wojennej, bo bez okrętów nie ma Marynarki. Jeśli zatem taki jest cel, to niech minister obrony narodowej powie, że nie chce, żeby Polska miała Marynarkę Wojenną, to wtedy okaże się też, że nie ma potrzeby funkcjonowania ministra obrony narodowej. I wtedy będą to naprawdę wielkie oszczędności" - dodał szef SLD.
Budowa korwety "Gawron" ruszyła w listopadzie 2001 r. Początkowo planowano budowę siedmiu, później trzech-czterech, potem dwóch okrętów, ostatecznie w stoczni powstawała jedna jednostka.
Zbudowany kadłub próbnie zwodowano w 2009 r.; przewidywano wtedy, że korweta pod nazwą ORP "Ślązak" wejdzie do służby w 2012 r. Pod koniec zeszłego roku minister obrony Tomasz Siemoniak mówił, że sprawę budowę korwety "nie bez przyczyny" bada prokuratura. Projekt korwety kosztował ponad 400 mln zł. Według szacunków MON do ukończenia trzeba by jeszcze co najmniej 1,1 mld zł.
Kontynuacja budowy nie znalazła się w zatwierdzonym na początku lutego wykazie 276 zadań o podstawowym znaczeniu dla bezpieczeństwa. Środków nie przewidziano też w budżecie MON na 2012 rok.
W piątek premier Donald Tusk zapowiedział, że program korwety "Gawron" zostanie przerwany, a Siemoniak powiedział, że planuje próbę sprzedaży kadłuba okrętu.
PAP
Wcześniej o MW w Kontrwywiadzie RMF FM wypowiedział się szef BBN, minister Koziej. Zapis skopiowany z portalu wPolityce.pl (wraz z ich komentarzem i wybranym tytułem):
Szef BBN ma propozycję dla marynarki wojennej: "dwa dni temu czytałem bardzo interesujący artykuł na temat podwodnych aparatów bezzałogowych"
Konrad Piasecki: Panie generale, ogłosi pan śmierć polskiej Marynarki Wojennej?
Stanisław Koziej: Broń Panie Boże - nie wolno. Marynarkę Wojenną trzeba ratować. Marynarka Wojenna musi istnieć.
Są tacy, którzy mówią, że koniec programu budowy korwety, to koniec Marynarki Wojennej.
Nie, to koniec pewnych fałszywych marzeń o modelu Marynarki Wojennej opartej na dużych okrętach, na które Polski nie stać. Ona nie jest Polsce potrzebna - tak prawdę powiedziawszy - w tych nowych warunkach.
Budowa korwety pochłonęła 400 milionów złotych. Rząd zdecydował, że wystarczy, że nie ma sensu jej kończyć. Pan przyklaśnie tej decyzji?
Nie, to nie jest przyklaśnięcie, ale to jest akceptacja. Uważam, że to jest racjonalna decyzja, aczkolwiek szkoda, że tyle pieniędzy zostało już straconych. Ważniejsze od tych straconych pieniędzy są te pieniądze przyszłe, które trzeba byłoby wydać. Po prostu trzeba myśleć o lepszym wydatkowaniu tych pieniędzy na przyszłość.
Kiedy premier mówi, że to był pomysł kosztowny i bezsensowny, pan kiwa głową ze zgodą, że kosztowny to on był. A bezsensowny?
Kosztowny był. Bezsensowny był może w tym sensie, że w momencie, kiedy była podejmowana decyzja, z tyłu głowy wszyscy planiści mieli błędny model przyszłej Marynarki Wojennej. To jest nasz stały ból - brak perspektywicznego myślenia w momencie podejmowania wielkich decyzji.
Ból przeżywają też admirałowie, którzy mówią: Bardzo nieszczęśliwa, bardzo nierozsądna decyzja premiera i ministra obrony.
Ja się marynarzom bardzo nie dziwię, bo to jest tęsknota za czymś fantastycznym i pięknym.
Najchętniej na pewno budowaliby lotniskowce...
Może nie lotniskowce, ale wolą te fale morskie czuć. To jest tak samo jak z kawalerzystami, czy jeszcze z pilotami powiedzmy 20 lat temu. Oni nie chcieli nic słyszeć o bezpilotowych, a kawalerzyści 100 lat temu nie chcieli nic słyszeć o samochodach.
Rozumiem, że prezydent nie stanie w obronie korwety? Nie powie, żeby rząd zastanowił się nad tą decyzją, bo ona jest nazbyt pochopna?
To jest kwestia wydatkowania budżetu. Pan prezydent nie ma kompetencji w sprawie budżetu.
Ale jako zwierzchnik sił zbrojnych może być nadzorcą i delikatnym napominaczem rządu.
Tak, ale pan prezydent jest zwolennikiem nowoczesnych tendencji rozwoju sił zbrojnych. Bardzo jasno określił to przedstawiając kierunki rozwoju sił zbrojnych. Przypomnę: systemy informacyjne, obrona powietrza, wielka mobilność. To są te priorytety, na które stawia prezydent.
A w dziedzinie Marynarki Wojennej na co możemy postawić jako taki przeskok technologiczny?
To jest dobre pytanie do fachowców, ekspertów. Ale - jak się rozejrzymy tak ogólnie po siłach morskich świata - to widać, że podobnie jak w innych rodzajach sił zbrojnych, tak i tutaj zdobycze rewolucji informacyjnej, czyli szeroko rozumiane systemy informacyjne - do rozpoznania, do dowodzenia, ale też robotyzacja - bezpilotowe, bezzałogowce. Na przykład dwa dni temu czytałem bardzo interesujący artykuł na temat podwodnych aparatów bezzałogowych, które mogą wyprzeć okręty morskie. A zwłaszcza na takim akwenie jak Bałtyk warto się nad tym zastanawiać, w ogóle trzeba myśleć o okrętach podwodnych.
A pańskim zdaniem, uda nam się sprzedać to, co zbudowaliśmy w ramach tej korwety, czyli ten kadłub?
Nie mam pojęcia, nie jestem specjalistą od tego typu decyzji. Ale myślę, że trzeba szukać możliwości zrobienia czegoś, żeby przynajmniej część tych pieniędzy odzyskać, które zostały stracone.
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Stanisław Koziej w Kontrwywiadzie RMF FM, 27 lutego 2012 r.
Komentarz:
Nie wiadomo, dlaczego wszystkie liczące się państwa inwestują w klasyczne okręty. Wystarczy przecież chcieć, by znaleźć - tak jak obecny polski rząd - miliardowe oszczędności. Po prostu likwidując marynarkę.
Prej
Ręce opadają jak się czyta/słyszy/ogląda tych wszystkich dziennikarzy, którzy zamiast punktować rozmówcę, wymuszać na nich logiczną argumentację podjętych decyzji przytakują w stylu:
Najchętniej na pewno budowaliby lotniskowce...
Załamuje też krótkowzroczność, bądź co bądź, ważnego urzędnika państwowego - okręty nie są potrzebne w nowych warunkach. Warunki mogą się zmienić, z kapelusza minister Koziej okrętów wówczas nie wyciągnie...